John Ruskin uważał, że „największym dokonaniem człowieka w świecie jest to, że potrafi widzieć…” i dodawał w Malarzach współczesnych: „Wyraźnie widzieć to poezja, proroctwo i religia w jednym”. Tak, widzenie jest niewątpliwie unikalnym rodzajem zmysłowego doświadczenia, ale jakże przy tym mało wiarygodnym. Choćby już tylko przez to, że odwraca relacje zachodzące między patrzeniem i poznawaniem, że spojrzenie poddaje własnemu oglądowi, że wreszcie widzenie przesłania mu widziane. Jednak cechy te bywają zaletami. Wszak wieloznaczność uwalnia wiele interpretacji, wzbogacając obszar kultury o niespenetrowane wcześniej głębie. Czyż zresztą świat nie jest gigantyczną areną sprzeczności, polem zmagań między jednością a wielością, miejscem bytowania ludzi rozdartych wewnętrznie i pozbawionych możliwości absolutnego poznania? Czy poszukiwanie prawdy, prawdy o istnieniu, a więc i o widzeniu oraz jego rozumieniu nie jest złudnym dążeniem do nieosiągalnej jedni? Ludzkich rozterek w tym względzie nie niwelują żadne konstrukcje pojęciowe, tak naukowe, jak i filozoficzne. Wszelkie dotychczasowe postrzeganie rzeczywistości nie kieruje nas, skazanych na względność, ku jednolitej koncepcji holistycznej. Dlatego stale pozostajemy w niewoli tajemnicy.
Holizm jest nieosiągalny. Wszak skazani jesteśmy na perspektywę. Świadomość, wynikająca z doświadczeń, zawsze zdeterminowana jest perspektywicznie, będąc rezultatem konkretnych punktów widzenia. Natomiast nie są nimi obciążone postrzegane przedmioty. W odróżnieniu od nich wszystkie doświadczenia wzrokowe uzależnione są od punktu widzenia i uwarunkowane perspektywą. W Wyznaniu wiary Merleau-Ponty stwierdzał: „Perspektywa jest czymś więcej niż sekretem technicznym służącym do przedstawiania rzeczywistości, która w ten właśnie sposób nam się odsłania – to urzeczywistnienie i wynalazek świata ujarzmionego, opanowanego całkowicie w ramach chwilowego systemu, którego zaledwie zarys daje nam spojrzenie spontaniczne, kiedy na próżno próbuje objąć naraz wszystkie rzeczy, z których każda domaga się go wyłącznie dla siebie. Perspektywa geometryczna nie jest jedynym sposobem widzenia świata zmysłowego ani portret klasyczny jedynym sposobem widzenia człowieka”. Żeby nie wiadomo jakie przybierała perspektywa szaty, czy była bezpośrednia, refleksyjna – a więc istniejąca dzięki odbiciu, czy nawet dépravées – czyli zepsuta, pozostanie przecież perspektywą: jednooczną, zwężoną, zamkniętą w obrębie konkretnej figury geometrycznej. Widzenie jest zawsze widzeniem określonych aspektów tego, co widziane, jest za każdym razem ujmowaniem przedmiotu widzenia w tej czy innej perspektywie, jest widzeniem cząstkowym i intencjonalnie ustrukturowanym, wszak postrzeżenia na ogół zorganizowane są w znajome przedmioty, chyba że odnoszą się do trudno definiowalnych kształtów, takich choćby jak we wspomnianej „Wozowni” lub na innym Bezwymiarze iluzji w Galerii Spectrum w Saragossie.
I ten odwieczny, dokuczliwy dylemat:
– jak zobaczyć widziane i jak je zrozumieć?
– jak rozróżnić faktyczne ukonstytuowanie rzeczy od tego, jakimi nam się wydają?
Kiedy dojdziemy do wniosku, że są to strefy nieprzystawalne, pozostaje zawierzać i jednocześnie nie zawierzać złudzeniom; będąc na miejscu fotografa z Powiększenia Antonioniego, pozostaje mniemać, że był ktoś jednak ukryty w krzakach parku i że zarazem go tam nie było. Dostrzegany wygląd miesza się nieustannie z rzeczywistością, czasem się na nią całkowicie nakładając lub wręcz ją zastępując. Mamy tu wszak do czynienia z intencjonalnymi stanami mentalnymi, które skutecznie konstytuują to wszystko, co nam się wydaje.
Sam też bezwymiaruję bezmiernie moją bezustanność optyczną, nurzając się w nieprzewidywalności i nieokreśloności, i już nawet nie dążąc do czystości formy, której uzyskanie nie tyle się oddala, co wyraźnie rysuje jako nieosiągalne. Moje rzeczy widzialne mijają się z oczekiwanym widokiem i nie poddają rozumieniu. Jednak continuum trwa. Bez wyraźnego celu. Trwa, by nie osiągnąć kresu. Takie osobiste nierozumienie niewidzenia.
Nieskończoność własnej nawigacji gwarantują mi struktury. Otwarte. To one sprawiają, że nieokreśloność moich wirtualnych przestworzy może nieograniczenie trwać nadal. Droga wiodła od struktury partyturowej w Galerii „Foto-Medium-Art” (1993), uporządkowanej osiowo, z konsekwencją osi odciętych i wielością zmiennych osi rzędnych po pozorną, bo uwarunkowaną wewnętrzną geometrią pojedynczych prac, chaotycznością układu w legnickim Muzeum Miedzi (Dekonstrukcja konstrukcji, 2005). Jeżeli chodzi o zawartość wizualną poszczególnych obrazów dawne minimalne sygnalizowanie złudności przestrzennej zastąpione zostało rozbudowaną przypadkowością form, improwizowanych w czasie nie do końca kontrolowanego procesu chemiograficznego. W tym ostatnim wypadku obrazy w znacznym stopniu stawały się same, uwolnione od zdeterminowania narzuconą formą rozgrywały się iluzorycznie poza kadrem, czyli obok niego, przed nim lub za nim, a nawet mocno od niego oddalone, gdzie rozpływały się; daleko.
2 comments
Cieszę się, że znalazłem ten artykuł…
Ostatni raz czytałem i oglądałem Pana prace w latach siedemdziesiątych – dla nastolatka były wówczas Pana twórczość i komentarz intygujące i inspirujące. Wydawało mi się wtedy, że zrozumiał Pan wszystko. Oczywiście ja prawie nic z tego nie rozumiałem.
Dzisiaj – po 40 latach – ucieszyło mnie Pana “zagubienie w rozumieniu” obrazu. To nie jest, broń Boże, “Schadenfreude”. Raczej dowód na to, że konsekwentnie i autentycznie poszukiwał Pan sensu obrazu. Ja też przeszedłem ciekawą drogę i mogę powiedzieć, że rozumiem Pana “nierozumienie”.
Jest taki psycholog amerykański, który ostatnio wprowadził pojęcie “wiedza osobista”. Jest to bardzo ważna konstatacja w czasach “personalizacji (rozdrobnienia) kultury”. Równie ważne wydaje mi sie to, co Pan odkrył: “osobista niewiedza obrazu”, która jest możliwą mądrością.
Pozdrawiam!
To jednak warto „wierzyć” filozofom – no ile trzeba przeżyć żeby dojść do wniosku że ciągle mamy do czynienia tylko z symbolicznymi osobistymi przedstawieniami – jak widać trzeba wiele czasu. Ale dobrze że jest to w ogóle możliwe. Fotografia nie jest sztuką jest opisywaniem jak nauka.
Rozumienie to domena sztuki i filozofii. Rozumienie do niczego nie służy tak jak sztuka i filozofia.
Comments are closed.