Bracha L. Ettinger to jedna z najważniejszych współczesnych artystek, której twórczość oscyluje przede wszystkim wokół psychoanalizy. Przedstawicielka tzw. drugiego pokolenia, córka ocalałych z Holocaustu polskich Żydów, z wykształcenia jest psychologiem klinicznym, z pasji malarką, fotografką oraz pisarką. Jej teorie związane z estetyką, matczyną podmiotowością czy feminizmem znacząco wpłynęły na współczesną sztukę, teorię filmu oraz na badania nad płcią. W Muzeum Śląskim trwa właśnie indywidualna wystawa prac artystki pt. Eurdyka-Pieta, składająca się z prac, które po raz pierwszy pokazywane są w Polsce. Pokazano fotografie, prace malarskie, instalacje wideo, rysunki, publikacje z jej autorskimi tekstami, a także notesy, w których drzemie tajemnica niezwykle charakterystycznego, unikalnego jak linie papilarne, procesu twórczego Ettinger. Bez wątpienia jest to ekspozycja, której po prostu nie wolno przegapić.
Wszystko zaczęło się od konferencji naukowej Vulnerabilities, zorganizowanej przez Uniwersytet Śląski w Katowicach przy współpracy z Muzeum Śląskim, która odbyła się w lipcu tego roku. Ettinger miała na niej wygłosić swój wykład plenarny[1]. Sam tytuł konferencji nawiązywał bezpośrednio do włoskiego słowa „vulnerabile”, które oznacza „słaby”, „kruchy”, „łatwy do zranienia”. Jak zauważa Anna Chromik, kuratorka wystawy, przywołanie wulnerabilności jako warunku spotkania z dziełem sztuki stanowi jedną z najistotniejszych myśli Ettinger[2], która w swojej twórczości bada zjawisko traumy, zarówno w kontekście historycznym, jak i osobistym, a także pamięci oraz tożsamości, tak delikatnej i kruchej, że może rozpaść się pod wpływem tragicznych wydarzeń. To właśnie ta konferencja zaowocowała powstaniem indywidualnej ekspozycji artystki Eurydyka-Pieta. Wystawy, której główną bohaterką staje się wspomniana wcześniej pamięć, do której artystka stara się bezpośrednio dotrzeć. „Jeśli dzieło sztuki może narodzić się tylko i z amnezji, to praca artysty jest przepracowywaniem i powoływaniem do bycia tego, co nie mogło być zapamiętane” – te słowa Ettinger, które pojawiły się na ścianie Muzeum, stają się kluczem do zrozumienia całej jej twórczości, stanowiącej też jednocześnie prywatny, niezwykle intymny hołd dla kobiecości, dla macierzyństwa. Istotna w jej działaniach jest także symbolika, nawiązująca do mitologii oraz wody. Ten ostatni element związany jest z prywatnymi przeżyciami Ettinger – traumatycznej historii rodzinnej, naznaczonej przez wojnę i emigrację oraz prywatnej, związanej z ranami odniesionymi podczas akcji ratunkowo-ewakuacyjnej[3]. Kontekst tych mrocznych wydarzeń tworzy obecnością wraku statku oraz przepastne morskie głębiny – motywy, które pojawiają się bardzo często w jej realizacjach.
Adrienne Rich w swojej książce Zrodzone z kobiety. Macierzyństwo jako doświadczenie i instytucja, pisała o kobietach jako cudotwórczyniach, dających początek każdemu nowemu istnieniu. „Niesiemy ślad tego doświadczenia przez całe życie, aż do śmierci”[4] – pisała Rich, dla której macierzyństwo było nieustannym zmaganiem się z własnymi emocjami. „Moje dzieci stanowią przyczynę najbardziej bolesnego cierpienia, jakiego doświadczam. To cierpienie ambiwalencji: mordercze przechodzenie od gorzkiej niechęci i nadszarpniętych nerwów do błogiego zadowolenia i czułości (…). Znowu innym razem rozpływam się od poczucia ich bezradności, czaru i piękna, którym trudno jest się oprzeć – ich umiejętności kontynuacji miłości i zaufania – ich oddania, przyzwoitości i nieświadomości. Kocham je. Ale to właśnie w ogromie i nieuchronności tej miłości leży cierpienie”[5] – twierdziła Rich. Dla Brachy L. Ettinger macierzyństwo łączy się także bezpośrednio z bólem, ze stratą. W jej pracach, w tym także notesach, które można oglądać na wystawie, pojawia się widmowa postać Piety, która opłakuje swoje dziecko. To sprawia, że ekspozycja w katowickim Muzeum jest pełna podskórnego napięcia, oczekiwania, na to, co nieuchronne – na nadejście chwili, w którym matka zostaje rozłączona z ukochanym dzieckiem. I jest to moment, któremu nie można w żaden sposób zapobiec.
Na wystawie, oprócz wspominanych wcześniej notesów – kruchych, delikatnych, jakby miały się zaraz rozpaść pod wpływem spojrzenia, pomimo, że są umieszczone w bezpiecznej, przeszklonej gablocie – można oglądać obrazy artystki. Niezwykle pracochłonne prace (niektóre powstawały przez wiele lat), są oniryczne, zawieszone pomiędzy obecnością a chęcią natychmiastowego zniknięcia. Nakładane farby, mozolnie, warstwa po warstwie, przypominają trudne docieranie do odmętów pamięci. O malarskich gestach artystki decydują powidoki, szybkie, ulotne skojarzenia i wspomnienia, a także przeczucia, które natychmiast przemijają w momencie, kiedy próbuje się je w jakikolwiek sposób utrwalić. Jej malarskie realizacje to zapis intensywnego, totalnego doświadczenia. A bohaterką jej prac jest najczęściej Eurydyka, żona Orfeusza, która umarła od ukąszenia węża. Zrozpaczony Orfeusz wybłagał u Hadesa możliwość sprowadzenia jej z powrotem na ziemię pod jednym warunkiem – miał wyjść z podziemi pierwszy, nie oglądając się za siebie. Jednak gdy wraz z Eurydyką wychodził ku światłu, odwrócił się, chcąc zobaczyć swoją ukochaną. Wtedy Orfeusz stracił bezpowrotnie swoją wybrankę. Nie bez powodu zatem obrazy Ettinger wypełnione są światłem – delikatnym, subtelnym, przebijającym nieśmiało przez ciemniejsze kolory farb niczym jaskrawy, ale jednak chwilowy odprysk pamięci. „Eurydyka z obrazów Brachy, na wzór swej mitycznej imienniczki, to kobieta zawieszona pomiędzy dwiema śmierciami, tą mroczną otchłanią, na którą skazuje ją władca podziemia, i unicestwieniem, którego doświadcza, gdy jest prowadzona w kierunku światła: śmierć przez spojrzenie, przez bycie wystawioną na spojrzenie i zdaną na jego władzę. Bracha gościnnie zaprasza nas w przestrzeń chwilowego okamgnienia, migotliwej aporii – nierozstrzygalności, w której może uda nam się poczuć obecność Eurydyki, nie zabijając jej jednocześnie. Zdaniem artystki takie bycie ku życiu jest właśnie tym rodzajem miłości, które może zaoferować nam sztuka”[6] – pisze o twórczości Ettinger Chromik.
Istotnymi elementami obrazów, o których należy wspomnieć, są także linie, pozwalające spojrzeć na rozmyte, efemeryczne postaci, które niczym zza gęstej mgły wyłaniają się z jej malarskich realizacji, z wielu punktów widzenia[7]. To, co widz dostrzega na obrazach artystki staje się jednocześnie bardzo odległe, niewyraźne. Jakaś gęsta błona, spod której majaczą kształty i postacie, w tym także dzieci, pozornie uniemożliwia dotarcie do głębi, do istoty tego, co chce tak naprawdę pokazać artystka. Widz jest w stanie dostrzec jedynie pozostałości pierwotnego wizerunku, które trzeba, samodzielnie, poskładać w sensowną całość. Ten malarski zabieg przypomina głębokie zanurzenie się pod wodę, poprzedzone intensywnym zaczerpnięciem powietrza. Artystka stara się w ten sposób zatopić, dosłownie, we własnej pamięci, dotknąć za pociągnięciem pędzla to, co ją uwiera i boli. Dla niej woda symbolizuje jednocześnie życie i śmierć[8], pojawianie się i znikanie. Jak trafnie zauważa Chromik, „artystka, podobnie jak i jej postaci zawsze patrzy z najbardziej kruchej i bezbronnej perspektywy – z perspektywy matki i dziecka”[9]. Dlatego w swoich obrazach artystka wykorzystuje także fotografie kobiet i ich dzieci, ofiar Holocaustu, które zamalowuje warstwami farb, „przepracowując” w ten sposób wojenną traumę. Traumę, która pozostawiła ciągle swędzącą, podrażnioną bliznę, nie chcącą się w żaden sposób zagoić.
Na wystawie można oglądać także prywatne zdjęcia artystki, na których znajduje się ona sama, a także bliscy, jak również rysunki, które stają się jej prywatną dokumentacją archiwalnych fotografii lotniczych Palestyny z 1917 roku, wykonanych przez Luftwaffe. Jednym z najmocniejszych akcentów całej wystawy są instalacje wideo – Mamemento Fluidus-MaMedusa (2014-2015), Ein Raham – Eurydice (2015) oraz Ein Raham – Crazy Woman (2014-2015). Realizacje wideo oscylują przede wszystkim wokół wody i mitycznej Meduzy. Niczym niezmącona, spokojna tafla w kolorze czerwonym albo fioletowym, migoczące, podwodne krajobrazy, zdjęcia USG płodu oraz młodych ludzi stojących nad brzegiem morza czy schorowana, zmęczona twarz matki artystki, która do końca pragnie oprzeć się śmierci, nie chcąc spojrzeć w twarz Meduzy, co sprawi, że zamieni się w zimny kamień – to płynnie przechodzące po sobie obrazy, które mocno wgryzają się w pamięć, nie pozwalają o sobie zapomnieć. Jest coś obezwładniającego w instalacjach artystki, które podobnie jak jej obrazy, fotografie, notesy i rysunki nie są pozbawione kruchości, owej wulnerabilności, na której opiera swój cały proces twórczy. Jej prace totalnie rozbrajają i głęboko poruszają, aż do trzewi. Stają się wizualną terapią, powolnym procesem odzyskiwania siebie, który Ettinger tak natarczywie stara się zapisywać w swoich pracach. To także realizacje, które poruszają problem dzielenia się traumą, niesienia jej razem z drugim człowiekiem, Innym. To takie, jak nazywa artystka, „taszczenie-troszczenie”[10], które pozwala dotknąć istoty człowieczeństwa, w każdym jego aspekcie.
Wystawa prac Ettinger to tak naprawdę jej prywatne archiwum pamięci, intymne laboratorium, doskonale zaaranżowane w Muzeum Śląskim, po którym potrafi się poruszać tylko ona sama, próbując delikatnie wciągać widzów w prowadzoną przez siebie narrację. Narrację, której zupełnie niezauważalnie dają się ponieść. Swobodnie, pozornie niedbale zwieszone na ścianach rysunki oraz fotografie, poruszające się wraz z ruchem powietrza oraz miejscami położone na posadzce gabloty z pracami artystki, jakby nie mogła się zdecydować, czy mają ostatecznie stanowić część wystawy, stworzyły przestrzeń absolutnej, bezpretensjonalnej niewinności. Po obejrzeniu wystawy widzowie niemal automatycznie „taszczą” traumę Ettinger razem z nią, towarzysząc jej w prywatnych zmaganiach oraz słabościach, lękach i przerażeniu, które potrafią wrócić znienacka, kiedy pojawi się chwilowy przebłysk traumatycznych chwil w pamięci. I nie jest to bynajmniej ciężar, którego widz stara się natychmiast pozbyć. Wręcz przeciwnie. Zaczyna pływać razem z Ettinger w wymownym milczeniu, bo przecież każdy z nas nosi znamię przeszłości.
- A. Chromik, Eurydyka i Pieta, ogień i woda, ratunek i ewakuacja: ślady traumy w twórczości Brachy L. Ettinger, Muzeum Śląskie [online], http://bracha-ettinger.muzeumslaskie.pl/teksty/dr-anna-chromik/ [data dostępu: 1.08.2017 r.].↵
- Tamże.↵
- Tamże.↵
- A. Rich, Zrodzone z kobiety. Macierzyństwo jako doświadczenie i instytucja, Warszawa 2000, s. 45.↵
- Tamże, s. 57-58.↵
- A. Chromik, Eurydyka i Pieta, ogień i woda, ratunek i ewakuacja: ślady traumy w twórczości Brachy L. Ettinger, dz. cyt.↵
- Tamże.↵
- Tamże.↵
- Tamże.↵
- Tamże.↵