Odziedziczony w 1897 roku po śmierci matki majątek księżna decyduje się zainwestować w zakup ziemi i budowę prywatnej kliniki w Trebschen. Księżna powołuje do życia również stowarzyszenie kształcące pielęgniarki. Trzebiechowska placówka ma stać się nowoczesnym, luksusowym ośrodkiem, świadczącym jednak również usługi na rzecz mniej zamożnych chorych. Podobnie jak sam van de Velde, trzebiechowski budynek ma bogatą historię. Dom Lekarza otwarto uroczyście w lipcu 1903 roku, budynek dla pacjentów – w początkach 1904 roku. Van de Velde był w Trzebiechowie zapewne tylko raz, by dopilnować budowy schodów w budynku dla pacjentów i dobrać kolorystykę ścian, sufitów i boazerii.
Sanatorium, mimo intensywnej kampanii reklamowej w czasopismach lokalnych i ponadregionalnych, borykało się z trudnościami finansowymi, zmieniając raz po raz status prawny i strukturę własności oraz funkcję: z sanatorium stało się domem wypoczynkowym Stowarzyszenia Urzędników Bankowych (1909–1911), domem wychowawczym (1912–1919) czy lecznicą chorób płucnych (1920–1945). W 1926 roku, cztery lata po śmierci księżnej, niemieckie władze powiatowe kupują od rodziny książęcej budynek sanatorium. Lecznica działa nieprzerwanie do stycznia 1945 roku. Usytuowanie Trebschen na uboczu frontu działań wojennych sprawia, że wieś wychodzi z walk bez szwanku. Zaprojektowany przez van de Veldego budynek staje się siedzibą państwowego sanatorium przeciwgruźliczego, następnie oddziału leczenia chorób nerwowych, a ostatecznie w 1974 roku przekwalifikowano go na Dom Pomocy Społecznej. Brak zniszczeń wojennych nie uchronił obiektu przed licznymi zmianami wnętrza. Dopiero po dokonaniu w 2001 roku, w trakcie prac nad katalogiem prac Henry’ego van de Veldego, sensacyjnego odkrycia obiektu w Trzebiechowie, dotychczas umknęło zarówno badaczom, jak i szerszej opinii publicznej, rozpoczęto prace nad przywróceniem obiektowi dawnej świetności.
Okazało się, że zachowana została znaczna część wyposażenia, stolarka, w tym unikalna klatka schodowa, oranżeria o nowatorskiej konstrukcji czy skrywające się pod kilkoma warstwami farby oryginalne malowidła szablonowe. W znacznej części pomieszczeń udało się odtworzyć oryginalną kolorystykę ścian. Znajdujący się na uboczu, do niedawna nieznany szerzej obiekt stał się sensacją w dziedzinie studiów nad projektami Henry’ego van de Veldego, jedynym zachowanym jego projektem na ziemiach polskich. To jeden z nielicznych obiektów w pełni zaprojektowanych i wyposażonych przez Flamanda. Jego wystrój przypomina inne ważne dokonania artysty z tego samego okresu: archiwum Nietzschego w Weimarze czy muzeum Folkwang w Hagen, jest też doskonałym dokumentem zmian zachodzących w stylu artysty. Projekt trzebiechowski wyróżnia prostota i funkcjonalność, lecz detal, choć podporządkowany funkcji użytkowej, jest jednak bardzo mocno wyakcentowany. Formy, mimo że powtarzalne, szablonowe, nawiązujące w ten sposób do produkcji seryjnej, wyrastają z tradycji zdobniczej art nouveau, ale ich prostym, zgeometryzowanym formom bliżej do mającej dopiero święcić tryumfy estetyki art deco. Wystrój budynku dla pacjentów w swym dzisiejszym kształcie, po dokonanych pracach renowacyjnych (m.in. odrestaurowanie oryginalnej kolorystyki ścian i malowideł szablonowych w jadalni i dawnej sali bilardowej, renowacja stropu w jadalni, przywrócenie dawnego kształtu oranżerii), wyraża ideę sztuki organicznej: funkcjonalnej, estetycznej całości, której poszczególne elementy ściśle współgrają ze sobą, tworząc niejako jeden spójny organizm.
Niedługo potem twórczość van de Veldego wejdzie w nową, bardziej ascetyczną fazę, zapowiadając dokonania darmstadzkiego Werkbundu i weimarskiego Bauhausu, za której kulminację uznać można minimalistyczny projekt wieży biblioteki w Gandawie z końca lat 30. Wystrój wnętrza trzebiechowskiego obiektu stanowi perfekcyjne, płynne przejście pomiędzy historyzującą bryłą budynku, zaprojektowaną w stylu staroniemieckim przez Maxa Schöndlera, a nowymi trendami we wzornictwie przemysłowym, nowym myśleniem o funkcjonalności, dążeniem do prostoty i harmonii, mającym zaowocować niebawem narodzinami modernizmu.
Nie sposób zresztą zajmować się historią Werkbundu, Bauhausu czy szkoły w Dessau z pominięciem wkładu Henry’ego van de Veldego. Zaprojektowany przez niego budynek teatru Werkbundu w Kolonii, łączący w sposób perfekcyjny funkcjonalizm z estetyką, uznany został przez Waltera Gropiusa za ikonę stylu międzynarodowego, a sam Van de Velde – za poprzednika i ojca chrzestnego Bauhausu. Innowacyjność myśli Van de Veldego, wywołująca konsternację we Francji, spotkała się od samego początku jego działalności twórczej z entuzjazmem w Niemczech. Wystawione w 1897 roku wyposażenie domu artysty z Bloemenwerf zaowocowało wieloma kontaktami ze środowiskiem twórczym wilhelmińskich Niemiec, jak również zleceniami ze strony niemieckich przedsiębiorców, a co najważniejsze, zainteresowaniem Harry’ego hrabiego Kesslera, jednej z najbardziej wpływowych postaci tej epoki, mecenasa sztuki, pisarza, polityka, w tym także niemieckiego przedstawiciela dyplomatycznego w odrodzonej Polsce. Inicjatywą Kesslera było zarówno przeniesienie do Weimaru Archiwum Nietzschego, jak i zlecenie van de Veldemu projektu wnętrz i wyposażenia. Także z jego nadania van de Velde został kierownikiem Szkoły Rzemiosł Artystycznych w Weimarze, z przekształcenia której powstała, już po jego dymisji, szkoła Bauhausu, najbardziej bodaj rewolucyjna i uniwersalna ze szkół wzornictwa przemysłowego okresu międzywojnia.
Przełom wieków to czas myślenia o sztuce obejmującej wszystkie dziedziny życia, przekształcającej życie codzienne w dzieło sztuki, przy czym sztuka pojmowana była jako dobro dostępne dla masowego odbiorcy. Piętnowana i postrzegana jako zagrożenie produkcja przemysłowa na szeroką skalę, powtarzalność i unifikacja zostały potraktowane jako wyzwanie, jako nowe zadanie i mobilizacja dla artystów. Sztuka przestała być dziedziną akademickich dywagacji, stając się dostępna każdemu, nawet niewyrafinowanemu odbiorcy; miała kształtować wrażliwość, uszlachetniać przez samą swoją obecność. Utopijne niekiedy projekty estetyczne szły ręka w rękę z socjalistycznymi koncepcjami przemiany struktur społecznych, nowej dystrybucji dóbr, nowych struktur produkcyjnych. Nie dziwią w tym kontekście kontakty van de Veldego z socjalistami, Emilem Vandervelde i Maksem Halletem, ani też z Kesslerem, nazywanym „czerwonym hrabią”. Zaangażowanie społeczne połączone z pragnieniem wspierania nowatorskich rozwiązań estetycznych uwidacznia się także w trzebiechowskim obiekcie. Księżna Maria Aleksandra zainwestowała w obiekt nie tylko funkcjonalny i społecznie użyteczny, lecz również o znacznej wartości estetycznej. Nowym standardom opieki medycznej odpowiadać miały nowe rozwiązania dekoratywne. Obiekt trzebiechowski wpisuje się tym samym w szerszy projekt, mający na celu przebudowę społeczeństwa niejako od wewnątrz, poprzez estetyzację wszelkich obszarów życia, estetyzację niepozbawioną jednak funkcjonalizmu.
Trzebiechowski obiekt przetrwał w stanie niemal niezmienionym, służąc dziś nowym, często przybyłym z daleka, mieszkańcom + Ziemi Lubuskiej. Pensjonariusze domu chętnie opowiadają o swoich skomplikowanych losach, przenosinach z Wileńszczyzny i okolic Lwowa, nowym życiu na Ziemiach Odzyskanych. W zabytkowym budynku burzliwa historia ziem polskich i losy repatriantów zdają się płynną kontynuacją dotychczasowych dziejów obiektu, doskonałą ilustracją przenikania się kultur pogranicza. Niegdyś niemieckojęzyczni Radziwiłłowie, dziś polskojęzyczni wilnianie – na tych terenach nic nie dziwi, poszczególne zmiany terytorialne i polityczne nie naruszają swoistego genius loci.