Kraków ma ponad tysiąc lat, odbywający się tu festiwal filmów dokumentalnych, krótkometrażowych i animowanych – ledwie 55, a mimo to wydaje się, że jest w tym mieście od zawsze. Wrósł w kamienice na Kazimierzu, w chodnikowe płyty na placu Szczepańskim, w wygodne fotele kina Pod Baranami. Co roku na przełomie maja i czerwca ulice grodu Kraka zapełniają się widzami, filmowcami i ludźmi „z branży”. Krakowski Festiwal Filmowy to wydarzenie przez duże „W” – nie tylko ze względu na otoczenie, w którym się odbywa, ale także na niesamowicie skonstruowany program.
Bo chyba nigdzie w Polsce dziennikarzowi odbierającemu festiwalowy pakiet zapoznanie się z całym tym organizacyjnym bogactwem nie zajmuje tyle czasu. Jak zawsze znakomicie wydany katalog (w tym roku zaskakujący fosforyzująco pomarańczowymi elementami layoutu) skrywa w sobie taką ilość skrupulatnych opisów, biogramów i harmonogramów, że nawet najbardziej rutynowani bywalcy potrzebują dłuższej chwili, by zgłębić wszystkie festiwalowe wydarzenia. Trzeba przyznać, że KFF rozpieszcza akredytowanych dziennikarzy – pięknie wydane katalogi, broszury i magazyny stanowią mocną stronę promocji festiwalu i powodują, że chciałoby się oglądać jeszcze więcej i jeszcze częściej.
Ale co tak naprawdę kryje się pod tą litanią komplementów? Co Krakowski Festiwal Filmowy ma do zaoferowania coraz bardziej wymagającym widzom? Przede wszystkim połączenie tradycji i nowoczesności. Tradycyjne jest tu podejście do dokumentu jako sztuki prezentowania rzeczywistości, nowocześnie natomiast traktuje się tu formę i treść. W kilku sekcjach konkursowych startowały najróżniejsze filmy dokumentalne, krótkometrażowe fabuły i animacje. Na ekranach kilku krakowskich kin gościły zarówno surowe, nakręcone za niewielkie pieniądze reportaże, jak i naprawdę duże produkcje, które powstawały przy wsparciu potężnych mecenasów, jak choćby HBO czy Wajda Studio. Styl zerowy przeplatał się z kreacjonizmem, a nieszablonowi bohaterowie konkurowali o względy widzów z najzwyklejszymi ludźmi.
Triumfowali jednak ci (lub raczej – te), którzy przedstawili historię tych, którymi kino dokumentalne interesuje się niemal od zarania – outsiderów, egzystujących na marginesach społecznych z powodu płci, rasy czy choroby. W konkursie międzynarodowym wyłącznie męskie jury pod przewodnictwem Wielanda Specka, kuratora sekcji Panorama na Berlinale, nieco przekornie postanowiło nagrodzić wyłącznie kobiety. Zwyciężyła Karolina Bielawska poruszającym dziełem Mów mi Marianna, opowiadające o zmaganiach bohaterki, która rezygnuje z życia w ciele mężczyzny i wchodzi w konflikt z całą rodziną po to, by pozostać wierną sobie. Srebrny Róg za najlepszy film średniometrażowy, a także Złoty Lajkonik w konkursie polskim trafił do Aleksandry Maciuszek, która wyreżyserowała niełatwy w odbiorze film Casa Blanca, polsko-meksykańską koprodukcję opowiadającą o matce i synu, którzy zmagają się z jej starością i jego upośledzeniem. W intymnych kadrach Maciuszek, dla której Casa Blanca to debiut w nieco dłuższym metrażu i dopiero druga pozycja w filmografii, mieści potężny ładunek emocji, a poczucie nieuchronności, które towarzyszy bohaterom, jest niemal nie do zniesienia. O swoistym podwójnym wykluczeniu opowiada z kolei Agnieszka Zwiefka, laureatka Srebrnego Rogu za pełnometrażowy dokument Królowa ciszy. Znana zwłaszcza we wrocławskim środowisku reporterka i dokumentalistka skupia się na postaci, którą wielokrotnie spotykała w stolicy Dolnego Śląska. Głuchoniema romska dziewczynka Denisa egzystuje poza społecznym nawiasem, ale ani podwójne piętno, za jakie uważa się chorobę i pochodzenie bohaterki, ani złe warunki bytowe nie wpływają na jej optymistyczne podejście do życia.
Nie sposób wymienić tu wszystkich laureatów i wyróżnionych twórców – Krakowski Festiwal Filmowy słynie także z tego, że obficie obdarowuje konkursowych artystów nagrodami, które niejednokrotnie stanowią potem przepustkę do innych prestiżowych wyróżnień. Filmy wyróżnione najpewniej wkrótce trafią na ekrany naszych kin, choćby tylko studyjnych, ale warto wspomnieć także o tych, które nie otrzymały żadnego lauru, a zasługują na zainteresowanie widzów. Dziełem, które porusza zarówno formą, jak i zawartymi w niej emocjami, jest K 2. Dotknąć nieba Elizy Kubarskiej. Zrealizowany we współpracy z HBO Central Europe dokument zachwyca zdjęciami, doskonałą muzyką i bardzo sprawną realizacją nawet najtrudniejszych ujęć (część scen kręcona była na wysokości ponad 5000 m n.p.m.), ale najbardziej niesamowici są bohaterowie tego dokumentu. Reżyserka zabiera czwórkę dorosłych ludzi w miejsce, w którym latem 1986 roku, podczas jednego z najtragiczniejszych sezonów w historii himalaizmu, zginęli ich rodzice. Dwójka obcych sobie Polaków i rodzeństwo Brytyjczyków rozumieją się jakby bez słów – choć każde z nich straciło mamę czy tatę na różnych etapach swego życia (lub, jak w przypadku młodej Polki, jeszcze przed jego rozpoczęciem), towarzyszą im podobne uczucia. Złość, smutek, rezygnacja, żal – te emocje bardzo szybko zostają uzewnętrznione, a artystyczny eksperyment Kubarskiej staje się formą bolesnej, choć potrzebnej terapii. Sama reżyserka natomiast dzięki temu przedsięwzięciu może spróbować odnaleźć odpowiedź na nurtujące ją pytania dotyczące konfliktu pomiędzy niebezpieczną pasją a rodzicielstwem.
Choć w odbywającym się po raz trzeci konkursie DocFilmMusic zwycięzca był znany jeszcze przed rozpoczęciem festiwalu – zyskujący powoli status kultowego – film Kurt Cobain: Montage of Heck, który po prostu nie mógł nie wygrać – program tej sekcji był w tym roku wyjątkowo mocny. Wystarczy wymienić tak oryginalne tytuły, jak Rock’n’roll i Czerwoni Khmerzy Johna Pirozziego, dzięki któremu poznajemy muzyczną historię Kambodży, czy Wacken – witajcie w piekle, nakręcony w formacie 3D szalony reportaż z jednego z największych i najdzikszych festiwali muzyki metalowej na świecie. Konkurs filmów dokumentalnych o muzyce z roku na rok staje się coraz ważniejszym elementem w festiwalowym uniwersum, a niejeden tytuł prezentowany w tej sekcji mógłby być faworytem w konkursie głównym.
Skrupulatnie wyselekcjonowane gotowe dzieła filmowe to tylko jedna strona festiwalowego medalu – druga z nich, kto wie, czy nie ważniejsza, to część programu poświęcona szeroko pojętym aktywnościom networkingowym. Młodzi twórcy – zarówno ci, którzy już rozpoczęli prace nad swoimi filmami, jak i ci, którzy do Krakowa przyjechali jedynie z pomysłem – mają szansę na przedstawienie swoich projektów doświadczonym selekcjonerem, programerom i innym osobom zajmującym się promowaniem filmów dokumentalnych, krótkometrażowych i animowanych. Jak co roku podczas KFF odbywały się Krakowskie Targi Filmowe (a na nich aż 300 tytułów!), a bardzo okazale prezentowała się sekcja poświęcona projektom w pre- lub postprodukcji (Docs to Start, Docs to Go). Małopolski Ogród Sztuki ponownie stał się Międzynarodowym Centrum Kontaktów dla dokumentalistów z każdego zakątka świata. Nie ulega wątpliwości, że w trakcie wielogodzinnych dyskusji, pitchingów i negocjacji zrodziły się dziesiątki świetnych projektów, które w najbliższych latach podziwiać będą mogli widzowie – już na pełnowymiarowych krakowskich ekranach.
W Polsce organizuje się mnóstwo przeglądów, konkursów i festiwali filmowych – z każdym rokiem jest ich coraz więcej, choć dni kalendarzowych niestety nie przybywa. Wiele z tych imprez to małe, kameralne wydarzenia, inne specjalizują się w wybranym gatunku filmowym, zaś jeszcze inne poświęcone są konkretnym kinematografiom narodowym. Krakowski Festiwal Filmowy, najstarsza impreza filmowa w Polsce, jest w tym licznym gronie przykładem wydarzenia samoświadomego, bardzo konsekwentnie zaplanowanego i zorganizowanego na najwyższym światowym poziomie. Choć w zasięgu zainteresowań selekcjonerów KFF znajdują się dziesiątki tysięcy filmów z całego globu, poziom wyświetlanych filmów rokrocznie zdumiewa widzów – także liczonych w dziesiątkach tysięcy.