„Blizna wpasowuje się w ranę, ale niedoskonale, naciąga powierzchnię skóry, zniekształca jej gładkość. Jest znakiem niejednorodności, zapowiedzią wewnętrznej niekompletności i dysfunkcji. Blizna jest tez źródłem zawstydzenia, estetyczną aberracją, bywa zakrywana, tuszowana i usuwana. Jej synchroniczność z ciałem jest kłopotliwym przypomnieniem minionej nienaruszalności. Jej obecność zaburza porządki czasowe. Powrót do momentu przed jej powstaniem nie jest możliwy. Nie ma już stanu zerowego, do którego dałoby się odnieść. Ilekroć powrócimy do przeszłości blizna będzie zakłócać jej obraz. Będzie momentem przeskoku, momentem wątpliwości, momentem sztukowania luki w wydarzeniach które nie mogą być widziane i zapamiętywane. Momentem niedogodności, którą aby znieść, będziemy estetyzować”[1].
Wydaje się, że cytowany fragment stał się definicją, mocną charakterystyką twórczości Anny Baumgart – artystki „anarchistycznej”, „żywej”, przechodzącej zaskakujące metamorfozy, artystki, która jest predysponowana do funkcji mediatorki pomiędzy życiem a sztuką, tym co banalne i tym co banalne nie jest. Konsekwentnie od momentu podjęcia decyzji bycia twórczynią podejmuje (nie)równą i (nie)złomną walkę z przerażającą rzeczywistością, bolącą pamięcią i nieprawdopodobnie okrutną historią.
Anna Baumgart jest artystką, która bezpardonowo wyciąga na wierzch „baumanowskie odpryski rzeczywistości”, racząc widza ich bezwstydnym kontekstem. Precyzyjnym cięciem skalpela wycina tę zarażoną tkankę, oblekając ją następnie w artystyczną gramatykę. Świadomie i w pełni odpowiedzialnie wytrąca widza z jego gnuśności i emocjonalnego lenistwa. Szepcze do ucha wykrzykując słowa, które jak numery wypalane na niewinnych ciałach zwierząt odciskają się na oglądającym. Przywołuje obrazy obciążone negatywnymi znaczeniami, tożsame z cierpieniem, niesprawiedliwością, kłamstwem i opresją. Komponuje pieśń dla niewolników, która być może sprawi, że choć przez moment poczują/poczujemy się wolni, bez dychotomicznego podziału na kata i ofiarę, pana i poddanego. Być może każdy następny wdech będzie umocowany w przekonaniu o własnej suwerenności, coraz głośniejszy i bardziej pewny.
Poprzez sztukę artystka podejmuje niezwykle krytyczny dialog ze współczesną rzeczywistością, zatrważającą i niepewną. Wizualizuje kondycję ludzką – chorą, słabą, uwikłaną w niebezpiecznych, okalających jednostki kłączach. Bezpretensjonalnie przywołuje symbole i znaki, które wyraźnie odcisnęły się w ludzkiej pamięci. Władza w szerokim tego słowa znaczeniu, mniej lub bardziej ukryta, komunikująca się różnymi językami i przybierająca nieskończenie wiele form, osacza, wkradając się nachalnie w naszą prywatność. W pracach Baumgart wyraźnie widać, że Boskie Oko – Wszechwiedzące, Wszechwidzące, męskie, patrzy i sądzi z góry. Karcące spojrzenie Ojca wciąż ocenia i przywołuje do porządku. Bo przecież nie wolno łamać dawno już ustalonych norm – etycznych, religijnych, społecznych, kulturowych. Anna Baumgart, artystka i kobieta, zmaga się z tym obłędem – często tożsamym z mizoginistyczną i patriarchalną optyką, próbuje go oswoić, nazwać czy w końcu zobrazować.
Książę Niezłomny[2] – bohater, męczennik, uosobienie wszystkich najwartościowszych cech, przypisywanych mężczyźnie przeistacza się w Bombowniczkę, kobietę w ciąży, która pomimo wykluczenia, postanawia zawalczyć o Siebie. Ta Terrorystka-Wojowniczka przybiera gniewną formę, aby wzbudzić w Nim i innych niepokój i strach. Nie zrzuca maski świni – bo nie ma takiej potrzeby. Tę negatywną charakterystykę przypisaną przez opinię publiczną za „puszczenie się” i bycie „panną z brzuchem” wykorzystuje do swojej obrony. Maska działa odstraszająco, magicznie. To wyzywające, wykolczykowane, roznegliżowane, buńczuczne i bezczelne macierzyństwo staje się boginią – potężną Dakinią Wadżrawarachi[3], która jednym cięciem ostrego noża odcina głupotę, hipokryzję i nienawiść. Słowa, które sączą się dookoła Bombowniczki, dopełniają niejednoznaczności tej (polskiej) kobiety, tożsamej z brakiem, emocją, mową, skomplikowaniem, przemieszczeniem i przypadkowością.
Anna Baumgart właśnie Ją wybrała do roli Przewodniczki po poharatanej, pełnej blizn artystycznej przestrzeni, która jednocześnie jest i mistyfikacją, i prawdą, życiem, i sztuką – bolesna do granic możliwości i potrzebna, aby uświadomić oraz uwrażliwić przytępioną i ogłupioną ludzkość. Kolejne narracje są niepokojące: o „złych” matkach, które nie kochają swoich córek, zadręczając się przy tym wyniszczającymi je wyrzutami sumienia. Nieświadomie pożerają, uwodzą i trują córki, a one coraz bardziej pragnąc swoich matek, nienawidzą ich. Rodzi się absurdalna zależność, z której bardzo często nie ma wyjścia, żadnych, choćby lekko uchylonych, drzwi. Pozostają traumy, nocne koszmary, samookaleczenia i przerażające paranoje. Rysunki do Estatyczek, histeryczek i innych świętych, ucieleśniają ten brak wyjścia, sadystyczne podstawienie pod ścianą, silne zaciągnięcie pętli na szyi.
I dalej…
Widz wchodzi do ciemnego, niskiego pomieszczenia i zaczyna odczuwać całym sobą opresyjność miejsca – specyficznego, ponieważ to piwnica Josefa Fritzla, w której przez wiele lat trwała gehenna Dziewczyny – jego Księżniczki. Duszno, ciemno i nieprzyjemnie.
Poza „piwnicą” znajduje się tu wyklejony na podłodze labirynt, deptany przez każdego, kto się na nim pojawi. To fragment Świeżych wiśni, mocnej pracy odwołującej się do holokaustu i cierpienia kobiet pracujących w obozach jako prostytutki. Ten labirynt to powtarzający się, uporządkowany wzór obozowych baraków. Artystka wciągnęła widza w miejsca, w których prawdopodobnie nigdy nie chciałby się znaleźć. Te „oklejające”, pełne pejoratywnych znaczeń, przestrzenie są synonimem upokorzenia, cierpienia, męki i w końcu śmierci. Nierzadko stanowią również obraz zinstytucjonalizowanej przemocy – tak jak w przypadku Scenografii do Księcia Niezłomnego oraz prac Synekdocha Warszawa i Paragraf 1000.
I jeszcze piwnica – biała, aż bolą oczy, z dziwnym, nieprzyjemnym zapachem (zdaje się, że to nie było zamierzone). Gdzieś w niej odnajdujemy miniaturową rzeźbę, przedstawiającą Nataschę Kampusch w momencie jej uwolnienia. Postać dziewczyny jest szczelnie zasłonięta grubym kocem. Ona nie chce pokazać się światu. Jej twarz, jej historia i jej decyzja należą wyłącznie do niej. Publiczność jest rozczarowana – bo przecież jakże ciekawe jest przyglądanie się cierpieniu innych, zaglądanie im w trzewia, rozbebeszanie ich przeżyć.
Na tej wystawie wszystkie prace Anny Baumgart bezceremonialnie dotykają newralgicznych punktów w psychice każdego, kto zdecyduje się na zanucenie pieśni niewolników. A wszyscy nimi jesteśmy.
Anna Baumgart i jej twórczość – to bardzo ważny, kobiecy głos w tym szaleńczym świecie.
- Szyłak Aneta, Bliznowacenie pamięci. [Za]pamietan[i]e historii, [w:] Strażnicy Doków, red. Aneta Szyłak, IS Wyspa, Gdańsk 2006, s. 42.↵
- Książe Niezłomny jest główną figurą na wystawie Zaśpiewajcie Niewolnicy. Artystka odwołała się do Księcia Niezłomnego Pedro Calderona w przekładzie Juliusza Słowackiego. Najważniejszą jednak inspiracją było eksperymentalne przedstawienie tego dramatu w reżyserii Jerzego Grotowskiego w roku 1965.↵
- Dakini Wadżrawarachi w tradycji buddyzmu tybetańskiego jest najsilniejszą, żeńska energią, królową wszystkich Dakiń. Jej imię tłumaczy się jako „Diamentowa Maciora” lub „Niezniszczalna Maciora”. Przedstawiana jest z głową świni nad swoim prawym uchem. W starożytnym świecie świnie były płodnością Demeter. Brzemienne świnie zagrzebywano w zamaskowanych dołach. Zwano je macicznymi zwierzętami ziemi, bliskimi macierzyństwu. W języku greckim i łacińskim słowo „świnia” znaczyło również „pizda” i było święte; świń nie wolno było jeść podczas rytuałów. Kiedy jednak przestano czcić matczyne funkcje żeńskości oraz boginie rozkładu, rui i płodzenia, wieprzowina stała się nieczysta, a świnie odrażające; [za:] Tsultrim Allione, Kobiety Mądrości. Tajemne życie Macig Labdron i innych Tybetanek, Kraków 1998, s. 67.↵