Podobna wymowę mają dwa obrazy z 1924 roku Frantiska Foltyna Bezrobotni. Jeden przedstawia smutną rodzinę na tle industrialnego pejzażu dużego miasta drugi grupę robotników na przedmieściu – z nieodzownymi dymiącymi kominami w tle.
Osobną godną omówienia grupę prac stanowią portrety. Dama w niebieskim (1910) oraz Malarka (1908 – 1910) Konstantego Kovariego-Kaćmarika stanowią przykład doskonałego warsztatu. Utrzymane są w stylu postimpresjonistycznym, lecz wyraźna inspiracja twórczością Vincentego van Gogha nie umniejsza ich wartości. Wręcz przeciwnie ukazuje wielkie możliwości jakie tkwiły w tym młodo zmarłym artyście. Kobieta stoi w pełnym słońcu. Obraz zdominowało złociste światło, zagarnęło ono bujną zieleń, na tle której stoi malarka, jej udekorowane kwiatami kapelusz z dużym rondem, paletę z farbami, sztalugi. Nawet lekki cień, który rzuca na jej twarz rondo kapelusza wydaje się cofać pod działaniem słońca. Mimo, że postać jest w nim zatopiona czerwień jej sukni jaskrawo odbija na tle ogrodowej zieleni.
Kolorem przyciąga również portret Damy w niebieskim. Zestawienie tej kompozycji z Kobietą w niebieskiej sukience (1935) Joachima Weingarta wydawać się może w pierwszej chwili zbyt daleko idące. Praca Kaćmarika utrzymana jest w ciemnogranatowych barwach przechodzących miejscami (fotel, kapelusz) w czerń. Złocisto-cytrynowa bluzka z aplikacjami i niebieska spódnica zakończona obfitymi falbanami rozjaśnia kompozycję dodatkowo znajdując swój odpowiednik w naftowej lampce stojącej na okrągłym stoliku w głębi pokoju. Mimo, że widzimy pociągnięcia pędzla farba nakładana jest starannie, ukazuje półcienie i załamania materii. Próżno szukać takiej pieczołowitości u Weingarta. Jego praca to właściwie pełen ekspresji i temperamentu szkic.
Intensywnie niebieskie miejscami chabrowe tło promieniuje na całość postaci, nasyca barwą błękitno – szarą suknię i twarz modelki. Siedzi ona niedbale na krześle całą swą postacią zwrócona do widza. Farba nakładana jakby w pośpiechu, nie kryje poprawek i obrysowań.
Nieodparcie nasuwa się przypuszczenie, że malarstwo młodo zmarłego Kaćmarika poszłoby właśnie w podobnym kierunku – porzuciłoby swą solidność dla lekkich rzucanych „mimochodem” barwnych plam dyktowanych nieomylną malarską intuicją.
Inspiracje postimpresjonistyczne są widoczne także w dojrzałej warsztatowo Kobiecie w bieli 1929 Juliusa Jakoby’ego. Cykl portretów uzupełniają kubizujące portrety mężczyzn i pełne ekspresji Dwa czerwone akty w pejzażu Gezy Schillera (z którymi może korespondować nieco wcześniejsza od nich Martwa natura kubistyczna (1915) Alicji Halickiej.
Uwagę zwraca zwłaszcza Głowa mężczyzny (1923), łącząca w sobie pełne ekspresji barwy z kubistyczną formą. Portret dr E.K. (1923) Frantiska Foltyna nosi podobne cechy, choć starsza o dwa lata praca Dwoje tego artysty utrzymana jest w stylu ekspresjonistycznym. Surowa twarz kobiety i melancholijne zapatrzenie w dal mężczyzny – ich ciemne eleganckie ubrania. Jasna kotara w lewym górnym rogu obrazu i plama jasnego stolika w rogu dolnym podkreślają jedynie surowość i statyczność postaci, ich determinację.
Prezentację twórczości koszyckich artystów zamykają wielkowymiarowe kompozycje Antona Jaszucha. Imponują one rozmachem, a przede wszystkim kolorystyką. W katalogu wystawy podkreśla się uniwersalne przesłanie tych płócien. Mają być metaforą ludzkiego losu, ukazywać wieczne zmaganie człowieka z przeciwnościami i równie odwieczną pogoń za pełnią doznań.
Gdy powstały sprowokowały gorące dyskusje, znalazły swych zwolenników i krytyków. Dziś może dziwić taka polaryzacja stanowisk. Ich moralny i filozoficzny wymiar, refleksja w nich zawarta nie jest zbyt oryginalna. To, co niezmiennie przyciąga to wspaniałe wyczucie koloru. Dotyczy to szczególnie płócien p.t. Planety (Śmierć planety) 1922-1924 oraz Hipokryzja, Moralność (Duża kompozycja )1922-1924. Ale już wcześniejszy o dziesięć lat Pejzaż z drzewem (1913-1914) zwraca uwagę swą kolorystyką – krajobraz jest prześwietlony słonecznym blaskiem. Technikę, którą tu zastosował artysta – olej i tektura – powtarzał z powodzeniem także później: w Biegu życia i w Kompozycji (obydwie prace z lat 1922-1924) znakomicie wykorzystał czerń, z której wyłaniają się niejako barwne smugi. W Kompozycji dynamicznej (Kompozycja III) 1924 zdominowały one tło i nadały obrazowi charakterystyczną dla dzieł Jaszucha złocistą aurę. Przesycony jest nim również Złoty młyn (1921). Wysmukła, naga postać z dumnie wzniesioną do góry ręką powtarzając demiurgiczny gest Boga: „stań się” wprawia w ruch koło życia.
Utrzymana w secesyjnej manierze Nirwana (1920-1924) mierząca się z jednym z głównych wątków filozofii buddyjskiej i jednocześnie popularnym motywem sztuki modernistycznej jest nachalna w swej wymowie, a zamierzony dramatyzm ociera się o groteskę. Być może autor wyraził w ten sposób swój dystans do tematu.
Problem ludzkiej egzystencji porusza także obszerny zestaw litografii Eugena Króna. Zapowiadają one „pozytywny program na życie”, który stworzyć ma człowiek przyszłości. Kult siły, zdrowia, tężyzny, zunifikowane postacie mężczyzn w wyszukanych, nienaturalnych pozach tworzą jednak niepokojącą w swej totalności i jednorodności wizję (Człowiek słońca 1927).
**
Wystawa, którą oglądać można w Międzynarodowym Centrum Kultury przy Rynku Głównym w Krakowie prezentuje prawie osiemdziesiąt prac pochodzących ze zbiorów publicznych i prywatnych w Koszycach, Bratysławie i Preszowie. Kuratorkami wystawy są Natalia Żak i Zsofia Kiss-Zerman. Prezentacji towarzyszy – co jest już znakiem firmowy MCK – znakomity katalog. Historycy sztuki i kultury w eseistycznej formie przedstawiają artystyczne, polityczne, ekonomiczne i społeczne tło koszyckiego fenomenu. Zwracają w nich uwagę na wielokulturowość tamtejszej tradycji kulturalnej, jej polifoniczność. Przypominają, że ten ponadnarodowy, modernistyczny wymiar ujawnił się ponownie po I wojnie światowej. Jak pisze Jacek Purchla „Słowacy, Węgrzy, Czesi, Niemcy, Żydzi nie w Pradze, nie w Budapeszcie, a w stosunkowo niewielkich Koszycach udowadniali, przez swoje dzieła, że pogranicze to nie tylko peryferyjność i że peryferie nie muszą być prowincjonalne. Potrafią wyzwolić jakość, która ma wymiar ponadlokalny”.
Katalog zawiera wnikliwe analizy dotyczące twórczości prezentowanych artystów, śledzące ewolucje ich twórczej drogi. Znaczący jest artykuł Michała Burdzińskiego, w którym zestawia on dynamiczne kompozycje Antona Jaszucha z cyklem kolorowych, fantastycznych kompozycji Stanisława Ignacego Witkiewicza z lat dwudziestych pełnych wynaturzonych postaci ludzkich i dziwnych, czasem upiornych istot. Autor przeprowadza porównawczą analizę próbując wykazać pewne ideowe podobieństwo, które miałoby łączyć obydwu artystów. Przywołuje także jako ich oponentów – piewców nowego świata i człowieka: Leona Chwistka i Eugena Króna.
Koszyczanie i przybysze nie ustanowili nowego, oryginalnego nurtu w sztuce. Nawiązując do impresjonizmu i postimpresjonizmu, ekspresjonizmu i kubizmu na różny sposób dialogując z nimi twórczo wprzęgli je do swych dzieł nadając im swoiste piętno. Inspiracja europejską awangardą przy zachowaniu kolorytu pogranicza łączy koszyckich artystów z dokonaniami polskich malarzy o żydowskich korzeniach tworzących w pierwszych dwóch dekadach XX wieku, co starałam się wcześniej wykazać.
Poza reprodukcjami dzieł pokazanych na wystawie katalog prezentuje plakaty i katalogi wystawowe ze zbiorów Muzeum Wschodniosłowackiego. Stanowią one ciekawy przykład sztuki użytkowej międzywojennego okresu. Część opisową wzbogacają interesujące zdjęcia Koszyc sprzed prawie stu lat. Ukazują się przed nami neobarokowy gmach Muzeum Wschodniosłowackiego, synagogi, modernistyczny budynek poczty, wnętrza hotelowej restauracji, ale też przysadziste koszary straży pożarnej z falującą linią fasady, kawiarniane ogródki, podmiejskie kąpielisko, targ miejski, a nawet start do wyścigu kolarskiego. Przedstawiają one codzienność miasta i jego mieszkańców, ale przede wszystkim zawarty w architekturze, urbanistycznym układzie i rozlokowaniu społecznych funkcji klimat miasta.
Międzynarodowe Centrum Kultury nie pierwszy raz sięga do dziedzictwa Europy Środkowej. Splątane losy zamieszkujących ją narodów nie raz nabierały tragicznego wymiaru. Jednocześnie dowodziły, że różnorodność kultur i ożywczy dialog między nimi może być źródłem duchowego bogactwa i zaczynem wspólnoty.