Najnowsza wystawa w Centrum Kultury Katowice pod symptomatycznym tytułem Trucizna to próba poszukiwania antidotum na wszelkie odmiany zła dominujące we współczesnej rzeczywistości. Rozdęty do granic możliwości konsumpcjonizm, nierówności związane z płcią, a także paraliżujący lęk przed innym, nowym, nieznanym, prowadzący do alienacji i społecznego wykluczenia. Współczesna kultura to kultura uzależnień – począwszy od wiecznie młodego wizerunku, informacji, technologii, a kończąc na manipulacji, która ma obłaskawiać społeczeństwo, sprzyjając sprawowaniu kontroli i władzy. W czasach PRL-u jednym z tajemniczych składników „Konserwy Mazurskiej” były tzw. „ścięgna konsumpcyjne”. Wojciech Burszta i Mariusz Czubaj z owego dziwacznego i mało zachęcającego do spożycia elementu uczynili metaforę nowoczesności. „Neoliberalizm «obiera nas», warstwa po warstwie, do figury konsumenta, do takich właśnie ścięgien konsumpcyjnych, jakimi stajemy się wówczas, kiedy radośnie podążamy za ofertą rynkowego uczestnictwa w kulturze”[1] – trafnie zauważają badacze. Choć wystawa w dużej mierze dotyczy definicji płci, męskiej dominacji i strategii zniewalania ciała, mimowolnie dotyka również problemu długofalowej indoktrynacji, schematyczności myślenia, pozbawionego krytycyzmu i empatii, które zatruwają, podobnie jak dym z papierosów, długo i powoli, powodując powolną degradację.
Bartek Jarmoliński, kurator katowickiej wystawy, starał się, jak pisze w tekście towarzyszącym ekspozycji, pokazać sytuacje, w których zawarte jest zło, próbując jednocześnie odwrócić jego bieg poprzez oswojenie, nadanie mu wizualnych, przyjemniejszych do strawienia przez ludzkie oko proporcji. Stąd też Trucizna nie jest nachalnym, uproszczonym traktatem o demonach współczesnej kultury. To wystawa, która odmienia przez wszystkie przypadki ludzką percepcję, jej zdolność do odbioru rzeczywistości, a także bada wykorzystywania niewiedzy i słabości, sprzyjającej kulturowej tresurze i ujarzmieniu poprzez powtarzanie nie zawsze właściwych, choć społecznie przyjętych wzorów myślenia i zachowania. Doskonale proces ten opisał Henry Lefebvre w swojej ostatniej publikacji, Rhythmanalysis, wydanej tuż po jego śmierci, w 1992 roku.
Ekspozycję otwierają dwa filmy Natalii LL – Ruchliwy kwiat (1994) oraz Marzenia Brunhildy (1991). Artystka mierzy się ze stereotypowym postrzeganiem kobiecego wizerunku, czemu dosadnie dała wyraz właśnie w Marzeniach Brunhildy, w którym ubrana w czarną szatę niszczy symboliczny atrybut męskości, jakim w tym przypadku staje się banan. To zarówno zemsta na męskiej części publiczności, jak i nieokiełzany pokaz siły, kobiecej przewagi. Istotny staje się w tym kontekście również tytuł wideo, a precyzyjniej rzecz ujmując – etymologia imienia Brunhilda. Jak zauważa Stefanie Baumann, w starowysokoniemieckim „brunna” znaczyło pancerz, a „hiltja” – walkę. „We wszystkich przekazach Brunhilda przedstawiana jest jako kobieta silna lub obdarzona magiczną mocą” – pisze Baumann[2]. Obraz Natalii LL staje się tym samym demonstracją nieustannej walki, jaką toczą kobiety wobec wszechobecnego patriarchalizmu. Artystka niszcząc falliczny symbol, unicestwia antagonizmy pomiędzy tym co kobiece, a tym co męskie.
W podobnym tonie utrzymana jest realizacja Iwony Demko Domowa hodowla kryształów. Wyspowiadałem się z Ciebie (2016), która dotyczy trudnych relacji uczuciowych pomiędzy mężczyzną a kobietą. Artystka stworzyła ze specjalnych kryształów z boraksu i siarczanu miedzi – substancji, które w dużych ilościach mogą okazać się toksyczne dla ludzkiego organizmu – napisy: „Powiedział, że mnie kocha, ale jej nie zostawi” i tytułowy „Wyspowiadałem się z Ciebie”. Ta przejmująca realizacja to zapis kobiecych, jak i męskich emocji, trudnych rozstań, werbalnych nieporozumień, jak i pewnego rodzaju symboliczne katharsis, demonstracja siły charakteru i niezależności. Jak opowiada o swojej realizacji artystka, „zdarzają się między ludźmi relacje nieakceptowane społecznie. Często takie relacje mogą wywołać poczucie winy i chęć oczyszczenia u obydwojga, a czasami tylko u jednej ze stron”. Ta osobista, wręcz intymna realizacja Demko to wizualna spowiedź kochanków, toczących dialog pomiędzy rzeczywistością a własnym ego, który prowadzi do upragnionego rozgrzeszenia.
Tymczasem Sławomir Toman pyta widzów o męskość. Na jego wielkoformatowym obrazie widnieją najsłynniejsze, niebieskie tabletki świata na potencję, czyli viagra. Chaotycznie rozrzucone, i to w dużych ilościach, wypełniają całą realizację. Artysta obnaża tym samym słabość wykreowanych przez kulturę wzorców męskości jako rezerwuaru niewyczerpanej seksualnej energii i mocy. Ustalone, patriarchalne wzorce społeczne zdezaktualizowały się. Jednakże czy kryzys męskości, o jakim często mówi się w kontekście działań feministek, nie stał się przypadkiem również wyzwoleniem płci brzydkiej od kulturowych schematów, którym często trudno jest się przyporządkować, a tym bardziej sprostać?
Urszula Ślusarczyk mierzy się za to z tym, co inne, z tym, co znajduje się po drugiej stronie granicy. Artystka maluje czarne, mroczne obrazy, które stają się symbolicznym przejściem, zmianą stanu skupienia, a w kontekście samej wystawy – przede wszystkim zmianą myślenia. Ślusarczyk konfrontuje widzów z tym, co nieznane, z tym co trudno jest zrozumieć i staje się tym samym skazane na intelektualną banicję. Ślusarczyk zmusza do zmierzenia się z własnymi lękami, uprzedzeniami i wewnętrznym niepokojem, innymi słowy do krytycznej analizy otaczającej rzeczywistości. W podobnym tonie utrzymane są realizacje Dariusza Mląckiego, który w bezpośredni sposób nawiązują do monitora telewizyjnego. Rozproszony, migający obraz staje się symbolicznym wyjściem poza nawias, rezygnacją z informacyjnej papki i manipulacji, które serwują media. Artysta wysyła widzów na wizualny detox, zachęcając do głębokiej autorefleksji, do zmiany w widzeniu oraz rozumieniu świata, który nie kończy się na telewizji i innych mediach.
Bartek Jarmoliński umieszcza za to w swoich obrazach ikony popkultury, jakimi stały się bez wątpienia Michael Jackson i Lady Di. Co łączy obydwie gwiazdy mediów? Popularność, którą obydwoje przypłacili zdrowiem i życiem. Jarmoliński przedstawia ich w rolach świętych, o ile nie pójść dalej – patronów. Na niezwykle barwnych, ekspresyjnych obrazach Jackson pełni honorowy patronat nad lekarzami, którzy serwowali mu nienaturalną wręcz ilość medykamentów (i operacji plastycznych), a Lady Di z aureolą nad głową staje się boginią paparazzi. Te ironiczne w swojej wymowie realizacje artysty demonstrują obezwładniającą potęgę sukcesu, która doprowadza do zerwania granicy pomiędzy tym, co prywatne a publicznym. Będąc pod nieustannym obstrzałem spojrzenia, ich ciała stały się społecznym obszarem przemocy, jak i nachalnego podglądactwa, kompletnie dezintegrującego ich indywidualność oraz poczucie „ja”.
Wystawa Trucizna w Centrum Kultury Katowice to próba artystycznej konfrontacji z aktualną, pełną podziałów rzeczywistością, jak i chęć odkrycia antidotum na wszelkiego rodzaju zło, które narusza cielesną autonomię jednostki. Pomimo iż ekspozycja podejmuje wątki niejednokrotnie eksplorowane przez sztukę współczesną, staje się ona potężnym wizualnym bodźcem do powiększania przestrzeni wolności, która nieustannie ograniczana jest przez historię, politykę, religię oraz media, a przede wszystkim kulturę, najsilniej uzależnioną od trucizny, do której ludzki organizm zdążył się już niestety przyzwyczaić.