W inaugurującym swoją działalność Centrum Sztuki Kühlhaus, w dawnej chłodni miejskiej, gigancie ery industrialnej z początku XX wieku w Berlinie Opuszczone znów, jak w Dreźnie, zawisły wysoko, w przestrzeni międzypiętrowej, co znakomicie podkreśliło charakter kompozycji. Szkoda tylko, że nie była to przestrzeń wydzielona i rzeźby prezentowane były w kontekście innych prac, najczęściej o innej tematyce i randze artystycznej. Ale tak dzieje się zwykle na wystawach zbiorowych, rzadko udaje się doprowadzić do symbiozy dzieł, najczęściej walczą one ze sobą. Tak było i tym razem. Zespół rzeźb Ambroziaka był najobszerniejszy i najbardziej zwarty tematycznie, co aż prosiło się o osobną prezentację i co było pierwotnie zagwarantowane przez głównego kuratora pokazu, a jednak w trakcie przygotowań, dość gorączkowych z powodu nieukończenia wszystkich prac wykończeniowych obiektu przez stronę niemiecką, nie zostało dotrzymane. Ostatecznie wszystkie prace Sylwestra Ambroziaka, włącznie z cyklem czterech kolorowych figur z serii Laleczki (2009), zostały rozmieszczone w przestrzeni wystawy, a jedynie Opuszczone (klęczące), nota bene z powodów pozaartystycznych, zostały wyeksponowane osobno, o czym piszę niżej.
W Opolu, prace, znów, jak w Bydgoszczy, znalazły się w profesjonalnej, sterylnej przestrzeni Galerii Sztuki Współczesnej, dodać trzeba, niedawno generalnie wyremontowanej. Sale wystawowe, niezbyt wysokie, zwłaszcza przy tak dużych i wymagających podwieszenia pracach, okazały się idealne dzięki przeszklonemu sufitowi i perfekcyjnemu oświetleniu.
Obok kompozycji z cyklu Opuszczone w Opolu zaprezentowane zostały także Laleczki.
Ważną częścią projektu Opuszczone, funkcjonującą także osobno, są dwa filmy. Autorem animacji Pokoju i drugiego filmu pt. Baranek, powstałych w oparciu o ideę i projekty rzeźbiarskie Sylwestra Ambroziaka jest Grzegorz Stępniak, malarz, scenograf, tworzący interaktywne wizualizacje 3D, absolwent Wydziału Malarstwa oraz Multimediów Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie.
Anonimowi bohaterowie Pokoju to istoty Ambroziaka, ukształtowane z grubsza już w połowie lat 80. XX wieku, wciąż podlegające przemianom, ale tylko w szczegółach. Najbliżej im do wiszących embrionów z cyklu Opuszczone: mają zbliżony wygląd, barwę ciała, choć już nie kształt głowy i wyraz twarzy. W cyklu rzeźbiarskim Opuszczone nie są tworami pozbawionymi oczu i ust, w filmie tak – mają twarze jak „tabula rasa”, jakby okryte maską, „pończochą”, neutralne, bez możliwości jakiejkolwiek mimiki, wyrażanie uczuć, wypowiedzi, płaczu. Ale to wciąż humanoidy Ambroziaka, ożywione, animowane rzeźby.
Film jest próbą rekonstrukcji różnych wariantów społecznego zachowania jednostek w zamknięciu. Tu – w abstrakcyjnym pomieszczeniu o przezroczystych ścianach. Poznajemy siedem postaci, ustawionych w szeregu i ósmą stojącą z boku. W pierwszym ujęciu widzimy właśnie tę postać: ma pochyloną głowę, twarz doskonale bez wyrazu, słyszymy westchnienia, ale i nieokreślony gwar dobiegający z zewnątrz. To lead filmu, scena tytułowa. Za chwilę kamera cofnie się, by pokazać wszystkich uczestników dramatu. Wykonują różne ruchy, patrzą jeden na drugiego, szukając aprobaty dla swoich działań. Zbliżają się do szklanej ściany, oddzielającej ich od świata. Są całkowicie odizolowani, zamknięci. Jeden, ten stojący zwykle z boku, najśmielszy, Prowodyr, zaczyna obmacywać szklaną ścianę, opiera się o nią całym ciałem, w końcu uderza w nią głową – słyszymy głuchy łoskot, ściana jest twarda, nie do przebicia. To staje się oczywiste dla wszystkich. Nadchodzi pora rozstrzygnięcia. Z narastającym, dramatycznym krzykiem, ni to ludzkim, ni ptasim, z impetem lalki ruszają do przodu, by roztrzaskać głowy o szklany mur. Ich nieruchomiejące ciała leżą teraz pod ścianą. Skoro w żaden sposób nie można było opuścić pokoju, nie było sensu poddawać się i żyć w zamknięciu.
Na przełomie 2010/2011 artysta rozpoczął w Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku realizację dopełnienia cyklu. Opuszczone (klęczące) to grupa trzech monumentalnych prac: dwóch klęczących, złączonych głowami, oraz trzeciej – leżącej, o podobnych wymiarach. Prace wykonane są z laminatu: żywic epoksydowych i maty szklanej, barwione na ciemnoszary kolor, o wysokości klęczącej postaci ponad 3 metry, co oznacza proporcję figury stojącej ok. 4 metry.
Bohaterowie Klęczących przyszli na świat w wyniku rzadkiego błędu genetycznego: Bliźnięta nierozdzielone (bliźnięta syjamskie lub zrośnięte; zroślaki) to rzadka wada rozwojowa polegająca na występowaniu patologicznego połączenia między częściami ciała należącymi do bliźniąt jednojajowych. Częstość wady szacuje się na 1:50 000 – 1:100 000 urodzeń. W większości przypadków dzieci obarczone wadą rodzą się martwe lub ulegają spontanicznemu poronieniu we wczesnym okresie ciąży, ale część z nich rodzi się żywa. (…) Według różnych danych, procent martwych urodzeń zroślaków wynosi od 40 do 86% (…). Stwierdzono różnice międzyrasowe i regionalne. Najwięcej doniesień o urodzeniach bliźniąt syjamskich pochodzi z Indii i krajów afrykańskich (…) Zroślaki rodzą się najprawdopodobniej wskutek zaburzenia rozwoju embrionalnego w ciąży bliźniaczej jednojajowej, gdy podział wspólnej tarczy zarodkowej jest późny i niecałkowity, albo, według drugiej hipotezy, gdy rozdzielone jednojajowe zarodki ulegną wtórnemu połączeniu. Sugerowano, że opóźniona owulacja przejrzałej komórki jajowej upośledza jego zdolność do prawidłowego różnicowania i prowadząc do utworzenia dwóch równoważnych centrów organizacji tarczy zarodkowej (…). Spektakularny charakter wady sprawił, że jej historia od najdawniejszych czasów jest dobrze udokumentowana. Za najstarszy zapis ikonograficzny tej anomalii uważa się figurkę z białego marmuru odnalezioną w neolitycznym sanktuarium w Anatolii, datowaną na 6500 r. p.n.e. (…). W dorzeczu Tygrysu w ruinach królewskiej biblioteki w Niniwie odnaleziono babilońskie tabliczki gliniane pochodzące z VII w. p.n.e., ilustrujące 62 wady rozwojowe i ich znaczenie (wady uważano wtedy za dobry lub zły omen). Na jednej z tabliczek znajduje się schematyczne przedstawienie 13 postaci zroślaków (…). Przez wieki zrośnięte bliźnięta budziły zainteresowanie; nierzadko stanowiły atrakcję dworów królewskich. Określenie bliźniąt syjamskich pochodzi od braci Chenga i Enga Bunkerów, urodzonych w Syjamie w 1811 roku. Bracia Bunkerowie przeżyli 63 lata, założyli rodziny i występowali przez lata jako jedna z atrakcji cyrku P.T. Barnuma, zdobywając majątek i sławę [9].
Bliźniaki syjamskie Ambroziaka mają zrośnięte głowy, w terminologii medycznej znane są jako Craniopagus i stanowią najrzadziej występującą formę zroślaków [10], a więc znajdują się w najtrudniejszej, z punktu widzenia medycyny, konfiguracji. W takiej sytuacji szansa na przeżycie gwałtownie maleje, zaś szansa na szczęśliwe rozdzielenie równa jest prawie zeru. Artysta ustawia więc bohaterów swojej podwójnej rzeźby w sytuacji krańcowej i beznadziejnej.
Trzecia postać, także chłopiec, tak samo ciemnoszary, leży niedaleko, na boku. Ma też odchyloną do tyłu głowę, opuszczone ramiona i pozycję klęczącą. Jest istotą osobną, ale chyba już bez życia. Być może był dopełnieniem, częścią „trojaczków syjamskich” [11], ale urodził się osobno, co hipotetycznie byłoby dlań szczęśliwą okolicznością, ale w tej kompozycji ma wymiar ostateczny – osobno, to znaczy bez życia, w niebycie.
Ambroziak daje życie i prawo do walki o istnienie tylko złączonym braciom, choć, jak wiemy, mają niewielkie szanse. Trzeci brat urodził się osobno, albo został oddzielony od pozostałych dwóch w wyniku operacji. Schodzi ze sceny, jest martwy, choć miał największe szanse na przeżycie jako byt oddzielny czy jedynie oddzielony.
Stanowi tło dla dynamicznej pozy zroślaków: podejmujących próbę rozdzielenia się, niemożliwą do szczęśliwego spełnienia, bo grożącą śmiercią.