Wysoką formę i konsekwencję w działaniu utrzymują Mikołaj Trzaska (znakomita płyta Zikaron Lefanay klarnetowego kwartetu Ircha) i – w zupełnie innej konwencji – Piotr Baron (Jazz na Hradě). Znany z interpretacji muzyki Jimiego Hendrixa pianista Artur Dutkiewicz tym razem wziął na warsztat – całkiem udanie – nieco bardziej tradycyjny repertuar (Mazurki). Cieszy mnie powrót do nagrywania dwóch muzyków tak zwanego jazzu środka, których zawsze ceniłem, a którzy w 2012 wydali nowe płyty: Ryszard Borowski Over The Mirrors i Kuba Stankiewicz Spaces.
Jednak jak już wracać na scenę, to w wielkim stylu – a przynajmniej z dużym impetem! Jerzy Mazzol, jeden z najbardziej kontrowersyjnych twórców jassowej rewolucji lat 90. powrócił do poważnego grania nie jedną, ale aż trzema nowymi albumami: Jeden Dźwięk i Pan Bóg, Responsio Mortifera i Minimalover. Abstrahując od ich jakości – a nie są to płyty ani złe, ani też wybitne, tylko w jakiś osobliwy sposób niepokojące, jak to u Mazzola – to samą swoją obecnością siejąca artystyczny zamęt postać na pewno przyda kolorytu polskiej scenie muzycznej.
*
Skoro jeden artysta znalazł aż trzech wydawców, to chyba nie był to zły rok dla polskich wytwórni płytowych. Krakowska oficyna Not Two od lat gra już w zupełnie innej lidze niż inne rodzime wydawnictwa; pod koniec roku uraczyła odbiorców siedmiopłytowym zestawem nagrań grupy DKV (dla wielu najlepszego w historii zespołu Kena Vandermarka). Znakomicie radzi sobie też Monotype, w katalogu której znajdziemy największe gwiazdy dzisiejszej awangardy: Johna Butchera, Jaapa Blonka czy Franza Hautzingera. Do grupy wydawców celującej raczej w rynek międzynarodowy, niż polski, dołączył też Bocian Records. I chociaż nie jestem winylowym fetyszystą i wolałbym, aby część tytułów Bociana wytłoczono również na srebrnym, a nie wyłącznie na czarnym krążku, to nazwiska Paal Nilssen-Love czy Keitha Rowe’a robią wrażenie.
Krakowska Mathka Marcina Barskiego ostatecznie chyba zastąpiła netlabel Audiotong, z którego wyrosła i pośród wielu płyt, którymi na pewno warto się zainteresować (wspomniany Un Chołoniewskiego, Polin – pierwszy od lat album niedocenianego Ireneusza Sochy!), wydała nagranie, które słusznie w kilku zagranicznych zestawieniach pretendowało do miana płyty roku – przejmujący, nieco minimalistyczny album szwedzkiego saksofonisty Martina Küchena Hellstorm.
Dość nierówny poziom prezentowało w tym roku poznańskie Multikulti, ale takie produkcje jak Free Solo Traczyka, Trouble Hunting Licaka czy Yemen (Rogiński, Zimpel, Zerang, Robinson) w pełni wynagradzają mniej trafione pozycje. Na styku tzw. muzyki współczesnej, eksperymentalnej i elektronicznej prężnie działa Bôłt, wydając zarówno młodych kompozytorów (Sławomir Kupczak), jak i wspaniałe skarby z archiwów Studia Eksperymentalnego Polskiego Radia (Schaeffer, Knittel), a w serii „Populista presents” wynajdując takie rodzynki, jak nagrania Mirona Białoszewskiego recytującego (w sposób niesamowicie muzyczny, dodajmy) teksty Adama Mickiewicza.
*
W 2012 roku obyło się bez większych zmian na mapie polskich festiwali. W programach pojawiały się najgorętsze światowe nazwiska (Mary Halvorson, Matana Roberts, Ambroise Akinmusire – wszyscy gościli w Polsce kilkukrotnie), nie brakowało i starych mistrzów (Anthony Braxton na Ad Libitum, Archie Shepp na Bielskiej Zadymce Jazzowej) oraz wspólnych koncertów światowych gwiazd z polskimi muzykami (przepiękny – na szczęście zarejestrowany! – występ powiększonego składu grupy Hera z amerykańskim perkusistą Hamidem Drake’iem na Krakowskiej Jesieni Jazzowej).
Wspomnieć wypada o interdyscyplinarnej i niejednorodnej gatunkowo niemieckiej edycji Avant Artu we Wrocławiu i podobnym w charakterze festiwalu w bydgoskim Mózgu. Kolejny znakomity program zaprezentował też krakowski Unsound, gdzie w przedziwny sposób pod hasłem „The End” udało się sensownie połączyć występy noise’owego rocka legendarnego Keiji Haino, surową elektronikę Kevina Drumma i perkusyjne improwizację Huberta Zemler.
Z hibernacji wrócił do życia śląski cykl koncertowy Jazz i Okolice, którego organizator, Andrzej Kalinowki, nie tylko zaprasza frapujących artystów, ale też stara się prezentować ich w ciekawych zestawieniach, np. trio Halvorson z kwartetem The Bee’s Knees Irka Wojtczaka w programie „Gitara, jej nowe brzmienia i aspekty improwizacji”, czy też kwartet Ircha Mikołaja Trzaski z Davem Krakauerem pod hasłem „Stara i nowa muzyka żydowska”.
Festiwale w ogóle poszukują sposobów wyjścia poza klasyczną formułę zestawu konwencjonalnych koncertów. Taką próbą są rozmaite koncepcyjne rozwiązania tematyczne, ale też tak niecodzienne pomysły, jak organizowanie koncertów w domach prywatnych (wrocławski festiwal Jazztopad) czy w atmosferze rodem z Lśnienia w krakowskim budynku byłego hotelu Forum (Unsound).
Coraz częściej też festiwale podejmują odważne, być może finansowo ryzykowne decyzje o wielkim znaczeniu popularyzatorskim, zapraszając do Polski znakomitych artystów, których poza specjalistami absolutnie nikt nie zna. Przykład znów z festiwalu Jazztopad, gdzie w ramach „Dnia koreańskiego” zagrali Heo Yoon-Jeong (razem z braćmi Oleś), Geomungo Factory i Miyeon & Park.
A skoro już wspominamy o muzykach z dość dalekich stron – Festiwal Skrzyżowanie Kultur istnieje od 2005 roku, ale ubiegłoroczna edycja była doprawdy imponująca. Nieczęsto w Polsce możemy posłuchać artystów z Japonii, Korei, Gruzji czy Jakucji, a już zaproszenie 84-letniego mistrza duduka, Jivana Gasparyana z Armenii było organizatorskim majstersztykiem. Wreszcie pojawił się w Polsce festiwal o tak bogatym programie prezentującym muzykę tradycyjną całego świata w możliwie autentycznej (tak, wiem, to bardzo niebezpieczne słowo) formie.
Z reguły większe zmiany dotykają mniejsze, wrażliwsze, ale może nawet ważniejsze z punktu działających w Polsce artystów miejsca, kluby i przedsięwzięcia. Zniknął niestety zasłużony warszawski klub Chłodna 25, choć pojawił się za to (pod koniec 2011, ale rozwinął skrzydła w 2012) klub Pardon, To Tu. Naturalnie przyciągają nas wielkie nazwiska i wielkie imprezy, ale przecież słowa uznania należą się za sam upór i walkę pomysłodawcom takich przedsięwzięć, jak spotkania krakowskich improwizatorów w cyklu Muzykoterapia, warszawska Maszyna do Słuchania (w ostatnim programie Maciej Śledzicki przyrządzał aranżacje wybranych utworów Karlheintza Stockhausena i Erika Satiego na trio kulinarne), czy też cyklu Directions in Music, w którym krakowski pianista Paweł Kaczmarczyk odnalazł formułę pozwalającą mu na występowanie we własnym mieście częściej niż raz na pół roku (tylko w ciągu ostatnich 12 miesięcy zaprezentował programy z muzyką min. Raya Charlesa, Cheta Bakera, Sama Riversa, Stana Getza i Sławomira Kulpowicza – każdy z innymi muzykami).