W dniach 12-15 maja w Pałacu Kultury i Nauki odbyła się druga edycja Warszawskich Targów Książki. Targi zgromadziły 621 wystawców z 14 krajów. Podczas WTK ogłoszono nominacje do ważnych nagród literackich – 15 książek ubiegających się o Nagrodę Literacką Gdynia i 20 tytułów kandydujących do Literackiej Nike. Wśród książek nominowanych do Nagrody Nike aż siedem to tytuły opublikowane przez wydawnictwo Czarne, które obchodzi w tym roku jubileusz piętnastolecia istnienia. Wydarzeniem targów było rozstrzygnięcie drugiej edycji Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego za reportaż literacki. W tym roku otrzymała ją białoruska dziennikarka i pisarka Swietłana Aleksijewicz, autorka książki „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety”.
17 maja w Centrum Kultury Zamek rozpoczęła się V edycja czterodniowego festiwalu Poznań Poetów. Cechą charakterystyczną festiwalu jest łączenie poezji z elementami ludyczności – działaniami plastycznymi i happeningami. W przestrzeni miasta, na specjalnie przygotowanych chmurkach, pojawiły się fragmenty wierszy, poezja była też wyświetlana na ekranach poznańskich biletomatów. „Tak naprawdę organizując ten festiwal chcemy się przeciwstawić poglądowi, poglądowi a nie rzeczywistości, że literatura i poezja są nikomu niepotrzebne, że czytanie stało się zajęciem sympatycznego marginesu społecznego – dziwaków” – powiedział kurator festiwalu prof. Piotr Śliwiński.
Podczas festiwalu nie zabrakło także tradycyjnego meczu piłkarskiego „o rację ostateczną” pomiędzy poetami a krytykami. Mecz zakończył się wynikiem 1:7. Jedyną bramkę dla poetów strzelił Mateusz Masłowski. Wynik każdy powinien zinterpretować we własnym zakresie.
3) Zły pisarz zabija czytelnika czy zły czytelnik zabija pisarza?
Pomimo kolejnych festiwali i plebiscytów, a także zupełnie na przekór wytężonym działaniom popularyzatorskim, poziom czytelnictwa regularnie spada. Dlaczego tak się dzieje? Czyżby dobre chęci przegrywały w starciu z rosnącymi cenami i niezbyt zachęcającym zaopatrzeniem bibliotek? A może przyczyna leży gdzie indziej? Może nie czytamy, bo tak naprawdę nie ma co czytać?
Przyglądając się polskim premierom pierwszego półrocza 2011 nie sposób nie zauważyć, że brak pośród nich choćby jednego tytułu, który przyprawiałby o gęsią skórkę (może poza „Złotymi żniwami” Jana Tomasza Grossa, które wprawdzie wywołały burzliwą dyskusję, ale z powodów raczej pozaliterackich).
Literatura nie wzbudza ostatnimi czasy w naszym narodzie takich kontrowersji jak historia, dlatego wielkie debaty na temat wydawanych tekstów, delikatnie mówiąc, należą do rzadkości. Można się nieśmiało zastanawiać, czy Znak nie przespał nieco promocji książki, która jest nie tylko dobra, ale i chyba bardzo podoba się czytelnikom (co nie zawsze idzie w parze) – powieści „Bornholm, Bornholm” Huberta Klimko-Dobrzanieckiego.
Słabsze zainteresowanie fikcją potwierdzają zresztą ogłoszone na początku maja nominacje do tegorocznej Nike – na liście znalazły się 4 powieści, 4 tomy poetyckie, 6 książek eseistycznych, 3 reportaże, autobiografia, dziennik i tom opowiadań. Warto podkreślić, że aż siedem spośród nominowanych książek zostało wydanych przez Czarne, które w obliczu mody na reportaż i esej zdaje się przejmować rolę „monopolisty” od Znaku, który jeszcze kilka lat temu niepodzielnie rządził na liście nominowanych.
Warci wzmianki są tu więc z pewnością wydani właśnie przez Czarne „Higieniści” Macieja Zaremby-Bielawskiego, dziennikarza, który w wieku osiemnastu lat wyemigrował do Szwecji. „Polski hydraulik”, pierwszy zbiór reportaży Zaremby, jaki ukazał się po polsku został bardzo dobrze przyjęty. „Higieniści…” to tłumaczenie (wzbogacone o cztery rozdziały dopisane specjalne dla polskiego wydania) książki z 1999, która zbierała reportaże Zaremby o polityce „higieny rasy”, jaką jeszcze do lat 70. prowadziło szwedzkie państwo. W efekcie publikacji rząd Szwecji zdecydował o powołaniu specjalnej komisji i zadośćuczynieniu ofiarom programu sterylizacji. Głębi całej historii dodaje fakt, że ojciec dziennikarza, psychiatra Oskar Bielawski, prowadził w międzywojniu kwartalnik „Higiena Psychiczna”, na którego łamach kwestie związane z eugeniką były żywo dyskutowane.
Z tegorocznych premier godna wymienienia jest też z pewnością „Książka” Mikołaja Łozińskiego, którego debiut „Reisefiber” został bardzo ciepło przyjęty przez czytelników i krytyków. „Książka”, druga powieść Łozińskiego, inspirowana historią jego rodziny, odsłania tajemnice i losy trzech pokoleń: od drugiej wojny światowej przez stan wojenny aż do czasów współczesnych. Można jeszcze wspomnieć „Saturna” Jacka Dehnela, traktującego o trudnej relacji dominującego ojca geniusza (Francisco Goya) z delikatnym synem czy „Jeszcze dzisiaj nie usiadłam”, zbiór dziesięciu wywiadów, w trakcie których Agnieszka Drotkiewicz zadawała swoim rozmówcom (min. Dorocie Masłowskiej, Monice Richardson, Belli Szwarcman-Czarnocie, Rochowi Sulimie, Sylwii Hutnik) pytanie „jak żyć?”, ale wymienienie innych interesujących pozycji z ostatniego półrocza przyszłoby mi z naprawdę dużym trudem.
Pytanie tylko, czy ta pustka na rynku jest bardzo znacząca – i co tak właściwie oznacza? Czy tylko lekką zadyszkę wydawniczą w oczekiwaniu na Boże Narodzenie, kiedy jak zwykle stoły w księgarniach ugną się pod stertami nowych tytułów, czy też kompletną zapaść, której winni są po równo pisarze, nie oferujący czytelnikom niczego ciekawego, i czytelnicy, którzy i tak nie przeczytają tego, co oferują im pisarze. O tym przekonamy się pewnie już w połowie listopada – oby tylko nie było za późno na kolejną rozpaczliwą reanimację.