Wspaniałe wieści dotarły dziś do nas z Barcelony: gmach Szczecińskiej Filharmonii im. Mieczysława Karłowicza projektu hiszpańskiej pracowni Barozzi/Veiga zdobył Nagrodę Unii Europejskiej w Dziedzinie Architektury Współczesnej im. Miesa van der Rohe, czyli najważniejszą i najbardziej prestiżową europejską nagrodę w dziedzinie architektury, wręczaną co dwa lata od 1987 roku. Zwycięski projekt musiał zmierzyć się z aż 420 pracami z 36 europejskich krajów, a w finale pokonał obiekty z Niemiec, Danii, Wielkiej Brytanii i Włoch. Tym samym 39-letni Włoch Fabrizio Barozzi i 42-letni Hiszpan Alberto Veiga dołączyli do grona prawdziwych tuzów światowej architektury, takich jak David Chipperfield, Rem Koolhaas, Zaha Hadid czy Peter Zumthor.
To nie pierwsze wyróżnienie dla szczecińskiej filharmonii. Otwarta we wrześniu ubiegłego roku zdobyła już nagrody szczecińskiego Westivalu Architektury (obiekt 25-lecia w mieście), Grand Prix Życia w Architekturze (jedynej w Polsce nagrody architektonicznej przyznawanej przez Prezydenta RP), zwyciężyła w plebiscytach Bryła Roku i Polska Architektura XXL.
Projekt został wyłoniony w ramach międzynarodowego konkursu w 2007 roku, inspiracją dla niego były ponoć organy („jeden z najważniejszych […] instrumentów muzycznych, które […] złożone są z wielu drobnych elementów tworzących w sumie jedną perfekcyjną całość”), a autorski opis koncepcji podkreślał, że główną ideą projektantów było stworzenie symbolu miasta, z którym mogliby się identyfikować jego mieszkańcy.
Trzeba przyznać, że kształt i gabaryty bryły (przez wielu uznawanej za zbyt kontrowersyjną) faktycznie bezpośrednio nawiązują do otaczającej ją historycznej zabudowy – ze strzelistymi wieżami kościołów, stromymi dachami i pionowymi podziałami na elewacjach sąsiednich kamienic. Niezależnie od inspiracji pejzażem Szczecina forma i kolorystyka budynku stanęły w wyraźnej opozycji do nieuporządkowanej struktury i szarego kolorytu miasta. Gmach wystrzela w górę formą ostrą i mocną, ze śmiałością, a nawet lekką arogancją wybijając się ze swojego architektonicznego kontekstu. Dziś nawiązanie do organów przestało być tak czytelne jak porównanie do góry czy lodowego pałacu. Ale zimna, surowa bryła skrywa ciepłe wnętrze oraz, co istotne, najwyższej klasy rozwiązania technologiczne i akustyczne.
Wnętrze filharmonii to ponad 12 tysięcy metrów kwadratowych skupionych na czterech kondygnacjach mieszczących: pozwalającą na przygotowanie nagrań studyjnych „słoneczną” salę symfoniczną dla 1000 słuchaczy, kameralną „księżycową” salę dla ok. 200 osób, wielofunkcyjną przestrzeń wystawowo-konferencyjną, sale prób, sklep muzyczny i kawiarnię. Jak podczas ogłaszania werdyktu podkreślił przewodniczący jury, Cino Zuchi, projektantom udało się stworzyć przestrzenie funkcjonalne, klarowne i wygodne dla użytkowników, stanowiące jednocześnie przytulne miejsce spotkań.
Według jury zarówno zwycięski projekt, jak i czwórka jego finałowych konkurentów zostały wybrane m.in. ze względu na zdolność odczytywania i przekształcania kontekstu oraz tworzenia symbiozy między nowym a istniejącym. Cieszę się, że naszą filharmonię uznano za budynek, któremu udaje się to najlepiej.
8 maja 2015 roku powinniśmy zapamiętać jako prawdziwe święto polskiej architektury oraz wielki (mam nadzieję, że pierwszy z wielu) krok naprzód. A tym niezadowolonym oraz „szukającym dziury w całym”, którzy twierdzą, że Filharmonia im. M. Karłowicza jest obiektem nie do końca polskim („bo to nie polscy architekci zaprojektowali”), pragnę przypomnieć, że jej sukces należy także do lokalnych partnerów Barozziego i Veigi, czyli szczecińskiej pracowni Studio A4. I im również, korzystając z okazji, pragnę serdecznie pogratulować.