Krystian „Truth” Czaplicki po raz kolejny wkroczył ze swoją sztuką do white cubu. Przez wrocławian kojarzony z interwencjami artystycznymi w przestrzeni miejskiej, wśród białych ścian daje się poznać jako dojrzały artysta chcący skonstruować czystą, kontrolowaną wizję świata. Ostatecznie jednak rozbija się o własną projekcję, która daje wrażliwemu odbiorcy spojrzeć w te bardziej brudne i gorzkie, lepkie i dziwaczne zakamarki przeszłości podmiotu.
Mianem projekcji w psychologii określa się przypisywanie innym własnych negatywnych cech w celu uniknięcia frustracji bądź konfrontacji z daną cechą. Projekcja to mechanizm obronny charakterystyczny dla wielu zaburzeń osobowości. Może przybierać różne formy, także projekcji swojego wnętrza na otoczenie. Najbardziej charakterystycznym jej przejawem jest mechanizm obsesyjnego porządkowania i kontrolowania otaczającej podmiot przestrzeni – zarówno poszczególnych osób, przedmiotów, jak i całych ich struktur. Zachowanie to jest szczególnie typowe dla zaburzeń obsesyjno-kompulsyjnych i anankastycznych. Może objawiać się dążeniem do sterylności, perfekcjonizmem, niepohamowaną potrzebą porządkowania otoczenia. Wszystko po to, by ujarzmić wewnętrzny chaos emocjonalny, poczucie pustki i lęku, a także by za wszelką cenę zatrzymać w stanie nienaruszonym swój iluzoryczny obraz rzeczywistości. Wystawa Czaplickiego jest dla mnie rodzajem właśnie takiej projekcji. Wszechobecna dyscyplina kształtów i przestrzeni, sterylność elementów konstrukcji, układanie poszczególnych przedmiotów w systemy zdają się mozolną próbą ujarzmienia tego, co w tych instalacjach się kryje – emocjonalnego ekshibicjonizmu, samotności, pustki, potrzeby komunikacji mimo własnych barier.
Pomimo wszechobecnego chłodu nie da się nie zauważyć, że jest to wystawa autobiograficzna i bardzo osobista. Wskazuje na to także tytuł – Kropla na i – który sugerować może zamknięcie bądź podsumowanie pewnego etapu. Nie bez znaczenia jest jednak gra słowna – kropla to nie kropka, choć fraza takie właśnie budzi skojarzenie. Kropkę się stawia, a kropla przecież może spłynąć, zostawiając za sobą ciągły ślad. Jak zaznaczyła kuratorka, Anna Kołodziejczyk, praca nad wystawą trwała dwa lata – choć w przypadku Czaplickiego nie jest to novum, bo znany jest z perfekcjonizmu i długiego procesu twórczego w przypadku niemal każdego projektu. Na potrzeby wystawy artysta stworzył rzeźby bądź instalacje z przedmiotów gotowych. Ze względu na autobiograficzny charakter nie bez znaczenia będą zatem artefakty, których Czaplicki użył: środki czystości (płyny Listerine, Lenor), prezerwatywy, szklanki z waniliową oraz cytrynową wódką, elementy stroju sportowego, przedmioty typowe dla pokolenia cyfrowego (iPhone’y), wreszcie – subtelne znaki dzieciństwa małej dziewczynki, takie jak naklejki, infantylne breloczki. Niektóre z tych readymade pozostaną niezrozumiałe, inne w odpowiednich konfiguracjach i z korespondującymi z nimi tytułami dają klucz do rozszyfrowania tej projekcji.
Prawdopodobnie najbardziej czytelne są dwa wątki zilustrowane za pomocą dwóch zestawów prac. Pierwszy został ukazany za pomocą konfiguracji szklanek wypełnionych niebieskim płynem Listerine lub wódką cytrynową i waniliową. Nie bez znaczenia są tytuły: Sposób w jaki mnie obejmujecie, Psychotyczny poranek, Poranek godzina 13:00, Sposób w jaki na mnie patrzysz, Czyszczenie pamięci. Na przemian czuje się zapach alkoholu, wanilii i cytryny – kobiety i mężczyzny? Możemy potraktować te prace jako jeden ciąg opisujący jedną dobę i jedną relację z drugą osobą, możemy spojrzeć na nie jak na poszczególne epizody, możemy spojrzeć na ten scenariusz jak na coś, co mimowolnie się powtarza, tak jak w Dniu Świstaka. Podobnie jak w przypadku większości prac na wystawie chłodna i sterylna forma nie koresponduje z poczuciem krzywdy i poczuciem winy, lecz raczej z morzem – nie kroplą – uczuć i emocji, które kryją się w tym zestawie instalacji. Drugi wątek dotyczy relacji erotyczno-miłosnych i w sposób boleśnie dobitny ilustruje samotność jednostki w związku, dwubiegunowość uczucia, lęku i konfliktu. Zarówno Miłość, jak i Granica przejrzystości bazują na dwóch przeciwstawnych ciężarach kompozycyjnych, schodzących się w punkcie, który co prawda może oznaczać kompromis, ale bardziej kojarzy się z konfliktem. Co smutniejsze, to że miłość, która powinna być piękna i liryczna, wsparta jest wyłącznie na dwóch pudełkach Durex Invisible. W Granicy przejrzystości zaś z punku zbiegu kompozycji zwisa prezerwatywa. W Prawie spokój w równym rzędzie stanęły trzy buteleczki płynu Listerine, który na wystawie przewija się wielokrotnie. Jenny Hval jako rockettothesky śpiewała:
As i walked into the bathroom, i stepped on a toothbrush
I saw you using it – later, from the window – to clean me out – of your mouth[1]
Konflikt zilustrowany jako punkt zbiegu, zderzenia czy też rozbiegu kompozycji jest charakterystyczną cechą występującą w niemal wszystkich pracach Czaplickiego na tej wystawie. Kąty proste, surowo zespawane metalowe rurki, ostre krawędzie i brak jakiejkolwiek miękkości, która dałaby poczucie bezpieczeństwa, tworzą atmosferę zagrożenia i dystansu. Przedmioty użyte przez Czaplickiego do skonstruowania rzeźbwpływają zaś na ogólne poczucie przygnębienia. Drobne wtręty kojarzące się z dzieciństwem: naklejki, breloczek jednorożec i breloczek serduszko z napisem „Be Happy” jedynie potęgują uczucie niepokoju i smutku – smutku za czymś, co się utraciło.
Istotną rolę w kompozycjach artysty stanowią zapachy. Czasem są to zapachy kojarzące się z czystością bądź dbaniem o czystość – zapach płynu do płukania tkanin, dezodorantu. Kiedy indziej jest to nęcący zapach wanilii, tak jak w przypadku pracy Skład chemiczny wolnego wyboru, instalacji złożonej z dwóch zestawów identycznych przedmiotów: flakonów męskich perfum, iPhone’ów, miseczek z esencją zapachową oraz metalowego przedmiotu przypominającego fallus. Zapach to element w sztuce niedoceniany, mimo że – choć działa tylko na jeden zmysł – jest w stanie pobudzić znacznie większe pokłady naszego ciała i umysłu niż bodźce wizualne. Przede wszystkim potrafipowołać do życia wspomnienia i uczucia, które od dawna wydawały nam się zapomniane. Zapach jest nawet w stanie wykreować iluzję wspomnień, które nigdy nie były naszymi wspomnieniami. Może nas do czegoś zachęcić bądź zniechęcić, uwieść, podniecić, odstraszyć lub ukoić.
Intrygującą grupę przedmiotów stanowią elementy stroju sportowego. W przypadku pracy Już nie udaję, że uczestniczę zawisły na metalowej konstrukcji jak porzucony pancerz, jak z ulgą zdjęta kreacja i wachlarz zakazów i nakazów. W pracy To wszystko dzieje się w tych samych miejscach tymi samymi słowami sportowa kamizelka-ochraniacz spoczęła na oparciu fotela. Nie bez znaczenia jest to, że na fotelu znalazła się też część metalowej konstrukcji, która rysuje w powietrzu ogromny rewolwer. W Kropli nad i możemy bowiem znaleźć także czające się gdzieniegdzie symbole agresji.
Strategia konstrukcji rzeźb z przedmiotów ready-made, która charakteryzuje prace Czaplickiego, wydaje się popularna wśród młodych artystów. Nie tak dawno temu w Bunkrze Sztuki w Krakowie swoją pierwszą indywidualną wystawę miał Maciej Chorąży. Podobnie jak Czaplicki, Chorąży zbudował narrację za pomocą kolorowych przedmiotów gotowych. Znalazły się tam relikty dzieciństwa z lat 90.: figurka mistrza Jody z Gwiezdnych Wojen, który wpatruje się w Matkę Boską zamkniętą w szklanej kuli, przemalowany globus, który wygląda tak licho, jakby był wykonany z kartonu, kolorowe szczoteczki do zębów, surrealistyczne konstrukcje z przedmiotów codziennego użytku, którym nadano nową funkcję i warstwę wizualną. Wystawa Chorążego, głównie ze względu na kolorystykę i nadrealistyczne połączenia „figuratywnych” artefaktów (np. klapków i palców dłoni), wydaje się jednak bardziej beztroska, nieco sentymentalna i psychodeliczna. Widać w niej swobodę, z jaką artysta aranżował przestrzeń. W Kropli nad i tej swobody brakuje – jest za to wszechobecna dyscyplina, potrzeba kontroli i dystansu przy jednoczesnym pragnieniu bycia zrozumianym.
Kropla nad i jest wystawą pełną rzeźb (instalacji?) o niedających się sprecyzować treściach. Możemy je odbierać na poziomie podświadomym i emocjonalnym – być może także temu służą zapachy. Dają się odczytać jedynie poszczególne składowe: konflikt, lęk, samotność, erotyzm. Naczelnymi zasadami kompozycji są kontrola, dyscyplina, porządkowanie. Jednak tak jak w przypadku projekcji uporządkowanie otaczającego podmiot otoczenia nie rozwiąże problemów i nie ukoi smutku, samotności, rozczarowania, złości. Ten mechanizm zawsze będzie jedynie złudną kompensacją, przynoszącą chwilową ulgę.
- https://www.youtube.com/watch?v=oGt1bv_d4Bw↵