Od trzech lat miesiąc sierpień upływa w Centrum Rzeźby Polskiej szczególnie pod znakiem ceramiki. Organizowany wówczas w Orońsku plener Lab Oro skupia najciekawszych artystów polskich i zagranicznych działających w tym medium. W roku 2010 inauguracji nowej edycji spotkań ceramików towarzyszyło m.in. otwarcie indywidualnej wystawy Michała Puszczyńskiego pt. Erozja.
Wykonaną w Galerii „Kaplica” instalację można rozpatrywać na kilku płaszczyznach: pierwsza, najbardziej oczywista, to dostrzeżenie ceramicznych form ciekawie zaaranżowanych w wyjątkowym miejscu; druga odsłania technikę pracy, świadomie wybraną przez artystę, wynikającą z jego światopoglądu i sposobu traktowania ceramiki. I trzecia, działanie w „Kaplicy” będące częścią większego projektu, jest kolejną próbą zmierzenia się twórcy z problemem nieuchronności przemijania, który od kilku lat podejmuje w swojej sztuce.
Widzowie wchodzący do galerii mieli wrażenie wkraczania w inną rzeczywistość, stawali się świadkami rozgrywanego na ich oczach niezrozumiałego rytuału. Na wysypanej na posadzce czarnej ziemi zostały ustawione ceramiczne formy o biomorficznych kształtach. W miarę zbliżania się do ołtarza cała kompozycja ulegała stopniowej destrukcji, a fragmenty zniszczonych rzeźb jakby zapadały się w ziemię. Pomimo faktycznego braku postaci człowieka, usytuowanie prac na nadpalonych, częściowo zwęglonych drewnianych krzesłach nadawało im antropomorficzny charakter. Ceramiczne obiekty zwrócone w stronę rzeczywistego ołtarza przywoływały skojarzenie z siedzącymi w kościelnych ławach ludźmi. Dopiero po chwili można było zdać sobie sprawę, że to co widzimy jest bardzo przemyślaną, wykonaną specjalnie do tego konkretnego miejsca inscenizacją. Ponieważ prace Michała Puszczyńskiego nie są typowymi obiektami wystawienniczymi artysta stworzył z ich udziałem jakby zatrzymany w stopklatce obraz. Bardziej skupił się na oddaniu pewnego nastroju niż wyeksponowaniu konkretnych rzeźb.
Pokazane w „Kaplicy” prace nie realizują ogólnie przyjętego kanonu piękna, wręcz przeciwnie, ich urok zawiera się w ich brzydocie. Nie posiadają typowych elementów tradycyjnej rzeźby, często brakuje im podstawy, trudno określić gdzie znajduje się bok czy góra. Można o nich powiedzieć tyle, że są formami wykonanymi z gliny o niezwykle ciekawej fakturze. Ich powierzchnie są ukształtowane tak, że przypominają spękaną ziemię, pień drzewa, fragmenty zaczerpniętych z natury wzorów.
Wydaje się, że właśnie procesy zachodzące w przyrodzie stanowią dla artysty inspirację. To założenie spełnia się także w technice, którą od około 10 lat stosuje. Wypał w tradycyjnym piecu Tongkama (opalanym drewnem) stał się nie tylko świadomym wyborem techniki, ale także manifestem pojmowania ceramiki w ogóle. Artysta mówi o tym w następujący sposób: Być może jest to już ograniczeni, rodzaj kajdan własnoręcznie sobie założonych, że nie potrafi ę widzieć swoich prac wypalonych w innych technikach czy pokrytych szkliwami – są dla mnie obce, nieskończone. Dopiero kiedy widzę przebarwienia na glinie, zacieki stopionego popiołu – te prawdziwe kolory ziemi, kiedy dotykam blizn po miejscach, gdzie prace się przypadkiem złączyły, wiem, że ta ceramika żyje 1. Sformułowania, których używa do opisu swoich rzeźb należą bardziej do świata ludzi niż przedmiotów i są wyrazem ciekawego podejścia twórcy do materii w jakiej tworzy. Glina w jego pracach zostaje jakby „ożywiona”, posiada bruzdy, rany czy blizny, które zadaje jej ogień. Patrząc na orońską instalację, powstaje złudzenie, jakby jedne z organicznych kształtów posadowionych na spalonych krzesłach ześlizgiwały się z nich, inne natomiast trwały zastygłe, wszystkie zaś miały znamiona życia, które kończy się symbolicznie u podnóża ołtarza.
Tajemniczy, niepokojący dźwięk, który rozlegał się w kaplicy, swoje źródło miał w przylegającej zakrystii. W małym, zaciemnionym pomieszczeniu wyświetlany był fi lm Erozja, będący czterominutową kompilacją wideo powstałych podczas wcześniejszych realizacji projektu2. Kontemplacyjny nastrój towarzyszący obejrzanej instalacji został przerwany natłokiem przesuwających się w szybkim tempie obrazów. Oglądane ujęcia to zmontowane fotografie poklatkowe, które Michał Puszczyński konsekwentnie wykonywał podczas budowania i niszczenia swoich obiektów z niewypalonej gliny.
Charakterystyczna dla tej metody rejestrowania rzeczywistości jest możliwość dostrzeżenia niuansów w procesach normalnie zbyt powolnych dla ludzkiego postrzegania. Zazwyczaj filmy realizowane tą metodą odkrywają zupełnie nową i zaskakującą stronę pozornie znanych, wręcz rutynowych czynności. Tym razem także doznajemy szoku, oglądając najpierw mozolny proces wznoszenia ceramicznych form, a następnie ich błyskawicznego rujnowania. Szczególnie sugestywne są obrazy pokazujące jak szybko pod wpływem działania wody potrafi ulec rozpuszczeniu zwarta, wykonana z gliny bryła. Jednocześnie nie można było pozbyć się wrażenia, że pod refleksją ceramika o używanym medium kryje się przesłanie dotyczące kruchej materialności każdego istniejącego na świecie bytu ożywionego i martwego. Artysta bardzo dobitnie obnażył, czasami wręcz bolesną prawdę, która na co dzień umyka naszej percepcji – wszyscy i wszystko podlega takiemu samemu procesowi rozpadu. Realizuje się on niepostrzeżenie każdego dnia, rożni się jedynie nasileniem i czasem w jakim się dokonuje. Właśnie czas staje się dodatkowym komponentem sztuki Michała Puszczyńskiego.
Zarówno proces budowania form, jak i ich niszczenia potrzebują niemalże takiego samego nakładu czasu i energii. Kilkuminutowa projekcja ma niezwykłą moc oddziaływania, bo dotyka spraw pierwszych i najważniejszych, często przemilczanych.
Warto przywołać w tym miejscu inną grupę prac artysty, zrealizowaną w 2007 roku pod wspólnym tytułem Krwiobieg. Inspiracją do ich powstania były m.in. obserwacje korzeni i konarów drzew przeplatających się ze sobą analogicznie do systemów naczyń krwionośnych i tkanek funkcjonujących w organizmach żywych. Wspomniane obiekty składały się z surowych, masywnych elementów ceramicznych, które zostały ze sobą połączone systemem plastikowych rurek wypełnionych czerwonym płynem. Utworzyły w ten sposób zwarte „organizmy” przywołujące skojarzenia z fragmentami medycznych preparatów.
Wydaje się, że zarówno w projekcie Krwiobieg jak i pokazanej w Orońsku Erozji Michał Puszczyński w podobny sposób traktuje materiał jakim jest glina. Odnajduje w nim coś na kształt biologicznej struktury. Jego obiekty posiadają własne kręgosłupy, ich powierzchnia pokryta jest porami i spękaniami przypominającymi zarówno skórę jak i korę drzew. Technika wykorzystania popiołowych szkliw naturalnie powstających podczas wypału tworzy niepowtarzalne kolory i wzory, które przeznaczone są do spokojnej kontemplacji i wymagają skupienia się na detalu. Sztuka Michała Puszczyńskiego uświadamia, że glina jako jedyny materiał tak ściśle współpracuje z żywiołami: wodą, dzięki której zyskuje plastyczność; powietrzem, które ją suszy; a przede wszystkim z ogniem, który ją utrwala, a w pewnym stopniu staje się także współautorem.