Jacek Kasprzycki: Co powie Pan o swych pracach w Take 5?
Oskar Dawicki: Z zasady będę wił się jak piskorz i nie będę analizował znaków ukrytych w moich pracach. Mam nadzieje, że one są tak skondensowane i czytelne, iż można je bez wielkiego wysiłku na własną rękę zinterpretować. Ponieważ nie jestem pisarzem, poetą, posługuję się bardziej obrazem niźli słowem, skorzystam z tej możliwości i nie opiszę werbalnie szanownej publiczności swych prac. Niech je przede wszystkim widzowie obejrzą…
Jacek Kasprzycki:W pańskich pracach widoczne jest oswojenie, przynajmniej próba oswojenia przemijania, ostateczności. Chociażby w pracy z balonikami (Wisielec, 2010). Nie jest ona w swej wymowie tragiczna – raczej tragikomiczna…
Oskar Dawicki: Nie sposób tego rozumieć inaczej. Sytuacja, tak artysty, jak i publiczności podczas wystawy jest właśnie taka, nieco tragikomiczna. Mam może większą łatwość dostrzegania tych aspektów. Sądzę, że w największym nawet dramacie można znaleźć takie elementy, które „śmieszą nas do pękania zajadu” i odwrotnie: w komedii, farsie można zauważyć nadchodzącego, nadciągającego Tanatosa.
Jacek Kasprzycki: A przemijalność?
Oskar Dawicki: Nie godzę się z nią i na nią. Może robię te wszystkie głupstwa właśnie dlatego? Jakbym zaakceptował przemijanie, znalazłbym sobie może jakieś bardziej regularne zajęcie i pokornie godziłbym się na wszystko.
Jacek Kasprzycki: Jak ocenia Pan zmianę podejścia polskich artystów na przestrzeni ostatnich 30 lat do tematów śmierci i przemijania?
Oskar Dawicki: Po transformacji ustrojowej zmieniło się wszystko. Sztuka polska nie mogła na to nie reagować. Kiedyś chociażby artyści nie grupowali się wokół galerii – jedynie wokół pewnych tematów. Obecnie pojawiła się jakaś namiastka rynku sztuki, namiastka wolności, pojawiły się prawdziwe pieniądze. W komunistycznej rzeczywistości te wartości były zupełnie czymś innym. Próbujemy przechodzić na zachodnioeuropejskie standardy i jesteśmy w sytuacji mało komfortowej – niejako w „rozkroku”… Niewygodnym.
Jacek Kasprzycki: Sztuka jest taką namiastką wolności, przynajmniej obecnie?
Oskar Dawicki: W swej intencji – tak. Wśród wielu pomysłów na sztukę: czym może była, może jest i może będzie, dla mnie istotną jej cechą jest to, by atakowała widza, prowokowała go.