Na tle tych ponurych przemyśleń dosyć paradoksalna może się wydać ogłoszona pod koniec maja, w gruncie rzeczy radosna informacja, że Kraków ma przystąpić do ICORN, czyli Międzynarodowej Sieci Miast Pisarzy Uchodźców. ICORN pomaga pisarzom, którzy z powodu prześladowań nie mogą swobodnie żyć i tworzyć we własnym kraju. Umowa zostanie najprawdopodobniej podpisana w październiku. Sieć powstała w 2005 roku, obecnie należy do niej 36 miast, z których pomocy korzysta aktualnie ponad 40 pisarzy, dziennikarzy czy blogerów. Do sieci nie można zgłosić się samemu – jak powiedział Helge Lunde, dyrektor wykonawczy ICORN, Kraków został zaproszony do sieci ze względu na historię, tradycję literacką i potencjał. Jest pierwszym z miast w Europie Środkowo-Wschodniej, które otrzymały takie zaproszenie. Do tej pory ICORN pomogło pisarzom m.in. z Czeczenii, Iraku, Iranu, Kuby, Syrii. Obecnie na „literacki azyl” czeka ok. 35 osób. W Krakowie przebywa Marie Amelie pisarka z Osetii, nad którą opiekę roztoczyło Stowarzyszenie Willa Decjusza. Przynależność do ICORN nie tylko ma charakter prestiżowy, ale może również być mocnym argumentem na poparcie starań Krakowa o przyznanie tytułu Miasta Literatury UNESCO. Jak dotąd podobnym wyróżnieniem cieszą się tylko trzy miasta na świecie: Edynburg, Iowa i Melbourne.
2) Miłosz Open’er?
Na politycznych salonach trwają dyskusje i niespiesznie zapadają kolejne decyzje, a tymczasem gdzieś obok i zupełnie niezależnie toczy się prawdziwe literackie życie: festiwale, projekty, premiery. Pierwsza połowa roku 2011 upłynęła pod znakiem dwóch rocznic, choć trzeba przyznać, że stulecie urodzin Czesława Miłosza przyćmiło nieco obchody dziewięćdziesiątych urodzin Tadeusza Różewicza. Festiwal Miłosza, który odbył się w Krakowie w dniach od 9 do 15 maja miał formułę raczej wspomnieniową: główną jego rolą było omówienie dorobku noblisty, w czym miała także pomóc zorganizowana na Uniwersytecie Jagiellońskim konferencja „Miłosz i Miłosz”. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że listę zaproszonych gości dobierano przede wszystkim w taki sposób, aby podkreślić wysoką rangę polskiego poety, dając głos jego znamienitym przyjaciołom. Celowe unikanie kontrowersji przez organizatorów może być w pewnej mierze usprawiedliwione jubileuszem, któremu towarzyszył festiwal.
(Swoją drogą – czy ktokolwiek byłby w stanie wyobrazić sobie, że Festiwal Miłosza wzbudza taki szał, jak którykolwiek z wielkich festiwali muzycznych? Tłumy wielbicieli koczują na krakowskich Błoniach, a w południe z piwem w ręku biegną na panele dyskusyjne i spotkania z zagranicznymi literatami… Realne? Jak trzeba by dobrać listę zaproszonych gości, żeby wywołać taką pozytywną histerię?)
Część wydarzeń festiwalowych odbywała się w specjalnie na tę okazję ustawionym na placu Szczepańskim Pawilonie Miłosz, w którym można było oglądać stworzone przez Miłosza Łuczyńskiego projekcje intermedialne, ilustrujące wybrane teksty Poety. Oprócz tego miały miejsce wieczory poetyckie w krakowskich kościołach i synagogach, projekcje poświęconych Miłoszowi filmów, panele dyskusyjne i spotkania z autorami, seminarium dla zagranicznych tłumaczy Miłosza, a także koncerty (między innymi premierowy koncert Agi Zaryan promujący jej nową płytę „A Book of Luminous Things”, na której piosenkarka śpiewa m.in. wiersze poety). Festiwalowi towarzyszyła premiera dwóch książek o naprawdę imponujących gabarytach: „Wierszy wszystkich” Miłosza (1408 stron!) i biografii poety autorstwa Andrzeja Franaszka, określanej jako „taktowna” i „nie wzbudzająca kontrowersji” (Piotr Śliwiński pisze o „zbawiennym zobojętnieniu [autora biografii] na kwestie drugoplanowe, choć nieprzemilczane: przypadki miłosne, używki i nadużycia przyjemności, nieostrożności słowne, towarzyskie nielojalności”).
Choć Czesław Miłosz zdominował pierwsze półrocze, nie zapomniano też i o drugim szacownym jubilacie. Jak wskazuje sama nazwa, intencją autorów festiwalu „Różewicz rozrzucony” było nadanie wydarzeniu sporej energii i wywrotowej siły. Punkt kulminacyjny festiwalu przypadł na dni od 7 do 12 czerwca. Przez cały jednak rok w wielu miastach (Wrocław, Kraków, Warszawa, Łódź, Radomsko) można (było i będzie) zobaczyć spektakle, wystawy, wydawnictwa i projekty filmowe związane z twórczością poety.
18 stycznia w warszawskim Teatrze Wielkim po raz osiemnasty przyznano Paszporty Polityki. Paszport w kategorii „Kreator kultury” otrzymał właśnie Różewicz, którego nagrodzono „za świadectwo dane kilku kolejnym epokom oraz pytania, które włączyły polską literaturę i teatr w europejską debatę o najważniejszych doświadczeniach współczesnego człowieka”. W kategorii „literatura” nagrodzono Ignacego Karpowicza, autora powieści „Balladyny i romanse”. Jury przyznało Karpowiczowi nagrodę „za rozmach, odwagę i poczucie humoru oraz zaufanie do czytelnika, który zostaje zaproszony do inteligentnej rozmowy o współczesności”.
Od 8 do 10 kwietnia we Wrocławiu trwała 16. edycja festiwalu literackiego Port Wrocław. Tegoroczna edycja była wyjątkowa przede wszystkim za sprawą obecności wielu artystów zagranicznych. Do Wrocławia przyjechali poeci z Wielkiej Brytanii, Meksyku, Islandii, Finlandii, Portugalii, Niemiec, Danii, Słowenii i Łotwy.
Istotną zmianą w tegorocznej edycji Portu Wrocław była bogata obecność prozy. Swoją premierę miało osiem książek prozatorskich, w tym powieści Julii Fiedorczuk „Biała Ofelia” i zbiór miniatur Filipa Zawady „Psy pociągowe”.
7 maja podczas uroczystej gali w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu po raz czwarty wręczono Wrocławską Nagrodę Poetycką Silesius za rok 2010 . Jury nagrodę za całokształt twórczości przyznało Urszuli Kozioł – urodzonej w 1931 roku poetce, prozaiczce i felietonistce. Za najlepszą książkę 2010 roku uznane zostało „Nocne życie” Bohdana Zadury. Najlepszym debiutem zdaniem jury był tomik „Język korzyści” autorstwa Kiry Pietrek.