Wystawa w Międzynarodowym Centrum Kultury w Krakowie Logika lokalności. Norweski i polski współczesny design oscylowała wokół zagadnień nowoczesnego wzornictwa polskiego i norweskiego, mających znaczenie dla wysokiej pozycji designerskich rozwiązań tych regionów. Zwłaszcza skandynawskie wzornictwo przeżywa swój prawdziwy renesans, choć i polskie nie zostaje daleko w tyle. Ekspozycja, oprócz poruszania się wokół problemu projektowania, analizowała pojęcie lokalności, które w dobie globalizacji zaczęło ulegać przekształceniom.
„W pojęciu «lokalność» zawiera się miejscowe ograniczenie, coś rodzimego, bliskiego. Często mówi się, że pierwotnie świat był lokalny, podczas gdy dzisiaj stał się globalny – stanowi spleciony system, w którym wcześniej oddzielone od siebie jednostki teraz są połączone na różne sposoby i wzajemnie od siebie zależne. «Wszystko» stało się bliskie i dostępne i tym samym można mieć poczucie, że niczego już nie ma” – twierdzi Solveig Lønmo, która podkreśla także, że coraz częściej kładzie się nacisk na to, co rodzime, tradycyjne, co pozwala na zachowanie regionalnej tożsamości, odrębności[1]. „Społeczeństwu globalnemu podaje się świadomie, w różnych dziedzinach – i równolegle – dawki lokalnych, pozytywnych i sympatycznych cech: to, co bliskie, ale nie klaustrofobiczne; to, co znane, w nowszej szacie; to, co ludzkie i łatwe do wyśledzenia. To, co globalne, stało się lokalne, a to, co lokalne, jest teraz zjawiskiem globalnym – to duch czasów, i być może jest to raczej sposób myślenia, który przetrwa” – podsumowuje Lønmo[2].
Oprócz analizy tego, co lokalne i globalne, dla twórców krakowskiej wystawy stało się istotne pojęcie przestrzeni egzystencjalnej, które stworzył norweski teoretyk architektury Christian Norberg-Schulz. Stanowi ona pewnego rodzaju „ramę dla działań człowieka”[3]. „To wypadkowa różnych interakcji, oparta jednak na tym, że każde ludzkie działanie ma swój aspekt przestrzenny” – podkreśla Jacek Purchla, dyrektor krakowskiego MCK[4]. Oczywiście, zarówno polski i norweski design czerpie garściami z tradycji i obowiązujących trendów w myśleniu związanych z aranżacją przestrzeni oraz wpasowywania jej w tkankę życia, którą stanowią wnętrza, jak i ich architektura. Istotne miejsce we wzornictwie zaczęła też zajmować ekologia, o której myślenie związane jest z ideą zrównoważonego rozwoju. Trzeba przyznać, że krakowska wystawa podejmowała wspominane wcześniej wątki, opierając się przede wszystkim na harmonii pomiędzy dziedzictwem, tradycją a nowoczesnym językiem architektury i wzornictwa.
Wystawa podzielona była na odrębne sekcje. Pierwsza z nich to tytułowa „logika lokalności”, związana z poszukiwaniem punktów stycznych pomiędzy polskimi a norweskimi projektami na przestrzeni ostatnich piętnastu lat. W tej odsłonie ekspozycji położono szczególny nacisk na tradycyjne i lokalne inspiracje, odkrywania na nowo starych technik rzemiosła czy rękodzieła. Trzeba przyznać, że w trakcie oglądania wystawy, trudno było odróżnić realizacje polskich projektantów od norweskich. Wizualnie tworzyły one jednolitą całość, która oparta jest na tym, co wspólne, oswojone i znajome. Tą część wystawy otwierał projekt kijków do nordic walking, aktywności sportowej, która w Polsce cieszy się ogromną popularnością. Jego autorami są Agata Kulik-Pomorska i Paweł Pomorski, twórcy Studia Malafor działającego od 2004 roku. Są one lekkie, wykonane z włókna węglowego. Ich charakterystycznym elementem jest rączka – może ona być umocowana do dowolnego kijka, nawet drewnianego, który można znaleźć przypadkowo w lesie w trakcie pieszych wędrówek. Projekt Polish walking (2013) to nie tylko sportowy gadżet, ale także bezpośrednie nawiązanie do tradycji podpierania się w trakcie pieszych wypraw kosturem[5].
Kolejnym interesującym elementem wystawy były buty zaprojektowane przez firmę ALFA. To skromne przedsiębiorstwo zatrudnia ledwie 12 pracowników, którzy zajmują się nie tylko projektowaniem, ale też sprzedażą, promocją i administracją. Buty, w dość stonowanym, czerwonym kolorze są stabilne, wygodne, wodoodporne i przede wszystkim wytrzymałe. Są wręcz stworzone do pieszych wędrówek, nawet na Biegun Północny. Model LYNG A/P/S powstał w 2014 roku i został pod względem wyglądu zaadoptowany do sprzedaży na globalnym rynku. Obuwie ALFY to nie tylko projekt, który promuje sporty wyczynowe, ale przede wszystkim zachęta do odbywania pieszych wędrówek w myśl norweskiego „gar vi tur” (tłum. idziemy na wyprawę), tak charakterystycznych dla tego regionu świata[6]. Bo chodzenie to coś więcej niż tylko zwykła czynność, która ma wpływać na poprawę kondycji organizmu. To sposób myślenia i nieodłączna część norweskiej tożsamości.
Kolejną częścią wystawy była Defragmentaryzacja ornamentu, odwołująca się to tradycji zdobienia, dekorowania. Przekształcone wraz z nowoczesnymi trendami obiekty, zostają umieszczone w zupełnie nowym kontekście, nie tracąc niż ze swojego pierwotnego charakteru. W tej części ekspozycji widzowie mieli do czynienia przede wszystkim z rękodziełem. Można oglądać między innymi Kubki Jakubki (2009) zaprojektowane przez Karinę Marusińską. Są one białe, porcelanowe i mają pewien charakterystyczny element – widoczne są na nich odciśnięte wzory plecionej wikliny, wymiętego papieru czy rzeźbionego drewna[7]. Realizacja ta odwołuje się bezpośrednio do tradycji polskiego rękodzieła, jak i tchnie nowoczesnością oraz funkcjonalnością – bardzo łatwo można je chwycić i przytrzymać w dłoni popijać kawę lub herbatę.
Tymczasem Kari Håkonsen swój projekt Mellomverk (2006) przeznaczyła tylko i wyłącznie do dekoracji przestrzeni. Wykonany z białego, cienkiego szkła obiekt, który można bardziej potraktować jako hipernowoczesną rzeźbę, zostaje przełamany przez wzory powstające podczas szydełkowania. Pieczołowicie wykonana, niezwykle krucha i mieniąca się od dziurkowanych form realizacja, to przede wszystkim nawiązanie do sztuki ludowej, do anonimowych autorek[8], które swoje obowiązki domowe uzupełniały o samodzielne tworzenie obrusów i serwetek, stanowiących nieodzowny element dekoracji przestrzeni, oswajania jej i podporządkowywania pod zakres własnych gustów i potrzeb.
Równie ciekawe rozwiązania oferował Marcin Korek. Jego Konik i patera (2009) to wykonane z sodowego szkła w technice piecowej fusing glass obiekty, w których istotnym elementem stają się kolory i sposób dekorowania. Rozkoszny konik na biegunach i patera, iskrzące się od ferii kolorów, powstały dzięki specjalnej technologii barwienia szkła – do ich powstania użyto szklanych fryt przesypywanych przez szablony i serwetkę[9]. Realizacje Kurka wprost nawiązują poprzez zastosowane wzory do ludowej ornamentyki, a jego Konik zdobył w 2009 roku wyróżnienie w konkursie „Pamiątka z Polski” Fundacji „Cepelia”.
Tymczasem kolejna część wystawy, Warsztat i metoda oferowała wodzom powrót do starych, rękodzielniczych technik, które zostały zaadoptowane na potrzeby nowoczesności. Sporą uwagę widzów przyciągała lampa zaprojektowana przez Magdę Godawę, MakkireQu (2016). Jest ona niemal w całości wykonana ze starych, zwiniętych gazet. Wykorzystano je poprzez zastosowanie tradycyjnej techniki wyplatania wikliny. Artystka najpierw skręciła cienkie papierowe rurki, potem zaczęła je pleść, pokrywając je na koniec akrylowym lakierem. Realizacje Godawy są recyklingowe – artysta szuka inspiracji w odpadach rzeczywistości, kreując z nich zupełnie nowe formy, zmieniając ich pierwotne przeznaczenie.
Część ekspozycji pt. Formy i reinterpretacje związana była przede wszystkim z próbą nadawania przedmiotom, jak i tradycji ich wytwarzania zupełnie nowego kontekstu. Projektanci wykorzystują ludowe wzory, tradycyjne formy i przekształcają je na potrzeby współczesnych odbiorców. Innymi słowy, chodziło tutaj przede wszystkim o odnowienie tradycji i nadania jej nowoczesnego sznytu. Idealnie w ten trend wpisuje się projekt Dominika Lisika, Zydel (2010). Lisik stworzył własną, designerską interpretację góralskiego krzesła. Sięga do zakopiańskich tradycji, jak i szuka dla swojego projektu nowych funkcji, mających stać się alternatywą dla plastikowych krzeseł w kawiarniach czy miejskich ławek[10].
W odsłonie Design odpowiedzialny położono szczególny nacisk na ochronę środowiska, na realizacje, które wprost reagują na ekologię, na społeczne problemy i dalekie są od projektowania dla celów typowo konsumpcyjnych. W realizacjach pokazywanych na wystawie chodziło przede wszystkim o tworzenie takich projektów, które mają być nie tylko użytkowe – muszą generować zmianę myślenia, postępowania i zwracać uwagę na problemy współczesnego świata. Miodem płynące (2015-2016) Stanisława Bracha to praca nawiązująca do masowego ginięcia pszczół. Artysta stworzył między innymi przestrzenną kompozycję zawieszając na suficie porcelanowe odlewy pszczelich plastrów. Tymczasem Peter Wiig Aune zaprasza do codziennej kontemplacji natury – tworzy specjalny, lekki karmnik dla małych ptaków, Pipp (2013), który powstał bez użycia gwoździ. W podobnym duchu utrzymana jest kolejna część wystawy, W zgodzie z naturą, nawiązującą do form i kształtów obecnych w przyrodzie. Na przykład szare pledy Kristine Five Melvær przypominają liście, a poduszki-pufy wymyślone przez projektantów z Fivetimesone, kamienie.
W odsłonie I wciąż na nowo przeplatał się norweski styl oraz polskie trendy w modzie i biżuterii. Artyści do sowich realizacji wykorzystują kapsle, koraliki, guziki czy tasiemki, choć nie zabrało też projektów funkcjonalnych mebli, powstałych przy użyciu naturalnych materiałów. Tymczasem ostatnia już część wystawy, Lokalne elementy, analizowała oddziaływanie lokalności i globalności. Obecne były na niej również projekty biżuterii, by w tym miejscu wspomnieć węglowe realizacje Bogny Polańskiej, Romy Skuzy i Kai Nosal. Artystki stworzyły naszyjniki i pierścionki z węgla kamiennego, odwołując się bezpośrednio do skojarzeń z Górnym Śląskiem i obecnych w nim kopalń. Kristine Bjaadal stworzyła sferyczne, okrągłe pudełko, w którym można przechowywać różne drobiazgi. Powstało ono z rzadkiego gatunki skały, larvikitu, a jego pokrywa z lekkiego drewna. W tym projekcie łączą się przeciwieństwa – lekkie-ciężkie, globalne-lokalne, tradycyjne-nowoczesne. Bjadaal tworzy obiekt, który swoją formą jest znajomy, oswojony i tym samym uniwersalny, znoszący granice pomiędzy tym, co konwencjonalne i nowoczesne.
Wystawa Logika lokalności była próbą analizy procesów związanych z projektowaniem i wzornictwem, a także znalezienie wspólnego języka ponad kulturowymi różnicami. Trzeba przyznać, że norweskim i polskim artystom doskonale się to udaje, a ich realizacje nawiązują niezbędny dialog pomiędzy przeszłością i nowoczesnością. Ma on skierować uwagę przede wszystkim na niszczejące z każdym rokiem coraz bardziej środowisko naturalne. Artyści dążą do wizualnego umiaru oraz minimalizmu, który zmusza do myślenia wykluczającego ogłupiający konsumpcjonizm. Ich projekty to logika lokalności nie tylko w tożsamościowym i tradycyjnym wydaniu. To przede wszystkim logika opierająca się na harmonii natury i człowieka, o której, zwłaszcza dzisiaj, nieustannie trzeba przypominać.