Dziewięciu posłów brytyjskich w liście do redakcji „Daily Telegraph”:
Setki polskich żołnierzy poległo na stokach Monte Cassino w 1944 roku. Polacy walczyli pod Tobrukiem, Falaise i Arnhem. Jednostki polskiej marynarki wojennej wzięły udział prawie we wszystkich większych bitwach na morzu od września 1939 do dnia zwycięstwa nad Japonią. Polscy piloci myśliwscy zestrzelili 772 niemieckie samoloty od lipca 1940 – do zakończenia wojny. Polska Armia Podziemna była największą i najlepiej zorganizowaną ze wszystkich krajów okupowanych.
Polska armia lądowa i marynarka wojenna, które walczyły pod dowództwem brytyjskim, nie zostały zaproszone do wzięcia udziału w Defiladzie Zwycięstwa 8 czerwca. Do tej niesprawiedliwości dorzucono jeszcze obelgę, jaką było wystosowanie zaproszenia do polskiego Rządu Tymczasowego – rządu niebędącego wynikiem wyborów, nieuznanego przez Polskie Siły Zbrojne na obczyźnie – aby wysłał kontyngent „przedstawicieli polskich sił zbrojnych”.
Wobec powyższego nie jest niespodzianką, że polskie lotnictwo, które miało być reprezentowane przez 1 oficera i 25 lotników, odmówiło wzięcia udziału.
W defiladzie tej wezmą udział Abisyńczycy, Meksykanie, Służba Zdrowia Fidżi, policja z Labuanu oraz oddziały robocze z Seszeli – i słusznie zresztą.
Nie będzie tam jednak Polaków. Czyżbyśmy zatracili nie tylko nasze poczucie perspektywy, lecz zarówno i nasze poczucie wdzięczności?
major Tufton Beamish; Connolly H. Gage, lord Hinchinbrooke; major lotnictwa E.H. Keeling; komandor John Maitland; Cyril Osborne; D.L. Savory; admirał E.A. Taylor; W.M.F. Vane; D. Walker-Smith
Londyn, 5 czerwca [3]
Winston Churchill (przywódca opozycji) w debacie w Izbie Gmin:
Wyrażam głęboki żal, że żaden z oddziałów polskich, które walczyły u naszego boku w tylu bitwach i które przelały swoją krew dla wspólnej sprawy, nie został dopuszczony do udziału w Defiladzie Zwycięstwa. Będziemy w tym dniu myśleli o tych wojskach. Nigdy nie zapomnimy o ich dzielności ani o ich bojowych wyczynach, które związane są z naszą własną sławą pod Tobrukiem, Cassino i Arnhem.
Londyn, 5 czerwca [4]
Richard Law (poseł, były minister stanu w rządzie Winstona Churchilla) w debacie w Izbie Gmin:
Uważam, że zakaz udziału w marszu wojsk polskich, które walczyły u naszego boku przez całą wojnę, jest rzeczą małoduszną i godną pogardy. Sądzę, że decyzja ta rzuca bardzo złe światło na rząd i że również rzuci złe światło na nasz naród. Wielu ludzi wypowiedziało się w ogóle przeciwko Defiladzie Zwycięstwa. Osobiście nie jestem tego zdania i sądzę, że powinniśmy złożyć hołd tym dzielnym ludziom, którzy nas uratowali. Uważam jednak, że decyzja naszego rządu stanowi dla wielkiej masy społeczeństwa gorzką domieszkę octu do dobrego wina – Defilady Zwycięstwa. […] Popełniliśmy wielki błąd.
Londyn, 5 czerwca [4]
Wiceminister Hector McNeil w debacie w Izbie Gmin:
Nie jest prawdą, że nie zaprosiliśmy nikogo z tych walczących Polaków na Defiladę. […] Nie zaprosiliśmy marynarki wojennej ani armii. Zaprosiliśmy natomiast niektórych przedstawicieli tych lotników polskich, którzy brali udział w Battle of Britain, aby maszerowali razem z oddziałami RAF-u. […] Chodziło nam o doprowadzenie do pewnego rodzaju równowagi pomiędzy tymi dwoma wojskami rządowymi, które oba walczyły w czasie wojny po naszej stronie. Musieliśmy zaprosić kogoś ze strony rządu warszawskiego. Stwierdzam z żalem, że rząd ten dotąd jeszcze nie przysłał oddziału, jaki przyrzekł wysłać, celem wzięcia udziału w Defiladzie.
Londyn, 5 czerwca [4]
Adam Pragier (członek Rządu RP na uchodźstwie) w artykule Nieobecni:
Właśnie sześć lat temu, niemal co do dnia, poczęły napływać do portów brytyjskich oddziały polskie z pobitej Francji. Były to, obok nielicznych podówczas wojsk brytyjskich, jedyne wojska lądowe na świecie niepobite i gotowe do dalszej wojny z nieprzyjacielem. Inne wojska sprzymierzone, których reprezentacje przechodzić będą jutro ulicami Londynu, bądź jeszcze nie istniały, bądź były neutralne.
Mówiono kiedyś, że wojna rozpoczęła się w obronie niepodległości Polski. Decyzję polską podjęcia obrony wobec przemożnego nieprzyjaciela sławiono w całym świecie jako „natchnienie narodów”. Dziś nie istnieje niepodległość Polski oraz wielu innych narodów, przykrytych, niby wiekiem trumny, okupacją sowiecką sięgającą aż po Łabę.
Londyn, 7 czerwca [8]
Z notatki w emigracyjnym dzienniku polskim:
W swoim czasie na zaproszenie rządu angielskiego – rząd warszawski poinformował ambasadę brytyjską w Warszawie o przyjęciu zaproszenia. I tak 6 maja przedstawiono listę nazwisk wyższych oficerów polskich, którzy mieli być delegowani na uroczystości. W dniu 20 maja podano uzupełniającą listę oficerów, podoficerów i szeregowych. […] Natomiast 6 czerwca ambasada otrzymała zawiadomienie, że Polska rezygnuje z wzięcia udziału w Paradzie Zwycięstwa.
Londyn, 8 czerwca [20]
Gen. Stanisław Kopański (szef Sztabu Polskich Sił Zbrojnych) we wspomnieniach:
Owszem, [polskie siły zbrojne w Wielkiej Brytanii] otrzymały zaproszenie pochodzące od samego [ministra spraw zagranicznych Ernesta] Bevina, ale w przeddzień parady, po tym jak Brytyjczycy na próżno czekali na zapowiedziane przybycie zaproszonych zawczasu oddziałów Żymierskiego. Otrzymali też przedtem zaproszenie lotnicy i generałowie polscy. Wobec takiego potraktowania nas odmówiłem udziału naszych oddziałów w paradzie i generałowie nie skorzystali z zaproszeń.
Londyn [11]
Jan Nowak-Jeziorański (referent spraw krajowych w Sztabie Polskich Sił Zbrojnych):
Byłem w bliskim kontakcie z gen. Kopańskim. Dowiedziałem się od niego, że interweniował w tej sprawie Król [Jerzy VI], który nie mógł znieść myśli, że ci lotnicy, którzy ocalili Wielką Brytanię, a w każdym razie wnieśli bardzo wiele w czasie tej wielkiej bitwy lotniczej, nie będą tam. Odbyła się interwencja Króla u Ernesta Bevina, ówczesnego ministra spraw zagranicznych. Bevin wezwał Kopańskiego i mówi: „Wszystko do dyspozycji pana generała, most lotniczy, samoloty, przewozimy ludzi. Proszę o wydanie wykonawczych rozkazów”. A przez Kopańskiego przemówiło wrodzone polskie poczucie honoru.
Londyn [21]
Gen. Józef Kuropieska we wspomnieniach:
W tym czasie w Hyde Parku poustawiano mnóstwo dość zapewne wygodnych namiotów, w grupach, dla każdej delegacji oddzielnie. […] Grupy przybyłe wcześniej codziennie przeprowadzały ćwiczenia z uroczystymi marszami. Najciekawiej widowiskowo wyglądała grupa Transjordańczyków, której obrotom przypatrywałem się co dnia w czasie swych porannych spacerów z nieukrywaną ciekawością.
Londyn [14]
1 comment
A nie mieli wychodzić na ulice w radości z tego powodu, że Armia Czerwona dotarła do Berlina szybciej niż siły zbrojne Aliantów? Czyżby absolutnie żaden Polak/-ka w Londynie (a co dopiero Warszawa, Kraków itd.) nie cieszył sie wiadomościami, że III. Rzesza przestała istnieć?
Comments are closed.