Zasadniczą w œuvre Opałki jest jedność-unité. Jedność owa objawia się w paru rejestrach: w wertykalności obrazu i pionowej postawie malarza stojącego przed nim; w systemie dziesiętnym; w tysiącach i tysiącach godzin przepełnionych raz znużeniem, raz emocją przekraczania kolejnych cezur tak liczb, jak czasu oraz jego rachuby w procesie obrazowania – malowania liczb, utrwalania chwil; w praktykowaniu ascezy, to jest niespiesznego treningu; w rozpamiętywaniu śmierci, nazywanej przez artystę „kolaborantem” w jego pracy. My także możemy stać się jego wspólnikami. Przesłanie dzieła Opałki – szeptem (podobnym do głosu powolnie wypowiadającego właśnie malowane przez artystę liczby (jego zapis słyszymy w ekspozycji dzieła) zdaje się zachęcać nas do zatrzymania na kolejnym Detalu wzroku na dłużej: zostań przez chwilę albo i więcej, nie odchodź, poświęć dziełu swój czas – zdajemy się słyszeć.
Dożywotnie przedsięwzięcie artystyczne Romana Opałki zapoczątkowało namalowanie pierwszej jedynki, namalowanie cyfry/liczby 1 w lewym górnym narożniku pierwszego Detalu programu OPALKA 1965/1 – ∞
dokonane w 1965 roku. Malarz obstawił zakład o nieskończoność, podobny do Le Pari de Pascal. Narastać poczęła odtąd samoświadomość artysty w rezultacie trwających wiele dziesięcioleci medytacji nad znaczeniami własnej pracy w trakcie jej wykonywania, a także „korporalnego doświadczenia” kumulującego się w nim (w jego ciele o tyle samo, ile w jego jaźni). Owa samoświadomość w dojrzałej fazie pracy Opałki wyrażała się w mówieniu o „enigmie arytmetycznej”, czy też „dziwności”, w uznawaniu irracjonalnego pierwiastka w pierwotnie zdawałoby się krańcowo racjonalnym malarskim przedsięwzięciu. Podobnie jak w Zakładzie Pascala, egzystencja zakładającego się stanowi tu stawkę, a dopiero kres życia gracza przynieść może rozstrzygnięcie. W 2000 roku artysta powiedział mi, potwierdzając proponowane przeze mnie porównania: „Każda wartościowa jednostka tworzy swoją jakość moralną i duchową poprzez świadomość materialnej małości; wielkości-małości egzaltowanej przez Blaise Pascala.” Teraz, po śmierci malarza w sierpniu 2011 roku, wybrzmiewa to dzieło przez swego twórcę nazywane „fugą jednego życia”. Myślę, że sublimacja dzieła może dokonywać się równolegle, a nawet wbrew niejakiej egzaltacji w deklaracjach jego autora.
Już w cyklu Chronomy z początku lat sześćdziesiątych, Opałka podejmował usiłowania plastycznych odpowiedzi na wyzwanie czasu poprzez wizualizacje jego upływu, próby unieruchomienia w obrazie zegarów piaskowych – klepsydr (słyszymy w tym słowie znaczenie i czasomierza, i nekrologu). To dociekania na temat wielości i mnogości. To unikalne rozstrzygnięcia tych zagadnień, dzieła post-unistyczne (Opałka zetknął się w końcu lat czterdziestych w Łodzi z Unizmem Władysława Strzemińskiego) i fascynujące sposoby unaoczniania unité w utworze plastycznym. Całość i całościowość to zakresy jego aspiracji w dążeniu do scalania i ocalania jedności-całości. Wtedy już Opałka studiował technikę sfumato wedle Leonarda, w pełni rozwiniętą w dziele OPALKA 1965/1 – ∞
Klepsydra – pustynia – rodzaj ludzki – holizm – mnogość jednostek – jedność w wielości i vice versa to myślowe odniesienia, rejony świata Opałki w latach sześćdziesiątych. Odwoływał się do odziedziczonych idei, do religijnych wierzeń albo społecznych utopii, wskazywanych przez tytuły prac składających się na jego Opisanie świata. Było to echo tytułu książki Marco Polo. Później jednak odżegnał się od takiego skojarzenia, podkreślając element malowania, a nie opisywania w dążeniu do oddawania tego co rzeczywiste. Akcentował odtąd „malowanie malarstwa”, a dodałbym tu też malowanie myślenia i rozmyślania nad malarstwem. Życie własne pojmowane zaczęło być jako naczynie jednostek miary. Malarski zapis liczb uznany został wtedy przez artystę za analogiczny wobec emocji związanych z przemijaniem życia, za „nośnik” owej emocji. Czas uzyskał swój kierunek, strzałę – strzałę czasu psychologicznego. W połowie lat sześćdziesiątych intuicyjnie dociekał kwestii, które później – w ujęciu fizyki matematycznej – rozstrzygał Stephen W. Hawking, gdy zapytywał: „Dlaczego pamiętamy przeszłość, ale nie przyszłość?” Uczony objaśniał taką jednokierunkową progresję strzałą czasu psychologicznego, posługując się argumentami z domeny termodynamiki oraz kosmologii. Zaś to, co było, co zostało nawet zapomniane „wciąż tu jest”, a uzmysławia i/lub uświadamia to nie nauka, ale sztuka. Myślowe tego przesłanki Opałka odnajdywał u Parmenidesa i Zenona z Elei.