W pracach Honoraty Martin, absolwentki wydziału Malarstwa na Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku i Marmara Univeristy w Istambule, na plan pierwszy wysuwa się mnogość wykorzystywanych środków, która może prowokować do pytania o wspólną płaszczyznę jej działalności. Artystka korzysta bowiem z różnorodnych form wypowiedzi, począwszy od rysunku i malarstwa, poprzez fotografię i film, na instalacji i performance kończąc. Spójność pojawia się jednak w treści jej prac. Tematem przewodnim twórczości Martin jest doświadczanie siebie jako artystki, człowieka, oraz, po prostu, istoty żyjącej w sytuacjach ekstremalnych. Poszukując granic wytrzymałości fizycznej, psychicznej i emocjonalnej, konfrontuje ona proces przeżywania własnej osoby w warunkach skrajnych, w przypadku zagrożenia życia ze sposobem doświadczania siebie przez pozostałe istoty żyjące. Martin integruje się tym samym ze wspólnotami pozaludzkimi jako żywa cząstka natury, funkcjonująca na jednakowych wobec przyrody zasadach. Wobec tak jasno wyrażonej przez artystkę chęci odnalezienia się wśród radykalnych, dotykających ostateczności doświadczeń, wystawa Bóg Małpa wrocławskiej galerii sztuki BWA Awangarda, wydaje się przybierać formę swoistej podróży szlakami najbardziej dojmujących odczuć, związanych z faktem przemijania i okrucieństwem śmierci.
Zastanawiająca jest kwestia tytułu ekspozycji, zestawiającego dogmatyczną boskość z dziką zwierzęcością. To nastręczające problemów interpretacyjnych połączenie wynika z rozmaitości ról, jakie przyjmuje Martin, snując wyrażone w graficznej formie rozważania o uczuciach towarzyszących ostateczności. Ekstremum przeżyć doświadcza ona zarówno jako współtworząca ład natury, żyjąca istota – człowiek, jak i artysta, a więc ktoś, kto będąc zdolnym doznawać skrajnych uczuć i tworzyć ich zapis, odnajduje w sobie pewnego rodzaju pierwiastek boskości, naznaczający go jako kreatora i jedynego odbiorcę nieznanych dotąd nikomu wrażeń. W ten właśnie sposób Honorata Martin pragnie zaakcentować, iż dystans na linii zwierzę – człowiek – Bóg, w rzeczywistości nie jest tak daleki. Przekonanie o trzech, nie łączących się ze sobą światach artystka podważa, odwołując się do przeżyć małp doświadczanych w obliczu okrucieństwa śmierci – zwierzęta te, podobnie jak ludzkie istoty, należą do rzędu ssaków naczelnych. Taka zatem wydaje się być recepta Honoraty Martin na poszerzenie etycznego pola – zostaje ono wyznaczone przez więzi z innością, budowane na gruncie wzajemnego zrozumienia w kwestii odczuwania przerażenia wobec śmierci.
Człowiek – zwierzę
Chwiejność nieoficjalnie, aczkolwiek powszechnie przyjętego założenia, traktującego istotę ludzką jako jedyne odniesienie dla wszelkiej wiedzy o doświadczaniu cierpienia, Honorata Martin próbuje podkreślić, pokazując widzowi kruche podstawy cielesności zarówno człowieka, jak i zwierzęcia, a więc: kości. Artystka prezentuje odlewy kości, pochodzących od wymarłych i żyjących gatunków, roztaczając przed odbiorcą pesymistyczną wersję ewolucji, akcentując, nie dosadnie, a jednak wystarczająco jasno, miejsce człowieka w tejże wizji. „Jesteśmy zwierzętami” – wydaje się głosić zestawiając obok siebie wideo ukazujące zjadającego kurze nóżki kota oraz monotonny obraz oczyszczania kości, którego bohaterkami są dwie starsze gospodynie domowe. W tym niebezpośrednim przekazie tkwi jednak ogólnie znana prawda o przyrodzie oraz udziale człowieka w zmianach zachodzących w jej obrębie, o której jednak, pragnąc nadać naszemu życiu jakieś głębsze znaczenie, zwyczajnie zapominamy. W tymże przedstawieniu procesu oczyszczania i zjadania kości, symbolizującego naturalną dążność ciała do ostatecznego rozpadu, na pierwszy plan wysuwa się zagadnienie śmierci oraz równość wszelkich stworzeń wobec jej nieuniknioności.
Seria portretów Twarze to wizerunki małp w formie charakterystycznej dla ludzkiego oblicza, przybranej w aurę świętości, boskości. Artystka unika antropomorfizowania zwierzęcych spojrzeń, rzucanych z płócien na odbiorcę, a mimo to charakterystyczny kontekst tychże przedstawień, sprawia, iż widz odnajduje w portretach zwierząt coś humanistycznego i obrazoburczego. Cykl Twarze staje się więc jawnym postulatem Martin, mówiącym o konieczności odczuwania z pozostałymi żyjącymi stworzeniami ściślejszych więzi, które powinny zaistnieć ze względu na fakt analogicznego odczuwania bólu czy strachu w obliczu śmierci.
Podobny wydźwięk posiada zaprezentowana przez artystkę ogromna rzeźba goryla umiejscowionego na konstrukcji ze skrzyżowanych żerdzi, będąca rekonstrukcją słynnego zdjęcia Brenta Strintona. Obraz śmierci zadanej przez ludzi zwierzęciu, oprócz współczucia i oburzenia, budzi w odbiorcy pewnego rodzaju konsternację. Przywołuje on mianowicie na myśl wyobrażenie ukrzyżowania Jezusa. Przedstawienie porusza, a jednocześnie budzi ogromny respekt wobec niewątpliwej siły i majestatyczności goryla, widocznej przede wszystkim na fotografii, gdzie tłum mężczyzn z trudem radzi sobie z uniesieniem samca na drewnianej konstrukcji.
Istota ludzka
Swoją pospolitą, ludzką odsłonę Honorata Martin ukazuje widzowi w cyklu szkiców zatytułowanym Straszne. Zgodnie z samą nazwą, rysunki stanowią przedstawienia jakby wyciętych z kontekstu, fragmentarycznych scen cierpienia, agresji, strachu oraz rezygnacji wobec nieuniknioności śmierci z udziałem zarówno ludzi, jak i zwierząt. Przepełnione przerażeniem i bólem wyobrażenia postaci zdają się być wyrazem przekonania artystki o ludzkiej, tak typowej, a jednak na co dzień ukrywanej, fascynacji okrucieństwem. Cykl prac Straszne jest wobec tego próbą unaocznienia tak skrzętnie maskowanego z powodu poczucia wstydu faktu, iż przemoc i śmierć od zawsze intrygowały człowieka. Wystarczy przecież przejrzeć codzienne wiadomości, by zauważyć, że media opanowane zostały przez drastyczność. Bo to w końcu za nią samoistnie podąża ludzki wzrok.
Swoje silne poczucie przynależności do ludzkiej wspólnoty Honorata Martin demonstruje także przy pomocy serii fotografii pt. Balkony. Artystka oplata dłońmi metal barierki i bezwładnie zwisa z balkonu. Wisząc kilka metrów nad ziemią, zdana jedynie na własną siłę oraz wytrzymałość na ból, Martin pragnie zwrócić uwagę na los pojedynczego człowieka wewnątrz obojętnej termitiery blokowisk. Tutaj łatwo bowiem pomylić wołanie o pomoc z codziennością. Przecież wisząca z balkonu Martin z daleka nie różni się od powiewających na wietrze, schnących ubrań. Cykl Balkony stanowi wobec tego próbę zaistnienia człowieka jako jednostki wewnątrz stłoczonej, obojętnej ludzkiej społeczności.
Artysta – kreator
Przyglądając się ogółowi twórczej działalności Honoraty Martin łatwo dostrzec, że najbardziej wyraziście kreuje ona swoją rolę właśnie jako artystka w dokumentowaniu przeżyć towarzyszących sytuacjom skrajnym. Jako twórca-obserwator daje sobie przyzwolenie na prezentowanie odbiorcy nieznanych emocji, prowokowanych świadomym niebezpieczeństwem oraz bliską wizją ostateczności. Właśnie ten fakt zdaje się stanowić o przewadze artystki nad widzem w intensywności doświadczania, naznaczając ją pewnym pierwiastkiem wszechwiedzy.
W filmie Sasko Martin, sama doświadczając niebezpieczeństwa spaceru pośród pędzących aut, niesie na rękach sparaliżowanego psa. Jej pewność siebie daje zwierzęciu poczucie bezpieczeństwa opartego na absolutnym zaufaniu. Natomiast siła artystki bierze się stąd, iż sama, nawet znajdując się na środku ruchliwej, wielopasmowej drogi, potrafi zapewnić innej istocie ochronę. Jest to z pewnością pierwsze z pośród wszystkich prezentowanych na wystawie świadectwo mocy artysty. Podobny wydźwięk zawiera w sobie film, w którym jedynie ręka trzymającego za włosy partnera powstrzymuje Martin przed upadkiem ze skraju dachu wysokiego budynku. Tym razem jednak potęga artysty tkwi w zdolności do absolutnego powierzenia swojego życia drugiej osobie w warunkach ekstremalnie zagrażających istnieniu. Poświęcenie, na jakie Martin zdobywa się w imię sztuki, polega na niebezpiecznej zabawie z własną śmiertelnością, po to by oswoić odbiorcę z wizją przemijania, ale też pokonać lęki, związane ze świadomością swej kruchości. W ten właśnie sposób, dobrowolnie podejmując się roli nauczyciela psychicznej wytrzymałości, udowadnia prawdziwą siłę artysty.
Jednakże artysta pełni również rolę obserwatora. Dlatego też w pracy Moment Martin obserwując proces zupełnego poddania się działaniu wody i temperatury, próbuje przełożyć na język sztuki doznania towarzyszące powolnemu umieraniu oraz odnaleźć potrzebny dystans wobec faktu nieuniknioności śmierci.
Bez względu na to, w którą z trzech ról – zwierzęcia: gatunku wyodrębnionego spośród naczelnych, człowieka: korony stworzenia, czy też artysty: istoty obdarzonej pierwiastkiem boskiej mocy kreowania i urzeczywistniania – wciela się w swoich pracach Honorata Martin, w każdym z jej dzieł na plan pierwszy wysuwa się kwestia doświadczania śmierci i związanych z nią emocji, strachu, bólu, cierpienia, przemocy. Konfrontacja obrazów przywołujących odejście bliskiej osoby z fantazjami o własnej przemijalności czy zmedializowanymi wyobrażeniami masakr między- oraz wewnątrzgatunkowych, wydaje się stanowić swego rodzaju próbę oswojenia się z nieuniknionością śmierci. Z kolei fakt doznawania intensywnych emocji, powodowanych świadomym udziałem artystki w zagrażających życiu, ekstremalnych sytuacjach jest swego rodzaju terapią przygotowawczą wobec tragedii przemijalności. Martin problematyką sztuki manifestuje swoją zwyczajną, ludzką kruchość, podkreślając, iż, tak jak każdego z nas, śmierć ją interesuje, zastanawia, przeraża i fascynuje. Umiejscawiając swoją indywidualnie odbywaną żałobę w kategoriach sztuki, artystka ubolewa nad okrucieństwem mordów i masakr, płacze nad głupotą bezużytecznej ofiary, składanej nieświadomie przez młode istnienia. Jednocześnie jednak niezmiernie intryguje ją ta, jakże powszechna, głęboko zakorzeniona w naszej świadomości, przepowiednia śmierci, i fakt, jak bardzo jesteśmy nią zaskoczeni, kiedy w końcu nas dotyka.