Hugo Chaveza przedstawiać nikomu nie trzeba. A przynajmniej tak mogłoby się wydawać, bo Rory Carroll serwuje nam o wiele bardziej skomplikowany portret wodza, który w polskich mediach pokazywany był najczęściej jako komiczny awanturnik i błazen nazywający George’a Busha osłem[1], czy lekceważąco uciszany przez króla Juana Carlosa: „¿Por qué no te callas?”
Za błaznem kryje się bowiem dyktator mistrzowsko posługujący się socjotechnikami, śmiały reformator i zagorzały przeciwnik polityki energetycznej USA – może dlatego tak znienawidzony i ośmieszany przez zachodnie media.
W 2012 Chavez wygrał kolejne wybory prezydenckie – i zadeklarował, że jeśli tylko dopisze mu zdrowie, może rządzić choćby i do roku 2050. Teraz już wiemy, że happy endu nie było, a historia rewolucjonisty, który stał się dyktatorem, miała o wiele bardziej dramatyczny finał, niż spokojna starość w domu dla byłych prezydentów.
Rory Carroll to dziennikarz brytyjskiego Guardiana, z którym współpracuje od 1997 roku (korespondentem zagranicznym jest od 1999). Stacjonował m.in. w Jemenie, Serbii (opisując skutki wojny w Kosowie), po 11 września 2001 roku relacjonował przebieg wojny w Afganistanie. Od 2002 roku był korespondentem w Johannesburgu, od 2005 – w Bagdadzie (gdzie został uprowadzony przez terrorystów, ale zwolniono go po jednym dniu dzięki interwencji rządu brytyjskiego). W kwietniu 2006 przeniósł się do Caracas, gdzie objął stanowisko korespondenta na Amerykę Łacińską.
W prologu książki jesteśmy świadkami wspólnego lotu samolotem Chaveza i Gabriela Garcii Marqueza. Podróżują do Caracas z Hawany, gdzie obaj byli gośćmi Fidela Castro w styczniu 1999 roku. Rory Carroll wykorzystuje ten obrazek, aby z jednej strony przybliżyć sytuację polityczną w chwili, gdy Chavez wygrał swoje pierwsze wybory prezydenckie, a z drugiej – przyjrzeć mu się oczami zaprzyjaźnionego z Fidelem, słynnego pisarza.
Carroll cytuje fragmenty artykułu o Chavezie, który Marquez napisał niedługo po tym spotkaniu – pisarz widział w prezydencie-elekcie dwa potencjalne losy i dwóch ludzi, którymi może się stać: Jednemu kaprys losu dał szansę, by ocalił swój kraj. Drugi to sprawny iluzjonista, który być może przejdzie do podręczników historii jako po prostu kolejny despota. Czternaście lat później jednoznaczna ocena rządów Chaveza nie jest mimo wszystko łatwa – i słusznie moim zdaniem nie sili się na nią autor książki. Zamiast tego daje nam wielowymiarowy portret jednostki o szekspirowskim wymiarze – wizjonera, który odurzony narkotykiem władzy porzucił część swoich ideałów, a zarazem self-made mana, który aż do końca starał się ocalić ze swej wizji tak wiele, jak tylko się dało w tym brudnym świecie bezpardonowych politycznych gier i zdradliwych ciosów w plecy.
Cesarz Kapuścińskiego (ślady tego, jak bardzo inspirował się nim Carroll, można w Chavezie znaleźć na każdym kroku) zaczynał się od detalu: od świadectwa człowieka, którego zadaniem było wycieranie butów dygnitarzy, obsikanych przez Lulu, ukochanego pieska władcy. Kapuściński podkreślał, jak długo szukał dobrego pomysłu na początek, który zaintryguje czytelnika. Rory Carroll skorzystał z tej nauki: rozpoczął swój reportaż dynamicznym opisem nadawanego na żywo, ciągnącego się godzinami programu Hola Presidente – szczególnego serialu, w którym główną rolę odgrywa Chavez: wszechobecny, żywiołowy performer, błyskotliwy i kompletnie nieprzewidywalny nawet dla telewizyjnej ekipy i producentów.
To jednak tylko wstęp do tego, by pokazać, jak Chavez wykorzystuje media (oprócz telewizji także prasę, radio, czy choćby twittera – jego profil śledziły prawie 4 miliony użytkowników) jako kanał komunikacji ze społeczeństwem (i środek do manipulowania nim), a także jako narzędzie sprawowania władzy.
Wielokrotnie Chavez ustanawiał na wizji przepisy albo wydawał edykty, które dopiero później były sankcjonowane przy pomocy stosownych dokumentów. Jedną z najważniejszych medialnych strategii gadatliwego wodza była właśnie jego wszechobecność.
W książce Carrolla obserwujemy stopniowy upadek rewolucyjnych ideałów Chaveza, który aby zachować władzę, musiał iść na kolejne kompromisy i sprzeniewierzać się hasłom, które wyniosły go na (prezydencki) tron. Poznajemy galerię postaci stojących za kulisami władzy, np. Baldo Sanso, jednego z architektów polityki dotyczącej ropy naftowej, odpowiedzialnego za manipulacje kursem boliwara, czy Giovanniego Scutaro – rozchwytywanego projektanta mody, niegdyś stylistę Chaveza (odmienił jego wizerunek: przebrał go z mundurów w eleganckie garnitury). Śledząc losy kolejnych notabli (niektórzy z nich prędko wypadli z łask, inni, dzięki wrodzonej zręczności, długo lawirowali w bezpośrednim otoczeniu prezydenta), można dojść do jednego wniosku: korupcja uchodzi na sucho tak długo, jak długo trwa sympatia władcy.
Dowiadujemy się też oczywiście, co dzieje się, kiedy sympatia ta się kończy. Chavez jest co prawda bezkrwawym tyranem, nie ucieka się do uśmiercania wrogów i rzadko wtrąca ich do więzienia, ale za to po mistrzowsku wprost swoich przeciwników dyskredytuje, oczernia i odsyła w polityczny niebyt, monopolizując medialny przekaz i prawdę. Kiedy trzeba, ucieka się do modyfikowania historii Wenezueli (co jest szczególnie łatwe wobec narodu cierpiącego na chroniczną amnezję, jak pisze Carroll).
Aby uniknąć oskarżeń o kneblowanie opozycji, Chavez toleruje istnienie stacji telewizyjnej Globavision, która bez przerwy wylewa na jego głowę kubły pomyj. Dlaczego? Dlatego, że stacja dociera do bardzo niewielu odbiorców, ma ograniczony wpływ polityczny, a równocześnie stanowi wygodny argument na to, że prezydent dopuszcza do głosu reprezentantów odmiennych stanowisk.
W pierwszym momencie zirytowało mnie śmiałe porównanie Chaveza do tekstów Kapuścińskiego, ale szybko okazało się, że książka ma naprawdę wiele wspólnego z Cesarzem i Szachinszachem – nie tylko ze względu na temat (i odnoszący się do pełnionego stanowiska tytuł, który w oryginale brzmi Comandante), ale przede wszystkim na pomysłowość i różnorodność sposobów ukazania tematu. To reportaż literacki najwyższej próby. To wciągająca opowieść o egzotycznym kraju i nie mniej egzotycznym władcy. Zgłębia mechanizmy najsilniejszego narkotyku – władzy, nawiązując do najważniejszych tekstów literackich XX wieku i dorównując im poziomem.
- What Chavez thinks of Bush http://www.youtube.com/watch?v=RNvG7IAyTK4 (dostęp: 29 kwietnia 2013 r.)↵
1 comment
Żałosna postać Hugo Chavez – dyktator, morderca – a nie “wizjoner” – jego wizje Wenezuela będzie ćwiczyć jeszcze przez lata… z opłakanym skutkiem! Zinfatylizował życie polityczne swojego kraju, bieda, przemoc, korupcja – to są jego osiągnięcia! Jest naprawdę żenujące czytać taką recenzję, a co dopiero książkę. Telewizja PBS pokazała film jaki został nakręcony o Chavezie – chyba jest dostępny na You Tube.. i to właśnie chyba w tym filmie jest w epizodzie pokazany ten dziennikarz na którego pytanie Chavez “odpowiada”… warto to obejrzeć…..
Comments are closed.