Jeśli ktokolwiek mierzy jakość polskiego życia muzycznego ilością i rangą naszych kontaktów ze światem, wydarzenia 2012 roku również powinny go usatysfakcjonować: Krzysztof Penderecki koncertował z Johnem Greenwoodem w Londynie, Zorn napisał (w chwilę później wydał w swoim Tzadiku) muzykę do spektaklu Nosferatu Grzegorza Jarzyny, nasi artyści często występowali i nagrywali ze światową czołówką (Wojciech Mazolewski z trębaczem Dennisem Gonzalezem, Piotr Mełech z Fredem Lonbergiem-Holmem, zespół LXMP z Kazuhisą Uchihashi, Jacek Kochan z George’em Garzonem, itd., itd.). Wielu muzyków (przede wszystkim Mikołaj Trzaska, ale też Wacław Zimpel i inni) stało się częścią międzynarodowej sceny i sami są zapraszani do wspólnych projektów przez Amerykanów, Niemców czy Skandynawów. Doprawdy, upragniony kontrakt w ECM-ie czy w ACT-ie nie jest dla naszych muzyków jedynym sposobem zaistnienia w Europie i USA.
*
Wygląda na to, że oprócz słuchania odbiorcy muzyki w Polsce lubią też o niej od czasu do czasu poczytać. 2012 rok przyniósł wiele pozycji, które wypada chociażby przejrzeć oraz jedną obowiązkową. Ciekawe, że najwięcej publikacji doczekała historia muzyki punkowej i alternatywnej lat 80. Wydano min.: Grunt to bunt. Tom 2 Grzegorza K. Witkowskiego o festiwalu w Jarocinie, Oczami radzieckiej zabawki. Antologia radzieckiego i rosyjskiego undergroundu Konstantego Usenki oraz wspomnienie o latach 80. Gdzie oni są? Artura Szuby i Katarzyny Andrzejewskiej-Szuby.
A przede wszystkim ukazał się Kryzys w Babilonie, autobiografia Roberta Brylewskiego (Brygada Kryzys, Izrael, Armia), który w rozmowach z Rafałem Księżykiem mierzy się z własnym życiem i mitem niezależnego polskiego undergroundu czasów „straconej dekady”. Księżyk powoli staje się specjalistą od wyciągania z herosów polskiej muzyki szokujących wspomnień; wiadomo, że już przygotowuje wywiad-rzekę ze znanym i kontrowersyjnym artystą średniego pokolenia).
Wydawnictwo Muzyka Odnaleziona Andrzeja Bieńkowskiego odnalazła z kolei… samego Bieńkowskiego. Album Ostatni wiejscy muzykanci tego autora był publikacją w pewnym sensie fundamentalną; wielu słuchaczy właśnie od niej zaczęło odkrywać polską muzykę tradycyjną inną niż zespoły pieśni i tańca Mazowsze lub Śląsk. Był – bo po wydaniu w 2001 roku pozycja ta była właściwie nie do zdobycia. Dobrze, że wreszcie wraca.
Podobnego wskrzeszenia z niebytu doczekała się po 20 latach kultowa książka Sławomira Gołaszewskiego Reggae Rastafari. Wymienić też należy nie tak częste próby zmierzenia się z muzyką z perspektywy socjologicznej, traktującą o związkach jazzu z polityką Wolność improwizowaną Igora Pietraszewskiego. Mit założycielski polskiego jazzu, czyli przekonanie o jego antysystemowym i wywrotowym charakterze, jest w tej książce dość poważnie poddany w wątpliwość. Z nieco innej perspektywy pisze Anna Nacher w wydawnictwie Rubieże kultury popularnej. Popkultura w świecie przepływów. Na temat muzyki znajdziemy tam tylko jeden rozdział, za to wyjątkowo trafnie diagnozujący problemy związane ze zjawiskiem tzw. muzyki świata, jak pogoń za „autentycznością” i neokolonialne traktowanie kultur „egzotycznych”.
*
Przed końcem jeszcze… dane liczbowe. Serwis iTunes rozpoczął działalność w Polsce wprawdzie jeszcze pod koniec 2011 roku, ale dopiero w 2012 okazało się, jak znacząco może wpłynąć na rynek sprzedaży plików muzycznych. Już w lutym 2012 sprzedaż cyfrowej muzyki wzrosła o 60%. A wbrew pozorom kwestie ekonomiczne z artystycznymi wiążą się bardzo ściśle. Zwłaszcza w kraju, w którym przeciętnie popularny (ale jednak nie niszowy) wykonawca jazzowy sprzedaje 50 sztuk nowego albumu. Muzyka nie będzie istnieć bez słuchaczy. Ale zginie również bez muzyków, więc dobrze byłoby, aby mieli z czego żyć, prawda?
Wróćmy jednak do pytania z początku tego tekstu… Cóż, młode pokolenia okrzepły i nie oczekują już namaszczenia przez starych mistrzów. Tym bardziej, że ci zdają się żyć wyłącznie historią. Dlaczego Jack DeJohnette czy Wadada Leo Smith – artyści już po siedemdziesiątce – nadal są w stanie nagrywać elektryzujące płyty, a polska starszyzna pławi się w resztkach dawnej chwały? Szkoda, bo na taki album, jak niedawny Roots Run Deep 92-letniego Yusefa Lateefa trzeba będzie poczekać w Polsce 40 lat, kiedy to sędziwy Trzaska z sędziwym Tymańskim reaktywują zespół Miłość. Choć muzyków urodzonych w pierwszej połowie XX wieku nie brakuje, dziś właściwie jedynie Tomasz Stańko działa z pełną determinacją i zaangażowaniem.
Nawiasem mówiąc wkrótce premiera Wisławy, długo wyczekiwanej nowej płyty nowojorskiego kwartetu Stańki. Chodzą słuchy, że dzięki tej płycie początek 2013 roku będzie dla polskiego jazzu wyjątkowo dobry.