Robert Kuśmirowski to… W tym miejscu wyliczyć można by cały szereg najrozmaitszych epitetów, którymi krytyka zwykła określać postawę tego artysty. Pasowany był on na „fałszerza”, „imitatora” i „manipulatora rzeczywistości”, ale też „naukowca” czy „magika”; jego prace natomiast zyskały miano „genialnych atrap”, „doskonałych odtworzeń”, „simulacrów świata, którego nie ma” itp. Określenia te – niewątpliwie bardzo barwne i nośne – utrwaliły się w naszej świadomości, wyznaczając perspektywę, z której zwykliśmy postrzegać Kuśmirowskiego. Czy słusznie? W moich oczach tworzy on realizacje na tyle intrygujące, że wszelkie próby zaszufladkowania i zamknięcia dorobku tego artysty w jakiejkolwiek pojęciowej bańce, działają tylko na jego niekorzyść, ograniczając pole percepcji i zasięg refleksji, jaką jest on w stanie sprowokować. Dlatego pochylając się nad najnowszą wystawą Kuśmirowskiego – Träumgutstraße w stołecznym Salonie Akademii – postaram się dokonać jak najmniej uogólnień i nie dotykać dyskusyjnego obszaru, jakim jest nomenklatura stosowana wobec jego prac; zależy mi na skupieniu się tylko i wyłącznie na sztuce. Od czasu do czasu oddam także głos samemu artyście, który niezwykle chętnie wypowiada się na temat tego, co wychodzi spod jego ręki.
„Namacalna praca musi się dokonać, musi się odbyć”[1]
Jak powszechnie wiadomo, Kuśmirowskiego fascynują nie tylko przedmioty należące do przeszłości, ale także miejsca z historią. Żonglując kontekstami, jakie się wokół nich pojawiają, daje widzom możliwość podróżowania w czasie i odwiedzenia opuszczonych ziem przeszłości. Jak ważna jest dla niego to, co minione? „Płakałbym, gdybym zrobił wystawę bez zanurzenia się w historię danego mi miejsca – mówi w jednym z wywiadów. – Przebywając w przestrzeni po raz pierwszy, mogę oczywiście pozostać przy pierwszym wrażeniowym pomyśle. Lepiej jednak trochę powęszyć, pozaglądać i poczytać (…)”. I dodaje: „To jest taka wewnętrzna, emocjonalna potrzeba informacyjna”[2]. Każdy nowy projekt Kuśmirowskiego to efekt wielomiesięcznej pracy koncepcyjnej. Również przygotowując się do wystawy w Salonie Akademii artysta nie zrezygnował z researchu dotyczącego miejsca, gdzie galeria ma swą siedzibę, co w konsekwencji wpłynęło na to, że dzieje Pałacu Czapskich (Raczyńskich), w którego murach mieści się dziś warszawska ASP, stały się głównym tematem tej prezentacji.
Wspomniany gmach – o znacznej wartości historycznej nie tylko z punktu widzenia varsavianistów – w czasie wojny na skutek wybuchu bomby obrócił się w popiół. W swym obecnym kształcie stanowi natomiast rekonstrukcję zabudowań, które w przeszłości składały się na kompleks rezydencyjny. Pierwotny kształt pałacu dziś są nam w stanie przybliżyć już tylko fotografie i zachowane plany budynku. Ale jak wiele mogą nam one „powiedzieć” o tym, jak toczyło się życie mieszkańców pałacu? Za Walterem Benjaminem można by rzec, że takie archiwalne zdjęcia są jedynie „dopełnieniem przeżycia”, śladem dawnych doświadczeń, a więc czymś porównywalnym z relikwią, obumarłą pozostałością[3]. Niewiele więc w nich śladów egzystencji. Podobne spostrzeżenie czyni kuratorka wystawy Kuśmirowskiego – Katarzyna Urbańska, która w swym tekście bierze na warsztat jedną z dawnych fotografii, na których uwieczniona została fasada interesującego nas budynku. W swoim eseju dochodzi także do wniosku, że zdjęcie to „uwodzi nie tylko ze względu na to, co widzialne (architekturę, detal, dawny porządek rzeczy), ale także na to, co ukryte, niedopowiedziane i nieprzedstawione, co chowa się za zamkniętymi drzwiami pałacu (…), co wypełniamy materią swojej wyobraźni, ale co mimo wszystko uznajemy za rzeczywiste”[4]. Właśnie ten rodzaj relacji między namacalnym doświadczaniem przeszłości a jego imaginacyjnym wymiarem interesować będzie Kuśmirowskiego w omawianym projekcie.
„Dobrze się też dzieje, kiedy wizualność idzie w parze z fonetyką”[5]
Wróćmy do samej wystawy. Träumgutstraße – skąd ten tytuł? Jak zawsze u Kuśmirowskiego, nie jest on przypadkowy, a znacząco brzmiąca zbitka słowna – semantycznie obojętna. Zanim jednak zagadka nazwy tego projektu zostanie rozwikłana, warto poczynić pewną dygresję.
Gdy mówi się o pracach Kuśmirowskiego, nie da się nie wspomnieć o relacjach między ich warstwą plastyczną a szeroko rozumianą sferą akustyczną – wątki te powracają bowiem jak bumerang. Związki między wizualnością i audialnością w instalacjach artysty mają różne oblicza, ale jednym z ciekawszych przejawów tej praktyki jest według mnie zachęcanie widza do konfrontowania materialnej konstrukcji dzieła z brzmieniem jego tytułu. Najlepszym tego przykładem jest praca uher.c z 2009 roku – notabene bardzo muzyczna również na poziomie podejmowanego tematu. Jest to niezwykła instalacja, która przybrała formę studia nagraniowego żywcem wyjętego z lat 60. XX wieku. Składa się ono z tysięcy obiektów: klawiatur, oscylatorów, mikrofonów, wzmacniaczy, rejestratorów dźwięku, kabli i innych tajemniczych elementów, pojawiających się w układzie tak prawdopodobnym i prawdziwie wyglądającym, że aż podającym w wątpliwość swą autentyczność. Co tyczy się natomiast fonetycznej warstwy tytułu tej pracy – rozwiązując tę łamigłówkę wziąć trzeba pod uwagę cały szereg elementów. Uher to zarówno marka niemieckiego sprzętu elektronicznego, jak i nazwa wsi na Lubelszczyźnie – regionie, z którego pochodzi Kuśmirowski. To także aluzja do herca – jednostki miary częstotliwości, a co za tym idzie, także nazwiska znanego badacza fizyki dźwięku, od którego wzięła ona swą nazwę. Jak widać więc, wszelkie skojarzenia ewokowane przez tytuł tej instalacji pozostają wymowne w odniesieniu do jej struktury i razem z nią tworzą spójną całość zazębiających się kontekstów.
Podobnym tropem poszedł artysta obmyślając tytuł dla wystawy w Salonie Akademii. Na najbardziej podstawowym poziomie Kuśmirowski czyni tu aluzję do nazwy ulicy Traugutta, przy której znajduje się Pałac Czapskich, a więc także i galeria Salon Akademii. Träumgutstraße to również złożenie kilku niemieckich słów: „traum” i „gut”, razem tworzących frazę, którą przetłumaczyć można jako „śnij dobrze”, oraz „strasse” – „ulica”. „Traum(a)” to także wyraz funkcjonujący w języku polskim na określenie tragicznego doświadczenia o ogromnej sile emocjonalnego oddziaływania. Czy ta rozbudowana sieć skojarzeń, jaką proponuje Kuśmirowski, kompatybilna jest z tym, co wystawa prezentuje na poziomie doznań wzrokowych? Wkraczając w przestrzeń ekspozycji, składającej się z dwóch zaaranżowanych przez artystę pomieszczeń, najpierw przekraczamy próg arystokratycznego przedwojennego salonu, wyposażonego dość tradycyjnie w usytuowany pośrodku stół, pianino, regały z książkami, pamiątkowe fotografie na ścianach oraz inne temu podobne elementy wystroju. Wszystko, co stanowiło niegdyś o świetności rezydencji, w redakcji Kuśmirowskiego jest jednak silnie zdewastowane: nie stare czy nadgryzione zębem czasu, lecz strzaskane jakąś zewnętrzną siłą, spalone, potłuczone, porwane… Krzesłom brakuje nóg, instrument z wyłamaną klawiaturą nigdy już nie zagra, woluminy pogubiły strony, a portrety strawił ogień, uniemożliwiając rozpoznanie wizerunków upamiętnionych na nich osób. Obraz zniszczenia dopełnia architektoniczna konstrukcja ulokowana w drugim z pomieszczeń wystawienniczych, która przenosi nas na zewnątrz pałacu, ukazując jego elewację po zawaleniu się całego budynku. Fragmenty skruszałych murów, w których ostał się portal z drzwiami wejściowymi – jednak już nie reprezentacyjnymi, ale zamykanymi na skobel i w równie opłakanym stanie co cała reszta gruzów – składają się na widok przesiąknięty cierpieniem i śmiercią. To, co ukazuje się oczom zwiedzających wystawę, odpowiada więc sugerowanej w tytule traumie i nierzeczywistej atmosferze, a także wiąże się bezpośrednio z topografią samego budynku, w jakim ekspozycja ma miejsce.
„Wiem, co burzyć, a co budować, a przy tym mam dar ukazywania rzeczy, szanowania historii i poszanowania ludzi”[6]
Ten opisany przed chwilą dramatyczny obraz oprócz pytań o przyczyny tego stanu rzeczy oraz refleksji dotyczącej losów dawnych mieszkańców pałacu, uświadomił mi także paradoksalność doświadczenia, które stało się moim udziałem. Zdałam sobie bowiem sprawę z tego, że ciałem będąc w galerii mieszczącej się gmachu odbudowanego po wojnie pałacu, oglądałam konstrukcję, która jest reprezentacją zewnętrza tego gmachu w stanie zaprzeszłym – kompletnej ruinie… Co więcej, widok ten pobudził u mnie także nieposkromioną wręcz chęć rzucenia choć na chwilę okiem na to, co zgliszcza kryją w środku. W momencie, gdy przez powybijane szyby okien fasady zajrzeć chciałam do wewnątrz, uświadomiłam sobie kolejną sprzeczność – tym razem tkwiącą w moim zachowaniu. Pragnienie spojrzenia w głąb samo w sobie było bowiem kuriozalne, bo przecież wizyta w poprzedniej z sali wystawowych dała mi wgląd w to, co skrywają mury. Widocznie jednak mi to nie wystarczyło – prawdopodobnie przeczuwałam, że kryć się tam może coś znacznie więcej niż tylko pokój pełen poniszczonych sprzętów…
Często zdarza się, że instalacje Kuśmirowskiego wydobywają na powierzchnię wspomnienia istniejące gdzieś podskórnie, pod warstwami zamierzchłego kurzu i brudu. Tak też dzieje się w przypadku Träumgutstraße. Cielesna obecność w obrębie rekonstrukcji zrównanego z ziemią budynku – pałacu, którego historia naznaczona była tragedią zniszczenia – okazała się zdolna zainicjować szereg doświadczeń o charakterze psychofizycznym. Takie właśnie mentalne podróże zaplanował widzom Kuśmirowski. Projekt Träumgutstraße to – jak sam mówił – „badanie znaczeń i możliwości ruin czy tego, co określiłbym jako »ruinność«. (…) Praca nad tą wystawą, to dla mnie taki rodzaj pracy nad psychoarchitekturą. (…). Nie odnoszę się do konkretnego czasu, ale właśnie do tej »ruinności«, do zniszczeń, do tego, co ze sobą niosą, jaką z tych resztek możemy sobie odczytać historię (…). A ruina jest takim interesującym zaczepem do pytania o historię – architekturę, ludzi i tak dalej”[7].
- Byłbym wynalazcą. Rozmowa Aleksandry Hirszfeld z Robertem Kuśmirowskim, „Notes na 6 Tygodni” nr 94 / 2014, s. 94.↵
- Tamże, ss. 94-95.↵
- W. Benjamin, Park centralny, [w:] tegoż, Twórca jako wytwórca, wybór H. Orłowski, Poznań 1975, s. 251.↵
- K. Urbańska, Śnić świadomie, esej towarzyszący wystawie Robert Kuśmirowski: Träumgutstraße.↵
- Z. Cielątkowska, „Tężnia” i „Träumgutstraße”. Rozmowa z Robertem Kuśmirowskim, [wg:] http://magazynszum.pl/rozmowy/teznia-i-traumgutstrasse-rozmowa-z-robertem-kusmirowskim [stan z dnia 11.10.2014 r.].↵
- Kolaż z wywiadu z Robertem Kuśmirowskim przeprowadzonego 29 grudnia 2008 w Bunkrze Sztuki przez Annę Marię Potocką, [w:] Robert Kuśmirowski: Masyw kolekcjonerski. Ze Zbiorów Roberta Kuśmirowskiego i rodziny Sosenków, red. A. M. Potocka, Kraków 2009, s. 135.↵
- Z. Cielątkowska, „Tężnia” i „Träumgutstraße”, dz. cyt.↵