Neurobiologia i kognitywistyka to dziś jedne z najprężniej i najszybciej rozwijających się nauk o ludzkim mózgu, który nie przestaje fascynować. Jerzy Vetulani, jeden z najwybitniejszych i najsłynniejszych polskich neurobiologów podkreślał, że ów narząd, swego rodzaju „panel sterowania”, jest wielką, elektryczno-chemiczną maszyną[1]. „Słowo «wielka» odnosi się naturalnie nie do rozmiarów mózgu, tylko jego geniuszu, funkcjonalności i liczby komórek nerwowych, czyli neuronów. Mamy ich aż osiemdziesiąt sześć miliardów!”[2] – opowiadał z zachwytem Vetulani, dla którego, wydawać by się mogło, mózg nie miał już żadnych tajemnic. „Ta miękka masa, ważąca około 1,4 kilograma, ma w sobie tyle wody, że kiedy ułoży się go swobodnie na twardym podłożu, to ma tendencję do rozpływania się jak galareta migdałowa”[3] – barwnie opowiadał o tym niezwykłym narządzie Anthony Smith w swojej książce Ciało, którą rozpoczął od słynnych słów Roberta Boyle’a: „Żyć w tak znakomicie zbudowanym domu, jakim jest ciało, bez zapoznania się z jego nadzwyczajną budową, przynosi ujmę duszy rozumnej”. Nie sposób nie zgodzić się z tym stwierdzeniem – świadomość funkcjonowania organów, które towarzyszą nam aż do ostatniego oddechu, powinna dotyczyć każdego człowieka.
W trakcie rozwoju nauki powstawało wiele teorii dotyczących działania mózgu. Pojawił się nawet pomysł, że w trakcie naszego życia wykorzystujemy tylko 10% jego potencjału. Szybko zresztą ten sposób myślenia został zweryfikowany i w sposób jednoznaczny oznajmiono, że jest to po prostu niemożliwe. Mózg pracuje nieustannie, na najwyższych obrotach. Jego główną, zasadniczą funkcją jest zdobywanie wiedzy, budowanie pojęć, adaptowanie się do otaczającej rzeczywistości. Zresztą, kto z nas nie zadawał sobie kiedyś elementarnych, egzystencjalnych pytań – dlaczego na przykład żywo reagujemy na zapachy, śnimy w taki a nie inny sposób, podobają nam się takie a nie inne osoby, albo dlaczego się starzejemy? Wszystkie te pytania nieodłącznie wiążą się z mózgiem i jego działaniem. Stanley Kubrick w jednym z wywiadów podkreślał, że chciałby zidentyfikować moment, kiedy ciało zaczyna tracić powoli swoje możliwości regeneracyjne i zatrzymać proces starzenia, który według najnowszych badań zaczyna się po 35 roku życia, kiedy organizm osiąga tak zwane maksimum swojego biologicznego potencjału. Od tego momentu zaczyna się równia pochyła i z czasem ciało, w tym oczywiście mózg, zaczynają odmawiać posłuszeństwa. Zmiany są trudno akceptowalne – twarz traci młodzieńczą jędrność, pojawiają się choroby, sprawiające, że to co fizyczne, staje się jedną wielką przeszkodą, której nie sposób jest przeskoczyć. Ale taka jest naturalna kolej rzeczy. Nieunikniona i nieuchronna.
Neurobiologia, jak i kognitywistyka sporo uwagi poświęcają badaniu sztuki i jej wpływu na ten fascynujący, anatomiczny organ. Semir Zeki w swojej koncepcji neuroestetyki stwierdza wprost: „sztuki plastyczne muszą być na każdym etapie (planowania, tworzenia i oglądania) zgodne z prawami percepcji wzrokowej. Artystów zatem można porównać do badaczy mózgu, różniących się jedynie tym, że w swoich poszukiwaniach posługują się odmiennym rodzajem metod”[4]. Oczywiście, najważniejszym elementem staje się przede wszystkim wzrok, dzięki któremu do mózgu trafia najwięcej informacji. „Sztukę, miłość i piękno uważa się powszechnie za pojęcia abstrakcyjne, choć coraz więcej przemawia za tym, że nasze przeżycia w tych obszarach są bezpośrednio skorelowane z aktywnością wyspecjalizowanych części mózgu”[5]. Innymi słowy, odbiór dzieła sztuki, ale także literatury to skomplikowany proces, odbywający się na poziomie neuronalnym. „Uważam, że artyści rzutują na swoje dzieła – powieści, symfonie czy obrazy – pewne style myślenia i odczuwania, które są wspólne wielu ludziom, ponieważ nasze mózgi, na swym podstawowym poziomie, działają według bardzo podobnych wzorów. Dzieła te zasługują zatem na badanie, ponieważ mogą rzucać pewne światło na przebieg ogólnoludzkich procesów zachodzących w mózgu, a zwłaszcza na zdolność mózgu do tworzenia pojęć”[6] – stwierdza Zeki. Tymczasem V. S. Ramachandran zauważa, że nasz mózg nieustannie ewoluuje, z czym trudno jest się nie zgodzić, zwłaszcza, że jego objętość zmieniała się na przestrzeni wieków. Tę ewolucję oglądamy zresztą na co dzień, sięgając na przykład do historii sztuki, dzięki której obserwujemy zmiany, jakie dokonały się w ludzkiej percepcji. Dlatego też Ramachandran traktuje prace artystów jako pewien unikalny bodziec, który składa się z trzech elementów: zwrócenia uwagi, odrzucenia przez system percepcyjny konwencjonalnego odbioru oglądanego dzieła oraz wywołania estetycznej emocji[7], na którą oczywiście składają się wrażenia związane z odczuwaniem piękna czy ekstatycznego uniesienia. Ramachandran śmiało potwierdza spostrzeżenia Zekiego, że artysta to tak naprawdę „nieświadomy neurobiolog”, który posiada „ukrytą wiedzę” na temat tworzenia dzieł sztuki. Artyści potrafią tak dobrze „spreparować” wspominany wcześniej bodziec, stymulując do działania różne obszaru mózgu, o których istnieniu nawet byśmy go nie podejrzewali. „Dzieło sztuki wizualnej jest z jednej strony bodźcem, którego oddziaływanie na system percepcyjno-emocjonalny podlega standardowym prawom ludzkiej psychologii i fizjologii, a z drugiej strony – jest to szczególny bodziec. Dzięki artystycznym deformacjom, pominięciom i kompozycyjnym przesunięciom jest on często dla tego systemu silniejszym wyzwaniem niż zwyczajny przedmiot”[8] – podkreślają Piotr Markiewicz i Piotr Przybysz w artykule Neuroestetyczne aspekty komunikacji wizualnej i wyobraźni.
Intrygująco z tezami Zekiego oraz Ramachandrana zmierzyła się Małgorzata Jabłońska w swojej wystawie Neuro. Szkice, którą można było oglądać w katowickim BWA. Dla artystki była to ekspozycja niezwykle osobista, intymna. Pretekstem do jej stworzenia stały się prywatne doświadczenia Jabłońskiej, w tym neurorehabilitacja, w trakcie której, na przykład w celu ponownej nauki chodzenia, prowokuje się mózg do stworzenia nowych połączeń neuronalnych, zastąpienia starych mechanizmów i wzorców zupełnie nowymi[9]. Jej prace pokazywane na wystawie stały się pewnego rodzaju wizualnymi cytatami, wziętymi z badań Zekiego i Ramachandrana. Grafiki Jabłońskiej wymykają się jednoznacznej klasyfikacji, nie chcą się tak łatwo poddać interpretacji, nakładaniu pojęciowych klisz i uporządkowaniu. W tym tkwi największy potencjał artystki, której prace posiadają charakterystyczny, trudny do podrobienia wizualny język. Nie jest on krzykliwy, hałaśliwy. Wręcz przeciwnie – minimalistyczny, wyciszony, pozbawiony zbędnych elementów. Dla Jabłońskiej grafika staje się formą komunikacji ze światem. Werbalny język zastępuje tym obrazkowym, przez siebie wykreowanym i wymyślonym. I zupełnie abstrakcyjnym, który niesłychanie wciąga i zaskakuje. Z dystansem, wnikliwością i czułością, Jabłońska pokazuje w swoich pracach samą siebie, w różnych konfiguracjach i kontekstach. Jest daleka od banalnego, dosłownego, nachalnego pokazywania rzeczywistości czy prywatnych doświadczeń, które w ten sposób mogłyby się stać zbyt uproszczone i oczywiste. Punktem odniesienia dla Jabłońskiej stały się słowa Semira Zekiego: „Artyści wymazują rzeczywistość – w mniejszym czy większym stopniu – i zastępują ją swoją własną rzeczywistością zastąpioną przez mózg”. Jabłońska stwarza wizualne metafory oraz formy. Przypominają one pewnego rodzaju komiks, z dużą dawką humoru, którego treścią stają się zdolności ludzkiego mózgu. Niemal każda praca pokazywana na wystawie okraszona była jej komentarzem, związanym z działaniem tego organu. Jabłońska doskonale wie, że mózg uwielbia powtórzenia, więc przedstawia siebie w zwielokrotnionej postaci. Wie również, że rozpoznaje twarze, niezależnie od ich wyrazu i kąta patrzenia (choć są oczywiście takie choroby i urazy mózgu, kiedy to nie następuje, co doskonale opisywał w swojej książce Mężczyzna, który pomylił swoją żonę z kapeluszem Oliver Zacks), więc do swojego graficznego wizerunku szkicuje dwie takie same postaci, które wyglądają tak, jakby całowały ją w policzek. Artystka zdaje sobie także sprawę z tego, że ten narząd poszukuje trwałych, istotnych cech, więc powstała graficzna praca, która pokazuje jej charakterystyczne atrybuty: czarne włosy do ramion i kwadratowa twarz. Na tym nie koniec jej spostrzeżeń – artystka ma też świadomość, że mózg kategoryzuje, wiec przedstawia ponownie samą siebie, w różnych graficznych kontekstach. A to jej twarz jest w paski, albo jest czarna, włosy raz są białe, raz są czarne. Jabłońska bawi się utartymi schematami percepcji, wodzi mózg na pokuszenie i wymaga od niego poznawczego wysiłku. Namawia także do ruchu, wykorzystywania cielesnego potencjału. Jedna z jej prac podpisana jest „używaj albo strać”. Postać (albo raczej jej alter ego), kopie czerwoną piłeczkę. Tymczasem druga, która znajdowała się poniżej, pozbawiona była dolnej kończyny i nie jest już w stanie tej prozaicznej, jak by się wydawało, czynności wykonać. Realizacja ta nawiązywała bezpośrednio do trudnego, niezwykle bolesnego zmagania się z ograniczeniami ciała, do utraty jego możliwości, a także dokuczliwych bólów fantomowych, które pojawiają się po usunięciu nogi czy ręki. Oczywiście, trzeba też w tym miejscu dodać, że mózg potrafi zrekompensować sobie tego rodzaju straty, budząc w sobie zupełnie zaskakujące umiejętności.
Jabłońska jest niezwykle wrażliwą artystką, która delikatnie, subtelnie sugeruje wątpliwości, które rodzą się w jej wyobraźni. Przyglądając się jej pracom, zawieszonym na białych, wręcz sterylnych ścianach galerii, widz odnosił wrażenie, że znalazł się w laboratorium stworzonym specjalnie przez artystkę, w którym nie chodzi tylko o oglądanie, patrzenie, ale przede wszystkim o reakcję, sposób doświadczenia, cielesnego odczuwania. Główną rolę grały tu nie tyle same prace Jabłońskiej, ale przede wszystkim mózg. Niczym Sherlock Holmes, docieka ona istoty jego funkcjonowania, nie chcąc dać się zaskoczyć. Chce poznać wszelkie jego tajemnice i umieć z nimi wizualnie igrać za pomocą swoich prac, które staja się błyskotliwym komentarzem, wprowadzającym widzów w obszar funkcjonowania umysłu. A jest to sztuka, która udaje się tylko artystom.
- J. Vetulani, M. Mazurek, A w konopiach strach, Warszawa 2016, s. 11.↵
- Tamże, s.11.↵
- A. Smith, Ciało, Warszawa 1971,s. 378.↵
- S. Zeki, Blaski i cienie pracy mózgu. O miłości, sztuce i pogoni za szczęściem, Warszawa 2012, s. 2.↵
- Tamże, s. 17.↵
- Tamże, s. 19.↵
- P. Markiewicz, P. Przybysz, Neuroestetyczne aspekty komunikacji wizualnej i wyobraźni. Dostępny w Internecie [data dostępu: 28.05.2017], http://www.neurohistoriasztuki.umk.pl/wp-content/uploads/2016/01/4NeuroestAspekKomWizual.pdf↵
- Tamże.↵
- Małgorzata Jabłońska, Neuro. Szkice, tekst towarzyszący wystawie. Dostępny w Internecie: [data dostępu: 28.05.2017], http://www.bwa.katowice.pl/p/553/malgorzata_jablonska_neuroszkice__wystawa_w_male/↵