Liturgia codzienności
Na jakiej zasadzie w samych pracach z cyklu Bildgedichte ujawniają się doznane w trakcie spektakli Nitscha graniczne stany ciała? Wydaje się, że obecność doświadczeń z lat 1965-75 objawia się jakby „podskórnie”, uwidacznia się w doborze niektórych motywów i strategii ich skonfrontowania, opartej o ideę opowiadania o człowieku zarówno bez upiększeń i idealizacji, jak i bez uchylania się od tematu śmierci, przemijania, czy zabijania zwierząt. Obraz ludzkiej egzystencji, zarysowany przez Cibulkę, zawiera dalekie echa działań akcjonistów wiedeńskich, których celem, zdaniem Nitscha, było zstąpienie w świat rzeczy perwersyjnych, odrażających, nieapetycznych, działające na zasadzie uzdrawiającego uświadomienia[8]. Cibulka rezygnuje z dosadności i epatowania środkami skrajnie odrażającymi, lecz przejmuje od akcjonistów i ich orgiastyczno-misteryjnego teatru pomysł na prezentowanie tych aspektów kondycji człowieka, które pozwalają się postrzegać w kategoriach misterium – misterium życia, misterium dzieciństwa i przemijania, misterium codzienności czy misterium przebywania w przyrodzie. Zdaniem Piotra Krakowskiego filozofia akcjonizmu wiedeńskiego opierała się na założeniu, że świadomie przeżywane i urzeczywistniane życie jest uroczystością, dramatem, liturgią[9]. Wedle Nitscha mistyczna rzeczywistość świata polega na bezwzględnym badaniu i analizowaniu rzeczywistości codziennej – proces ten ma zaś na celu egzystencjalno-mistyczną gloryfikację ludzkiej obecności.[10] Cykl Bildgedichte zdaje się więc czerpać z postawy światopoglądowej akcjonistów bardzo wiele – graniczne stany, jakim poddawał się Cibulka oraz przebywanie w kręgu akcjonistów, mimo upływu lat i wzmagania się indywidualnej kreacyjności wciąż pozostają jasno czytelne. Sam twórca bynajmniej nie cierpi na „lęk przed wpływem”[11] i wielokrotnie uwypukla znaczenie współpracy z Nitschem i Schwarzkoglerem, określając się jako intymnego znawcę artystycznych dokonań akcjonistów i akcentując ich znaczenie również dla własnych, późnych prac fotograficznych[12].
Efektem doświadczeń z lat 1965-75, w trakcie których ciało Cibulki służyło eksplorowaniu granicznych doznań psycho-fizycznych, są również, zdaniem Kurta Keindla, zamiłowanie do zmysłowości oraz tworzenie obrazu świata z rozmaitych elementów, zgodnie ze wskazówkami Güntera Brusa, zawartymi w jego dzienniku.[13] Bildgedichte ujawniają powinowactwa również ze znamiennym dla Nitscha poglądem, iż w działaniach artystycznych należy zwracać uwagę na symboliczne obciążenie każdego z przedmiotów.[14] Codzienne, powszednie przedmioty sfotografowane i zestawione przez Cibulkę w obrazowe poezje skłaniają do postrzegania własnych wizerunków jako wykraczających daleko poza „przedmiotowość”, poza obiegowe znaczenia. Sposób ich ukazania i sąsiedztwo z innymi elementami prowokuje skojarzenia, wiodące ku sferom niedefiniowalnym, trudno wyrażalnym słowami, a jednocześnie bardzo trafnie opowiadającym o kondycji człowieka i egzystowaniu w otaczającym go świecie.
Kolaże fotograficzne
W ostatnich latach twórczość Cibulki zdominowały collage fotograficzne, opracowywane cyfrowo i składające się z wielu nałożonych na siebie zdjęć. Uległy model akcjonistów odważył się na kreowanie rzeczywistości, systematycznie oddalając się od granicznych doświadczeń z lat 1965-75, a jednocześnie – paradoksalnie – nadal pozostając w ich pobliżu. Proces powstawania każdego z dzieł rozpoczyna się w chwili poddania się i doznawania otoczenia, dopiero później pojawia się Cibulka-kreator, który dokonuje aktu wyboru i nakłada obrazy. Zdaniem Maren Lübbke, stosowana wcześniej przez lata formuła czterech obrazów, wypaliła się i uległa rozkładowi[15]; przestała wystarczać i satysfakcjonować twórcę, zdążającego konsekwentnie ku potęgowaniu pierwiastków kreacyjnych. Zestawianie czterech zdjęć objawiło się jako nazbyt ograniczające twórczą aktywność – myślenie Cibulki o obrazie fotograficznym przełamało barierę pojedynczej fotografii i skierowało się ku eksploatowaniu potencjału tkwiącego w finezyjnym nakładaniu na siebie wielu sfotografowanych motywów, możliwemu dzięki technikom komputerowym.
Ogólny wydźwięk i przesłania collage z ostatnich lat nie odbiegają jednak daleko od atmosfery znanej z obrazowych poezji cyklu Bildgedichte. Wciąż rozgrywa się misteryjne theatrum ludzkiej egzystencji, wychwycone przez czujne oko Cibulki w trakcie wędrówek i przechadzek z aparatem fotograficznym w dłoni, towarzyszącym artyście w czasie podróży w rozmaite zakątki świata. W CSW można bowiem zobaczyć prace zrobione po podróżach do Korei Płd., Syrii, Chin, Afryki…
Rytm wystawy w toruńskim CSW
Wystawa „W rytmie światła i mroku” pozwala więc prześledzić drogę artysty od bycia modelem Nitscha i Schwarzkoglera ku systematycznemu i konsekwentnemu narastaniu twórczej aktywności. Zjawisko systematycznego odchodzenia od postawy biernego aktora czy obserwatora, odziedziczonej po spektaklach wiedeńskich akcjonistów i silnie zakorzenionej w psychice artysty, uwidacznia się nie tylko w ramach twórczości fotograficznej, postrzeganej jako całość, lecz także w procesie powstawania każdej pojedynczej pracy: zawsze od doznawania rzeczywistości do jej coraz dobitniejszego modyfikowania w celu uchwycenia samej esencji, aury czy osobliwości danego miejsca. Wszystko w tytułowym rytmie światła i mroku. Wystawę dopełnia filmowy portret Heinza Cibulki, zatytułowany „TagTraumDeutung” autorstwa Magdaleny Frey, dzięki któremu odbiorcy zyskują wgląd w proces twórczy artysty.
Bioakcjonizm agrarny
W toruńskim CSW, obok sztandarowych dla Cibulki Bildgedichte, prezentowane są również relikty z wczesnych akcji oraz tzw. obrazy materiałowe Cibulki. Są to płótna malowane sokiem z owoców oraz obrazy-obiekty z patyków, liści, gliniastej spękanej ziemi, a nawet ciasta, zamknięte w przezroczystych skrzynkach z plexi. Przypominają relikwiarze, w których za szybą ogląda się to, co cenne, kruche, delikatne i niosące metafizyczne konotacje. Naturze, jako odwiecznemu towarzyszowi człowieka, zostaje przywrócona pierwotna ranga, jej archaiczny i mityczny charakter. Miejsce krwi z „rozchlapywanych” obrazów Nitscha u Cibulki zajmuje sok z dzikiego bzu. Prasa austriacka okrzyknęła artystę bioakcjonistą, podkreślając mistycyzm i liryzm wystawionych dzieł. Sam Cibulka akcentuje, że poszukując w sztuce własnego miejsca, odnalazł je w tym, co agrarne, odwiecznie związane z ludzką egzystencją, z uprawą ziemi, przygotowywaniem pokarmów i ich spożywaniem. Dlatego też na wernisażu wystawy w CSW Cibulka wykonał performance „Metabolizm – sznycel wiedeński”, w trakcie którego zaprosił wszystkich do uczestnictwa zarówno w przygotowaniu jedzenia, jak i w konsumpcji. 15 września 2013 roku obrus, na którym przygotowano sznycle i sałatki, zostanie naciągnięty na blejtram i sygnowany przez artystę jako relikt akcji, po czym znajdzie się w kolekcji toruńskiego CSW.
- Wypowiedź Nitscha z 1963 roku. Za: Piotr Krakowski, O sztuce nowej i najnowszej, Warszawa 1981, s. 47.↵
- Ibidem, s. 48.↵
- Ibidem.↵
- Porównaj: Harold Bloom, Lęk przed wpływem, tłum. Agata Bielik-Robson, Marcin Szuster, Kraków 2002.↵
- Heinz Cibulka, Aktion&Fotografie, Wien, 1989.↵
- Kurt Keindl, Wo die Bilder entstehen. Zu Heinz Cibulkas fotokünstlerischer Arbeit, w: Heinz Cibulka. Arbeiten 1965-2000, Wien 2001, ss. 3-6.↵
- Piotr Krakowski, op. cit., s. 49.↵
- Maren Lübbke, Heinz Cibulka – Zwischen Erinnerung und Aneignung, w: Heinz Cibulka. Bildgenerationen, op. cit., s. 39.↵