W prześwicie istnienia
„Chciałbym dowiedzieć się, w jaki sposób istnieje się na tym świecie, a może też chciałbym dowiedzieć się, co to znaczy: czyli jakie sensy może mieć nasze tutaj istnienie” – pisze Rymkiewicz w jednym z wywiadów[1], po raz kolejny przypominając jeden z najważniejszych tematów swej twórczości. Poszukiwaniu sensu istnienia towarzyszy otwarcie na transcendencję, mimo iż poetyckie próby tych poszukiwań nie prowadzą do rozwikłania zagadki bytu. Rymkiewicz nie przestaje jednak pytać, prowadząc czytelnika w te rejony sztuki, w których najczęściej „objawia się Tajemnica”.
Najważniejsze z nich to muzyka, malarstwo i literatura. W poezji i prozie Rymkiewicza dwie pierwsze spotykają się w trzeciej. Dotychczas przywoływanie w wierszach postaci wielkich muzyków miało na celu albo uwydatnienie kontrastu między wielkością ich dzieł a bezradnością wobec przemijania (Mozart; Franz Schubert), albo ukazanie muzyki jako metody oswajania śmierci (Schumann). Teraz Der Tod und das Mädchen Schuberta jest niezbędnym towarzyszem utrwalania istnienia w słowie[2], a kształt jego Symfonii h-moll i Fantazji wędrowca świadczy o doznanym „objawieniu wieczności”, którego zapisem jest Mein Traum[3]. Literatura staje się dla dawnego klasyka miejscem osobistych wyznań, zapisem chwil, kiedy utwór Schuberta czy obraz Friedricha stały się „prześwitem” w ciemności „naszego tutejszego istnienia”. Prześwit, rozumiany na sposób heideggerowski, to słowo klucz otwierające liczne utwory autora Mojego dzieła pośmiertnego. W wierszach liryka bezpośrednia stopniowo eliminuje lirykę maski, a utwory historycznoliterackie stają się bliskie modernistycznej powieści autotematycznej. Poszukiwanie „prześwitu” determinuje kształt Rymkiewiczowskich książek, czego przykładem niech będzie powieść cyklu mickiewiczowskiego Do Snowia i dalej. Mickiewicz Rymkiewicza jest tu poszukiwaczem istnienia, pragnącym poprzez swoje teksty zaprzeczyć nicości. Młodego Rymkiewicza fascynował język wieszcza, umiejętność takiego składania słów, które nadawało im moc niemal magiczną. Po latach istotniejsze od pytania o źródła poetyckiego geniuszu staje się pytanie: czy Mickiewicz wierzył w duchy? Rymkiewicz szuka odpowiedzi w balladach, podkreślając, że dla poety pieśń gminna była nie tylko źródłem inspiracji, była także „prześwitem w ciemności istnienia; w prześwicie «tym» coś widać, światło ludowej mądrości coś tam oświetliło i trzeba tam wejść, gdyż wtedy może uda się zobaczyć coś więcej”[4]. Jeśli dla młodego romantyka pieśń gminna była „prześwitem”, dla nas „prześwitem” może stać się Mickiewiczowska ballada Świteź. Teksty naszej kultury tworzą zarówno historię literatury, jak i przede wszystkim historię poszukiwań sensu „naszego tutaj istnienia”. Dla Rymkiewicza nie tylko literatura jest miejscem prześwitu, lecz także niektóre dzieła malarskie. Osoba patrząca na obraz Caspara Davida Friedricha Samotne drzewo odnajduje w nim wizerunek własnego życia i przyszłego losu. Nie chodzi tu jednak wyłącznie o symboliczną czy alegoryczną interpretację obrazu, ale o coś więcej. Nie tylko bowiem ja patrzę na obraz, lecz także obraz patrzy na mnie. „Samotne drzewo widzi mnie […]. Widzi mnie też światło tego obrazu: jestem w tym widzącym świetle i to widzące światło mnie oświetla”[5]. Kończąc rozważania nad dziełem Friedricha, Rymkiewicz pisze:
Friedrich […] otworzył przed tym, kto patrzy, jakieś miejsce, w które ten patrzący może wejść i w którym może się dowiedzieć (jednak niejasno, bo to jest w ukryciu, w sekrecie, to jest sekret tego widzącego miejsca), czym jest jego tutaj istnienie, może się spotkać ze swoim tutaj istnieniem. Może w nie wejść, bowiem ono […] otwiera się przed nim i oświetla go swoim światłem. Wszelka tutejsza pisanina, jeśli jest po coś potrzebna, to tylko po to: powinna otwierać takie miejsca[6].
Podobne refleksje nasuwa autorowi obserwacja miedziorytu, na którym Chodowiecki przedstawia umierającego Wertera. Nienaturalnej wielkości blask świecy oświetlającej trupa, pozornie bez znaczenia, zaczyna znaczyć. „Ale znaczy niejasno i nie da się jasno nazwać niejasnego znaczenia tej jasności”[7]. Ostatnie przytoczone tu zdanie Rymkiewicza (takich zdań jest zresztą w jego esejach więcej) świadczy o tym, iż nie tylko diagnoza egzystencji czy pojęcie prześwitu łączy go z Heideggerem, ale że zaczyna go fascynować także mroczny, oparty na tautologii język niemieckiego filozofa – język, który wcześniej był przecież przedmiotem poetyckiego żartu właśnie dlatego, że według autora Thema regium gubił się w sprzecznościach. Rymkiewicz stwierdza, że w języku Heideggera „jest coś z poetyckiego bełkotu”, a słowa te są pochwałą ciemnej mowy poety[8]. Takim poetą był dla Rymkiewicza Rilke. Choć jednak nasz klasyk podziwia jego hermetyczne wiersze, nie weźmie przykładu z autora Elegii duinejskich. Zbyt ważny jest dla niego bowiem kontakt z czytelnikiem, możność porozumiewania się z nim. W jednym z wywiadów mówi, że podjęta przez niego próba „zlikwidowania granicy między historią literatury a beletrystyką”, której efektem są biograficzne eseje, miała na celu zbliżenie do szerszego grona odbiorców[9]. Pisarz istnieje bowiem o tyle, o ile może zaszczepić w czytelniku pragnienie poszukiwania sensu własnego istnienia. Filologowi kierunek tych poszukiwań wyznacza nierzadko intuicja (taką intuicją obdarzony był – według Rymkiewicza – Pigoń). Jest ona czymś w rodzaju „głosu wewnętrznego” lub raczej „wzroku” (łac. intuitus), „zdolności widzenia”. Intuicja pozwala dotrzeć do nieopisanych i zatartych w pamięci wydarzeń z przeszłości, by je rozświetlić, wyjaśnić, zrozumieć. Te wydarzenia to „patrzące miejsca”, tak jak „patrzącym” było przywołane wyżej Samotne drzewo Friedricha. „Intuicja, czymkolwiek jest, może […] pokazać ten prześwit i wtedy, patrząc tam «możemy znaleźć się» w tym patrzącym […] miejscu”[10]. Jak zatem wynika z powyższych rozważań, „prześwit” dla Rymkiewicza nie jest wyłącznie kluczem do transcendencji, ale również kluczem do historii literatury. Miałby on bowiem ujawnić nie tylko tajemnicę „naszego tutaj istnienia”, lecz także konkretne fakty z przeszłości. Miałby, ale nie ujawnia. Dlatego historyk literatury, taki, jakim chciałby go widzieć Rymkiewicz, skazany jest na zapełnianie miejsc historycznie niedookreślonych, stawianie hipotez, mimo pewności ich niesprawdzalności, wypełnianie „czarnych dziur” istnienia, podjęcie walki z niebytem. „Dowolność, na jaką decyduje się Rymkiewicz – przekonuje Gondowicz – stanowi konsekwencję szalonej ambicji: przezwyciężenia nicości”[11]. O fikcji, jaką autor Żmutu wplata w swe mickiewiczowskie eseje, ciekawie pisze Krzysztof Rutkowski. Powołując się na koncepcję uprawiania historii sformułowaną przez Recoura i Collingwooda, podkreśla szczególną rolę wyobraźni w badaniach historycznych. Historyk (także historyk literatury) winien być w pewnej mierze artystą. Nie wystarczy bowiem zebrać informacji o faktach. Konieczna jest również ich interpretacja, powiązanie ich w sensowną, logiczną całość, do czego niezbędna jest „wyobraźnia aprioryczna”. Historyk sam jest „sędzią swoich źródeł”, a kryterium wartości jego sądów staje się „udałość historycznej rekonstrukcji”. Zatem „droga do prawdy prowadzi przez fikcję”[12]. Rymkiewicz nie broni przekonania, iż jego utwory są zapisem autentycznej historii Mickiewicza. Pytany o to wielokrotnie w wywiadach, podkreśla:
[…] nie trudnię się dochodzeniem do prawdy obiektywnej w historii, ponieważ uważam, że ta prawda jest w nas i tylko w nas, i że ona nie może być obiektywna. Jednym słowem, że nauki humanistyczne nie zmierzają do prawdy empirycznej, zmierzają natomiast do czegoś, co można by nazwać prawdą istnienia tych, którzy je uprawiają[13].
Dla Rymkiewicza drogą do poszukiwania sensu istnienia jest kult szczegółu. Autor esejów stawia pytania o konkretne przedmioty związane z życiem Wielkich Duchów przeszłości, o ich wygląd i przeznaczenie. To jego sposób na
[…] dotarcie do sensu naszego ziemskiego istnienia, a przynajmniej – jeśli nie na dotarcie do sensu, bo może tego sensu nie ma, albo może do tego sensu nie da się nigdy dotrzeć, nawet jeśli on jest – to jest mój sposób na zatrzymanie istnienia po to, żeby ono na chwilę z nami zostało, żebyśmy zdążyli zapytać o jego sens[14].
Stąd obecność w Żmucie pytań o liczbę tuhanowickich lip, o kolor sukien młodej Wereszczakówny czy o umiejscowienie okien w domu państwa Kowalskich w Kownie. Kult szczegółu prowadzi do nobilitacji przypisów. Przestają one być tekstem pomocniczym, a stają się niemal głównym źródłem wiedzy o epoce i życiu Rymkiewiczowskich bohaterów[15]. Ta, jak pisze Alina Witkowska, „adoracja szczegółu” jest zrozumiała tylko poprzez odwołanie się do metafizyki. „W sposobie myślenia o przeszłości, jakie występuje u Rymkiewicza, szczegóły zdają się mieć moc ocalającą, przez nie świeci blask noumeniczny niezniszczalnej zasady istnienia”[16]. Niewątpliwie najważniejszym utworem Mickiewicza, w którym przejawia się owa „zasada istnienia”, jest Pan Tadeusz. Poprzez to dzieło Mickiewicz stwarza zarówno sobie, jak i czytelnikowi „możliwość innego życia”, czyli „poszerza istnienie”, „podwaja istnienie”. Rymkiewicz podkreśla, że utwór ten odpowiada na jego osobiste potrzeby:
wybierając lektury, szukamy czegoś […], co by nam pomogło żyć, co by pomogło nam usytuować nas samych – siebie samych – w istnieniu […], szukamy wsparcia. Ja to wsparcie odnajduję przede wszystkim w Panu Tadeuszu. […] Mickiewicz – gdzieś od czasów Pana Tadeusza […] traktuje to, co pisze, jako świadectwo istnienia […], jakby mówił: jestem świadkiem istnienia i za tych, którzy nie mają środków, żeby tego dokonać, ja poświadczam ich i swoje istnienie[17].
- Jak dobrze być poetą powiatowym, s. 74.↵
- Por. J. M. Rymkiewicz, Kilka szczegółów, s. 212–214.↵
- Por. J. M. Rymkiewicz, Do Snowia i dalej, Kraków 1996, s. 194–197.↵
- Tamże, s. 101.↵
- Tamże, s. 131–132.↵
- Tamże, s. 132.↵
- Tamże, s. 166.↵
- Rozmowa autorki z J. M. Rymkiewiczem (dnia 27.06.1997 roku).↵
- J. M. Rymkiewicz, Do Snowia i dalej, s. 145.↵
- J. Gondowicz, Proust nowogródzkiego powiatu, „Nowe Książki” 1994, nr 11, s. 39.↵
- Por. K. Rutkowski, Pisanie Mickiewicza, „Arcana” 1995, nr 6, s. 70–84.↵
- Świadectwa istnienia (Z Jarosławem Markiem Rymkiewiczem rozmawia G. Kozyra), „ITD” 1989, nr 36, s. 14–15.↵
- Żółte spodnie, strzecha i kod genetyczny…, s. 6.↵
- Tamże.↵
- Już dla młodego klasyka przypisy – niezbędne, niczym „korzenie dodane do potrawy” – były miejscem ocalania konkretnych postaci z przeszłości (por. J. M. Rymkiewicz, Przypisy, „Odgłosy” 1964, nr 20, s. 9).↵
- A. Witkowska, Czytanie Mickiewicza – dzisiaj, [w:] Księga w 170. rocznicę wydania „Ballad i romansów” Adama Mickiewicza, red. J. Kolbuszewski, Wrocław 1993, s. 14.↵
- Mickiewicz czyli Wszystko (Z Jarosławem Markiem Rymkiewiczem rozmawia Adam Poprawa), Warszawa 1994, s. 168 i 169. Takie spojrzenie na wieszcza ujawnia już autor powieści Rozmowy polskie… Wyrażenia budujące porównania, a niemało ich w Panu Tadeuszu, są niczym „gwoździki”, którymi soplicowskie grzyby, krajobrazy, obłoki zostały „przybite do widzialnego świata”, zatem ocalone przed nicością.↵