Słowo „splendor” należy do coraz rzadziej używanych, można je nawet zaklasyfikować do grupy archaicznych. W Słowniku języka polskiego funkcjonuje jako wyrażenie książkowe [1]. Znajdziemy je też w Słowniku wyrazów zapomnianych czyli słownictwo naszych lektur [2]. Z początkiem marca zaistniało jednak w kontekście jak najbardziej współczesnym. Wtedy bowiem w Zachęcie – Narodowej Galerii Sztuki otwarta została wystawa Splendor tkaniny. Do 19 maja w salach przy Placu Małachowskiego można oglądać blisko 150 dzieł wykonanych w różnych technikach, za pomocą różnych materiałów i w najróżniejszej skali. Kurator warszawskiej prezentacji, Michał Jachuła, nie tylko zebrał liczne przykłady tkaniny artystycznej, ale też skonfrontował je z dziełami współczesnych artystów, którzy się nią bezpośrednio nie zajmują. Jak ujął to sam Jachuła: „[…] oprócz dużej grupy dzieł opartych o klasyczne metody tkackie i z wykorzystaniem tekstyliów, pokazane zostały liczne prace współczesne niebędące tkaniną. Obecne jest w nich jednak ‘myślenie’ splotem lub wzorem, nacisk na materialność tworzywa bądź inne cechy typowe dla tkaniny artystycznej”[3].
Wystawa ma charakter problemowy. Prezentowane na niej dzieła, jak też określone nurty i zjawiska, nie zostały ujęte w porządku chronologicznym. Celem Michała Jachuły nie było bowiem wyczerpujące przedstawienie dziejów tkaniny artystycznej w Polsce, lecz ukazanie różnych postaw twórczych, ideowych bądź społecznych. Z tego też względu każda z sal Zachęty dedykowana jest określonemu zagadnieniu. Największą z nich – Matejkowską – zawładnęła swoiście postrzegana historia. Jest to zarazem sala najbardziej dyskusyjna, jeśli chodzi o zestaw eksponowanych dzieł. Można w niej oglądać Pochód triumfalny Scypiona do świątyni Jupitera na Kapitolu, wykonany w 1660 roku przez warsztat Geraerta van der Streckena, ewokujący bogatą tradycję obecności arrasów i gobelinów w kulturze materialnej Rzeczypospolitej. Z kolei datowany na koniec XIX w. perski kobierzec Ferehan-Sultanabad zdaje się przywoływać bogate i bezpośrednie kontakty dawnej Polski z krajami Orientu. Oprócz nich miejsce w Sali Matejkowskiej znalazły wierna oryginałowi pod względem wielkości Bitwa pod Grunwaldem, wykonana w technice haftu krzyżykowego w latach 2008-2012, Wojciecha Sadleya Gobelin olimpijski (1975), a także m.in. wykonana na potrzeby wystawy praca Marzeny Nowak – potężnych rozmiarów kilkuelementowy, wielokształtny dywan, wykonany przez białostocką Fabrykę Dywanów „Agnella”, zawierający motywy współczesne, jak i tradycyjne, kojarzone z Orientem. Mamy więc misz-masz form, technik oraz tematów, które łączyć ma ogólnie pojęta historia, rozumiana zarówno w sensie tradycji (tkanina obecna jest w dziejach sztuki polskiej od dawien dawna), jak i ikonografii.
Zastanawiając się nad koncepcją doboru prac do Sali Matejkowskiej można mieć pewne wątpliwości. Z jednej strony mamy zaznaczoną obecność tkaniny w historii kultury polskiej, z drugiej jednak jest ona zasygnalizowana dość łopatologicznie i niepełnie. XVII-wieczna tkanina, niejako automatycznie kojarząca się z wawelskimi komnatami, do tego XIX- wieczny perski dywan… Wszystko w porządku, ale… dlaczego ten drugi jest dopiero z końca XIX stulecia, skoro żywe i owocne pod względem kulturowym oraz artystycznym kontakty z krajami Orientu przypadają w przeważającej mierze na XVII-XVIII wiek (obiektów tego czasu mamy w krajowych zbiorach całkiem dużo, może warto było po nie właśnie sięgnąć, nie po kobierzec, który nie sposób kojarzyć z Rzeczpospolitą Obojga Narodów)? Nadto, pozostałe prace zaprezentowane na wystawie powstały po II wojnie światowej. Czy w takim razie nie warto było choćby symbolicznie zaznaczyć, że w dwudziestoleciu międzywojennym tkanina artystyczna również funkcjonowała? Prace w Sali Matejkowskiej sprowadzone zostały do wspólnego mianownika, którym jest historia, z tym że ta ostatnia nie została jasno zdefiniowana. Raz historią jest tradycja obecności tkaniny w sztuce i kulturze, innym razem chodzi o motywy historyczne i stosunek do przeszłości. Obie kategorie są w istocie dość płynne, w związku z czym można byłoby pod nie podpisać prace, które umieszczono w pozostałych salach, choćby zestaw serwetek z obozu internowanych, wykonywanych w okresie stanu wojennego przez Krzysztofa Ołka. W końcu tak jak Bitwa pod Grunwaldem wpisuje się w polską historiozofię, tak i serwetki z obozu internowanych, związane z postawą oporu wobec narzuconych społeczeństwu władz, można traktować jako wyraz swoiście pojętej polskości, patriotyzmu czy przywiązania do religii. W historii zanurzone są także inne prace Splendoru tkaniny, choćby z okresu stalinizmu.
- Uniwersalny słownik języka polskiego PWN, red. S. Dubisz, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2008.↵
- K. Holly, A. Żółtak, Słownik wyrazów zapomnianych czyli słownictwo naszych lektur, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2001.↵
- M. Jachuła, Splendor tkaniny, w: M. Kowalewska, M. Jachuła (red.), Splendor tkaniny, kat. wyst., Zachęta – Narodowa Galeria Sztuki, Warszawa 2013, s. 8.↵