Banałem trąci stwierdzenie, że szeroko pojęta kultura Zachodu – choć wciąż dominująca – nie jest jedynym punktem referencyjnym na mapie dorobku myśli ludzkiej. Coraz częściej nie wystarcza nam już poruszanie się w obrębie terytoriów wygodnych i bezpiecznych, bo znanych. Pragniemy poznać – zarówno fizycznie, jak i mentalnie – obce krainy. Wychodzimy więc poza własną „strefę komfortu”, zapuszczając się w gąszcz tajemniczy, intrygujący i nierozpoznany. Na ironię zakrawa jednak fakt, że mimo iż sukcesywnie poszerza się nasza wiedza na temat odmiennych kulturowo obszarów, zdobywane przez nas faktograficzne informacje nie przyczyniają się w sposób znaczący do zrozumienia okoliczności funkcjonowania innych nacji. Cała specyfika ich bytności zawiera się bowiem w konglomeracie różnego rodzaju uwarunkowań: historycznych, politycznych, społecznych, geograficznych etc. Sprawa okazuje się jeszcze bardziej skomplikowana w przypadku obszarów granicznych, gdzie dochodzi do konfrontacji czy mieszania się różnych naleciałości. Zawiły charakter drogi poznania nie oznacza jednak, że należy zaprzestać poszukiwań w obrębie obcych tradycji oraz obyczajów, wobec których sytuujemy się na pozycji „z zewnątrz”. Zamiast poddawania w wątpliwość sensowności tego typu intelektualnych eskapad, należałoby raczej zapytać o metodologię, która miałaby im służyć.
Kwestia jak poprzez sztukę mówić o zagadnieniach, które w dyskursie akademickim sytuują się w nurcie zainteresowań antropologii, etnologii, nauk historycznych czy językoznawstwa, postawiona została przez kolektyw artystyczny Slavs and Tatars już u początków jego istnienia. Grupę luźno współpracujących ze sobą twórców łączy jedno wspólne ogniwo: zainteresowanie konkretnym, choć bardzo rozległym terytorialnie i zróżnicowanym kulturowo obszarem „na wschód od byłego Muru Berlińskiego i na zachód od Wielkiego Muru Chińskiego, nazywanym Eurazją”. Koncentrując się na domenie, w której przez wieki chrześcijaństwo ścierało się z islamem i prawosławiem, a demokracja – z systemami totalitarnymi, o zachodzących tam procesach mogliby oni mówić językiem badań postkolonialnych i dyskursu tożsamości. Dla Slavs and Tatars nigdy nie był on jednak ani atrakcyjny, ani adekwatny do tego, co chcieli przekazać. Skupili się więc na poszukiwaniach alternatywnych form rozważań nad problemami, które – mimo że nastręczają trudności – żywo interesują coraz szersze grono odbiorców. I właśnie w tym, moim zdaniem, należałoby upatrywać źródeł ich globalnego sukcesu.
Wypracowane przez Slavs and Tatars sposoby komunikacji prześledzić można na przykładzie wystawy Długonoga lingwistyka. Niesforne nosówki, prezentowanej w Galerii Arsenał w Białymstoku. Ekspozycja ta, odnosząc się do kwestii związanych z rozpoznawaniem i badaniem zagadnień językowych, pokazuje, że procedury paranaukowe stanowią clou przedsięwzięć kolektywu, który działalność artystyczną utożsamia z projektem badawczym. Przy całej powadze obranej przez nich problematyki, forma przekazu – przynajmniej na pierwszy rzut oka – jawi się jako całkowicie do niej nieprzystająca: twórcy odwołują się bowiem do popkultury czy mass mediów, posługują się ironią, żartem, lapsusem, grą słów, skojarzeń, znaczeń… Slavs and Tatars w sposób nieoczekiwany konfrontują te przeciwstawne jakości, bawią (się), prowadzą nas swoistym labiryntem, przez który wędrówka – choć wymagająca i angażująca – może okazać się bardzo owocna.
Oglądanie obiektów, słuchanie tekstu, czytanie publikacji – to trzy podstawowe typy aktywności, stanowiących kanały porozumiewawcze między artystami a widzami na omawianej wystawie. Taki, a nie inny wybór mediów, podkreśla znany powszechnie fakt, że Slavs and Tatars ogromną estymą darzą wszelkiego rodzaju wydawnictwa drukowane, sami będąc twórcami znacznej ich ilości. Książki – pojawiające się zarówno jako materialne przedmioty, w formie cytatów czy też odczytywane na głos – są elementami wielu ich instalacji. Można powiedzieć nawet, że artyści wyznają „kult książki”, bo, jak sami twierdzą, akt czytania uznają za czynność „niosącą odkupienie”. Znak, słowo, lektura są dla nich materią artystyczną. Również na białostockiej wystawie integralną część warstwy wizualnej pojawiających się tu obiektów stanowią pojedyncze litery, wchodzące w skład różnych alfabetów. Poszczególne głoski, przypisane im znaki graficzne, wyrazy, a w końcu zdania – to nośniki kapitału symbolicznego, które stwarzają artystom możliwość budowania narracji poświęconej „językowi jako źródłu politycznej, metafizycznej oraz zmysłowej emancypacji”[1].
Wykorzystywany przez Slavs and Tatars język przekazu jest zróżnicowany. W Lektorze – instalacji audio opierającej się na turkijskim poemacie dydaktycznym Kutadgu Bilig (Wiedza uszczęśliwiająca) – podobnie jak w przypadku kilku innych pojawiających się na wystawie w Arsenale prac, odczuć możemy podniosłą, duchową, niemal sakralną aurę. Odsłuchując fragmenty wspomnianego utworu literackiego pochodzącego z XI wieku ma się bowiem wrażenie, że uzyskuje się dostęp do „wiedzy tajemnej”. Podobnie zagadkową i quasi-mistyczną atmosferę ewokuje instalacja złożona z „konfesjonałów”, które naśladują kształty liter używanych niegdyś w notacji głosek nosowych. Poprzez te niecodzienne konstrukcje ujawniać się ma nieudana próba cyrylizacji języka polskiego, z którego „nosówki” nie zostały wyparte i funkcjonują nadal w postaci „ą” i „ę”.
Pierwiastki powagi, przewijające się w tych pracach, to jednak tylko jedna strona medalu. Slavs and Tatars nie traktują badanych przez siebie problemów całkiem serio i „sprowadzają na ziemię” kwestie poruszane w górnolotnych dyskursach. Zgodnie z tym, co głosi towarzyszący wystawie tekst, robią to, gdyż „zakwestionowanie pojęcia języka jako zjawiska całkowicie racjonalnego i semantycznego pozwala podkreślić jego emocjonalny oraz zmysłowy charakter i wskazać, że może tyle samo skrywać, co ujawniać (…)”[2]. Najlepszym przykładem odejścia artystów od praw logiki i powagi jest już sam tytuł wystawy. Lingwistyka w proponowanym przez nich ujęciu jest „długonoga”, a więc atrakcyjna i pociągająca. Slavs and Tatars chcą mówić o interesujących ich kwestiach z przymrużeniem oka i „uwodząc”. Wychylający się ze ściany zarys nosa; niewielka różowa rzeźba przypominająca serduszko (literę „m”?) przeobrażająca się w wydłużony język; krzykliwe kolory zabawnych napisów na lustrach; książki nadziane na szpikulec niczym kebab – to tylko niektóre pojawiające się w przestrzeni wystawy elementy, które „irracjonalizują” ton artystycznej wypowiedzi. Chciałoby się powiedzieć, że twórcy nie trzymają się decorum, nie dostosowują stylu do tematu. Ze swobodną i nieskrępowaną żadnymi konwencjami wyobraźnią podchodzą do problemów, które, choć skomplikowane i na szeroką skalę nieuświadamiane, okazują się bardzo intrygujące.
Niby-latający dywan, na którym w przestrzeni wystawy możemy oddać się lekturze przygotowanych przez Slavs and Tatars publikacji, przywodzi na myśl inną pracę tej grupy – PrayWay, prezentowaną równolegle na stałej wystawie kolekcji Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. W obu przypadkach wykreowana sytuacja ma zachęcać do interakcji i tworzyć miejsce komunikacji, rozmowy, wymiany idei. Właśnie te aspekty są dla artystów najistotniejsze. Dialog między przedstawicielami różnych kultur toczy się i toczyć będzie, bo jak podkreślają członkowie kolektywu, materii badawczej (i artystycznej) jest bardzo wiele, a swoją pracę kontynuować zamierzają „tak długo, jak to możliwe, co najmniej czterdzieści, pięćdziesiąt lat”.
- Cyt. za: http://galeria-arsenal.pl/pl/wystawy/slavs-tatars.html (stan z dnia 11.06.2014).↵
- Ibidem.↵