Monika Kozub jest autorką projektu nagrodzonego w ramach konkursu Fresh Zone na 6 .Grolsch ArtBoom Festival w Krakowie, który w tym roku odbywa się w przestrzeni Nowej Huty.
Katarzyna Golec: Każdy projekt ma swoją historię. Realizowanie projektu Ciepło/Zimno w Nowej Hucie nie jest przypadkowe?
Monika Kozub: Urodziłam się w Nowej Hucie i chyba dlatego tak mi zależało, aby wziąć udział w tym projekcie. W momencie nadsyłania zgłoszeń przebywałam jednak w Warszawie. Stwierdziłam, że żałowałabym, gdybym nie spróbowała. Całe życie mieszkałam na Osiedlu Kolorowym. W tym miejscu wyjaśnia się temat schronów. Mam jeden pod swoim blokiem. Jako dziecko bawiłam się w jego pobliżu. Nazywaliśmy go „domkiem”, bo tak wygląda – mały z czterospadowym daszkiem, mniej więcej półtora na półtora metra i o wysokości dopasowanej do wzrostu dziecka. To miłe, ciepłe wspomnienia. Wszystkie ciasta oraz chleby uformowane z błota były pieczone obok albo na schronie. Stwierdziłam, że to jest przecież doskonały temat. Odkryłam, że schronów jest zdecydowanie więcej, niż mi się wydawało. Zaczęłam czytać artykuły im poświęcone, wchodzić na różne fora. Okazuje się że jest bardzo dużo ludzi, którzy są zainteresowani tym tematem. Próbowałam również stworzyć ich mapę. Zdałam sobie też sprawę, że istnieją różne modele schronów; do tamtej pory sądziłam, że wszystkie schrony wyglądają tak, jak mój – że taki powinien być wzorcowy schron.
W moim projekcie uwzględniłam ich odmienne kształty. Wybrałam między innymi te obiekty, które zaprojektowano na planie koła, jak również i klasyczne czterospadowe „domki”. Jeden schron ma na przykład wielki czterospadowy dach, ale za to jest niziutki. „Zapakowane” schrony również nie stają się identyczne.
W jaki sposób projekt Ciepło/Zimno wpisuje się w ideę Festiwalu ArtBoom?
Kiedy zaczęłam się zastanawiać nad projektem, myślałam przede wszystkim o tym, co to znaczy „redefinicja Nowej Huty”. Nie chciałam stawiać żadnych tez, posługiwać się uproszczeniami czy stereotypami. Stwierdziłam, że najlepiej byłoby, gdyby ludzie po prostu przyjechali tutaj – niejako weszli w ten projekt, by mogli zobaczyć różne miejsca w Nowej Hucie, by wypracowali sobie nowe hasła do aktualnej definicji Nowej Huty. Wydaje mi się, że największa wartość tej dzielnicy kryje się w osiedlach. Jest tam zielono, spokojnie, architektura została dostosowana do tego, jak człowiek żyje i co mu jest potrzebne do życia. Wszystkie kwartały wokół Placu Centralnego zbudowano tak, by tworzyły małe enklawy. Ograniczenie przestrzeni, charakterystyczne dla współczesnych ogradzanych osiedli, w Nowej Hucie rozwiązano poprzez specyficzne ustawienie budynków, które tworzą wewnątrz małe dziedzińce. Znajdują się w nich przedszkola oraz szkoły. Oczywiście nie jest to jedyny tego typu przykład architektury w Polsce.
Czy mogłaby Pani przypomnieć główną ideę, przesłanie projektu Ciepło/Zimno?
Postanowiłam zrobić coś, co uwidoczni schrony na nowo, pozwoli je dostrzec ludziom, którzy mieszkają w Nowej Hucie i są do nich przyzwyczajeni oraz zwróci uwagę tych, którzy przyjadą tutaj po raz pierwszy. Zastanawiałam się, jakie działanie mogłoby „spiąć” formalną i ideową stronę zagadnienia schronów. Kluczem stała się antynomia ciepło-zimno. Ciepło dlatego, że posiadam miłe wspomnienia związane ze schronami z dzieciństwa. To miejsca, w których możemy się schować, poczuć się bezpiecznie. Z drugiej strony obiekty te kojarzą się z sytuacją opresji, tworzone są przecież, by dać ludziom schronienie na wypadek zagrożenia. Schrony zaczęto budować w 1950 roku, kiedy ZSRR bało się wojny atomowej. Uważano, że Nowa Huta, ze względu na produkcję stali, jest istotnym celem. Postanowiono, że pod każdym blokiem, który będzie nowobudowany, taki schron się pojawi. Hasło Zimnej Wojny zderzyłam więc z ciepłymi wspomnieniami, charakterystycznymi dla ostatnio tak popularnej fali nostalgii za PRL-em.
Czy udało dotrzeć się do informacji o ilości schronów znajdujących się na terenie Nowej Huty?
Podobno w Nowej Hucie zostało stworzonych trzysta schronów. Wlicza się do nich również te, które znajdują się na terenie samych zakładów Huty, kiedyś imienia Lenina, obecnie Sędzimira. Informacje te nie są rozpowszechnione. Niektóre osoby uważają, że liczbę schronów można uzyskać, udając się do odpowiedniej instytucji. Inni twierdzą, że nie, bo to cały czas jest tajne. Cały czas nad tym pracuję. Na tę chwilę jeszcze nie mogę potwierdzić, czy rzeczywiście są to dokładne dane.
Projekt ten daje ogromną szansę na obserwację reakcji mieszkańców Nowej Huty, poznanie ich punktu widzenia. Czy okazują zainteresowanie?
Jestem zaskoczona bardzo pozytywnymi reakcjami. Mieszkam w Nowej Hucie i nie zgadzam się ze stereotypem, że mieszka tu sama zła młodzież i ludzie, którzy nie lubią innych. Część mieszkańców chce zadawać pytania, ale trochę się wstydzą. Bardzo podobają mi się niektóre teorie dotyczące mojego projektu. Usłyszałam, że te opakowywanie schronów jest przed tym, żeby szczury nie wychodziły z nich na zewnątrz.
Podsumowując Ciepło/Zimno w liczbach, ile schronów zostanie opakowanych?
Planowałam opakować około trzydziestu. Teraz widzę, że będzie ich mniej. Okazuję się, że niektóre schrony są dla nas niedostępne. Staramy się jednak nie poddawać.
W jaki sposób teraz wykorzystywane są schrony?
Bardzo różnie. Jeżeli są to schrony, które są pod blokami prywatnymi, to w dużej części zostały one niejako udomowione i zamienione na piwnice. W moim bloku schron służy do zebrań wspólnoty mieszkańców. Te które znajdują się pod przedszkolami oraz szkołami często pełnią funkcję magazynów. Pod kinem Światowid mieści się ogromny schron. Ma około trzy tysiące metrów kwadratowych. Na pewno jest jednym z największych tutaj obiektów tego typu.
Postanowiła Pani wzbogacić projekt o nowy element…
Były plany zorganizowania wycieczki do wspomnianego schronu, na razie jednak ciągle prowadzimy na ten temat dyskusje. Może uda nam się gdzie indziej, w mniejszym obiekcie.
Przewiduje Pani kontynuowanie badań, pogłębianie wiedzy dotyczącej omawianych obiektów, z czego powstałaby kolejna artystyczna inicjatywa?
Najpierw myślałam, że będzie to jednorazowy projekt, ale teraz otwierają się przede mną nowe możliwości, nawiązuję kolejne kontakty. Stwierdzam, że dużym błędem byłoby to porzucać. Zobaczymy gdzie mnie to zaprowadzi. Dużo czasu spędzam obecnie w Warszawie, a jeśli chcę ten projekt kontynuować, powinnam pozostać w Nowej Hucie.
Kiedy możemy się spodziewać zakończenia pierwszego etapu prac, a tym samym długo oczekiwanego spaceru?
Dziewiątego czerwca ruszamy, chociaż będzie to również ostatni dzień pakowania schronów. Przygotowujemy mapkę, która ułatwi przejście, spacer po obiektach. Udostępnimy ją w wersji pdf na stronie internetowej festiwalu, skąd będzie można ją ściągnąć i wydrukować. Mam świadomość, że jak ktoś przyjedzie tutaj pierwszy raz, to może się po prostu pogubić czy zniechęcić, a warto zobaczyć wszystkie schrony.
Co stanie się z projektem po zakończeniu Festiwalu?
To jest tymczasowy projekt. Po festiwalu zostanie on zdemontowany. Słyszałam o pomyśle – nie jestem jednak jego autorem, nie przypisuję więc sobie żadnych zasług z tego tytułu – aby folie zostawić dla bezdomnych, są to w końcu folie termoizolacyjne. Jedyne czego się obawiam, bo to ideowo jest piękne i rzeczywiście się z tym zgadzam, ale prawdopodobnie będą one na tyle poszarpane w momencie, w którym je zdemontujemy, że nie nadadzą się do jakiegokolwiek użytku. Natomiast te, które mi zostaną, na pewno rozdam.
1 comment
projekty, duperele, foliwanie, bzdury fejzukowego pokolenia:( Nie zycze sobie foliowania “domkow” (jak nie wiesz, co to jest, to nie osmieszaj sie – to sa czerpnie, w zaawansowanych schronach wchodzily do komory filtrow, ale nie blokach) na moim podworku, jak zobacze folie, to bede wiedzial, kogo scigac. Schronow pod blokami de facto nie ma, sa piwnice, a jedynymi sladami pod blokami sa pancerne drzwi (takze ciekawe dla tych, co nie sa w stanie zobaczyc wiecej
Comments are closed.