Święta noc ukazała się po raz pierwszy w polskim przekładzie Małgorzaty Cebo w roku 1990, trzy lata po francuskim oryginale, za który jego autor, Tahar Ben Jelloun, uhonorowany został Nagrodą Goncourtów. Choć upłynęło już ponad ćwierć wieku i dawno minął boom na literaturę z krajów Maghrebu (dziś modniejsza jest beletrystyka z Czarnej Afryki), a sam autor zdążył zostać członkiem Académie Goncourt, to dzięki nowemu tłumaczeniu Jacka Giszczaka i krakowskiemu wydawnictwu Karakter możemy jeszcze raz zajrzeć do baśniowego świata francuskiego prozaika.
Powieść stanowi drugą część dyptyku rozpoczętego Dzieckiem piasku. Pierwsza książka opowiadała historię ojca siedmiu córek, który w oczekiwaniu kolejnego dziecka podjął decyzję, iż zostanie ono wychowane na mężczyznę, niezależnie od jego właściwej płci. Kiedy na świat przychodzi następna dziewczynka, rozpoczyna się wielka mistyfikacja mająca na celu ukrycie prawdy i zadbanie o właściwy rozwój progenitury. Ahmed, bo takie imię nadane zostaje ósmej córce, będzie dorastał(a) w dwóch równoległych światach: budzącej się kobiecej seksualności oraz uprzywilejowanej pozycji społecznej mężczyzny. Ten groteskowy spektakl trwa całymi latami i pochłania coraz to nowe ofiary. Gdy Ahmedowi uda się w końcu wyzwolić z krępujących go/ją więzów, przybierze imię Zahra i rozpocznie mozolne poszukiwanie własnej tożsamości. Właśnie o tym poszukiwaniu opowiada Święta noc.
Wracamy więc na plac, gdzie w kręgu zbierają się słuchacze, i jeszcze raz spotykamy bajarza, mistrza opowieści. Poznajemy przedśmiertną spowiedź ojca Zahry, który w dwudziestym siódmym dniu ramadanu, świadom zbliżającego się końca, otwiera swoją duszę i ostatecznie oswabadza najmłodszą córkę. Jego monolog rzuca nowe światło na znane już wydarzenia; tak niegdysiejszy kat staje się tylko kolejną ofiarą. Po pogrzebie bohaterka porwana zostaje przez pięknego i tajemniczego Szejka na emblematycznym białym koniu, który zabiera ją do wioski zamieszkanej wyłącznie przez dzieci. Jest to „wonny ogród”, świat istniejący poza cielesnym pożądaniem, seksualnością i atrybutami płci. Jego mali mieszkańcy wyganiają jednak Zahrę, która, nie będąc dzieckiem, jest pokusą dla stróżującego im Szejka, a tym samym stanowi zagrożenie dla spokoju oazy. Po opuszczeniu wioski bohaterka traci dziewictwo z przygodnie spotkanym w lesie mężczyzną, pozbawionym twarzy rozmodlonym włóczęgą: „Nie czułam się niezadowolona ani zawiedziona. Czy tym jest miłość? Sztyletem gładzącym plecy pod osłoną mroku? Gwałtowną siłą, która chwyta cię z tyłu jak przypadkowy cel, wypowiadając zaklęcia i słowa modlitwy?”.
Materia książki utkana jest z takich właśnie alegoryczno-lirycznych historii o następujących po sobie erotycznych wtajemniczeniach. Znaczna część opowieści rozgrywa się w mieście, do którego bohaterka trafia po swoim pierwszym zbliżeniu. W hammamie, tradycyjnej arabskiej łaźni, poznaje ona Krępą, dozorczynię, która oferuje jej pomoc. Zabiera Zahrę do swojego domu i daje jej pracę przy opiece nad niewidomym bratem, Konsulem, nauczycielem w szkole koranicznej. Stajemy się świadkami narodzin dziwnego miłosnego trójkąta, w którym kalectwo Konsula i zazdrosna opiekuńczość Krępej tylko potęgują nastrój das Unheimliche i zachęcają do symbolicznych odczytań związków łączących tajemnicze rodzeństwo.
To właśnie Konsul będzie tym, który odkryje przed bohaterką inne oblicze miłości, „erotyzm serc”, w którym Bataille upatruje prawdziwego zjednoczenia ciał. Z czasem ta relacja ograniczy się jednak do wymiany długich listów, zaś łączące ich uczucie przeniesione zostanie w sferę niemalże mistyczną, ascetycznie pozbawioną pierwiastka cielesności.
Historia Zahry mówi jednak nie tylko o problemach z zaakceptowaniem własnej seksualności, ale także o rozdarciu tożsamości kulturowej. Bohaterka powieści staje się alegoryczną figurą pisarza, któremu przychodzi tworzyć w języku innym, niż język jego przodków. Ben Jelloun, urodzony w Fezie Marokańczyk, piszący wyłącznie po francusku, porusza tym samym drażliwą kwestię życia na styku dwóch potężnych cywilizacji: arabskiej i frankofońskiej. Choć sam autor przyznaje, że uważa się za twórcę francuskiego, to nie ukrywa, iż jego wyobraźnia została w znacznej mierze ukształtowana przez wpływy wschodnie. Tym samym zarysowany zostaje Celanowski problem opresyjności języka, który automatycznie narzuca swoją perspektywę.
Pod koniec powieści główna bohaterka trafia do więzienia, gdzie zostaje „pisarzem publicznym”, odpowiedzialnym za redagowanie korespondencji naczelnika oraz innych więźniarek. Z czasem Zahra wyrasta też na gawędziarza, opowiadającego „zawsze tę samą historię, losy dwóch kochających się istot, które spotykają się potajemnie i narażają na niebezpieczeństwo. A potem dramat, ujawnienie zakazanego związku, kara i zemsta”. Akt twórczości ustawia ją na zewnątrz właściwego życia, Zahra staje się obca wszystkiemu, co nie należy do porządku snutych przez nią opowieści: „Moje emocje rozpuściły się w jeziorze stojącej wody, ciało zatrzymało się w rozwoju; nie zmieniało się, gasło, by zamrzeć w bezruchu i niczego nie czuć; nie ciało kobiety, pełne i zachłanne, ani ciało mężczyzny, spokojne i silne; byłam między jednym a drugim, to znaczy w piekle”.
Święta noc, podobnie jak wcześniejsze Dziecko piasku, jest także płomiennym oskarżeniem islamskiego fanatyzmu oraz patriarchalnej kultury, która przyzwala na przemoc i znajduje usprawiedliwienie dla własnego okrucieństwa w wybiórczej interpretacji Pisma. „Lubię Koran jako niezwykłą poezję i nie cierpię tych, którzy żerują na nim jak pasożyty i ograniczają wolność myśli. To hipokryci (…), powołują się na religię żeby pognębić i zniewolić innych”. Co charakterystyczne, nie tylko mężczyźni aktywnie uczestniczą w spektaklu gwałtu i bestialstwa; siostry bohaterki dokonują na niej brutalnego obrzezania zasłaniając się świętym prawem zemsty: „Gdy nas zdradziłaś, odkryłyśmy zalety naszej cudownej religii. Sprawiedliwość stała się naszą pasją. Prawda – ideałem i obsesją. Islam – przewodnikiem”.
Ben Jelloun w jednym z wywiadów przyznaje otwarcie: „Przez pisarstwo liryczne i symboliczne próbuję oddać złożoność życia”. Francuski prozaik twórczo korzysta zarówno z własnych doświadczeń, jak i lektur. Wyraźny jest patronat pisarstwa Jorge Louisa Borgesa oraz tradycji iberoamerykańskiego realizmu magicznego, a przede wszystkim wpływ arabskich podań ludowych i Baśni tysiąca i jednej nocy. Czy postać wiecznie ukrytego za ciemnymi okularami Konsula nie przyszła do nas z Pod wulkanem Malcolma Lowry’ego, pięknej powieści o przeczuciu końca i o świecie, który bezpowrotnie odchodzi do przeszłości?
Sukces Świętej nocy (została przetłumaczona na ponad czterdzieści języków) jest zapewne mocno związany z łatwością, z jaką książka ta mieści się w wielu modnych szufladkach interpretacyjnych. Dla feministek będzie to rzecz o zniewoleniu i emancypacji kobiet w społeczeństwie muzułmańskim, zwolennicy odczytań genderowych przeczytają powieść o niejednoznaczności płci kulturowej, a fani postkolonializmu odkryją w niej „głos uciśnionych” i sztandarowy utwór o wyzwalaniu się spod wpływu silniejszych. Co jednak ukaże się, kiedy odłożymy na bok ideologiczne kalki myślowe i odsłonimy retoryczne akrobacje autora? Nie pozostaje nam nic innego, jak dać ponieść się magii baśni i ufać w słowa samej narratorki, która tak rozpoczyna swoją opowieść: „Liczy się tylko prawda”.