Wstępem do przygody z męskością jest zatem lakoniczna grafika, następnie wkraczamy w świat, który z założenia ma być dziki i nieujarzmiony, a Bieniek ukazuje przede wszystkim jego bezczasowe uśpienie, zawieszenie gdzieś na granicy spełnienia. Przyroda przyniesiona prosto z lasu, mokre mchy wibrujące od natłoku owadów, ambona łowiecka wykonana z surowych pni jest przytulna i swojska, a całości dopełniają wykonane z białej porcelany figury psów. Zwierzęta odpoczywają po polowaniu, ale są statyczne, nie ma w nich witalności, są niemo piękne, klasycznie bierne, pogrążone w szlachetnym śnie. Odpoczynek niesie również drugie pomieszczenie zaaranżowane na wnętrze męskiego pokoju, w którym mieści się wspomniany fotel, po stole walają się wypalone papierosy, na ścianach wiszą trofea. W tym pokoju atmosfera jest jednak o wiele bardziej niepokojąca: drażniące jest pulsujące światło żarówki, a wszystkie elementy pomieszczenia sprawiają wrażenie jakby były tam tylko na chwilę. Taki klimat generuje umieszczona za meblami częściowo rozwinięta rolka szarego kartonu używanego podczas remontów. Jej obecność można odczytywać zarówno jako niedokończoność procesu dorastania, jak i ciągły proces budowania płci kulturowej.
Wyobraźmy sobie teraz mężczyznę odpoczywającego w takim fotelu, patrzącego znudzonym wzrokiem na wypchaną głowę jelenia, wypuszczającego dym papierosowy, pogrążonego w ciszy. Coś go jednak drażni, nie czuje się jak u siebie, odpoczynek nie jest tak miły jak zawsze. Światło migocze, panuje bałagan, ktoś zamienił jego ulubione magazyny porno w papierowe czapki. Co się stało? Mężczyzna nie wie, co ma zrobić, został wyjęty z roli, włożony w nieznaną scenografię, ktoś robi mu psikusa jak Amelia panu Collignon. Jest to mężczyzna, któremu odebrane zostały podstawy istnienia, zakłopotany brakiem bezpieczeństwa, a jednocześnie zastanawiający się co też takiego robi w miejscu przeznaczonym dla Artemidy, w buduarze, w wygodnym fotelu, w otoczeniu tak naprawdę zupełnie nie „męskim”.
Znamienne jest to, że męskość jest tu potraktowana jako ironiczny symbol nie przystający zupełnie do typowego dla współczesności mężczyzny „gotowego na wszystko”. Traktując polowanie metaforycznie, odnieść by się należało do pytania, na co poluje współczesny mężczyzna? Jedyne, co w kontekście pracy Michała Bieńka przychodzi mi na myśl, to polowanie na tożsamość, którą mężczyźni próbują wygrzebać spod kulturowych i ekonomicznych naleciałości, pozbawiających ich typowych atrybutów na rzecz cech przystosowawczych. Wydaje się, że w instalacji Wracamy z polowania jest obecna subtelna krytyka dywersyfikacji płci, narzucania pewnych schematów, ale jest ona podszyta drwiną i równocześnie nostalgią. Tęsknota za zanikającym rytuałem jest niezwykle wyraźna, bo to właśnie jego granice wyznaczają granice bezpieczeństwa, stanowią podstawę do identyfikacji, są ważne ze względu na ludzką potrzebę określoności. Rozmyte kategorie wkradają się jednak nawet w świat polowania. Uśpione psy są jak uśpiona kategoria męskości, odpoczywająca w fotelu i rozważająca proces nieustającej przemiany, jakiemu została poddana już jakiś czas temu. Pasywny jest nawet akt seksualny zasugerowany przez obecność pornografii; mężczyzna może jedynie celebrować własną bierność przyprawioną dymem papierosowym, w migającym świetle niedokończenia. Poroża są martwe, ale sama śmierć jest odległa, nieobecna. Wyczuć się natomiast daje ironiczny chichot nad sztucznością męskiego wzorca, który im bardziej wyraziście dzisiaj przedstawiony tym mocniej nieprawdziwy i obcy się staje. Wróciwszy z polowania, mężczyzna przywdziewa zatem kolejny strój, stara się grać jak najlepiej. Bieniek pyta tylko, czy ta gra ma wciąż jakikolwiek sens, czy nie należy jednak złożyć broni i (chociaż ze smutkiem) zdjąć myśliwski mundur, zostawiając łuk i strzały tej, do której one przynależą, Artemidzie (alias Dianie). Wizerunek współczesnego mężczyzny przypomina bardziej Akteona uciekającego przed boginią, nie zaś nieszczęśnika na rumaku wymierzającego ciosy umykającej przed nim kobiecie, następnie zaś wyciągającego jej serce, które staje się posiłkiem dla jego rozwścieczonych psów. To może zabawna antynomia, ale pokazująca balansowanie między bardzo skrajnymi wzorcami, obecne w instalacji Michała Bieńka.