Josef Sudek to twórca, którego całe życie artystyczne związane było z Pragą. Podobnie jak Eugène Atget, którego nie sposób wyobrazić sobie spacerującego po ulicach innych niż paryskie, czeski fotograf oddał się całkowicie swemu miastu. Zmieniając style, sposoby ekspresji wizualnej, Sudek pozostał wierny swemu miejscu w przestrzeni. To ono inspirowało go do przyjrzenia się otaczającej rzeczywistości okiem fotografa, człowieka igrającego z żywą materią świata oraz martwotą jego papierowego wizerunku, warunkowało przemiany języka wypowiedzi, dostarczało wrażliwości jego spojrzeniu.
Rozpoczynając swą artystyczną drogę od fotografowania okna własnej pracowni w okresie II wojny światowej poprzez cykle martwych natur, a kończąc na pejzażach okolic Pragi, w twórczości i refleksji Sudka wyraźną obecność zaznaczyły dwa podejścia do rejestrowania świata: romantyczne, liryczne oraz surowe, bezpośrednie. Ten swoisty dualizm myśli twórczej czeskiego fotografa szczegółowo kreślił Antonin Dufek. Zauważył on, iż w fotografiach Sudka wraz z intensyfikacją realności wzmaga się poczucie duchowości przedstawionego przedmiotu[1].
*
Znaczące jest, w jak doskonały sposób zapanował Sudek nad fotograficznym medium, jak precyzyjnie dobrał takie środki wyrazu, jak rodzaj papieru, negatywu czy samego aparatu. Decydując się na wybór wielkoformatowej fotografii, techniki stykowej reprodukcji pociągającej za sobą rezygnację z powiększeń, a zatem wykorzystując XIX-wieczny model fotografii, mógł wejść w dialog ze sztuką XX wieku. Odwołując się do teorii Viléma Flussera, który wyznaczył tzw. programy aparatów[2], dojrzeć można ciekawy stosunek artysty fotografa do własnej działalności twórczej oraz relacji między nim a aparatem fotograficznym. Według Flussera programy aparatów zbudowane są z symboli, z którymi fotograf prowadzi grę, tworzy ich kombinacje[3]. Opanowanie zasad tej swoistej gry odbywa się przy jednoczesnym uwzględnieniu nieprzejrzystości jej założeń – „kompetencja aparatu musi być większa od kompetencji użytkownika”[4], gra dotyczy więc obu stron.
Sudek osobiście podkreślał, że jest daleki od pustego teoretyzowania, znamiennego dla sztuki – czy nazwiemy ją współczesną, czy też określimy ją mianem neoawangardy, ze szczególnym naciskiem położonym na dokonania konceptualistów[5]. Postawa ta, wraz ze świadomym wyborem technicznego zaplecza, pozwalała mu na bardziej osobisty stosunek do fotografii. Jego artystyczna wizja to zatem po części „świat w subiektywie”, jak definiuje sposób rejestracji rzeczywistości przez aparat Sławomir Magala[6].
*
W czasie drugiej wojny światowej Sudek nie przestał tworzyć. Nie wychodząc z domu, fotografował okna swojej pracowni. Koncentracja na najbliższym otoczeniu obecna była w jego sztuce aż do końca. Najsłynniejsze prace fotografa powstawały w atelier, a od końca lat 50. również we wnętrzach jego praskiego mieszkania.
Czy można zrozumieć przedziwną i fascynującą zarazem melancholię i tajemnicę fotografii Sudka? Albo samą postawę artysty-samotnika, który w wieku trzech lat stracił ojca, a później, na froncie pierwszej wojny światowej zraniony został tak mocno, że amputowano mu prawą rękę?
W roku 1960 Sudek wykonuje Martwą naturę u fotografa (inna nazwa tej pracy to Labirynt w moim atelier). To być może jego najbardziej osobista fotografia – przedmioty poświadczają tu częściowe fizyczne kalectwo artysty, jego wymuszoną leworęczność. Pośrodku biurka, na metalowej podstawce widzimy kubek z uchem skierowanym w lewą stronę. Obok, również z lewej strony, leży łyżeczka. Czarna płachta, a może po prostu cienki płaszcz, powieszona jest na regale, z lewej strony biurka. Autentyzm tej fotografii polega na tym, że Sudek odsłania nam w tym wycinku swojego mieszkania całe życie, pozwala zagłębić się w jego twórczość bez oglądania setek zdjęć, dokumentów, papierów i filmów fotograficznych. Prace z serii Labirynty, które realizował do końca życia, to na wpół aranżacje, na wpół dokumentacje jego miejsc pracy. Trudno przywołać innego fotografa, który w podobnie szczery i osobisty sposób pokazywałby swoją pracownię. Pod koniec życia Sudka jego metodą twórczą było rejestrowanie kombinacji otaczających go przedmiotów. Tworzył z nich konstelacje swego wewnętrznego świata.
„Człowiek nie potrafi się już bezpośrednio ustosunkować do rzeczywistości. Nie może jak gdyby stanąć twarzą w twarz. W miarę jak symboliczna działalność człowieka robi postępy, rzeczywistość fizyczna zdaje się cofać. […] Tak bardzo owinął się w formy językowe, w obrazy artystyczne, w mityczne symbole lub religijne porządki, że nie potrafi już niczego zobaczyć ani poznać inaczej, jak za pośrednictwem tego sztucznego środka” – pisał Ernst Cassirer w jednej ze swych rozpraw[7]. Dodaje jednak, że człowiek poznający świat poprzez kulturowe formy symboliczne, bierze udział w procesie ciągłego i postępującego samowyzwalania, budując własny świat. Być może w takim ujęciu powinniśmy spojrzeć na końcową działalność artystyczną Sudka.
Sławomir Sikora w rozważaniach na temat granicznej pozycji zajmowanej przez fotografię (między dokumentem a symbolem) przywoływał myśl XIX-wiecznego amerykańskiego poety Olivera W. Holmes’a, który fotografię nazwał „lustrem obdarzonym pamięcią”[8]. Ta dwuwymiarowość jej charakteru, wyartykułowana w czasie, kiedy medium dopiero się dookreślało, najlepiej charakteryzuje twórczość Josefa Sudka, romantycznego indywidualisty, pozostającego obok głównych nurtów w sztuce.
- A. Dufek, Wspomnienia rzeczywistości, [w:] J. Sudek, Dialog z ciszą, Warszawa 2006.↵
- V. Flusser, Ku filozofii fotografii, tłum. J. Maniecki, Katowice 2004, s. 35.↵
- Zob. tamże, s. 35.↵
- Tamże, s. 35.↵
- J. Andel, Josef Sudek o sobe, Praga 2001, s. 118.↵
- S. Magala, Szkoła widzenia czyli świat w subiektywie aparatu fotograficznego, Wrocław 2000, s. 9.↵
- E. Cassirer, Esej o człowieku. Wstęp do filozofii kultury, tłum. A. Staniewska, Warszawa 1998, s. 69.↵
- S. Sikora, Fotografia. Między dokumentem a symbolem, Izabelin 2004, s. 9.↵