Następnym projektem Janich pokazywanym w radomskiej Elektrowni jest Is a Whole More Than a Sum of Parts (Czy jestem czymś więcej niż suma części?). Jest to swobodny zapis podróży, snujący burzliwą narrację o młodej kobiecie, „czytającej” swoje ciało przez pryzmat cytatów Innych na temat jej własnego ja. Widz rejestruje powolne rozdrapywanie starych ran, które prowokują stawianie pytań o to, czy definicja kobiecości mieści się w nazwie „kobieta”, która nie jest do końca jednoznaczna, a także o to, gdzie znajduje się to prawdziwe Ja i kto lub co je w końcu określa. Rozwinięciem tych wątpliwości staje się perfomans artystki, “Annoying Flower”, który zaprezentowała na otwarciu wystawy przy udziale sporej liczby publiczności. Janich pisała na swoim ciele zdania, które usłyszała o sobie: „Nie jesteś niedoskonała”, „Jesteś hipokrytką”, „Mój motylku”, „Jeśli chodzi o dominację w łóżku, przy tobie mógłbym być ekspertem”, „Jesteś pięknem, godnością i majestatem”. Teksty te, oprócz swojego cielesnego przeznaczenia, zostały zapisane na białej, dużej ścianie galerii przez widzów. Janich tym samym zdaje się potwierdzać psychologiczną prawdę o tym, że stajemy tym, kim jesteśmy w odbiciach oczu innych. To właśnie to decyduje o naszej tożsamości i wartości.
Kolejną, ostatnią już odsłoną wystawy artystki jest That You Have Someone (Że jest ktoś obok), na który składa się seria mocnych, rozerotyzowanych fotografii, miejscami ocierających się o kicz. Choć ich temat jest w rzeczywistości znacznie bardziej poważniejszy, niż tylko dostrzegalna gołym okiem pornografia. A chodzi o miłość, o bliskość zanurzoną w gwałtownym nurcie historii. Janich od dawna frapowały dzieje II Wojny Światowej. Mając żydowskie korzenie, dla artystki jej własne ciało staje się swoistą pamiątką tamtych wydarzeń, które starała się poznać. Oddała się swoim badaniom tak bardzo, że na pięć lat ogoliła głowę i wyrzuciła ze swojej szafy ekstrawaganckie ciuchy. Nie dojadała, nie dosypiała, chodziła boso po śniegu i wszędzie chodziła na piechotę, pomimo siarczystego mrozu i zawiei śnieżnych. Artystka przeczesała niezliczoną ilość archiwów w poszukiwaniu informacji, a także miała okazję poznać więźniów obozów koncentracyjnych. Tylko w ten sposób, według niej, można było doświadczyć tragedii wojny. W efekcie długotrwałych badań, powstały erotyczne fotografie artystki i jej partnera, na których zostały odręcznie zapisane czerwonym atramentem historie miłości nieszczęśliwych, niemożliwych. Wyziera z nich totalna beznadzieja i śmierć. Stylizowane, sielankowe fotografie Janich przestają tym samym razić bezpośrednią, tendencyjną nagością. Artystka próbuje w ten sposób pokazać miłość w jej czystej, fizyczno-duchowej postaci, której staje na przeszkodzie brutalna historia.
Wystawa „Body Memory” stanowi pewnego rodzaju studium ludzkiej destrukcji, którego wspólnym elementem jest ciało. To właśnie w nim ukryty jest gen przeszłości, który według Janich należy odczytać, rozkodować. Jego najbardziej czytelną formą staje się fizyczny ból, który przywraca właściwy obraz świata. Artystka nie boi się nadużywać swojej mięsistej powłoki, do której stara się przemycić sekrety mrocznej, ludzkiej egzystencji, nadając tym samym ciału status totalności. Przybiera on w przypadku Janich cechy poświęcenia, ofiary, ale także i irracjonalnej gotowości na wszystko, zwłaszcza na upragnioną bliskość, domagającą się nieustannej aktualizacji. Sama wystawa nie stara się tworzyć spójnej całości, ponieważ dotyka różnorodnych zagadnień związanych z fizycznością i zresztą nie taki jest jej cel. Pomimo rozsypanych elementów układanki, posiada swój odpowiedni, wizualny ciężar co sprawia, że twórczość Janich prezentuje się niezwykle zaskakująco. Artystka celowo demaskuje i sprowadza ciało do najbardziej elementarnej postaci, czyli do nagości, która skazuje fizyczność na przewidywalną do bólu artystyczną praktykę, mieszczącą się gdzieś pomiędzy romantyzmem a grozą. Artystka stara się ubrać tą nagość w formę, która na nowo zdefiniuje kulturową konsystencję ciała. Dlatego też w przypadku „Body Memory” można mówić o podwójnej optyce widzenia świata, na którą składa się bezradność wobec własnego, skończonego ciała, jak i jego żywotność, zmysłowość oraz intymność, które pozwalają na uchwycenie własnej tożsamości, wystawionej na nieustanne działanie historii, siejącej egzystencjalne spustoszenie.