W okresie rewolucji kopernikańskiej do opisania zasad funkcjonowania Wszechświata często służyły metafory, które odegrały niezwykle istotną rolę w kształtowaniu światopoglądu epoki[1]. „Obrazowe wyrażenia”, takie jak zegar – symbol kosmosu jako skomplikowanego, wieloelementowego mechanizmu, czy król – personifikacja gwiazdy zajmującej w Układzie Słonecznym prymarne miejsce, definiowały to, jak pojmowano rzeczywistość. Wraz z dynamicznym rozwojem nauki i postępem technologicznym wspomniane wyżej metafory nieuchronnie się jednak zdezawuowały, a dotychczasowy „świat przybliżony” miał – jak sądzono – zostać wkrótce zastąpiony przez pozytywistyczny „świat dokładny”[2]. Choć zdominowała go dążność do scjentystycznej precyzji, paradoksalnie wypracował on nowe symboliczne kody (np. wizja kosmosu jako organizmu), co dobitnie świadczy o tym, że metaforyzację i naukowe wyjaśnienie łączą więzy nierozerwalne. Niektórzy filozofowie twierdzą nawet, że posługiwanie się przenośniami może być sposobem postępowania badawczego i jedną z dróg do nowych odkryć[3], ponieważ – jak ujęła to Hannah Arendt – „metafora dokonuje (…) przejścia od jednego stanu emocjonalnego, jakim jest myślenie, do innego, jakim jest bycie zjawiskiem wśród zjawisk”[4].
Symboliczna analogia – jako swoista ilustracja efektów analitycznych spekulacji – ułatwia nam więc zrozumienie Wszechświata, unaocznia skomplikowane procesy w nim zachodzące oraz przybliża te przejawy rzeczywistości, których uchwycenie sprawia trudność. Jednak możliwa jest także sytuacja odwrotna, kiedy to fenomen naukowy staje się przenośnią. Przekonują nas o tym prace Katarzyny Tretyn-Zečević powstałe w ramach jej współpracy z Obserwatorium Astronomicznym w Piwnicach pod Toruniem. Dwuletnia kooperacja z pracownikami placówki i zgłębienie tematów, jakimi zajmują się oni zawodowo, uświadomiły artystce, że poprzez odwołanie się do efektów pracy astronomów można dotrzeć do sfery wewnętrznych, ogólnoludzkich wartości i wywołać egzystencjalną refleksję. Wychodząc – odwrotnie niż sugerowała Arendt – od zjawisk, wypracowała szereg metafor, które skłaniają do przemyśleń i postawienia sobie pytania, czy poszerzający się stan wiedzy o Wszechświecie pozwala nam również dowiedzieć się czegoś więcej o nas samych.
Na prezentowanej w galerii Wozownia wystawie pt. Dzień, którego nie było Katarzyna Tretyn-Zečević odnosi się do interesujących ją kwestii poprzez dwojakiego rodzaju prace – multimedialne instalacje, w których prymarną rolę odgrywa warstwa akustyczna, oraz szeroko rozumiane formy obrazowe. Do pierwszej z wymienionych kategorii zalicza się Jestem (2015–). Bezpośrednią referencję dla tej realizacji stanowi tzw. Voyager Golden Record – płyta wypuszczona w kosmos w 1977 roku wraz z sondą badawczą NASA. Przechowuje ona szereg informacji, m.in. odgłosy natury i zwierząt, muzykę różnych epok, pozdrowienia wygłoszone w kilkudziesięciu językach czy też zdjęcia krajobrazów i istot zamieszkujących Ziemię. Artystka patrzy na ową „złotą płytę” jako na skompilowane z wielu źródeł świadectwo naszego istnienia oraz nośnik danych, które zobrazują potencjalnym znalazcom (obcym cywilizacjom lub ludziom z przyszłości) rozmaitość kultur i form życia na błękitnej planecie. Jej praca, złożona ze ścieżki dźwiękowej z powtarzającym się słowem „jestem” wypowiadanym przez osoby z różnych stron świata, jest niejako nową wersją Voyager Golden Record. Pokreślone zostaje tu napięcie między powszechnością języka jako systemu konstruowania wypowiedzi a pierwiastkiem indywidualizmu, przejawiającym się w sposobie artykulacji komunikatu. „(…) poczucie prywatności może się ukonstytuować dopiero w oparciu o poczucie powszechności, wypływające z podlegania schematowi języka”[5], a zatem umowny kod, jakim się porozumiewamy, pozwala stworzyć kontekst, na tle którego – za sprawą zróżnicowanej werbalnej ekspresji – ujawnia się nasza jednostkowość.
Jestem postrzegać należy w integralnym powiązaniu z pracą Anteriora (2017). Wykorzystane zostały w niej dane dotyczące emisji fal radiowych w przestrzeni kosmicznej. Artystka przetworzyła je na format dźwiękowy słyszalny dla ludzkiego ucha, a następnie zwizualizowała zapis audio w postaci sinusoidalnej linii wyświetlanej na półprzezroczystej „ścianie” białego woalu. Realizując swój projekt Katarzyna Tretyn-Zečević doprowadziła do sytuacji wyjątkowej – sprawiła, że odległe galaktyki zaczęły „komunikować się” z nami jakby w odpowiedzi na Voyager Golden Record. Tony, które odbieramy jako pulsujące szmery o zmiennej wysokości, przenikają się na wystawie z wypowiedziami bohaterów pracy Jestem. Owo wtopienie się głosu człowieka w „dźwięki kosmosu” uzmysławia, że nasze „bycie w świecie” nie redukuje się tylko do aspektu ziemskiego, ale wpisać je należy w znacznie szerszą przestrzeń – zarówno fizyczną, jak i myślową. W momencie, gdy zaczynamy zdawać sobie sprawę, że jesteśmy obywatelami Wszechświata, nasza tożsamość i miejsce, w jakim się lokujemy, siłą rzeczy muszą zostać poddane redefinicji.
Dodatkowy kontekst interpretacyjny nadaje instalacji jej tytuł. „Anteriora” to termin zaczerpnięty z archiwistyki, określający dokumenty przejęte po kimś lub wytworzone przed rozpoczęciem pewnej działalności, jednak w szerszym rozumieniu odnosi się także do okoliczności, jakie poprzedzały dany fakt lub zdarzenie. Idąc tym tropem omawianą pracę można odczytywać na kilku poziomach: jako repozytorium materiału dźwiękowego dostarczonego artystce przez kilkadziesiąt osób, które wzięły udział w jej projekcie, ale też – w luźnym znaczeniowo kontekście – jako odniesienie do tego wszystkiego, co było przed nami: do historii Wszechświata wywierającej wpływ na naszą teraźniejszość.
Jeszcze jedna instalacja z użyciem dźwięku prezentowana jest – nomen omen – w tzw. „laboratorium sztuki”. Nie słyszymy tu jednak człowieka, nie „przemawia” do nas też kosmos – tym razem głos zostaje oddany maszynie. Inkluzja (2017) to efekt przełożenia na fonię układu dziurkowań na taśmach, jakich używano kiedyś do zapisu danych czy programowania pierwszych komputerów. Zapomniany aparat do odtwarzania muzyki oraz perforowane papierowe wstęgi, które dawno wyszły z użycia, uzmysławiają, jak ogromny technologiczny postęp dokonał się na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci. W pamięci mieć jednak należy, że do obecnego poziomu wiedzy docierano na drodze powolnej ewolucji. Każdy jej etap był równie ważny, a za nowymi odkryciami stały konkretne osoby. Dysharmonijna muzyka „zamknięta” w Inkluzji[6] to więc z jednej strony „melodia przeszłości”, z drugiej – rodzaj „pieśni” wygrywanej dla upamiętnienia tych, którym ludzkość zawdzięcza kolejne wynalazki.
Jak już wcześniej sygnalizowano, obok instalacji dźwiękowych na wystawie prezentowane są także prace zrealizowane w dominującym w twórczości Katarzyny Tretyn-Zečević medium obrazowym. W abstrakcyjnych, oszczędnych kompozycjach utrzymanych w tonacji bieli artystka bazuje na formie okręgu lub łuku oraz linii prostej, a kształty buduje przy pomocy przeszywających płótno srebrnych nici. W tej technice zrealizowała m.in. serię Voyager (2015). W jej skład wchodzą dwa monumentalne tryptyki czerpiące z projektów radioteleskopu RT-4 znajdującego się w Obserwatorium Astronomicznym w podtoruńskich Piwnicach, dziesięć kompozycji, dla których punktem wyjścia były widma fal radiowych emitowanych przez cząsteczki metanolu powstające wokół młodych masywnych gwiazd, oraz osiem płócien będących artystyczną interpretacją widm optycznych gwiazd, pozwalających na określenie ich temperatury, klasy jasności i składu chemicznego. Wspomniane wyniki pomiarów spektroskopowych wykorzystane zostały przez artystkę także w pracy Dzień, którego nie było (2017) prezentowanej w sali tzw. „archiwum”. Szybka z widocznymi liniami widmowymi obrazującymi dane uzyskane przez teleskop pochodzący z początków XX wieku, stała się podstawą projekcji, której finalny kształt wykazuje zaskakujące wizualne analogie z charakterystycznym dla Katarzyny Tretyn-Zečević językiem form obrazowych, opartych na kole i prostych.
Wyszyte – podobnie jak Voyager – zostały także przestrzenne obrazy z serii Śnij (2017). Nie tylko przełamano tu płaskość i dwuwymiarowość malarskiej kompozycji, ale i pojawił się nowy w œuvre artystki środek wyrazu: cień. Jego potencjał w pełni wyzyskany został w pracy Penumbra (2016). Cykl dwunastu kart wytłaczanych w bawełnianym papierze metodą blindprint inspirowany jest zaćmieniem Księżyca. Do zjawiska tego dochodzi w momencie, gdy Srebrny Glob „chowa się” za oświetlaną przez Słońce Ziemią i wkracza w obszar rzucanego przez planetę cienia. Kiedy wszystkie ciała niebieskie znajdą się w jednej linii, mamy do czynienia z zaćmieniem całkowitym, jednak gdy Księżyc przejdzie w obszar tzw. stożka półcienia Ziemi (penumbra), przesłania mu ona tylko fragment Słońca, co w efekcie daje zaćmienie częściowe.
Wykorzystanie w Penumbrze techniki druku „na ślepo”, czyli tłoczenia bez nanoszenia farby, sprawiło, że formy kreuje tu gra załamującego się na krawędziach zagłębień światła i kumulującego się wewnątrz nich cienia. Poszczególne kształty zyskują swą czytelność jednak tylko w określonych warunkach: w półcieniu i przy precyzyjnie ustawionym kącie padania świetlnych promieni – w pełnym blasku pozostają bowiem nieczytelne bądź ledwie dostrzegalne. Grafiki z tego cyklu można uznać za doskonałą ilustrację słów Hegla: „Dopiero w świetle określonym (…) można coś rozróżnić, gdyż dopiero zmącone światło i rozjaśniona ciemność zawierają różnicę w sobie samych i są tym samym bytem określonym, istnieniem (Dasein)”[7]. Zarówno stwierdzenie filozofa, jak i prace artystki, dają się odczytywać jako metafora procesu (samo)poznania, możliwego tylko w stanach pośrednich[8] wykluczających sytuacje skrajne. Jak Arystoteles na podstawie obserwacji częściowego zaćmienia Księżyca udowodnił, że Ziemia jest kulą[9], tak my, chcąc dociec tego, kim naprawdę jesteśmy, musimy spojrzeć na siebie „w określonym świetle” i wpisać się w konstelację czynników, które wpływają na nasze życiowe położenie.
Andrzej Stoff, który badał związki literatury i astronomii, stwierdził, że artysta może odnieść się do zjawisk pozaziemskich jedynie poprzez projektowanie na Wszechświat tego, co ludzkie: „Tylko w ten sposób, inaczej niż nauka, może cokolwiek o nim powiedzieć”[10]. Tym właśnie tropem idzie Katarzyna Tretyn-Zečević. Przywołując różne metody eksploracji kosmosu, wskazując na postępujący w czasie rozwój techniki i metodologii badawczej czy metaforyzując zjawiska astronomiczne i transponując je w zupełnie nowe konteksty, akcentuje zależność między sferą naukowego doświadczenia a płaszczyzną ludzkiej autorefleksji. Centralnym obiektem swoich artystycznych dociekań czyni bowiem właśnie człowieka, pojawiającego się w jej pracach zawsze na tle złożonej machiny Wszechświata. Wychodząc od problematyki, którą zajmują się przedmioty ścisłe, Katarzyna Tretyn-Zečević pokazała, że choć każdy dzień przynosi nowe odkrycia, ciągle sięgamy coraz dalej, wciąż istnieją sfery doświadczeń niedających się ująć w precyzyjny, matematyczny sposób. Pobrzmiewająca od czasów oświecenia zapowiedź, że naukowa spekulacja dostarczy nam obiektywnego obrazu świata i wiedzy o nas samych, rozminęła się z rzeczywistością. Dzień całkowitego wyeliminowania humanistycznych rozważań przez scjentyzm nie nastąpił. Wręcz przeciwnie – naukowa analiza dodatkowo ten namysł stymuluje.
- Tekst pochodzi z katalogu wystawy Katarzyny Tretyn-Zečević Dzień, którego nie było, Galeria Sztuki Wozownia w Toruniu, 25.08 – 24.09.2017, kuratorka: Natalia Cieślak.↵
- W. Skoczny, Metafory okresu rewolucji kopernikańskiej, [wg:] http://www.opoka.org.pl/biblioteka/F/FB/metafory_kopernikanskie.html [stan z dn. 04.07.2017].↵
- Por.: J. Kmita, Wyjaśnienie naukowe a metafora, „Studia Filozoficzne” 1967, nr 3, s. 157.↵
- Cyt. za: H. Arendt, Myślenie, tłum. H. Buczyńska-Garewicz, Warszawa 1991, s. 154. Cyt. w: A. Pawliszyn, Świat człowieka i kosmos poprzez metaforę, Poznań 1999, s. 156.↵
- A. Pawliszyn, Świat człowieka i kosmos…, dz. cyt., s. 141.↵
- Inkluzja zakłada relację zawierania się jednego elementu / zbioru w drugim.↵
- Cyt. za: G. W. F. Hegel, Nauka logiki, tłum. A. Landman, t.1, ks. 1, r. 1, uwaga 2, b.m. 1967, s. 110. Cyt. w: V. Stoichita, Krótka historia cienia, tłum. P. Nowakowski, Kraków 2001, s. 8.↵
- Penumbra to etymologicznie „prawie cień” (od łac. paenes – prawie i umbra – cień).↵
- J. Włodarczyk, Księżyc w nauce i kulturze Zachodu, Poznań 2012, s. 112.↵
- A. Stoff, „Literacka astronomia”: Wiedza? Przeżycie? Metafora?, [w:] Poezja i astronomia, red. B. Burdziej, G. Halkiewicz-Sojak, Toruń 2006, s. 36.↵