Mapa i paszport – dwie ikony nowoczesnego świata, w ponowoczesności zastąpione swoimi elektronicznymi odpowiednikami. Zastąpione, jednak wciąż obecne, bo potrzebne, by podczas podróży nie stracić orientacji i tożsamości. Mapy (także ich cyfrowe warianty) pozwalają podróżować świadomie, panując nad poznawanym terenem i orientując się w tym, co nieznane. Mapa to figura podporządkowania się hierarchii i respektowania granic, paszport to gwarancja samoświadomości, podróży, która nie pozwala na utratę własnego pochodzenia i tożsamości oraz pewność, że przekraczanie granic zawsze będzie zgodne z ustalonymi regułami. Innymi słowy – mapa i paszport to synonimy bezpiecznego oraz kontrolowanego ekscesu.
Na początku książki Podróżnicy bez mapy i paszportu Tomasz Szerszeń deklaruje, że podróż bez mapy i paszportu jest doświadczeniem niemożliwym. Przewodnikiem po tej niemożliwej przygodzie czyni Michela Leirisa, francuskiego antropologa, etnografa, pisarza, podróżnika, krytyka sztuki i kolekcjonera, związanego z pismem „Documents” i współtwórcę nowoczesnej antropologii. Leiris, l’homme intégral, człowiek kompletny, lecz niespójny, bo nie sposób osiągnąć spójności w rzeczywistości, która sama pozostaje domeną bezkształtu i rozproszenia.
„Podróże kształcą” – sentencja ta wybrzmiewa nie tylko przy okazji wakacyjnych wyjazdów, lecz stanowi ważny komponent myślenia o świecie, w którym fundamentem jest kumulowanie wiedzy, poznawanie nieznanego i nadawanie kształtu – formowanie granic, obrysowywanie konturów i wypełnianie ich pewną, sprawdzoną wiedzą. Czytając Michela Leirisa Regułę gry czy Afrykę widmową, doświadczamy takich podróży, które negują chronologię, przyczynowość, celowość i inscenizują fakt, że przemieszczanie się nie jest tylko ruchem w przestrzeni, lecz także ruchem sensu. „Podróże bezkształcą”, mogłoby brzmieć podróżnicze credo francuskiego antropologa, który pokazuje, że sednem podróży jest otwarcie się na nieciągłość, niewiedzę, ryzyko błędu i nieustanną niepewność poznawczą, bowiem dezorientacja w podróży nie jest efektem niepożądanego działania, lecz tym, co pozwala przekraczać sztywne ramy mapowanych podróży.
Zasada bezkształtu jako dominanta epistemologiczna podróży była również sednem tworzonego przez Leirisa i jego przyjaciela, Georgesa Bataille’a pisma „Documents”. Mogło być ono ekskluzywnym magazynem poświęconym sztuce prymitywnej, łączącym dyskurs akademicki z rynkiem sztuki. Mogło, ale w rzeczywistości powstało pismo „niemożliwe”, „dziwaczny amalgamat skomponowany z wielu zaskakujących składników” – jak nazywał je sam Leiris. Poza niewątpliwą efektownością, sformułowanie to doskonale oddaje heteronomiczną strukturę pisma, w którym współwystępowali klasyczni artyści francuscy, sztuka afrykańska, meksykański barok, współczesna kultura popularna i wiele innych, trudnych do zaklasyfikowania tematów. Szerszeń nazywa „Documents” „rodzajem heterogenicznego archiwum” i określenie to wydaje się niezwykle celne dla praktyki Leirisa i pozostałych twórców czasopisma. Jeśli bowiem archiwum, jak sugerował Jacques Derrida w Mal d’archive jest efektem woli panowania – skoro istnieje archiwum, istnieje również władza, która decyduje, co ma się w nim znaleźć, a co zostanie skazane na zapomnienie – to archiwum „Documents” jest rodzajem krytyki samego pojęcia „archiwum”, eksponując różne sposoby porządkowania i poznawania świata w europejskiej kulturze.
„Documents” zrodziły się nagle i na chwilę w momencie splotu ścieżek surrealizmu i antropologii. Jako efekt tego splotu stały się rodzajem laboratorium, mieszającym porządki sztuki i nauki; w którym nieustanne badane były nie tylko artefakty, lecz przede wszystkim warunki powstawania dyskursów je opisujących. Jako zbiór dokumentów, „Documents” gromadziło rzeczy jednostkowe i wyjątkowe, ale nie w celu czynienie z nich obiektów estetycznej kontemplacji, lecz by ustanowić rzeczywistość jako kopię, która nie została zasymilowana przez estetykę. Takie nieprzetworzone metaforycznie ślady rzeczywistości nie próbują jej strukturyzować czy porządkować według określonych planów. Strukturyzowanie rzeczywistości jest bowiem efektem samozwańczej dominacji człowieka nad światem, którą chciał zrewidować Leiris. To, co bezforemne, pozbawione kształtu zagraża człowiekowi i jego spójności, dlatego „Documents” to archiwum ryzykowne, bo ujawniające to wszystko, co człowiek stara się okiełznać, poprzez hierarchizujące i porządkujące dyskursy.
Jeśli rzeczywistość nie ma żadnego kształtu, to jej dokumentowanie nie może mieć przemocowego charakteru, rozpoznanego w archiwum przez Derridę, lecz właśnie rodzajem podróży obliczonej na niewiedzę, mnożenie sprzeczności i gotowość na konfrontację z tym wszystkim, co przekracza możliwość identyfikacji i jednoznacznego, definiującego opisu.
Można byłoby sądzić, że książka Tomasza Szerszenia jest interesująca i zachwycająca, bo takie są opisywane przez niego rzeczy, zjawiska i intelektualne projekty; bo interesujący i zachwycający jest sam Michel Leiris. Jednakże Podróżnicy bez mapy nie są tekstem, który uwodzi tylko swoim tematem, a którego autor pozostaje wyłącznie po stronie prezentacji i opowieści. Książkę otwiera sekwencja fotografii i reprodukcji, uporządkowanych tematycznie (np. Podróż amerykańska czy Portret grupowy), jednak pozbawionych precyzyjnego ulokowania w czasie czy wyodrębnienia umieszczonych na nich postaci. Czytelnik przegląda kolejne strony z tymi obrazami i być może oczekuje, że kilkudziesięcioelementowa sekwencja wizualna zostanie mu wreszcie wytłumaczona. Nic takiego się nie zdarza, po obrazach następuje tekst, składający się z kolejnych elementów-szkiców, które nie stanowią kompletnej, chronologicznie rozwijającej się historii, lecz przeznaczone są do lektury „równoległej, niczym w stereoskopie” – jak zaznacza sam autor. To efektowny zabieg, mogący sugerować, że pisząc o Leirisie, Szerszeń chce pisać jak Leiris. Gdyby jednak było tylko tak, Podróżnicy bez mapy i paszportu byłaby książką niezrozumiałą, napisaną przez wiernego kopistę, starającego się ucieleśnić w swoim języku styl opisywanego twórcy. Szerszeń zdaje się wybierać pisanie pomiędzy potrzebą porządkowania, hierarchizowania i orientowania a pragnieniem oddania pierwszeństwa bezkształtnej, nieuformowanej rzeczywistości – idée fixe Leirisa. Jest to więc również rodzaj dokumentacji pisania, jako procesu wymagającego negocjowania swoich potrzeb i pragnień. Gdzieś pomiędzy pismem jako podróżą z mapą i paszportem a całkowitym wystawieniem się na dezorientację.
Podróżnicy bez mapy i paszportu to rodzaj mapy, na której wyodrębniony zostaje wyłącznie jeden punkt orientacyjny: Michel Leiris. Wszystkie inne ścieżki, szlaki i połączenia są kwestią otwartości na dowolność ruchu interpretatora i czytelnika. Są kwestią gotowości do podjęcia ryzyka (bez)kształcenia.