„Istotą rzeczywistości jest sens. Co nie ma sensu, nie jest dla nas rzeczywiste. Każdy fragment rzeczywistości żyje dzięki temu, że ma udział w jakimś sensie uniwersalnym.”9
Dzięki temu, że na wystawie SENS/CES poszczególne obiekty potraktowane są z pietyzmem i dbałością o ich ekspozycyjny komfort, minimalistyczny charakter całej realizacji zyskuje szczególne znaczenie. Zaistniałe w jednej przestrzeni, choć świadomie wyizolowane obiekty, zwracają uwagę na siebie jako konkretne „drobiny istnienia”, uświadamiające nam naszą własną kruchość i niepewność egzystencjalną. Wszystko to dokonuje się w sposób ledwie zauważalny; w uszkodzeniach i pęknięciach poszczególnych rzeczy nie ma bowiem miejsca na dramatyzm, jest jedynie spokojne przepływanie materii, falowanie znaczeń, uświadamianie sensów i sensualności. A sensem ekspozycji jest interakcja przedmiotów artystycznych, na poły wyzwolonych z gorsetu zwyczajności i standardowości, z aktywnym uczestnikiem, widzem, słuchaczem, dotykaczem. Warto zaznaczyć, że pierwotna idea ekspozycji była taka, aby mogli ją odwiedzać i w pełni odbierać zarówno ludzie wrażliwi na bodźce wszystkich zmysłów, jak i ci pozbawieni takiej możliwości, a więc przede wszystkim osoby niewidome, którym odebrana jest znaczna część wrażeń dostarczanych przez tzw. sztuki wizualne. SENS/CES również jest zakorzenione w wizualności, jednak akcent stawiany jest tutaj na estezyjność, wręcz synestezyjność – należy wyostrzyć nasze, drzemiące dotychczas, zmysły i otworzyć się na nową jakość postrzegania.
Dźwięk występujący w nagraniu otwierającym wystawę, w instalacji Drożyńskiej i wideo „Deep” Grzegorza Łoznikowa, jest elementem spajającym całość rozproszonych w przestrzeni żyjątek. Jednocześnie najmocniej wprowadza element niepokoju i rozbudza do różnorakich skojarzeń. Praca Drożyńskiej stanowi wariację na temat jej realizacji z Survivalu (2009), kiedy to postanowiła odtworzyć w wersji uwspółcześnionej pomnik Ateny Pallas, która występowała na popiersiu fontanny w obrębie Pawilonu Czterech Kopuł Maxa Berga. W procesie koncypowania projektu oraz rozważania kolejnych nasuwających się możliwości jego urzeczywistnienia artystka doszła do momentu, kiedy była w stanie jedynie wyśmiać swój utopijny pomysł. Instalacja była więc dźwiękową rzeźbą, nagraniem słodkiego śmiechu artystki, umieszczonym właśnie w miejscu dawnego „pomnika”. W Mieszkaniu Gepperta kontekst uległ zmianie, a więc i zmienił się sens całej realizacji, która umieszczona została w łazience, pod prysznicem. Wchodząc do galeryjnej łazienki, widz mógł więc usłyszeć radosny, nieco ironiczny chichot, dobiegający z zamkniętej kabiny prysznicowej. Zestawienie z podgryzionym kubeczkiem autorstwa Kariny Marusińskiej stwarza kolejne znaczenia, bo może to śmiech osoby, która robi sobie z nas żarty, zjadając porcelanę i zostawiając nas ważkim domysłom „co takiego mogło się tutaj wydarzyć?…”.
Podobną niepewność implikuje praca Łoznikowa, jest to film stanowiący właściwie jedynie ujęcie wnętrza kanału przeciwpowodziowego, pokrytego warstwą śniegu. Obraz jest wykadrowany tak, że widzimy ciemne wnętrze kanału, a z niego dochodzą tajemnicze dźwięki, będące, jak się okazuje, odgłosami waleni. Intrygujący charakter filmu przeważa nad jego niezrozumiałą, wręcz budzącą strach, dziwacznością. Poza tym, pracę można percypować na różne sposoby – jako sam dźwięk lub sam obraz albo jako integralną całość.
„Skrojone według jednego manekina
połyski przechodniów.
Kubistyczne lustra
po guzikach
po morzach.
Ziarno rdzy na nowy kolor
starej szuflady.
ściany zmieniające skórę jak węże.
Gruby kurz
który rośnie
pokoleniami szarych baranków.
Wypożyczalnia sennych przeżyć
czyli druga historia świata”10
Nie bez powodu cytuję tutaj wiersz Mirona Białoszewskiego, który zawsze wydawał mi się poetą darzącym miłością nawet najmniejszą, najbardziej trywialną rzecz. Jego zdaniem rzeczywistość pozostaje tworem nieustalonym, a w jego poezji dostrzec można umiłowanie do jej swobodnego kreowania i przekształcania. Wydaje się, że jest to esencja wystawy SENS/CES, która aż kapie od pulsującej życiem materii. Maria Gołaszewska pisała, iż naiwność stanowi wartość estetyczną opartą na pełni zaufania do życia i akceptacji status quo, a jednocześnie na braku krytycyzmu i dystansu, łatwowierności11. Ekspozycja zorganizowana w Mieszkaniu Gepperta miała na celu uświadomienie nam, że dziecięca postawa wobec rzeczywistości czasami jest niezwykle potrzebna, proste zadziwienie nad jej istotą i sensem, zwyczajny podziw wobec form, jakie ją reprezentują wymagają przecież nie lada odwagi. Przechodząc przez jelito uszyte przez Sadowską odwiedzający doświadczał tak prostej radości wynikającej z zabawy, w jaką zostawał wciągnięty przez artystkę, iż jego podejście do kolejnych obiektów pokazywanych w ramach wystawy było zupełnie naturalne i pozbawione fałszu. Zwłaszcza, że tym razem był dopuszczony do pełnej percepcji każdego przedmiotu, mógł je dotykać, wąchać, smakować, po prostu widzieć na nowo. Galeria wypożyczyła nam na chwilę senne przeżycia artystów, a dzięki paradygmatowi interakcji każdy świadomy widz mógł się nimi wymienić z innymi.