Kamila Leśniak: Jako, że spotykamy się przy okazji platformy tańca współczesnego Identity.Move! – tym razem w Centrum Kultury w Lublinie – której jesteś gościem, chciałabym zapytać, jakie znaczenie mają dla Ciebie inicjatywy oparte na wymianie doświadczeń z innymi tancerzami, artystami?
Anna Nowicka: To zależy od tego, jak są zorganizowane. Brałam udział na przykład w programie, który się nazywał Tryangle. Była to ogromnie ciekawa inicjatywa, ponieważ zaproszono osoby o bardzo różnym doświadczeniu – początkujące, na przykład takie, które dopiero skończyły szkoły, a także ludzi, którzy mają już kilkudziesięcioletnią praktykę. Były to osoby związane nie tylko z tańcem, ale też dźwiękowcy, filmowcy, pisarze. Przez dwa tygodnie – na zasadzie „laboratorium” – mieliśmy zapewnioną przestrzeń do pracy oraz możliwość realizacji własnych projektów. Nie było ustalonego programu dnia, wszystko odbywało się na zasadzie dyskusji – proponowaliśmy wydarzenia, i decydowaliśmy, które z nich się odbędą. Tryangle tworzył przestrzeń wymiany doświadczeń, do spotkania międzypokoleniowego, pozwalał na chwile zawiesić myślenie o produkcji kolejnego spektaklu. Tego typu inicjatywy są bardzo ważne, ponieważ tworzą alternatywę dla współczesnego rynku sztuki, nastawionego na produkt. Nacisku na produkcję „towaru”, na to, żeby być widocznym, nakłada na człowieka niesamowitą presję. Wydaje mi się, że wszelkie inicjatywy, które dają możliwość bycia z drugim człowiekiem na innych, niż rynkowe, zasadach, są bardzo cenne. Szczególnie, że sam performance, spektakl, opiera się na kreowaniu spotkania między tym, kto jest na scenie a widownią.
Współczesne projekty z pogranicza tańca i sztuki performance często dotykają fundamentalnego zagadnienia bycia człowieka w świecie, napięcia pomiędzy indywidualnością a kulturą, społecznością, a więc właśnie zagadnienia tożsamości – jak w haśle Identity.Move!. Czy ta kwestia wybrzmiewa również w Twoich projektach i praktyce artystycznej? W jaki sposób?
Wydaje mi się, że wszystko nad czym pracuję bardzo mocno odnosi się do pytania „kim jestem?” – kim jestem jako osoba, ale także jako jednostka funkcjonująca w ramach społeczeństwa. Indywiduum, które nie jest wewnętrznie koherentne. Przestrzeń sztuki, tańca, daje możliwość zgłębiania tego tematu, może dlatego, że pracuje się z ciałem, dostrzega się, że jest ono kompleksowym tworem. Ma bardzo dużo kryjących się w nim rytmów, sprzecznych mechanizmów. Pytanie o tożsamość – „kim jestem?”, „jaką rolę chcę pełnić w życiu?” – wybrzmiewa więc dla mnie bardzo naturalnie. Moja praca nie jest dobrze wynagradzana, wydaje się, że jest mniej potrzebna niż praca bankiera, chociaż dla mnie to rozróżnienie, na pewnym poziomie, jest iluzoryczne – obie funkcje dotykają rzeczy niematerialnych, abstrakcyjnych. Jako, że moja praca jest taka, a nie inna i jest postrzegana w określony sposób, dużo częściej zadaję sobie pytania – „po co to robię?”, „co to mi daje?” i „co to, co robię, daje komuś, kto na to patrzy?”. Stąd chyba temat tożsamości, czegoś bardzo bliskiego mojemu jestestwu, tak często się pojawia.
Twoje projekty plasują się na pograniczu tańca, teatru, sztuki performance… – jest to zresztą charakterystyczne dla młodych twórców z obszaru tańca. Mówiąc ogólnie, dzisiaj granice pomiędzy poszczególnymi dziedzinami sztuki coraz bardziej się zacierają. Wobec tego na czym, Twoim zdaniem, aktualnie polega specyfika twórczej aktywności tancerza-choreografa?
To na pewno zależy od konkretnej osoby. Na przykład moja koleżanka, Weronika Pelczyńska, która jest świetnym choreografem, świetną tancerką, bardzo dużo pracuje z Agnieszką Glińską z Teatru Studio i robi ruch sceniczny do spektakli teatralnych. Są osoby, które bardzo mocno pracują nad ruchem we współpracy z innymi twórcami – zajmują się tym, jak przełożyć konkretną ideę na ruch, jak jej nadać formę.
Ja jestem dość specyficznym choreografem. Interesuje mnie praktyka ruchowa jako choreografia, związek pomiędzy procesem tworzenia – jako procesem poszukiwania, zadawania pytań – a produktem końcowym. W moim przypadku choreografia, jako forma, cel, nie funkcjonuje. Choreografia jest dla mnie właściwie produktem ubocznym procesu zadawania pytań, doświadczania, a poprzez doświadczanie – odpowiadania na nie i formułowania nowych pytań. Dla mnie ustawianie każdego ruchu tancerza – choć tacy choreografowie oczywiście jeszcze funkcjonują – to dla mnie w pewnym stopniu przeszłość… Tancerz jest wtedy przed wszystkim interpretatorem, przyjmuje pewną formę i nadaje jej życie. Wydaje mi się, że obecnie ciekawsze jest to – i to mnie właśnie interesuje – że traktuje się tancerza jako osobę, która ma określone podejście do życia, pewną wrażliwość, własne pomysły, indywidualną kreatywność. W pracy choreograficznej chcę zobaczyć tę drugą osobę, pracować z n i ą, a nie wykorzystywać ją jako lalkę, jako formę. Chociaż tak naprawdę każdy sposób podchodzenia do kreowania ruchu jest równoważny, istotne jest raczej to, jaki ktoś ma sposób myślenia o sobie i o drugiej osobie – czy jest zainteresowany spotkaniem z drugim człowiekiem, czy jest zainteresowany wyłącznie formą.
Jednak, czy są takie wartości, na które zwracasz szczególną uwagę, poszukujesz ich we własnej pracy artystycznej, ale i u innych?
Interesuje mnie specyficzna forma choreografii – tworzenie spektakli, które zmieniają sposób patrzenia na rzeczy, pokazują kompleksowość, ale tez niejednoznaczność pewnych sytuacji, i nie dają jednoznacznych odpowiedzi. Dlatego interesuje mnie praca z osobami, które mają też doświadczenie aktorskie, są bardzo „ruchowe”, potrafią pracować z działaniami fizycznymi, ale też z intencjami, z emocjami. Nie boją się pozostawać w przestrzeni niedookreślonej, są w stanie znaleźć w niej swoje miejsce. Nie jest tak, że szukam jakiegoś określonego modelu osoby, ale ze względu na to, nad czym chcę pracować, dobieram osoby, które są w stanie podążyć w tym właśnie kierunku. Interesuje mnie wyjście od myśli, od wyobrażenia, od pewnej sytuacji, czasami rzeczywistej, czasami nie, i zobaczenie, jak dana osoba w tej sytuacji się czuje, co ta sytuacja „prowokuje”, co „wyciąga” z człowieka. Te kwestie można wyrazić ruchem, który jest z dziedziny tańca współczesnego, baletu, butoh. Żeby mówić o tej samej rzeczy, formy mogą być bardzo różne. Podsumowując, jako choreograf szukam osób, które są bardzo „płynne”, potrafią przechodzić pomiędzy tańcem i teatrem, mają wrażliwość, zdolność do współodczuwania. Oczywiście na takie rzeczy zwracam też uwagę we własnej pracy.
Jaka jest rola improwizacji w tańcu współczesnym w ogóle, ale przede wszystkim w Twojej praktyce? Jak duży nacisk kładziesz na swobodę kreowania działań na scenie?
Nie wiem na ile mogę mówić o całym tańcu współczesnym… Wydaje mi się, że improwizacja jest bardzo ważna, tylko, że różne osoby nadają jej różne znaczenie. Niektórzy używają jej do tworzenia spektakli, jest ona dla nich pewnym narzędziem pracy twórczej, na przykład podczas prób, a inni tworzą z niej materię samego spektaklu. Są także różne poziomy improwizacji… Pytaniem jest też, kiedy się nie improwizuje. Improwizacja w pewnym sensie jest zawsze, nawet jeśli struktura spektaklu istnieje.
Moje spektakle są zwykle ustrukturyzowane, w mniejszym lub większym stopniu, ale i tak istnieje moment niepewności, przestrzeń improwizacji – tak jak w życiu. Zawsze mamy do czynienia z procesem nawigowania pomiędzy tym, co się wcześniej ustaliło, ramą sytuacyjna, która jest bardziej albo mniej sztywna, a tym, jak ty, jako osoba, w tej ramie – czy jej braku – działasz. Wydaje mi się, że improwizacja jest bardzo ważna w tańcu, bo kładzie nacisk na bycie w danej sytuacji, w danym momencie, na to, jak ważne jest, żeby po prostu być i zaakceptować to, co się dzieje wokoło. Każda sytuacja ma potencjał kreacji, można odnaleźć lekkość danej chwili, pierwiastek zabawy. Wydaje mi się więc, że improwizacja pozwoliła przenieść nacisk w tańcu współczesnym ze struktury, egzekwowania wręcz akrobatycznych, wirtuozerskich ruchów na pytanie „jak?”, „w jaki sposób dana osoba, w danej sytuacji, jest?”, „kim jesteś?”, na mówienie o obecności, a nie o tym, jak wysoko mogę podnieść nogę – czy do ucha, czy, niestety, tylko do ramienia.