Bywa, że zdejmowanie masek przypomina konfesję, a od widza niejako zależy rozgrzeszenie bohatera. Takiej możliwości nie daje Cicha przystań (1995) Mariusza Malca. Tu (anty)bohater, jedyny ocalały wykonujący wyroki śmierci członek antykomunistycznej organizacji Wolność i Niepodległość, łamie dawno złożoną przysięgę i, zachowując anonimowość, opowiada historię własnej „zemsty na katach narodu polskiego”. To dzieje osoby, w której wyznawane zasady i oddanie sprawie zabiły podstawowe objawy człowieczeństwa. „Wróciłbym do WiN-u, aby zrobić porządek z bandytami i złodziejami”, mówi mężczyzna, ten polski bękart wojny, różniący się od żołnierzy z filmu Tarantino tym, że nigdy nie był czyjąś fantazją. Jego fanatyzm okazuje się prawdziwy i wciąż niewyczerpany. Szokująca siła czyni dokument Malca rzeczą w polskim kinie wyjątkową.
Po drugiej stronie medalu szczęśliwie mamy prawdziwego Hansa Klossa, czyli Kazimierza Leskiego, bohatera poświęconego mu Byłem generałem Wehrmachtu (1988). Reżyserujący heroiczną opowieść inżyniera, pilota, niezastąpionego agenta wywiadu AK Jacek Bławut nie ogranicza się do chwytliwej tematyki i słownej narracji Leskiego. Polski dokumentalista inscenizuje urywki wyłaniające się z wyobraźni bohatera. Przenosiny na ekran mozaiki wspomnieniowych obrazów nadają jej dodatkowej intensywności. Inny przykład biografistyki twórczo wykorzystującej język filmowego obrazu to portret inteligenta – Tadeusza Konwickiego, czyli nieprzymilający się do widza, wymagający od niego pewnego nakładu wiedzy, Przechodzień Andrzeja Titkowa. Ów pamiętnik życia wewnętrznego[6] zawiera luźne wątki biograficzne, ujmuje PRL-owską ówczesność oczami autora Małej Apokalipsy i odkrywa jego inspiracje. Robi to artystyczną metodą audiowizualnych skojarzeń – czyniąc tę opowieść niebanalnie intymną.
Osobowości wcielających inteligencki lub heroiczny ethos mamy w polskiej historii i kulturze znacznie więcej, całe szczęście więc, że filmowcy coraz częściej i zgrabniej wkomponowują te życiorysy w ramy popularnych gatunków. A przy okazji chcą chwalić się nimi przed zagraniczną publicznością, czyniąc z nich produkty eksportowe polskiej kinematografii. Wajdowski Wałęsa. Człowiek z nadziei, popełniony przez Władysława Pasikowskiego Jack Strong o pułkowniku Kuklińskim i poświęceni Zbigniewowi Relidze Bogowie Łukasza Palkowskiego to długo przez polską publiczność wyczekiwane, zrytmizowane – choć niepozbawione wad – dobrze przyjęte przeszczepy serducha dotychczas bijącego w Hollywood. Nie mam nic przeciwko temu, by miejsce niemal nieobecnych w nadwiślańskiej popkulturze superbohaterów zostało zajęte przez takie właśnie postacie: błyskotliwych zuchwalców, niezłomnie dążących do celu, jeśli trzeba także buntowników (tym większa szkoda, że Palkowski nie odważył się pociągnąć portretu Religi, pewnego własnych przekonań ateisty). Komunikowanie przez popkulturę życiorysów poszczególnych znakomitości najdobitniej przekonuje do słynnej konstatacji Alfreda Hitchcocka: film to życie, z którego wymazano plamy nudy.
Mają tego świadomość autorzy muzycznych Jesteś Bogiem i Miłości z 2012 roku Tak jak Leszek Dawid podporządkował rytm filmu bohaterom i muzyce Paktofoniki, tak Filip Dzierżawski, wzorem Tymona Tymańskiego, Leszka Możdżera, Mikołaja Trzaski i Macieja Sikały, członków zespołu Miłość, przemienił się w mistrza (filmowej) improwizacji. Odpowiednio: miarowy bit i nieokiełznany jazzowy ogień nadają tym biografiom wyjątkowych rumieńców. Tutaj montaż na usługach muzyki definiuje człowieka, psychologia rozrysowana jest jak na pięciolinii, a nuty stają się bronią w ekranowych pojedynkach polegających na łamaniu muzycznych zasad.
Z kolei być może najwybitniejszym przykładem epickiej biografii jest zeszłoroczna Papusza małżeństwa Krauzów (twórców również świetnego Mojego Nikifora). Twórcy, przeświadczeni, że nie ma jedynej słusznej prawdy, snują historię feministycznego wyzwolenia z, a także antropologicznego wkroczenia do cygańskiej społeczności. Pozwalają zachwycić się wizualnym i muzycznym pięknem opowieści, służącym nie tylko wzbudzeniu nostalgii za utraconą kulturą, ale przede wszystkim uświadomieniu sobie tej straty i niebezpieczeństwa kulturowej zagłady. A to tylko jedno z zagadnień podjętych w tym fresku epoki – m.in. adaptującym na ekran romską specyfikę pamięci i czasu. Krauzowie odnaleźli ukryty wymiar nieszablonowej Papuszy i udało im się wydobyć z niej głębszy sens.
Jak oddać na ekranie głębię słowa? Jak poradzić sobie z legendą poety? W Wojaczku (1999) Lech Majewski nie chciał rozwikłać tajemnicy rządzonego przez fatum życiorysu. Zaangażował samych poetów i osoby prywatnie związane z Rafałem Wojaczkiem do stworzenia ekranowego ekwiwalentu, odtworzenia aury, z której wyrosła jego twórczość. Sprawił, że niepokojące emocje stały się udziałem patrzącego. Swoim mikrobudżetowym dziełem Majewski dał innym twórcom dowód na to, że fakty z biografii powinny być impulsem do dalszych twórczych refleksji. Czy będą to rozważania nad kondycją epoki, rolą sztuki w codzienności, miejscem jednostek w społeczeństwie, czy może ów namysł zamieni się w autoanalizę filmowca poszukującego we własnej wyobraźni i temperamencie wpływów pierwszoplanowego bohatera – metod jest nieskończenie wiele. Polscy filmowcy nieraz już pokazali, że hagiografia to nie wszystko. Filmowa biografistyka nie ma przecież żadnych granic.
- Mariola Marczak, op. cit., s. 293.↵