Między 2 a 6 września 2015 roku w Kownie miała miejsce kulminacja XII Międzynarodowego Festiwalu Fotografii Kaunas Photo, który, co warto zaznaczyć, należy do ważniejszych imprez poświęconych fotografii w Europie Środkowo-Wschodniej. Dzięki interesującemu programowi wystaw, spotkań, dyskusji z fotografami, koncepcyjnie przygotowanych przez Mindaugasa Kavaliauskasa i jego współpracowników, można było zobaczyć prace wielu interesujących fotografów nie tylko z Litwy, ale także – między innymi – z Francji, Anglii czy z Polski. Dyrektor festiwalu, Kavaliauskas jest bardzo dobrze zorientowany w najnowszych trendach fotografii światowej oraz otwarty na pokazywanie wystaw z Polski czy Ukrainy. Tegoroczny festiwal poświęcony został problemowi Pogoni (Pursuit), związanemu z przyśpieszonym rytmem życia. Wynika on m.in. z przemian urbanistycznych, z pogoni za coraz tańszymi towarami, co wzmaga konsumpcjonizm, z dążeniem do osiągania coraz większych zysków. Ale czy to wszystko zwiększa poczucie szczęścia?[1]. Najnowsze przemiany kulturowe, jak zaznaczyli organizatorzy, związane są również z poszukiwaniem duchowości, ale przede wszystkim z pogonią za pieniędzmi, określającymi hedonistyczną formę życia[2]. To spektrum problemów, w wymiarze ekonomicznym, związane jest z globalizacją oraz płynnością form kulturowych, będących zasadniczą cechą ponowoczesności. Wszystkie te kwestie zostały podjęte w Kownie.
Wystawy plenerowe w mieście
Ekspozycja znanej ukraińskiej grupy Shilo pt. Euromaidan dotyczyła „tematu na czasie”, który w mass-mediach był i jest szczególnie eksponowany. Członkowie grupy, Sergiy Lebedynskyy i Vladyslav Krasnoshchok wykonali fotografie oscylujące na pograniczu widzialności. Ich zdjęcia się nieostre, ciemne, z tzw. ziarnem, co ma na celu zatarcie realności. Ich estetyka przypomina dziewiętnastowieczną fotografię z około połowy stulecia, np. talbotypię. Cechą, odróżniająca ich działalność od klasycznego reportażu, jest także ironia (np. zdjęcie z osoba przebraną na pluszowego misia), widoczna w niektórych pracach z Majdanu, gdzie, jak wiadomo, ginęli ludzie. Niekonwencjonalna i świadomie archaiczna metoda obrazowania wydarzeń historycznych, zaprezentowana przez grupę Shilo, okazała się bardzo skuteczna i oczekiwana, o czym świadczy ich udział w tegorocznym festiwalu fotografii w Arles.
Zupełnie inny problem unaoczniła wystawa Wernera Mansholta Not unusual z „chwytaniem” śmiesznych, wręcz komiksowych ujęć z różnych rejonów świata. Istotne są tu relacje zachodzące między osobami, ich ubiorami a życiem ulicy. Autor trafnie zderza tradycję ze współczesnością. Ten rodzaj ironii w fotografii bliski jest Martinowi Parrowi, choć także zakorzeniony w myśleniu o „decydującym momencie” Henri Cartier-Bressona.
O życiu współczesnej Rumunii, jej różnych mieszkańcach, posługując się metaforą samochodu Dacia, proste historie opowiedział Horatiu Sava na wystawie pt. Dacia & Chauffeur. Statyczne, dokumentalne prace pochodziły z lat 2009-2012, a odnosiły się do dziedzictwa Augusta Sandera oraz myślenia w kategorii typologii Becherów.
W bezpośredniej bliskości centrum Kowna, przy głównej ulicy Laisvės, pokazano w formie dużych bilbordów prace pt. Vote No. 1, obnażające obłudę polityków, autorstwa pochodzącego z Irlandii, a mieszkającego w Londynie Marka Duffy’ego[3]. Trzeba zaznaczyć, że prace oparte na takim pomyśle, fotografowaniu zniszczonych plakatów politycznych, są popularne i łatwe do zrealizowania, szybko mogą stać się wtórne.
W podobnym stylu, choć tym razem konfrontując z wielkimi reklamami postaci ludzkie, czekające czy idące, pracuje amerykański fotograf pochodzący z Izraela, Natan Dvir. Jego zdjęcia Coming Soon mogą się szczególnie podobać, gdyż widać w nich znalezienie „specjalnego momentu”, często o lekko erotycznym i onirycznym zabarwieniu, gdyż wielkie reklamy w wizji tego fotografa jak gdyby jednoczą się z ludźmi. Przypominają mi się w tym momencie kolorowe prace krytycznie nastawionego do wizji nowoczesnego miasta Kanadyjczyka Roberta Walkera, który pracował w takim stylu od lat 80. XX wieku.
Zmianę krajobrazu litewskiego w latach trwającego wciąż kryzysu obserwował, czy nawet badał, Mindaugas Kavaliauskas. Puste miejsca na billboardy i plakaty okazały się pretekstem do ukazania pejzażu litewskiego, życia ulicy czy też zacierania się granicy między realnym a nierealnym. Ale zdjęcia wykonane zostały w zbyt różnorodnych konwencjach, co osłabiło ich ostateczną wymowę.
W podobnej poetyce, badając ikonosferę, działa wielu fotografów na całym świecie. W konwencji czarno-białej pracuje w Londynie Polak, Damian Chrobak. Jego wystawa pt. Everyhere I look, I’m being looked at (Gdziekolwiek spojrzę, jestem obserwowany) przestawia patrzące z gazet i plakatów twarze, sprawiające nawet wrażenie ożywionych w jakieś nowej materii kulturowej, która już nie dziwi, a współistnieje z realnym człowiekiem. Tymi plakatowymi wyobrażeniami ludzi jesteśmy jednak przytłoczeni, czujemy się ubezwłasnowolnieni, co jest ważną konstatacją Chrobaka. Początek tego cyklu, co interesujące, miał miejsce w Polsce w 2011 roku, ale ciągle jest rozwijany w formie obecnie bardzo popularnej – natychmiastowej „fotografii ulicznej”. Jest tworzony na zatłoczonych ulicach i w metrze. W końcu jesteśmy nie tylko otoczeni, ale „śledzeni” przez medialne wizerunki.
Wystawy galeryjne
Wystaw galeryjnych było bardzo wiele – kilkadziesiąt, ale nie były one duże, raczej skromne – od kilku do kilkunastu prac, poza pokazem Jennifer B. Thorsten, który miał miejsce w czołowej fotograficznej galerii w tej części Europy, wydającej bardzo profesjonalne katalogi – w Kaunas Photography Gallery, kierowanej przez Gintarasa Česonisa.
Bardzo dobre wrażanie wywarła na mnie ekspozycja prac Litwinki mieszkającej w Londynie, Ievy Austinkaite (ur. 1992) pt. Passengers, która odbyła się w nietypowym miejscu – wagoniku kolejki wyciągowej zaadoptowanej na galerię[4]. Zdjęcia czarno-białe i w delikatnym kolorze nieustannie, ale bardzo konsekwentnie pytały o status samotności, wyalienowania anonimowych mieszkańców Londynu. Wielkim atutem ekspozycji było twórcze nawiązanie do koncepcji malarstwa abstrakcyjnego, przede wszystkim Marka Rothko. Dlatego ta wystawa wypadła bardziej intersująco niż ekspozycja zdjęć podejmującego podobny problem autorstwa Anglika mieszkającego w Wilnie, Josepha Wooda, Where You Going?