„Pustynia zamiast zasłony”. Pustynia – spiekła, naga, nieosłonięta ziemia. Rysunki z cyklu Instead/Zamiast są nagie – odsłaniają, rozdzierają przesłony, odwijają całuny. To odczucie nagości i rozdarcia bierze się z pustki dużych obszarów papieru o somatycznej barwie, emanujących cielesne ciepło. Rozważane było wcześniej (w pierwszej odsłonie mego tekstu Studium odosobnienia), co cielesność znaczyła dla Artauda, który domagał się by wzruszenie miało swój fundament w ciele. Papier, na którym Rysowniczka pracuje przypomina też napiętą skórę długo używanego bębna, a również woskowany starodawny abażur. Wiąże się to ze stanem, iż zdają się one całym arkuszem niejako świecić własnym światłem, prześwietlać nanoszone na nie wyobrażenia. Ponadto rysunki te w osobliwy sposób współgrają ze światłem, które przyjmują i odbijają. To, co rysowane niejako nałożone jest na świetlisty papier wnikając weń – jak tatuaż. W innych partiach – to wynik stosowanej techniki olejnych pasteli oraz postnej kolorystyki – przesączają się przez swoje podłoże-skórę. W naszym „pustynnym” rysunku, podobnie jak w innym, który nosi tytuł ARTAUD, dokonano zabiegu organizującego patrzenie nań.
Nasz wzrok dosłownie przykuwany jest przez czworobok czerni, a we wcześniej omawianym rysunku – czarną formę opisaną przeze mnie jako wywrócone do góry dnem czółno albo trumna (o takich czółnach-trumnach, teraz czytam, napomyka w swojej meksykańskiej epopei Krwawy Południk Cormac McCarthy,13 pisarz, dodajmy, ważny dla Rysowniczki, zwłaszcza swą późniejszą powieścią Droga 14). W rysunku „Pustynia zamiast zasłony” u dołu na pionowej osi obrazu spoczął kwadratowy blok czerni. Nasze oczy bezwolnie pochylają się ku tej suprematystycznej czerni (jak w wypalanych dołach, w jakich Indianie gotowali mescal), a która jest zdradliwym podnóżkiem przedstawionej figury, wchłaniając ją w otchłań. Gdy ziemia się otworzy, wiekiem czeluści ów czarny kwadrat stać się może na wieki. To najintensywniejsze miejsce rysunku przepełnionego poza tym odczuciem rozwibrowania, „kurzawą światła”, by przywołać słowa Artauda o jego doznaniach w górach Tarahumara.15 Wyobrażenia w kolejnych rysunkach cyklu Instead/Zamiast wiążą się z jego osobą oraz epizodami z jego życia, z jego halucynacjami. W czasie, kiedy Rysowniczka tworzyła ów cykl, Artaud zaprzątnął jej głowę – myśli, wyobrażenia, wspomnienia i przeczucia. Właściwie całą ją. Rysowniczka zdaje się zawsze tak pracować, intuicyjnie, poprzez swoje doświadczenia przywołując wywiedzione najczęściej ze sfery słowa, z biografii innych tematy, potem przejmowane, przetwarzane przez własne jej doznania oraz myśli i objawiające się w postaci autonomicznych tworów plastycznych – rysunków oraz obiektów. Ta transfiguracja dokonuje się w sposób sekretny (może wręcz obsesyjny?), acz jej tajemnicę rozjaśniać zdaje się poznanie Rysowniczki, która dodaje niewiele słów, poza tytułami, do swoich utworów. Przekonuje ona swoją sumiennością, zamyśleniem, czy raczej wmyślaniem się w sprawy, jakie ją fascynują. Zapatruje się w to, co po drugiej stronie skóry oddzielającej j a od n i e – j a, a pracuje po obu stronach tej kruchej i bolesnej granicy. Dlatego też wcześniej mówiłem o osmozie, przesączaniu się wyobrażeń. A i o tworzeniu rysunków jak wietrzejące piktogramy ryte w ścianie jaskini. Jak wyryte niegdyś, a na zawsze. To stanowić zdaje się korelat przedmiotu jej fascynacji w jej własnej pracy. A i w sposobie jej życia. Mówimy tu o sztuce w istocie swojej bardzo cielesnej i chociaż ciasno przetkanej myślami, to na pierwszym planie apelującej do zmysłowości odbioru oraz do uczuć. Rysowniczka jest przy tym osobą, jeszcze to trzeba tu powiedzieć, wysoce racjonalną, acz lakoniczną, strzeże bowiem ona sekretności swojej duszy. Dozwala dopatrywać się jej świata i pragnień poprzez to jedynie, co przesącza się poprzez jej dzieła – przede wszystkim rysunki, a także obiekty, jak w lecie 2010 roku ukończona figura Poskramiacz/Tamer, która domaga się odrębnego rozpatrzenia. Rysowniczka jest osobą autonomiczną i taka też jest jej sztuka. W obcowaniu z nią doznajemy mocnego poczucia pełni – autokomentarze, odnośniki, podejścia próbne i powtórzenia tu nie występują, są uznawane za zbędne, niekonieczne. Rysunki oraz obiekty powstają à vista, bez szkiców, instynktownie. Wybrzmiewają też zazwyczaj jednorazowo w czasie pojedynczego pokazu. Reszta jest odbiorem, wypatrywaniem ocalenia, kiedy stajemy oko w oko z tym, co dzieło nam unaocznia w sposób bezwzględny. Pozostajemy z nimi sami, niesiemy dalej na swej drodze w postaci powidoku na siatkówce oka. Czasem zamykamy się z nimi w jakimś swoim wnętrzu. Ich tajemniczą mocą jest siła przyciągania naszego spojrzenia z powrotem ku już powstałym. I to, że wyczekujemy kolejnych. W tym czasie Rysowniczka przystępuje do następnej pracy, dążąc do zaspokojenia swojego pragnienia, co zapowiada sycenie naszego.
*
Rysowniczkę pociąga, to też już wiemy, najpierw pobieranie, wnet potem dawanie „lekcji ciemności”. Sama przy tym jest ona jednak osobą jasną. Zdaje się wszak wcześnie wiedzieć to, co w eseju Proust wypowiedział 24-letni Beckett:
Postawa artystyczna nie jest ekspansywna, przeciwnie, polega na ciążeniu ku jądru. Sztuka to apoteoza samotności.” 16
W cyklu Instead/Zamiast mamy do czynienia z odosobnieniem i z pustynią – nie z pustką. Anachoreza, nie mizantropia! Odosobnienie dokonujące się na pustyni wypełnia się jako, w rzeczy samej, do-osobnienie. Dotarcie do siebie-w-sobie. Niezbędna tu się wydaje być bezwzględność, wobec siebie przede wszystkim, zresztą i tak nikogo wokół. Pustynia jawi się w takim razie paradoksalnie jako żywioł pełni. Żywioł powrotu do siebie. Pełni tchnienia. Rysowniczka wykreśla „hieroglify tchnienia”, by raz jeszcze użyć słów Artauda.17Szuka ona sposobu by rysunek tchnął – tu jej widzeniem Antonina Artauda w oczywistości zrozumienia go przez nią. Przed nami zadanie ustanowienia podobnej relacji oczywistości bezpośredniego zrozumienia jej dzieła. Poprzez nie natomiast – ustanowienia porozumienia z Rysowniczką. Moglibyśmy w tym przypadku może mówić też – teraz to się ujawnia – o „studium obnażenia”, „studium objawienia”, ale zwłaszcza o „studium ocalenia”. Rysunki te są o ocalaniu. O całości, jaka nastaje wobec pożądanej oczywistości i wspólnictwa w porozumieniu.
Jaromir Jedliński
latem 2010 roku w Poznaniu
©2010 by Jaromir Jedliński