Maurizio Cattelan to jeden z czołowych tricksterów sztuki współczesnej. Nigdy nie wiadomo, jaki będzie jego następny krok ani też, jakie reakcje wywołają jego prace. Do historii przeszło już zniszczenie jednej z prac artysty – wystawionej w 2000 roku w warszawskiej Zachęcie instalacji La Nona Ora – przez posła Witolda Tomczaka z LPR. Epizod ten znalazł swoje miejsce w rodzimych dziejach artystycznych kontrowersji przełomu XX i XXI wieku, obok sprawy Nieznalskiej czy natarcia Daniela Olbrychskiego na wystawionych w Zachęcie Nazistów. Końcem 2012 roku Cattelan powrócił, tym razem wystawą retrospektywną Amen w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski. Jednocześnie, jakby prawem historycznej zemsty, w salach Zachęty ponownie pojawił się Piotr Uklański razem z odświeżoną wersją swojej (nie)sławnej instalacji. Wygląda na to, że tym razem obędzie się bez starć, ponieważ otoczka kontrowersji wokół wspomnianych artystów – dziś niekwestionowanych gwiazd współczesnej sztuki – wydaje się być cokolwiek wysłużona.
Sława Cattelana wzrosła przede wszystkim po jego największej jak dotąd retrospektywnej wystawie w nowojorskim Muzeum Guggenheima, a akcenty w dyskursie dotyczącym jego prac przesuwają się stopniowo od prowokacyjności w kierunku metafizyki, medytacji, moralności. Ten poważny, podsumowujący ton potęguje dodatkowo typowa dla sław show-biznesu wypowiedź artysty o odejściu na emeryturę, mająca chyba znamiona subtelnej prowokacji, ale rozumiana również dosłownie. 53-letni Cattelan wydaje się daleki od błogiego odpoczynku, tym bardziej, że kolejnymi inicjatywami kreuje coraz to nowe konteksty dla interpretacji swoich prac. W tych działaniach trudno doszukiwać się schyłkowości czy powtarzalności, jest to raczej konsekwentne kontynuowanie wcześniejszych pomysłów na własną twórczość. Cattelan jest jednym z tych artystów, którzy nieustannie podejmują te same wątki tematyczne, a więc bardziej atrakcyjna jest dla nich spójność i rozpoznawalność stylu niż eksperyment. Nieszablonowy, prowokacyjny i często alternatywy wobec środowiska artystycznego sposób działania włoskiego rzeźbiarza równie dobrze może realizować się więc w projektach o charakterze quasi-retrospektywnym, będących na dobrą sprawę realizacjami świeżymi. W ten model aktywności Cattelana wpisuje się także warszawska ekspozycja.
To na pozór skromny pokaz. Większość prac zgromadzono w dwóch niewielkich salach. W kontekście typowej dla artysty oszczędności tworzenia to jednak nie dziwi. Cattelan najczęściej pokazuje pojedyncze instalacje czy obiekty, które jednak, za sprawą wykorzystywania kombinacji organicznych i sztucznych materiałów takich jak wosk, włosy, sierść, poliester, mają ogromną siłę wyrazu. Artysta wyjątkowo dobrze czuje się też w plenerowych instalacjach, które dopełniają warszawski pokaz. Zobaczymy na przykład jedną z figur powieszonych chłopców, pokazaną po raz pierwszy na jednym z placów Mediolanu, gdzie trzy takie postaci wywołały spontaniczną reakcję mieszkańców miasta, którzy po kilku dniach trwania ekspozycji odcięli figury ze sznurów. Tym razem postać małego chłopca została umieszczona na maszcie flagowym przed frontem Zamku Ujazdowskiego, więc to ona w upiornym stylu „wita” odwiedzających. Jednak pośród realizacji plenerowych na uwagę zasługuje przede wszystkim praca Him, figura klęczącego Hitlera, jedna z najbardziej znanych prac Cattelana, a jednocześnie oś całego warszawskiego projektu. Realizację tę, wyrwaną z galeryjnego kontekstu, umieszczono w Śródmieściu, na ulicy Próżnej, w bramie jednej z niewielu ocalałych kamienic warszawskiego getta – tej najbardziej działającej na wyobraźnię, opustoszałej i odrapanej, ozdobionej fotografiami mieszkających tu Żydów, będącej ikoną festiwalu Warszawa Singera. Figura dyktatora, nienaturalnie pomniejszona, jakby dziecięca i odwrócona do widza plecami, może być obserwowana tylko z dystansu, przez otwór w drzwiach bramy. Inaczej było podczas pierwszej prezentacji pracy w Sztokholmie, kiedy widzowie mogli podejść i spojrzeć Hitlerowi w twarz. W Warszawie groteskowe oblicze dyktatora pojawia się tylko na czarno-białym plakacie reklamującym retrospektywę; czyżby spojrzenie w twarz tego fałszywego, sztucznego Hitlera było tutaj zbyt trudne albo zbyt ryzykowne?
Trudno zatem oprzeć się wrażeniu, że to właśnie ta realizacja narzuca kierunek interpretacji całej wystawy. Obserwowana z dystansu postać, ubrana w garnitur z krótkimi spodniami przypominający dziecięcy strój komunijny z pozoru nie różni się niczym od tysięcy małych chłopców. Wystawa warszawska jest jednak, z definicji, retrospektywna, a więc od początku wiemy, jakiej twarzy możemy spodziewać się u tej niepozornej postaci. Konfrontacja niewyraźnej sylwetki z jej wyobrażonym, ale wyraźnym obliczem, jest doświadczeniem upiornej nieadekwatności. Hitlerowskie zbrodnie, ale też ludzka zbrodniczość w ogóle, stanowi kontekst dla zgromadzonych w CSW prac, nie tylko za sprawą wyjątkowo doświadczonego tą zbrodniczością miejsca – Warszawy, Polski, ale również poprzez zakorzenienie traumatycznych doświadczeń w świadomości i pamięci zamieszkujących te miejsca ludzi. Tytułowe „amen” brzmi więc również upiornie i nieadekwatnie, zwłaszcza jeśli potraktujemy je jako sygnał zgody, „niech tak będzie”. Jednocześnie jednak nie ma tutaj miejsca na rozstrzygnięcia, wystawą Cattelana zostaje zadany szereg pytań, chociażby tych o ludzką naturę, pochodzenie zła, sens cierpienia. Narzucają się one nie tylko w odniesieniu do instalacji Him czy też tej z postacią powieszonego małego chłopca, ale również w obliczu prac zgromadzonych w salach CSW – takich jak chociażby przywodząca na myśl ikonografię ukrzyżowania figura kobiety umieszczona w skrzyni ładunkowej, padły koń z wbitą w korpus tablicą z napisem „INRI” czy dwa psy warujące przy bezbronnym pisklęciu. Kuratorzy zachęcają do poszukiwania sensów, ale rozstrzygnięcia (o ile są w ogóle możliwe) pozostawiają widzom. Taka postawa zamanifestowana została w towarzyszącym wystawie katalogu „zmontowanym” z tekstów źródłowych ułożonych według rozdziałów-zagadnień. Mamy więc: „męczeństwo – poświęcenie”, „śmierć – niewinność”, „wiara”, „dobro – zło”, „pamięć”, „przebaczenie”, „sobowtór”, „rodzina”. Całość otwiera zaś wstrząsająca fotografia ruin warszawskiego getta.