Na przełomie maja i czerwca 2012 roku w Galerii Labirynt w Lublinie odbyła się wystawa Dziennik rysownika – prezentacja rysunków trzech artystów, Angie Seah, Alastaira MacLennana i Mariusza Tarkawiana. O ile ostatnia postać kojarzy się z rysunkiem w sposób oczywisty, dwoje pierwszych działa głównie na polu sztuki performance, stąd ich poczynania rysunkowe nie są odbiorcom zbyt znane. Wystawa wciągała odbiorcę w swój niezwykły quasi-fabularny świat, każąc szukać kształtów, myśli, wrażeń i doświadczeń ukrytych w plątaninie linii, fantasmagorycznych formach szkicowanych tuszem, scenkach z życia oraz historii sztuki. Każdy z trójki artystów ma swój indywidualny styl, jednak zestawione ze sobą realizacje współgrały, tworzyły pejzaż niezwykle intuicyjny, migotliwy, odwołujący się do własnych przeczuć i przeżyć. Wszystkie formy zostały uchwycone w momencie stawania się, jako płynne, gwałtowne, niedookreślone. W ich enigmatycznym zapisie dużą rolę odgrywały słowa. MacLennanowskie poetyckie frazy: „Hand to Sand”, „Air a Lair”, „Feat a Heat” towarzyszyły abstrakcyjnym formom utkanym z grubo i energicznie kreślonych czarnych linii, przypominających włosy. Teksty Angie Seah dotyczyły czynności i stanów, których wizualnym odpowiednikiem były rysunki tuszem, pełne energii i dziecięcego zachwytu barwą. W rezultacie powstały graficzne pamiętniki, które pozwalają widzowi zajrzeć w duszę ich autorki dzięki małym podpowiedziom: „cutting out not-so-perfect circle” (wycinając niezbyt dokładne koło), „zipping my bag because I’m leaving” (zapinając torbę, bo wychodzę), „first cut is the deepest” (pierwsze cięcie jest najgłębsze), „a few good kisses” (kilka dobrych pocałunków). Niewielkie rysunki Mariusza Tarkawiana układały się w swego rodzaju sagę i w przewrotny sposób antycypowały sztukę przyszłości – były niczym małe wróżby na temat tego, jak mogłaby wyglądać sztuka różnych artystów współczesnych. Rysunek – w każdym z trzech przypadków – okazywał się medium pełnym życia i skorym do zmian, ewoluującym w różnych kierunkach (w stronę kolażu, poezji itd.), a jednocześnie najbardziej pierwotnym. Artyści performance zazwyczaj tworzą „rysunki w przestrzeni”, używając w tym celu swego ciała, swych gestów jako narzędzia. Na wystawie w Labiryncie zostały one uwiecznione na papierze. Dziennik rysownika w ciekawy sposób pokazał mariaż tych dwóch bliskich sobie dziedzin sztuki – rysunku i sztuki performance.
Wystawa Rysuj i nie marnuj czasu w Salonie Akademii w Warszawie w 2011 roku była podróżą po krainie rysunku, która w istocie zamieniała się w opowieść o antropologii kultury wizualnej[2]. Rysunek okazywał się w niej ukrytym kodem, rządzącym obrazami, który został na chwilę obnażony – był nieuchwytnym na co dzień szkieletem rzeczywistości. Wyraźnie pokazywała to praca Jarosława Kozakiewicza Geometria wnętrz, złożona z dwóch filmów wyświetlanych na niewielkich ekranach. Pierwszy był wizualizacją projektu architektonicznego, drugi zaś pokazywał śpiącą kobietę, której nieświadome ruchy rejestrowała kamera. Każde z drgnięć oznaczała białą linią. W efekcie powstał intrygujący zapis sennej choreografii. Połączenie ciała człowieka z architekturą stanowi, jak się wydaje, również odwołanie do źródła proporcji, znanego od czasów Witruwiusza – autora kanonu proporcji człowieka opartego na modularnym podziale ciała i jego części. W architekturze współczesnej wciąż powstają formy inspirowane ciałem człowieka i jego proporcjami, a antropometria jest ważnym punktem odniesienia w pracy architekta. W realizacji Kozakiewicza pada również akcent na nieświadomy ruch – to nie człowiek rysuje w naturze, lecz natura rysuje nim. Myśl, iż rysowanie nie jest do końca samoświadomym procesem, ale czymś w rodzaju twórczego wyładowania, towarzyszyła także innym realizacjom. Maurycy Gomulicki pokazał fotografie tatuaży, które dla ich posiadaczy stały się ilustracjami osobistych mitologii. Animacje Nillesa Atallaha, Joaquina Cocina, Cristobala Leon z Chile, powstałe z rysunków węglem na ścianie odwołują się do pierwotnych gestów, ale i do dziecięcej krainy lęku i strachu przed nieznanym. Wskazują na przenikanie się filmu i rysunku.
Kolejna wystawa o charakterze przeglądowym, która miała miejsce w ostatnim czasie, to Mistrzowie warsztatu. Polski rysunek współczesny w Galerii Bielskiej BWA. Na wystawie pokazano dzieła artystów, dla których rysunek jest podstawową lub jedną z najważniejszych form wypowiedzi artystycznej. Zgromadzono imponującą ilość prac ponad czterdziestu twórców, wszystkie powstały po 2000 roku, więc stanowią najświeższy dokument współczesnych dokonań w tym obszarze. Ekspozycja została zorganizowana w 50. rocznicę wystawy Documenta w Kassel w 1964 roku, uznawanej za przełomową dla rysunku, który został nobilitowany do rangi malarstwa czy rzeźby jako autonomiczna dyscyplina sztuki. Werner Haftmann przygotował wówczas wystawę retrospektywną rysunku, na której znalazły się realizacje powstałe po 1890 roku. Do udziału zaproszono wówczas czterech polskich grafików: Romana Cieślewicza, Jana Lenicę, Waldemara Świerzego, Stanisława Zagórskiego i malarza Aleksandra Kobzdeja.
Warto zwrócić także na rolę rysunku jako katalizatora przemian – opowiadała o tym wystawa Tracing the Century: Drawing as a Catalyst for Change prezentowana w Tate Gallery w Londynie, która odbywała się w 2013 roku. Prace miały charakter introspekcyjny – wiązały się z zaglądaniem do wnętrza ciała, inicjując dialog pomiędzy figuracją i abstrakcją, który charakteryzował sztukę w dwudziestym wieku. Oba te wątki zostały zintegrowane po to, aby pokazać ich wzajemne przenikania – fakt, iż figuracja syci się abstrakcją i na odwrót. Jedno bez drugiego – po doświadczeniach sztuki minionego stulecia – nie funkcjonuje, oba elementy odciskają na sobie swoje piętno, często się uzupełniają. Rysunek został ujęty jako elastyczna forma wypowiedzi, która wznosi się ponad uwarunkowania materii i konwencji, ma zdolność do przekraczania ich, co zapewnia mu żywotność i siłę do stymulowania zmian. Różnorodne prace pokazane na wystawie podważają konwencjonalne wyobrażenie o rysunku jako statycznym, dwuwymiarowym zapisie linii. Linie wychodzą w przestrzeń, oplatają widza, poruszają się, pulsują. Stanowią integralny element instalacji, filmów, fotografii.
Dzięki rysunkowi możemy dostrzec szkieletową strukturę świata. Przeszywa go precyzyjnym ostrzem i ukazuje różne elementy, które go konstytuują – tradycje, archetypy, uwarunkowania polityczno-społeczne, kulturowe schematy i stereotypy. Niczym promienie Roentgena prześwietla ludzkie lęki i obsesje. Rysunek zawdzięcza swoją siłę i nieustającą aktualność temu, iż jest pierwszą wizualną reakcją, pierwotnym zapisem ludzkiego stanu, komentarzem ad hoc, z wszystkimi właściwościami tego rodzaju formy – ekspresyjnością, nieujarzmieniem, szczerością niepodrasowaną jeszcze fałszem. Z tego względu z łatwością asymiluje się z innymi formami wypowiedzi, nadając im szczególny, wyrazisty, cielesny rys.
- Aleksander Hudzik, Rysunek w rozszerzonym polu, „Obieg”, http://www.obieg.pl/recenzje/20677.↵