Po rozgrywającej się w Paryżu Przeszłości (2013) Asghar Farhadi akcentuje swój powrót na irański grunt mocnym wejściem, rozpoczynając Klienta trzęsieniem ziemi. Bloki w Teheranie drżą w posadach, a mieszkańcy opuszczają mieszkania w popłochu. Dramaturgię tej sceny, filmowanej w jednym ujęciu kamerą z ręki, potęgują dobiegające zza kadru głosy lamentujących kobiet i płacz dzieci, a także obrazy roztrzaskujących się szyb, pękających ścian i odpadającego tynku. Na tle scenerii, w której wszystko grozi zawaleniem, Emad (Shahab Hosseini) zachowuje zimną krew. Ze stoickim spokojem koordynuje przebieg akcji ewakuacyjnej i pociesza zatroskaną żonę Ranę (Taraneh Alidoosti).
Ta jakże prosta, a zarazem kunsztownie zainscenizowania metafora domu o zachwianych fundamentach antycypuje serię burzliwych zdarzeń, które nie tylko dewastują dobytek małżeństwa, ale też zapoczątkowują powolny proces atrofii ich związku. Gdy Rana zostaje napadnięta w nowym mieszkaniu, Emad zatraca się w żądzy zemsty i za wszelką cenę pragnie schwytać intruza, który zhańbił kobietę.
Rozpad związku opartego niegdyś na bezgranicznym zaufaniu, empatii i zrozumieniu odbywa się w ciszy. Emad, który próbuje zdemaskować złoczyńcę, napotyka bowiem na mur milczenia. Stawia go przed nim pogrążająca się w depresji Rana, która nie znajduje w mężu wsparcia, jak również jego przyjaciel Babak (Babak Karimi). Niewiele mówią też sąsiedzi, którzy znaleźli nieprzytomną ofiarę napaści. Przedstawione w Kliencie relacje opierają się wyłącznie na niedopowiedzeniach utkanych z dyskretnych, choć wymownych spojrzeń i gestów.
Pod płaszczem konwencjonalnej zmowy milczenia wyróżniającej poetykę dreszczowców Farhadi ukrył symptomatyczną dla Irańczyków kulturową powściągliwość, która wyrasta z nauki Koranu: „Kto wierzy w Allaha, niech mówi to, co przydatne, dobre, lub niech zachowa milczenie (…). Nie mów o czymś, o czym nie masz wiedzy”. Emad sprzeciwia się temu nakazowi, popełniając – niczym bohater starożytnych tragedii – grzech hybris. Tego rodzaju odczytanie uprawnia znajomość nie tylko innych filmów Farhadiego, takich jak Co wiesz o Elly? (2009) czy Rozstanie (2011), zdradzających predylekcję irańskiego twórcy do antycznego tragizmu, ale również kontekst teatralny wpisany w warstwę fabularną Klienta.
Emad i Rana są z zawodu aktorami i wystawiają na teatralnych deskach Śmierć komiwojażera Arthura Millera – dramatopisarza słynącego z oszczędnego stylu i uniwersalnego języka wyrastającego zawsze z dyskretnej obserwacji detalu, który – zdaniem amerykańskiego autora – może nas doprowadzić do prawdy o rzeczywistości. Z dramaturgicznej techniki operowania szczegółem korzysta też w Kliencie Farhadi. Pozornie nic nieznaczące przedmioty – części garderoby, damskie buty, od których uginają się półki, bibeloty porozmieszczane w mieszkaniu, pozostawione ukradkiem pieniądze czy zapałki – stają się u niego nie tylko śladami ludzkiej obecności, ale także znakami bezlitosnego fatum, w którego szpony wpada Emad.
Nieszczęśliwe zdarzenie wystawia go na próbę, w której ponosi klęskę jako mąż (niepotrafiący sprostać oczekiwaniom żony), jako mężczyzna (pożarty przez własną dumę) i człowiek (depczący moralne i etyczne wartości), przywodząc na myśl przegrywającego z rzeczywistością bohatera dramatu Millera.
Broniąc za wszelką cenę niepodważalności tego, co było – rodzinnego spokoju, czystości i świętości małżeńskiego związku – Emad popada w nadmierną zapalczywość. Pokłady spokoju, którymi dysponował na początku, wyczerpały się. Powolna erupcja niepohamowanej agresji – wywołana jednym, przypadkowym tąpnięciem w osobistym życiu bohatera – demaskuje jego słabości. Epicentrum trzęsienia ziemi tkwi, jak podpowiada Farhadi, wewnątrz każdego z nas. W finale Klienta reżyser powraca do punktu wyjścia, dając nam również odczuć, że nie ma ucieczki przed przeznaczeniem.