Od czterech już lat Wrocław na kilka dni zamienia się w stolicę polskiego aktorstwa, której ratuszem staje się Dolnośląskie Centrum Filmowe. Można tam wówczas spotkać prawdziwe gwiazdy rodzimego kina, przedstawicieli wielu pokoleń aktorskiego kunsztu. Festiwal Aktorstwa Filmowego to jedyne w swoim rodzaju wydarzenie, podczas którego uhonorowani zostają wyłącznie ci, którzy swoimi rolami zapadają w pamięć tysiącom widzów.
Swoje święto mają w Bydgoszczy operatorzy, Festiwal Reżyserii Filmowej odbyła się w położonej nieopodal Świdnicy, nic dziwnego więc, że we Wrocławiu postanowiono uhonorować tych, którzy od dziesięcioleci władają zbiorową kinofilską świadomością. Co warte podkreślenia FAF zwraca uwagę nie tylko na najnowsze aktorskie dokonania, lecz przypomina i nagradza tych, którzy pierwsze filmowe i teatralne kroki stawiali wiele lat temu. Podczas tych kilku festiwalowych dni w stolicy Dolnego Śląska zbiera się prawdziwy aktorski gwiazdozbiór, stanowiący o bogatej historii i wspaniałej kondycji tego fachu w polskiej kinematografii.
Festiwal Aktorstwa Filmowego to jednak nie tylko wydarzenie towarzyskie, ale przede wszystkim małe święto kina – podczas bezpłatnych seansów w Dolnośląskim Centrum Filmowym, nieopodal kultowego wrocławskiego Dworca Głównego, można było w tym roku obejrzeć kilkanaście głośnych tytułów, nie tylko polskich, ale także europejskich (Przerwane objęcia Pedro Almodovara czy francuskie W rytmie serca) i amerykańskich (głośne Crash Davida Cronenberga). Organizatorzy co roku dbają o to, by widzowie mogli zapoznać się z dokonaniami zarówno rodzimych, jak i zagranicznych aktorów – w tym roku zwrócono uwagę m.in. na kreacje Keiry Knightley (Księżna), Brada Pitta (Babel) czy Marie Croze (Inwazja barbarzyńców), ale to konkurs na najlepsze polskie role pierwszo- i drugoplanowe dostarczył najwięcej emocji i materiału do dyskusji.
W sekcji konkursowej zebrano niemal wszystkie najważniejsze polskie filmy ostatnich miesięcy – sale DCF-u zapełniały się podczas seansów Karbali, Body/Ciało czy Ziarna prawdy, a festiwal rozpoczęło Żyć nie umierać Macieja Migasa, dzieło inspirowane biografią Tadeusza Szymkowa, związanego z Wrocławiem polskiego aktora teatralnego i filmowego, patrona FAF-u. Trzeba przyznać, że w bieżącym sezonie kinowym nie mogliśmy narzekać na brak pamiętnych kreacji polskich aktorów i aktorek – wśród nominowanych artystów figurowały nazwiska m.in. Małgorzaty Zajączkowskiej (wspaniała rola w Nocy Walpurgi Marcina Bortkiewicza), Adama Woronowicza (Pani z przedszkola) i Tomasza Kota (wspomniane Żyć nie umierać), ale to nie oni byli największymi gwiazdami wrocławskiego festiwalu.
Show skradło im dwoje aktorskich weteranów, laureatów Platynowych Szczeniaków, wręczanych największym legendom polskiego filmu. W tym roku statuetki powędrowały do Mai Komorowskiej, prawdziwej muzy kina moralnego niepokoju, oraz Janusza Gajosa, uniwersalnie uwielbianego aktora, który w 2015 roku triumfalnie powrócił do kina wielokrotnie nagradzaną rolą prokuratora Janusza Koprowicza w Body/Ciało Małgorzaty Szumowskiej. I choć laureaci nie zabawili we Wrocławiu długo, ich obecność nadała festiwalowi wyjątkową rangę, a młodym aktorom uświadomiła, jak wiele pracy muszą wykonać, by za kilkadziesiąt lat móc odebrać podobną nagrodę i cieszyć się takim szacunkiem, jak tegoroczni laureaci.
Nestorzy polskiego aktorstwa mogli złożyć ręce do oklasków, gdy podczas gali wręczenia Złotych Szczeniaków na scenę wychodzili: Maja Ostaszewska (nagroda za pierwszoplanową rolę żeńską w filmie Body/Ciało), Zygmunt Malanowicz (pierwszoplanowa rola męska w filmie Ojciec Artura Urbańskiego), Karolina Gruszka (drugoplanowa rola żeńska w filmie Pani z przedszkola Marcina Krzyształowicza) oraz Krzysztof Pieczyński (drugoplanowa rola męska w filmie Ziarno prawdy Borysa Lankosza). Wcześniej Złotego Szczeniaka za najlepszą kreację serialową odebrał Artur Żmijewski, który od kilku lat jako tytułowy Ojciec Mateusz pozostaje ulubieńcem wielomilionowej widowni. Niektóre wybory zaskakiwały, ale też w tym sezonie wskazanie najlepszych artystów było szczególnie trudne – to jednak nie powód do zmartwień, gdyż świadczy o coraz lepszej kondycji polskiego aktorstwa i kinematografii w ogóle.
Wydawałoby się, że dzięki bezpłatnym wejściówkom na seanse Festiwal Aktorstwa Filmowego cieszyć się będzie ogromnym zainteresowaniem. I jeśli rzeczywiście można to powiedzieć o pokazach najgłośniejszych bieżących tytułów, a także o spotkaniach z gwiazdami festiwalu, to nie sposób nie zauważyć, że popularność tego wydarzenia jest niewystarczająca, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę wielkość miasta i jego tradycje filmowo-kinowe. Nie da się ukryć, że organizatorzy FAF-u wciąż szukają pomysłu na tę imprezę, przez co jej pozycja wśród filmowych wydarzeń w Polsce nie jest znacząca. Wiele jest jeszcze do zrobienia na pijarowo-marketingowym polu, ale już dziś da się odczuć pozytywną, rodzinną atmosferę festiwalu, który jak żadna inna impreza pozwala zmniejszyć dystans pomiędzy aktorskimi herosami i zwykłymi śmiertelnikami.
To właśnie w tym tkwi największa wartość wrocławskiego Festiwalu Aktorstwa Filmowego. Przybliża on (przede wszystkim) polskie kino uczestnikom, którzy mają okazję zamienić kilka słów ze współczesnymi gwiazdami oraz idolami z dzieciństwa, którzy wciąż tryskają formą i zachwycają kolejne pokolenia widzów. Wrocławianie z pewnością nie będą mieli nic przeciwko, jeśli FAF będzie się rozwijał i zapraszał do ich miasta jeszcze więcej znanych i lubianych aktorów.