Panoramę Berlina tworzą zarówno historia, jak i współczesność. Architektura postmodernistyczna przykrywa wojenne i powojenne rany, o których przypominają wciąż niezabudowane połacie gruntu między wschodnią a zachodnią częścią miasta, dziury po kulach w zabytkowych budynkach lub okaleczona bryła Reichstagu. Gmachowi siedziby parlamentu świetność przywróciła szklana kopuła Normana Fostera, symbolicznie wyznaczająca nowy początek. Ale nowego początku domagają się nie tylko historyczne ruiny i miejsca zrównane w poprzednim wieku z ziemią. Oczekują go również obiekty, które właśnie podczas wojny weszły do miejskiego krajobrazu jako część wojennej infrastruktury.
W sercu dzielnicy Mitte, która w okresie podzielonego Berlina zlokalizowana była w jego wschodniej części, znajduje się schron przeciwlotniczy dla ludności cywilnej. Stoi przy Reinhardstrasse, nieopodal masowo uczęszczanej stacji metra, jednak nie jest widoczny z oddali. Nie wyróżnia się wysokością, a neorenesansowa architektura i brązowy kamień wtapiają się w okoliczną zabudowę. Szczególny charakter budynku ujawnia się dopiero z bliska. Idealny plan kwadratu, cztery identyczne fasady, masywność bryły. W wykuszu od ulicy dwie pary ciężkich drzwi, lecz żadnej informacji, co się za nimi kryje. To prywatny dom. Na dachu wojennego monstrum można dostrzec sylwetkę przeszklonego apartamentu. Mieszkają tu Christian Boros i Karen Lohmann, dla których bunkier jest berlińskim adresem, a pięć pięter poniżej stanowi miejsce prezentacji ich kolekcji sztuki współczesnej, którą przez trzy dni w tygodniu udostępniają niewielkim grupom zwiedzających.
Kolekcja, licząca około siedmiuset prac, to imponująca lekcja współczesnej sztuki międzynarodowej, kolekcja teraźniejszości, jak mówi jej twórca. Boros jest właścicielem odnoszącej sukcesy agencji reklamowej, którą założył tuż po studiach w 1990 roku. Wtedy też rozpoczął tworzenie kolekcji sztuki. W jednej z galerii w Bazylei, gdzie kupował prace, poznał swoją żonę, z którą dzieli pasję kolekcjonerską. Podkreśla, że decyzje zakupowe zawsze wiąże ze współczesnością: „Interesuje mnie tylko zrozumienie teraźniejszości, sztuki, która jest tworzona teraz”. I dodaje: „Jestem częścią teraźniejszości”. W swoich zbiorach ma prace artystów tworzących kanon dzisiejszej sztuki, poczynając od młodej sztuki brytyjskiej, która rozpoczęła jego kolekcję na początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku, poprzez artystów międzynarodowych, wśród których znajdują się również Polacy (może to sentyment do miejsca urodzenia, którym jest Zabrze), aż po współczesną sztukę niemiecką, na której się koncentruje. Znaleźć w niej można takie nazwiska jak Damien Hirst, Olafur Eliasson, Elizabeth Peyton, Wolfgang Tillmans, Anselm Reyle, Manfred Pernice, Tobias Rehberger, John Bock, Wilhelm Sasnal, Michel Majerus. W 2008 roku bunkier stał się sceną dla pierwszej stałej publicznej odsłony Sammlung Boros (Kolekcji Borosów), a wyjątkowość tego pokazu zasadza się na szczególnym związku z miejscem.
Reichsbahnbunker Friedrichstraße – schron dla pasażerów i pracowników stacji kolejowej przy Friedrichstrasse w razie nalotów bombowych – ukończony został w 1942 roku w ramach ogłoszonego dwa lata wcześniej przez Hitlera, tuż po pierwszym bombardowaniu Berlina, programu błyskawicznego wznoszenia schronów dla ludności cywilnej. Został zaprojektowany przez Karla Bonanza dla tysiąca dwustu osób, chociaż w ostatnich miesiącach wojny musiał pomieścić ich niemal cztery tysiące. W 1945 roku bunkier został zajęty przez Armię Czerwoną na obóz dla więźniów wojennych. Po wojnie nie został wysadzony najprawdopodobniej z uwagi na bliskie sąsiedztwo budynków mieszkalnych. Od 1957 roku był wykorzystywany przez państwowe przedsiębiorstwo spożywcze jako magazyn owoców i warzyw – z tego względu przez lata był znany pod nazwą „przedświąteczny” albo „bananowy” bunkier. Po zjednoczeniu Niemiec przekształcono go w klub techno, podobno „najcięższy klub na świecie”, w latach dziewięćdziesiątych wystawiono tu również sztukę teatralną oraz odbywały się alternatywne, nie zawsze legalne, przyjęcia. Sztuka współczesna zagościła w bunkrze w 1996 roku podczas wystawy Files. Boros kupił ten gmach w 2003 roku.
Chociaż budynek został wpisany na listę zabytków, w momencie zakupu był zrujnowany. W ciągu lat wstawiono tu nowe ściany, elementy instalacji, rampy rozładunkowe, windę. Prace adaptacyjne na potrzeby mieszkalno-wystawiennicze prowadził Jens Casper. Proces przebudowy, w dużej mierze z uwagi na niezwykle wytrzymałą konstrukcję gmachu, trwał aż pięć lat. Z wyjściowych stu dwudziestu pomieszczeń pozostało osiemdziesiąt, przebijano się nie tylko w poziomie, ale również w pionie, dzięki czemu część z nich zyskała kilkunastometrową wysokość. Po zdemontowanym zewnętrznym szybie windy pozostały jedyne w całej bryle gmachu otwory okienne (te widoczne w fasadzie tylko udają okna). Mimo poważnych ingerencji w tkankę budynku sale wystawowe zachowały swoją historyczną tożsamość i tylko część z nich reprezentuje klasyczne white cubes. Na każdym z pięciu poziomów widoczne są oryginalne szyby wentylacyjne, mocarne metalowe drzwi i kurki, napisy informacyjne. Gdzieniegdzie pozostały też świadectwa burzliwej historii lat dziewięćdziesiątych w postaci graffiti na ścianach.
Bryła, silnie zakorzeniona w dwudziestowiecznej historii – najpierw świadek wojennej traumy, chociaż sama była sposobem na przetrwanie, następnie symbol dobrobytu w okresie socjalizmu i w końcu wolności pod znakiem „ciężkiej” rozrywki – jest kontekstem dla współczesnej twórczości artystycznej, której za motyw przewodni Boros wybrał przestrzeń, instalację i światło. Prace zaprezentowane na wystawie świetnie korespondują z miejscem. Nie ma kuratora – artyści sami, na prośbę kolekcjonera, wybrali przestrzeń dla swoich dzieł i osobiście je zainstalowali. Nie ma więc narzuconej z góry koncepcji i ustalonej narracji, jest za to zespół miniwystaw, poświęconych pojedynczym pracom. Budowanie relacji z przestrzenią wydaje się najbardziej naturalnym i najbardziej odpowiednim sposobem na „zasiedlenie” berlińskiego schronu przez sztukę. Prace, które znalazły się w kolekcji przed znalezieniem miejsca dla ich prezentacji, nabierają w tych szczególnych murach nowego znaczenia.
Zaraz na początku uwagę wchodzących przykuwa dzwon kołyszący się nad holem wejściowym. Pochodzi ze zdesakralizowanego kościoła w Belgii, skąd zabrał go Kris Martin, pozbawił serca i przymocował do mechanizmu, dzięki któremu dzwon może się dowolnie poruszać. W pracy nałożyły się znaczenia: kościół, który przestał być kościołem, dzwon, który nie dzwoni, ruch, którego nie da się przewidzieć, i wejście do schronu przeciwlotniczego. Dzwon mógłby ogłaszać alarm, jednak brak głównego elementu sprawia, że milczy, choć nieustannie się porusza. Tytuł pracy brzmi For Whom… (Dla kogo…, 2008) i stanowi nawiązanie do powieści Ernesta Hemingwaya Komu bije dzwon. Łącząc fabułę powieści, czyli studium człowieka będącego świadkiem okrucieństwa wojny, z niemym dzwonem i miejscem, w którym zawisł, można wskazać jeszcze głębsze sensy.