Polska Rzeczpospolita Ludowa formalnie istniała od 1952 roku, choć faktycznie jej polityczny byt zaczął się osiem lat wcześniej. W 1989 roku przestała istnieć. Prawie pół wieku istnienia PRL było czasem szybkiej industrializacji kraju, a w jej efekcie masowej urbanizacji i migracji społecznej. Podczas gdy w przededniu wybuchu II wojny światowej ponad trzy czwarte obywateli Polski mieszkało na wsi, a zaledwie jedna czwarta w miastach, pół wieku później proporcje te uległy odwróceniu. Czy chcemy czy nie, ta wielka rewolucja społeczna, chociaż brutalna i niepozbawiona ofiar, stworzyła nowoczesną rzeczywistość polskich miast. Nie jest przesadą stwierdzenie, że historia architektury polskiej na przekór temu, czego uczy się w szkołach architektury, jest w dużym stopniu związana z rozwojem budownictwa socrealistycznego i modernistycznego. Od ponad dwóch dekad ta gigantyczna spuścizna, a zarazem wielki zasób dziedzictwa kulturowego, pozostaje na marginesie dyskursu o naszej wspólnotowej pamięci i przeszłości. Po okresie agresywnego ikonoklazmu oraz po długim czasie odrzucenia i niezauważania budynki powstałe w PRL coraz częściej stają się tematem działań artystycznych, wystaw i publikacji i są przywracane szerokiej publiczności, prowokują do głębszej analizy współczesnej recepcji „betonowego ogrodu”, w którym wychowała się większość Polaków. Niech o charakterze zachodzących zmian opowie kilka najżywszych przykładów reinterpretacji niechcianego dziedzictwa.
Cień Pałacu
W pierwszych tygodniach 2007 roku zapadły dwie decyzje, które na lata wyznaczyły główne tematy dyskusji o przyszłym kształcie centrum Warszawy. Pierwsza z nich, podjęta przez p.o. Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, dotyczyła wpisania do Rejestru Zabytków Pałacu Kultury i Nauki. Druga, podjęta przez jury konkursu architektonicznego, dotyczyła uznania pracy Christiana Kereza za najlepszy projekt siedziby Muzeum Sztuki Nowoczesnej, które miało stanąć w sąsiedztwie Pałacu. Obie decyzje spotkały się z burzliwą reakcją, otwierając debatę publiczną na temat niechcianego, jak powszechnie uważano, dziedzictwa.
Gmach Muzeum Sztuki Nowoczesnej według projektu Christiana Kereza ponad pięć lat od rozstrzygnięcia konkursu wciąż nie powstał i jak wszystko na to wskazuje – raczej już nie powstanie. W wypadku jego realizacji budynek mógł odegrać ważną rolę w rozwoju architektury muzealnej w Europie. Blisko dekadę po Muzeum Guggenheima w Bilbao, dzięki swej minimalistycznej, prostokreślnej bryle mógł oznaczać definitywny kres zachwytu nad estetyką bazującą na bombastycznej dekonstrukcji. Tak się nie stało, a wspominana prostota najbardziej rozsierdziła publiczność obserwującą wyniki konkursu, a także część władz nowego muzeum z jego ówczesnym dyrektorem na czele, który na znak protestu postanowił podać się do dymisji. W oczekiwaniach zleceniodawców budynek muzeum miał neutralizować monumentalną bryłę Pałacu i równocześnie łagodnie uzupełniać modernistyczną zabudowę Śródmieścia. Wybór minimalistycznego, żelbetowego projektu nie był w stanie sprostać tym nadziejom i wyostrzył tylko kwestię Pałacu Kultury i Nauki, roli i znaczenia tego obiektu dla naszej wspólnotowej tożsamości i mentalności.
Erupcja dyskursu
W odniesieniu do Pałacu Kultury i Nauki, a więc i do całokształtu dziedzictwa epoki PRL dominują paralelnie dwie narracje. Pierwsza z nich artykułowana jest przez pokolenie powojennego boomu demograficznego, przez osoby, które przyszły na świat w pierwszej dekadzie po zakończeniu II wojny światowej i dorastały w czasach małej stabilizacji. Ich wchodzenie w dorosłość splotło się z erupcją Solidarności, a wydarzenia polityczne lat osiemdziesiątych określiły na stałe najczęściej niechętny, a czasami agresywny stosunek do niedawnej przeszłości, paradoksalnie – do własnej przeszłości. Reakcję tego pokolenia na istnienie Pałacu Kultury i Nauki zawrzeć można w słowach: „My, pokolenie Solidarności, domagamy się zburzenia symbolu dominacji sowieckiej”.
Po drugiej stronie barykady, w opozycji do tej zasadniczej i negatywnej oceny, stoi inny dyskurs. Zazwyczaj wyrażany przez dzieci boomu demograficznego epoki Gierka i stanu wojennego, które dorastały w szarzyźnie ostatnich tchnień PRL, a swoje formacyjne doświadczenie odnajdywały w dynamicznych, pełnych ekonomicznej niepewności i zachłyśnięcia się zachodnią popkulturą latach transformacji. Ich stosunek do dziedzictwa niedawnej epoki pozbawiony jest takich emocji, jakie pojawiają się w „pokoleniu Solidarności”. Fundamentem tej postawy jest poczucie niepewności płynnego okresu transformacji i związana z tym negacja panującego wówczas oficjalnego dyskursu, co warto nadmienić, dyskursu pokolenia rodziców, w którym wychwalanie wolnego rynku sprzęgnięte zostało z konserwatywnym zwrotem obyczajowym. Osobnym zjawiskiem artykułowanym przez działania tego pokolenia jest negacja pozbawionego refleksji ikonoklazmu, jakim objęto w ostatnich dwóch dekadach materialne dziedzictwo czasów powojennych. Analizując własny stosunek wobec Pałacu, niejeden przedstawiciel tej grupy podpisze się pod słowami: „My, pokolenie transformacji, kojarzymy Pałac z ekscytującą wycieczką do Warszawy w połowie lat osiemdziesiątych, z obowiązkową wyprawą na trzydzieste piętro, z marmurowymi posadzkami i spektakularną panoramą wielkiego miasta, z zapiekanką sprzedawaną w stojącej pod Muzeum Techniki przyczepie Niewiadów… z naszym dzieciństwem, pamięcią i tożsamością, której nie damy sobie tak łatwo amputować”.
Warszawa – „perła socrealizmu na północ od Alp”
Chcąc zrozumieć tę dychotomię, warto przyjrzeć się choć w przybliżeniu dziejom odbudowy Warszawy. Historia pozwala tutaj na liczne ścieżki interpretacji, ale zapis faktów pozostaje niepodważalny. Pomiędzy wrześniem 1939 a styczniem 1945 roku Warszawa – stolica Polski – poddana została niewyobrażalnej przemocy, w wyniku której zginęła blisko połowa mieszkańców miasta, a prawie cała zabudowa Śródmieścia i okolic została zamieniona w gruzy. Wczesną wiosną 1945 roku Warszawa była wielkim cmentarzyskiem oraz „białą kartką”, na której miasto trzeba było nakreślić od nowa. Decyzją polityczną nowych komunistycznych władz postanowiono, że jako pierwszy odbudowany zostanie historyczny rdzeń miasta sprzed czasów rewolucji przemysłowej. Prace ruszyły tuż po zakończeniu działań wojennych. Jeszcze wiosną 1945 roku przygotowano pierwsze projekty planistyczne, spośród których najbardziej radykalna była wizja autorstwa Macieja Nowickiego, postulująca odbudowę Warszawy opartą na wzorach modernizmu i Karcie Ateńskiej, wzniesienie miasta dróg szybkiego ruchu, rozproszonych budynków mieszkaniowych oraz wieżowców. Ta wizja, przełamująca schemat zabudowy kwartałowej, nie została jednak rozwinięta; Nowicki jeszcze w 1945 roku opuścił Polskę, a w Warszawie pierwszym szeroko promowanym projektem rekonstrukcyjnym nie była odbudowa Śródmieścia, lecz politycznie bardziej nośne odtworzenie zabytków Starówki.
Od tego momentu rekonstrukcja miasta nabrała charakteru konserwatorskiej podróży w przeszłość, a nie modernistycznej próby stworzenia racjonalnej przestrzeni do życia, przez co na długo została powiązana z estetyką historycystyczną. Problem ten wzmógł się jeszcze w okresie decydującej fazy odbudowy Warszawy, kiedy ciężar prac przeniósł się wreszcie do Śródmieścia. Były to już lata po ogłoszeniu w 1949 roku doktryny socrealizmu, która w kolejnych siedmiu latach zdominowała polską myśl architektoniczną i planistyczną, na zawsze łącząc przestrzeń centrum stolicy z estetyką doby Józefa Stalina. Warto zauważyć, że zgon „ukochanego przywódcy” w 1953 roku oraz początek odwilży trzy lata później niemalże natychmiast wypłukały socrealizm z desek kreślarskich polskich biur projektowych. Już w listopadzie 1956 roku miesięcznik „Architektura”, najważniejsze w Polsce pismo branżowe, opublikował podwójny numer, który w całości poświęcono najnowszym projektom w kapitalistycznej Francji, w tym jednostce marsylskiej Le Corbusiera.
Po latach socrealizmu, kiedy wzniesiono Pałac Kultury i Nauki, wybudowano liczne gmachy ministerstw, odbudowano gmach Sejmu, otwarto Trasę W-Z oraz Marszałkowską Dzielnicę Mieszkaniową (MDM) i Muranów, estetyczna zwrotnica projektów realizowanych w Warszawie przestawiona została na tory modernistyczne. Socrealizm pozostawił po sobie w Warszawie przebogatą spuściznę, ukształtował administracyjne centrum kraju, narzucając wygląd licznym budynkom rządowym w Śródmieściu oraz całym dzielnicom mieszkaniowym. Niektóre z nich to prawdziwe „perły”, jedne z najlepiej zaprojektowanych w Polsce. Przykryty kopułą budynek Prezydium Rady Ministrów (proj. Marek Leykam, 1952), spektakularna kolumnada gmachu Ministerstwa Rolnictwa (proj. Jan Grabowski, Stanisław Jankowski, Jan Knothe, 1952), oś urbanistyczna przed frontonem Ministerstwa Finansów (Osiedle Kubusia Puchatka, proj. Zygmunt Stępiński i in., 1949–1956) to przykłady kompozycji architektonicznych, które klasą swojego wykonania i detalu przerastają wszystko to, co w Warszawie budowano po 1956 roku.