Mircea Eliade w swojej książce „Kosmologia i alchemia babilońska” pisał, że istnieje całkowita homologacja pomiędzy Niebem a Światem. „Oznacza to nie tylko to, że wszystko, co jest na ziemi, istnieje również w Niebie, lecz również to, iż każdej rzeczy istniejącej na ziemi odpowiada identyczna rzecz w Niebie, według której idealnego wzorca tamta – ziemska – została urobiona”[1] – pisał Eliade. Według niego wszystkie krainy, miasta rzeki czy świątynie istnieją realnie na pewnych poziomach kosmicznych, choć na ziemi można oglądać tylko ich blade, niedoskonałe obrazy. We współczesnej, technologicznej rzeczywistości, wydawać by się mogło, że stwierdzenia rumuńskiego religioznawcy straciły nieco ze swojej aktualności. W codziennym pędzie i skierowaniu wzroku ku doczesnym problemom, coraz rzadziej człowiek zadziera głowę do góry, by w skupieniu obserwować niebo. A przecież doświadczanie rzeczywistości równoważne jest z istnieniem kosmosu.
Najnowsza, międzynarodowa wystawa w katowickim BWA „Okolice układów” nawiązuje bezpośrednio do pierwotnych zainteresowań człowieka, który dzięki obserwowaniu gwiazd dokonywał prowizorycznej interpretacji praw i zasad rządzących światem. A jak jest dzisiaj? Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że sprawy mają się bardzo podobnie – płynna, baumanowska rzeczywistość, w której wyślizgują się z definicyjnych ram najbardziej archetypiczne i fundamentalne pojęcia jak czas, wieczność czy nieskończoność sprawia, że na nowo poszukuje się odpowiedzi na filozoficzne pytania związane z ludzką egzystencją. Artyści biorący udział w wystawie próbują okiełznać wszechświat eksperymentując w swoich realizacjach z symboliką układów kolistych, poszukując ładu i sensu. I nie są to na pewno tylko blade odbicia kosmosu, o których wspominał Eliade, pomimo, że ekspozycja stanowi luźną i niezobowiązującą interpretację podniebnych zjawisk. To raczej artystyczna zabawa mająca na celu zwrócenie percepcji ku sprawom przekraczającym możliwość ludzkiego rozumowania.
Aranżacja wystawy przypomina alchemiczny gabinet osobliwości, skonstruowany z kosmicznych odrzutów nieba. A to coś się świeci, a to zaczyna poruszać w rytm ludzkich kroków lub kiełkować, pęcznieć i lśnić, tak jak się to dzieje w przypadku biżuteryjnych kompozycji Emmanuelle Villard, które kuszą oko oraz dłoń do natychmiastowego, zmysłowego zawładnięcia. Przypominają one swoją formą drogocenne minerały, które spadły na Ziemię i stały się klejnotami, z którymi trzeba obchodzić się bardzo delikatnie. Inaczej pękną pod wpływem zbyt mocnego uścisku, rozbryzgując się na milion kawałków, których nie będzie można na powrót zespolić.
Spory kontrast do magicznej realizacji Villard stanowią fotograficzne prace belgijskiego artysty Pierra Radišića, prezentowane w ramach wystawy. Oscylują one wokół relacji kosmos-ciało. Eliade w swoich dziełach niejednokrotnie wspominał, że ludzka powłoka jest zwierciadłem tej nieskończonej przestrzeni. Hetyci uważali, że głowa człowieka odpowiada niebu, ręce – ziemi, a oczy wodom. Stąd też, jeden z tekstów Giuseppe Furlaniego zaleca, by bóle głowy zostały wyrzucone do nieba, a bóle rąk do ziemi[2] . A co trzeba zrobić z małymi skórnymi zmianami? Belgijski artysta znajduje na to swój własny pomysł, wpisujący się nieco w new age’owskie klimaty. Radišić łączy w swojej twórczości konwencje obrazów porno z poszukiwaniem intymności i bliskości. Jego zdjęcia są z jednej strony perwersyjne, z drugiej pełne delikatności i subtelności, pokazujące to, co naprawdę dzieje się za drzwiami sypialni. W przypadku kadrów obecnych na wystawie, Radišić próbuje uchwycić ciało w jego magicznej formie – fotografuje ludzkie znamiona przypominające swoim rozmieszczeniem konstelacje gwiazd. Nie od dziś wiadomo, że ciałom niebieskim przypisywano nadnaturalne zdolności, dzięki którym można było przewidywać przyszłość. Podobnie jest z małymi pieprzykami umieszczonymi na mapie ciała. Według astrologii znamiona określają charakter człowieka – jego temperament, zdolności, a nawet przyszłe losy małżeńskie i zawodowe. Fotografie Radišića przypominają o nieodłącznym podobieństwie ciała i kosmosu, ich wzajemnym przenikaniu oraz wpływowi. Jednakże artysta szuka odpowiedzi na newralgiczne pytania tylko poprzez obserwację fizyczności, która jest przystępniejszą i łatwiejszą do interpretacji strukturą. Kosmos tymczasem stanowi milczącą przestrzeń, gdzie rozwiązania zostają zawieszone w próżni roziskrzonego gwiazdami nieba.