Ośrodek Badań nad Awangardą. Z Jarosławem Fazanem, Michaliną Kmiecik, Jakubem Kornhauserem, Iwoną Boruszkowską i Mateuszem Antoniukiem rozmawia Magdalena Mazik.
Magdalena Mazik: Jak to się stało, że w 2017 roku w murach Uniwersytetu Jagiellońskiego pojawia się taka jednostka, jak Ośrodek Badań nad Awangardą?
Jarosław Fazan: Uniwersytet był na różnych etapach rozwoju polskiej awangardy bardzo dogodnym miejscem formowania się osobowości artystycznych, zarówno w kręgu artystów i pisarzy, jak i badaczy, programotwórców, ale stanowił też, co jest niesłychanie ważne w myśleniu o awangardzie i myśleniu awangardowym, mocno osadzony, dobrze uchwytny negatywny układ odniesienia. Odegrał bardzo ważną rolę w okresie formowania się Nowej Sztuki w Krakowie w latach dwudziestych: to na polonistyce powstawały grupy takie jak Helion, Symposjon, Dionizy, a później Lit-Art. Uniwersytecka Sala Kopernika służyła zaś jako miejsce wielu spotkań literackich, czasem o całkiem „skandalizującym” przebiegu. Ośrodek Badań nad Awangardą nawiązuje zatem do tradycji „wykluwania się” samej awangardy w murach Akademii i jej stopniowego odchodzeniu od uniwersyteckich struktur, sam jednak pozostaje częścią owej struktury i – jak sądzimy – nie należy się bać tego, co wiąże się z jego instytucjonalną formą istnienia. Staramy się wykorzystać właśnie tę bardzo dziwną, paradoksalnie niewłaściwą z punktu widzenia tego, czym ma być awangarda, sytuację uniwersytetu.
Jaka może być w tym przypadku pozytywna rola uniwersytetu?
Jarosław Fazan: Rolą uniwersytetu jest stwarzanie warunków do samodzielnego kształtowania się ludzi, którzy samodzielnie myślą. Dla uniwersyteckich badań nad awangardą to jest kluczowa sprawa. I teraz, po powiedzeniu tej naiwnej prawdy, chcę powiedzieć drugą: cieszmy się, że wciąż istnieją jeszcze możliwości tworzenia struktur poziomych, które niezależnie od struktury uniwersytetu jako instytucji mogą mieć różnych współpracowników, skupiać ludzi, którzy niekoniecznie są bezpośrednio związani z wydziałem.
Jakub Kornhauser: Bardzo ciekawe, bo według mnie to jest jednak przejaw wielkiego radykalizmu, najstarszego, nobliwego uniwersytetu, że słowo awangarda pojawiło się w oficjalnej nazwie jednostki poziomej, ale jednak oficjalnie istniejącej w strukturach wydziału i uczelni. Zatem jednak, wprowadziliśmy bakcyla postępu awangardowego.
Ośrodek już teraz nie ogranicza się tylko do prowadzenia badań naukowych?
Jakub Kornhauser: Owszem, uczelnia jest naszą matką i czujemy się bezpiecznie w ramionach Alma Mater. Zgodzimy się wszyscy, że uniwersytecki punkt odniesienia pozostaje dla nas najważniejszy: nasze badania naukowe, organizowanie konferencji, prowadzanie zajęć dydaktycznych. Równie mocno warto jednak podkreślić chęć dotarcia do szerszej publiczności. Podejmujemy działania, które starają się wychodzić poza mury uczelni, współpracujemy z muzeami, galeriami i rozmaitymi instytucjami kultury, które w założeniu docierają także do nieuniwersyteckiej publiczności, chcemy zainteresować społeczeństwo czymś tak dziwnym, radykalnym i anarchicznym jak awangarda. W rozmaitych jej odcieniach i wariantach.
Dlaczego awangarda zasługuje obecnie na uwagę akademików?
Michalina Kmiecik: Awangarda zawsze zasługiwała, i zawsze będzie zasługiwała, na uwagę. Nieważne czy mamy rok 2018, czy 2048. Mieliśmy wrażenie, że pojawiła się pewna wyrwa w badaniach nad awangardą, które kiedyś były w Polsce dosyć popularne. Zresztą do pionierów w tym zakresie zaliczyłabym między innymi nieżyjącego już Profesora Stanisława Jaworskiego, który wspierał OBAW-ę, nasz Ośrodek, od samego początku jego istnienia.
Po okresie ogromnej prosperity, kiedy pojawiały się ważne książki Janusza Sławińskiego, Edwarda Balcerzana czy Stefana Morawskiego, badania nad sztuką i literaturą awangardową troszeczkę osłabły i nie wytworzyła się niestety szkoła badaczy, którzy by się tym zagadnieniem zajmowali, choć oczywiście wciąż pojawiały się inspirujące szkice interpretacyjne. W 2012 roku zaczęliśmy pracować razem z Kubą i Małgorzatą Szumną nad projektem Awangarda Środkowej i Wschodniej Europy – innowacja czy naśladownictwo?. Mieliśmy poczucie, że formuje się grupa osób, które chciałyby w bardziej intensywny sposób zajmować się kwestiami związanymi z awangardą, nie tylko polską. Chcieliśmy umieścić sztukę polską w kontekstach, w jakich ona niekoniecznie jest często czytana. Interesowała nas awangarda środkowoeuropejska, która w Polsce ze względu na brak przekładów i szerszego zainteresowania badaczy-polonistów, nie była tak mocno obecna w świadomości środowiska, jak awangarda zachodnia czy rosyjska. Pokazało nam to, że w sumie jesteśmy w stanie stworzyć zgrany zespół, która zorganizuje i cykl wykładów o awangardach środkowoeuropejskich w MOCAK-u, i cykl spotkań o awangardzie wczoraj i dziś w Massolicie. Okazało się też, że na te spotkania ktoś przychodzi, że awangarda wciąż jest zagadnieniem interesującym.
W jakich kontekstach warto mówić o awangardzie?
Michalina Kmiecik: Jedną z podstawowych idei Ośrodka Badań nad Awangardą jest to, żeby nie zamykać się w ramach jednej dyscypliny: polonistyki, literaturoznawstwa. Chcieliśmy zacząć myśleć o awangardzie jako szerszym zjawisku transhistorycznym, które zaczyna na szeroką skalę funkcjonować na początku XX wieku, ale konsekwencje jego założeń społecznych, antropologicznych czy estetycznych możemy obserwować i dziś.
Linia wydawnicza nie bez przyczyny nazywa się awangarda/rewizje.
Michalina Kmiecik: Chcemy prezentować awangardę tak, jak wcześniej jej raczej nie czytano i weryfikować te interpretacje, które dotychczas funkcjonowały w polskich badaniach jako najbardziej oczywiste. Dlatego właśnie Ośrodek jest programowo bardzo otwarty na różnych współpracowników; chcemy wytworzyć swoisty ferment intelektualny wokół awangardy.
Jakub Kornhauser: Oprócz tego staramy się tłumaczyć i wydawać teksty źródłowe autorstwa teoretyków i promotorów awangard Europy Środkowej. Pierwszym tego i na razie najlepszym dowodem jest tom Głuchy brudnopis, który zbiera tłumaczone manifesty, teksty programowe przedstawicieli awangard czeskiej i słowackiej, rumuńskiej oraz serbskiej. Głuchy brudnopis będzie miał swoje dalsze części, które przybliżą szerszemu gronu odbiorców awangardy innych krajów Europy Środkowej. Od 2018 roku Ośrodek Badań nad Awangardą razem z Instytutem Mikołowskim będzie też wydawał serię, w której ukazywać się mają utwory prozatorskie i poetyckie najciekawszych twórców awangard Środkowej Europy. Zaczynamy od Rumunii, w tym roku – jeśli dobrze pójdzie – wyjdą w tej serii trzy tomy. Ośrodek śledzi również to, co dzieje się we współczesnej polskiej literaturze. W 2017 roku na przykład wsparł bardzo ciekawy debiut poetycki Marcina Mokrego, zresztą teraz nagrodzonego za debiut. To żywy przykład, że rozmaite rozwiązania, konwencje i odkrycia awangard międzywojennych czy powojennych dobrze się mają i inspirują twórców młodszego pokolenia do korzystania z tego arsenału. Mam nadzieję, że nasze działania przyczynią się do promowania takich zjawisk we współczesnej sztuce, literaturze, które nawiązują do bogatych – choć niestety często spychanych na margines – tradycji awangardowych. Nie wiadomo dlaczego! Przecież „niszowość” jest jednym z najchętniej używanych w odniesieniu do awangardy pojęć…
Jedna linia programowa służy nadrabianiu zaległości i uzupełnianiu luk, a druga twórczo rozwija badawczo i popularyzuje?
Jarosław Fazan: Zacznę od przybliżenia strony badawczej naszej działalności. W grudniu ubiegłego roku we współpracy z Cricoteką zorganizowaliśmy dużą międzynarodową konferencję z okazji stulecia awangardy. Teraz Ośrodek zajmuje się redagowaniem książki złożonej z wówczas zaprezentowanych tekstów. W przyszłym roku tempa nabierze także nasza współpraca z belgijskim ośrodkiem MDRN w Leuven, który zajmuje się badaniami nad międzynarodową awangardą oraz modernizmem. Chcemy to, o czym mówiliśmy, co wiązało się z podwórkiem krajowym, spróbować w miarę możliwości przenieść na szersze nieco, międzynarodowe wody. To znaczy: zależy nam na tym, by włączyć się do międzynarodowej dyskusji nie tylko na takiej zasadzie, że przyswajamy nieznane dotąd tradycje czy dokonania awangardy światowej i środkowoeuropejskiej, o czym Kuba przed chwilą mówił, ale próbujemy też pokazać, jaką polska awangarda może odegrać rolę w tworzeniu opowieści o światowej sztuce eksperymentalnej.
A jeśli awangarda staje się takim pojęciem ahistorycznym, co z tego wypracowanego przez awangardę instrumentarium jest przydatne do analizy współczesnej kultury?
Michalina Kmiecik: Wydaje mi się, że takie pytania zadajemy sobie często przy projekcie Style zachowań awangardowych. O ile estetyki awangardowe się wyczerpywały, zmieniały, podlegały rewizjom, tak zaproponowany przez nią projekt antropologiczny w rozmaitych konfiguracjach funkcjonował i mam wrażenie, że w pewnych kręgach funkcjonuje do dziś. Skupimy się nie tyle na samej twórczości, ile na postawach społecznych, politycznych przyjmowanych przez twórców w latach 60., 80. i współcześnie. Wątki, które podejmujemy, pozwolą zmapować zachowania związane z neoawangardowym ruchem konceptualnym czy Fluxusem, a także te związane z kontrkulturą. Mam wrażenie, że staną się furtką do myślenia o sztuce dzisiaj, o funkcjonowaniu artysty na rynku sztuki i w przestrzeni publicznej. Właściwie cały projekt sytuuje się na pograniczu literaturoznawstwa i socjologii literatury.
Jakub Kornahuser: W naszej serii ukazała się też niedawno książka Awangarda/Underground redagowana przez Agnieszkę Karpowicz, Weronikę Parfianowicz i Xawerego Stańczyka, która przybliża historię polskiego oraz czeskiego undergroundu. Wszystkie zjawiska kontrkulturowe, które same siebie ustawiają w kontrze do awangardy historycznej, okazują się dla nas czymś, co zostało przez awangardowego ducha zainfekowane. Pokazują one awangardę jako tradycję negatywną, przezwyciężają ją, a jednocześnie korzystają z wypracowanego przez nią rezerwuaru środków związanych ze skandalem, buntem, performatyzacją kultury. Interesują nas więc także nowe sposoby teoretycznego myślenia o tym, czym awangarda może być, a nie ujmowanie jej jako pewnego domkniętego historycznego zjawiska.Ta rewizyjna postawa każe nam pochylać się raczej nad awangardyzmem jako pewną strategią funkcjonowania człowieka w świecie.
Otwarta formuła daje publiczności wgląd w aktualnie tworzoną naukę. To w ogóle przełamuje wyobrażenie zamkniętego uniwersytetu.
Iwona Boruszkowska: OBAWA jest dla mnie taką instytucją, która umożliwia propagowanie wartościowych idei naukowych, wychodzenie z sal wykładowych z tymi fascynującymi opowieściami o awangardzie do ludzi. Z drugiej strony dzięki współpracy z różnymi instytucjami możemy im zagwarantować merytoryczne wsparcie do opracowania bardzo ciekawych, fajnych, popularnych przedsięwzięć skoncentrowanych wokół awangardy.
Chciałam poprosić Iwona, żebyś opowiedziała o Twoim projekcie, to będzie pierwsza edycja pism Mykoły Chwylowego?
Iwona Boruszkowska: W dużej mierze projekt ten zakłada nie tylko naukową, krytyczną edycję czterech tomów pism Mykoły Chwylowego, ale też szereg działań popularyzatorskich. Bardzo istotne byłoby dla mnie, szczególnie w kontekście umiędzynarodowienia, o którym mówiliśmy, aby włączyć do studiów nad awangardą zagadnienia związane z nową sztuką na Wschodzie. Zjawiska typowe dla np. Białorusi czy Ukrainy takie jak kwerofuturyzm są po prostu pomijane w badaniach, koncentrujących się jedynie na awangardzie rosyjskiej. I właśnie na ów brak, lukę w naszej refleksji o wschodnich awangardach, odpowiedzią jest projekt NPRH, którego efektem ma być edycja czterech tomów pism. Kilka tysięcy stron jak ostatnio policzyłam. Pierwsze tłumaczenia tekstów Mykoły Chwylowego staną się jak sądzę okazją do zaprezentowania polskiemu odbiorcy całego ukraińskiego ruchu eksperymentalnego lat dwudziestych i trzydziestych, którego był centralną postacią.
Jakie są jeszcze inne, dalsze plany?
Jarosław Fazan: Mamy wrażenie, że aktualnie otwiera się wiele nowych możliwości dla badaczy awangardy. Wkrótce będziemy próbowali odnieść się do faktu, że w roku 2019 minie 50 lat od śmierci Tadeusza Peipera. Dlaczego w tak dziwny sposób o tym mówię? Dlatego, że w tym momencie nie wiemy, jaką formułę nadać naszemu działaniu: konferencji, spotkania, seminarium, wydarzenia związanego z tym 50-leciem? Chcielibyśmy nawiązać do tej rocznicy w sposób odmienny od dziewiętnasto- i dwudziestowiecznych form krakowskich jubileuszy i wspólnie zastanowić się, na ile ten bardzo paradoksalny w gruncie rzeczy awangardzista, bardzo konserwatywny w różnych wymiarach swojego myślenia i praktyki artystycznej, rzeczywiście oddziałał i zrealizował program przestawienia zwrotnicy polskiej nie tylko literatury i sztuki, ale kultury w ogóle. Zatem będziemy chcieli wymyślić zdarzenie, które z jednej strony upamiętni Peipera jako postać niewątpliwie inicjującą bardzo istotne dla polskiej awangardy wątki, ale też jako twórcę dzieła, które niekoniecznie w wyraźnie rozpoznawalny sposób pozostaje żywe w praktykach współczesnych. Część współpracowników Ośrodka Badań nad Awangardą chciałaby się włączyć także w prace nad opracowaniem nieznanego dotąd w całości, legendarnego już pamiętnika „papieża awangardy”, czyli Księgi pamiętnikarza. Peiper był taką postacią, która pozwoli nam – na wzór soczewki – spojrzeć na polskie i europejskie eksperymenty artystyczne z jeszcze innego punktu widzenia.
Jakub Kornhauser: Z innych ważnych dat obchodzimy dwudziestolecie liberatury. W 1999 roku w „Dekadzie Literackiej” ukazał się tekst Zenona Fajfera powołujący do życia czwarty rodzaj literatury. Spojrzenia kolegów zwiastują konfuzję, ponieważ nie rozmawialiśmy o tym wcześniej, ale być może uda nam się przeprowadzić jakieś działanie związane właśnie z tą dwudziestą rocznicą.
Michalina Kmiecik: O liberaturze z pewnością będziemy rozmawiać i ją przypominać w kolejnym z naszych projektów: ABC Awangardy. W listopadzie wystartował spory, bo zaplanowany aż na rok cykl popularyzatorskich wykładów, które organizujemy wraz z Cricoteką. Każda litera alfabetu będzie otwierać nowe drzwi awangardowego uniwersum…
Jakub Kornahuser: Szczególnie interesują nas te pojęcia, które na pierwszy rzut oka nie łączą się bezpośrednio z historyczną awangardą lub też zyskują nowe znaczenia w twórczości powojennej i współcześnie. Chcemy przyjrzeć się takim kategoriom jak materialność, intermedialność, transmedialność, performatywność, które wiążą się z dziedzictwem awangardy, a jednocześnie stanowią zaczyn dla refleksji teoretycznej.
Te zainteresowania przekładają się na plany wydawnicze, jak rozwija się seria awangarda/rewizje?
Jakub Kornahuser: Jeśli chodzi o kolejne zapowiedzi wydawnicze OBAW-y, w tym roku ukazało się pierwsze wydanie zaszyfrowanej wersji Dziennika bez samogłosek Aleksandra Wata. Można powiedzieć, że książka jest pewnym eksperymentem edytorskim; jej celem było pokazanie czytelnikom takiej wersji dziennika, która byłaby zbliżona do oryginalnego maszynopisu i która stawałaby się świadectwem „chorobowego pisania” Wata w ostatnim okresie jego życia. W planach mamy także wydanie tomu zbierającego materiały z konferencji, które zorganizowaliśmy w zeszłym roku w ramach współpracy z Uniwersytetem Adama Mickiewicza w Poznaniu. Myślę o seminariach Tradycje eksperymentu oraz Eksperyment jako doświadczenie. Próbowały one wskazać najważniejsze tendencje, które łączyłyby twórców z początku wieku z ich następcami. Zamiast o awangardzie staraliśmy się mówić o „eksperymencie” jako kategorii w pewnym sensie synonimicznej, ale niekoniecznie obciążonej historycznymi skojarzeniami. Zastanawialiśmy się zatem, na ile pojemny jest dziś termin awangarda, czy pomieści w sobie wszelkie rodzaje eksperymentowania, czy też ma charakter ograniczający, zawężający. Tego typu dyskusje prowadzimy zresztą nieustannie, od samego początku istnienia ośrodka. Gdy już wydaje nam się, że zbliżamy się do jakiejś konkluzji w definiowaniu awangardy, to nagle…
Jarosław Fazan: Budzi się w nas duch awangardy i każe nam negować.
Michalina Kmiecik: A potem oczywiście … negujemy negacje.
Do jakiego obrazu awangardy prowadzi ta metoda?
Michalina Kmiecik: Nasza dotychczasowa wspólna praca pokazuje, jak sądzę, jedną istotną rzecz: awangarda, tak jak chcielibyśmy o niej myśleć, jest zjawiskiem wewnętrznie niespójnym, często sprzecznym, aporetycznym, a jej definicja pozostaje niemożliwa do uzgodnienia. Sprawia to, że możemy mówić o niej bezustannie, zawsze się o nią kłócić: staje się współczesnym agonem. W naszych badaniach nie musimy wypracować żadnego wspólnego modelu ani definicji, bo taki model awangardyzmu nie istnieje. Wydaje mi się, że to pozwala każdemu z nas przychodzić z rozmaitymi pomysłami, podążać własnymi ścieżkami i jednocześnie w jakimś punkcie się spotykać, żeby zobaczyć, że te punkty wspólne zawsze będą rozchodziły się w niezliczoną ilość stron. Myślę, że właśnie to jest najbardziej fascynujące i najciekawsze w ogóle w myśleniu o awangardzie.
Jakub Kornhauser: Jesteśmy inkluzywni, a nie ekskluzywni.
Ale czy ta rozbieżność pozwala, by mieć wspólne marzenie? Odstawiamy na bok sytuację, że są jakieś ograniczenia instytucjonalne, lokalowe. Czy jest jakiś plan, który się Państwu marzy?
Jarosław Fazan: Jeżeli mówimy o marzeniach, to możemy pozwolić sobie na nieco psychotyczne oderwanie od rzeczywistości. A skoro tak, to z pewnością chciałbym, żeby badania nad awangardą definiowane tak, jak to zrobili moi koledzy i koleżanki, miały wpływ na uniwersytet jako instytucję. Żeby pozwoliły współtworzyć taką formułę badań, dydaktyki, której przyświeca duch absolutnej otwartości, o którym mówiła przed chwilą Michalina. Mam na myśli przede wszystkim tworzenie takich relacji uczniów i nauczycieli, w których wszyscy mają uszy i wszyscy mają usta: to znaczy, że słuchanie i mówienie odbywa się na zasadzie pełnej równorzędności. Ci, którzy przychodzą z mniejszym zasobem historycznie czy akademicko pojętej wiedzy, a dysponują entuzjazmem będącym przywilejem młodości, są dopuszczeni do głosu, mogą dokonywać takich zmian czy przekształceń, które dla tych starszych, czy wyposażonych w pewien rodzaj wiedzy, są także twórcze. Awangardowy uniwersytet polegałby więc na tym, że pracujemy w sposób systematyczny, instytucjonalnie i ekonomicznie ustabilizowany, ale jednocześnie – w gruncie rzeczy – nie wiemy dokąd idziemy, nie stawiamy sobie jasno określonego celu na samym początku drogi.
Michalina Kmiecik: Ja wyobrażam sobie, że za ileś lat ośrodek stanie się platformą współpracy i porozumienia różnych osób zainteresowanych awangardą (a nie tylko jej badaczy), ludzi, którzy po prostu lubią sztukę eksperymentalną, chcą się czegoś o niej nauczyć, móc ją obejrzeć, móc się z nią zapoznać i móc się nią zainspirować. Może dobrym punktem wyjścia byłoby stworzenie ogromnej biblioteki, która nie będzie się składała tylko z książek: znajdziemy w niej filmy, nagrania, wszystkie możliwe nośniki wiedzy i doświadczenia, które możemy sobie wyobrazić albo które będziemy mogli zaprojektować. I każdy będzie mógł do niej wejść, czytać, dyskutować, dla każdego będzie w niej miejsce.
Jarosław Fazan: W tym, co Michalina mówi, zawiera się najlepiej pojęta praktyka takich miejsc jak uniwersytet, muzeum, galeria czy biblioteka. Instytucje te miały przecież być punktem wyjścia do tego, żeby wchodzić w bezpośrednie, aktualne relacje z innymi ludźmi. Z ludźmi, którzy mogą być bardzo różni, ale którzy mają jakąś stronę, która z naszą stroną się styka. Niewykluczone jednak, że taki projekt można zrealizować w jakieś wirtualnej formule. Wirtualność jest mocą, potęgą, błogosławieństwem naszych czasów i pozwala na nowo definiować relacje międzyludzkie.
Jakub Kornhauser: Ja dodam tylko, a myślę, że Iwona się ze mną zgodzi, że moim dodatkowym marzeniem jest dużo przekładów tekstów źródłowych, które wypełnią tę bibliotekę awangardy, z której każdy będzie mógł korzystać.
Zespół Ośrodka Badań nad Awangardą WP UJ jest laureatem Nagrody „O” 2018 w kategorii Sztuki Wizualne.