Wajda nie pragnął rewolucji w malarstwie, bo niemal od samego początku studiów wahał się, czy to jest właściwe medium, odpowiadające jego temperamentowi i celom artystycznym. Jako wykształcony warsztatowo artysta w jednej z najlepszych pod tym względem uczelni europejskich, zdawał sobie jednak sprawę z ograniczeń samego malarstwa, wkraczającego w dodatku w epokę sztampy socrealistycznej, a jednocześnie z realnych szans funkcjonowania w komunistycznym systemie wystawienniczym i promocyjnym. Wiedział dobrze, że ten system jest zamknięty, umożliwiający co najwyżej promocje krajową lub w obozie krajów bloku wschodniego.
Powtórzmy jednak jeszcze raz: Wajda-malarz nie był rewolucjonistą, bliższa była mu forma klasyczna, nawet w typie École de Paris.
Gdy porzucił Akademię Matejki i przeniósł się do działającej od niedawna Filmówki w Łodzi, by kręcić filmy, także nie zakładał, że będzie rewolucjonizował kino, choć występował przeciwko schematom socrealizmu. Był pierwszym reżyserem, który zawarł w filmie, debiutanckim Pokoleniu (1954), formalnie dziele realizmu socjalistycznego, treści odległe od tego stylu. Stosując nowoczesny język filmowy: realistyczne, ale wykorzystujące silne kontrasty z ducha niemal ekspresjonizmu (dzięki doskonałej współpracy z autorem zdjęć), szybszemu montażowi oraz dynamicznej grze aktorów (zwłaszcza Tadeusza Janczara wcielającego się w postać Jasia Krone, jednego z głównych bohaterów), otworzył tym filmem nowy rozdział w kinie polskim. Ten styl jeszcze udoskonalił w Kanale (1957) i Popiele i diamencie (1958), które stały się fundamentami nowego zjawiska: polskiej szkoły filmowej.
Przez cały okres PRL kręcił filmy, nawet pomimo tego, że w sytuacji, gdy jedynym producentem filmów było państwo komunistyczne z nieodłącznym urzędem cenzorskim, nie zawsze udawało się przemycić poglądy niezgodne z oficjalna linią partii. Stał się prawdziwym mistrzem, podobnie jak większość polskich intelektualistów i artystów tamtych czasów w kraju, przemycania własnych myśli, oszukiwania cenzury za pomocą mówienia nie wprost, aluzji, skojarzeń, nie zawsze czytelnych dla aparatczyków, za to doskonale odbieranych przez inteligentną publiczność, jaka przychodziła na jego filmy.
Zawsze zajmowała go historia: zarówno dawna, romantyczna, jak i współczesna. Opowiadał o najważniejszych sprawach współczesności przedstawiając dawniejsze dzieje, często dokonując adaptacji wielkich dzieł naszej literatury. To był kapitalny zabieg, także w stosunku do cenzury, bo czyż cenzor odważyłby się ocenzurować Stanisława Wyspiańskiego, nazywanego czwartym polskim wieszczem, albo Władysława Stanisława Reymonta, laureata Nagrody Nobla?
Od sukcesu międzynarodowego Kanału stał się twórcą klasy europejskiej, a później światowej. Jednak nigdy nie chciał wyemigrować z kraju, pomimo licznych propozycji, uważając, że siła jego kina tkwi między innymi w obecności oraz stałej więzi z Polską i Polakami. Wszystkie zrealizowane przez niego za granicą filmy były działami nie do końca spełnionymi i udanymi, jakby sam fakt pracy z dala od kraju, skazywał je na skazy i niedoskonałość.
Pracował bardzo dużo, realizując nieraz po kilka filmów rocznie. Nie zapominał przy tym o młodych filmowcach, zwłaszcza w końcu lat 70., gdy zaistniała fala tzw. kina niepokoju moralnego. W kierowanym przez niego Zespole „X” zgromadzili się niemal wszyscy niepokorni i „zaniepokojeni moralnie” twórcy, zyskując szansę realizacji pierwszych filmów.
Jego Człowiek z marmuru (1976) stał się jednym z ważnych elementów fermentu społecznego i kulturalnego, który wkrótce miał się narodzić pod nazwą „Solidarność”. W czasie sierpniowego strajku 1980 w Stoczni Gdańskiej, nota bene im. Lenina, przyjechał do Gdańska i był razem ze stoczniowcami. Wtedy obiecał jednemu z robotników, że nakręci o nich film. Tak powstał – na zamówienie społeczne – Człowiek z żelaza (1981), który zdobył Złotą Palmę w Cannes.
Dziś pracuje nad nowym dziełem, stanowiącym dopełnienie tych dwóch wymienionych wyżej Ludzi: z marmuru i żelaza. Pierwotnie miał to być Człowiek z nadziei, ale tak już nazwał swoją 10-minutową nowelkę w rocznicowym obrazie Solidarność, Solidarność… (2005), nota bene powstałym z jego inicjatywy. Najnowszy film nosi tytuł Wałęsa. Premiera przewidziana jest na październik 2013.