Czytamy listy umarłych jak bezradni bogowie,
ale jednak bogowie, bo znamy późniejsze daty
– Wisława Szymborska, Listy umarłych[1].
Ponad 20 lat po śmierci Zbigniewa Herberta i w 6 lat po odejściu Wisławy Szymborskiej po raz pierwszy ukazuje się wzajemna korespondencja tych dwóch wybitnych twórców, zebrana w tomie Jacyś złośliwi bogowie zakpili z nas okrutnie. Korespondencja 1955–1996. Wymiana listów między nimi trwała z (niewielkimi przerwami) ponad 40 lat, przechodząc od oficjalnych listów kierowanych z redakcji czasopism z prośbą o przesłanie nowych wierszy, w bardziej poufałe liściki i pocztówki, okraszone zabawnymi rysunkami i ironicznymi kolażami.
Wciąż ukazują się kolejne tomy korespondencji wspomnianych wyżej poetów. W przypadku Zbigniewa Herberta były to Listy do Muzy. Prawdziwa historia nieskończonej miłości[2], listy do przyjaciół – Magdaleny i Zbigniewa Czajkowskich[3], korespondencja prowadzona przez poetę z Jerzym Zawieyskim[4], Henrykiem Elzenbergiem[5], Jerzym Turowiczem[6], Stanisławem Barańczakiem[7] i Czesławem Miłoszem[8]. Niebawem ukażą się także listy autora Pana Cogito wymieniane z Heinrichem Kunstmannem[9], tłumaczem na język niemiecki wielu utworów polskich pisarzy, który przez Herberta postrzegany był jako ważna znajomość, umożliwiająca zaistnienie poecie na rynku niemieckim. Rok 2016 przyniósł natomiast zbiór Najlepiej w życiu ma Twój kot[10], scalający wieloletnią korespondencję Szymborskiej z Kornelem Filipowiczem.
Kiedy Szymborska wysyła do Herberta pierwszy list, jest 32-letnią pracownicą redakcji „Życia Literackiego”, gdzie od 3 lat piastuje stanowisko szefowej działu poezji. 31-letni wówczas poeta dopiero przygotowuje się do swojego książkowego debiutu.
Ramy korespondencji Wisławy Szymborskiej i Zbigniewa Herberta mają wybitnie historyczno-literacki kontekst. Pierwsza wiadomość Szymborskiej była prośbą do Herberta o przesłanie kilku niepublikowanych wierszy, przeznaczonych do zamieszczenia w słynnej kolumnie „Prapremiera pięciu poetów”, w której wybitni krytycy będą rekomendować młodych poetów (Herberta zarekomenduje Jan Błoński; oprócz tego w „Prapremierze…” ukażą się także teksty i rekomendacje dla Bohdana Drozdowskiego, Mirona Białoszewskiego, Jerzego Harasymowicza i Stanisława Czycza). Ostatnia wymiana korespondencji między Herbertem a Szymborską dotyczy natomiast przyznania tej drugiej Literackiej Nagrody Nobla – po gratulacjach przesłanych w formie telegramu poetka odpowiada z typowym dla siebie dystansem: „Zbyszku, Wielki Poeto!/ Gdyby to ode mnie zależało, to Ty byś teraz męczył się nad przemówieniem…”[11].
Za sprawą charakterystycznego poczucia humoru Wisławy Szymborskiej i jej zaraźliwego sposobu patrzenia na świat (vide: wyklejanki) Jacyś złośliwi bogowie… do pewnego stopnia przypomina wspomniane już Najlepiej w życiu ma Twój kot, czyli listy Noblistki i Kornela Filipowicza. W korespondencji prowadzonej z autorem Mojej kochanej, dumnej prowincji pojawia się bardzo dużo czułości i troski o drugiego człowieka, a w przypadku listów wymienianych z Herbertem można dostrzec więcej zdystansowanego humoru i ironicznych, acz zawoalowanych komentarzy wypowiadanych w związku z ówczesną sytuacją polityczną i postawami zajmowanymi wtedy przez wspólnych kolegów po piórze. Inna jest ranga tej znajomości, w której poetka może sobie pozwolić na takie komentarze pod adresem autora Struny światła, jak: „Twoja wielbicielka przebacza Ci z góry wszystko, nawet to, że przyjeżdżasz z Małżonką, nawet to, że nadal piszesz świetne wiersze i nawet to, że jesteś gruby”[12].
Oprócz tego poeci wymieniają mnóstwo uwag na temat swojej bieżącej pracy literackiej, planowanych podróży, ewentualnych stypendiów. Komentują i chwalą nowe teksty współrozmówcy, wyrażają podziw nad właściwym doborem słów i dobrym przyjęciem tekstu pośród czytelników.
W toku kolejnych rozmów dwojga literatów zostaje powołany do życia fikcyjny poeta o nazwisku Frąckowiak (zapisywanym czasem jako Fronckowiak), kwintesencja grafomanii i złego stylu, zajmujący się masową produkcją sonetów, którym to wspólnie straszą kolegów po piórze[13]. Od czasu do czasu Frąckowiak „pisuje” do Szymborskiej listy w imieniu swego chlebodawcy, a skargi na złe humory swego pana często okrasza błędami ortograficznymi i źle dobranymi do okazji cytatami. Mimo tego poetka zapewnia niedocenianego autora sonetów o swej przyjaźni i dodaje otuchy, chwaląc rzekomy postęp i rozwój na niwie literackiej.
Nie o każdym fragmencie książki Jacyś złośliwi bogowie… można powiedzieć, że jest to lekka korespondencja prowadzona w tonie buffo, pojawia się tam bowiem wiele kwestii wypowiedzianych jak najbardziej serio. Należy zaliczyć do nich m.in. wszelkie uwagi poświęcone niemocy twórczej, trudnej sytuacji finansowej i problemom ze zdrowiem. A także jedno z wielu ważnych pytań zadanych przez Herberta: „Napisz zaraz czy dobroć to znaczy słabość. Gnębi mnie to od 38 lat”[14].
Tom korespondencji wiele opowiada o czasach, w których powstawał. Lekkie, ironiczne komentarze mówiące nie wprost o ówczesnej sytuacji politycznej i posługiwanie się inicjałami bliskich znajomych przypominają o funkcjonowaniu cenzury. Słabej jakości kartki pocztowe, w większości kiczowate lub bardzo siermiężne, zaświadczają o brakach w zaopatrzeniu i niechęci wobec sztuki wysokiej. Na powikłane losy niektórych pocztówek również można patrzeć jako metaforę tamtych czasów: korespondencja nie zawsze trafiała do odbiorcy, ale zdarzały się i takie kartki, które docierały mimo braku szczegółowego adresu. Ryszard Krynicki, redaktor tomu Jacyś złośliwi bogowie… zwraca uwagę na brak wielu dat i kopert zawierających stemple pocztowe, co w przypadku części listów i pocztówek wymienianych między Herbertem a Szymborską uniemożliwia jednoznaczne określenie daty powstania niektórych tekstów. Aby uniknąć potencjalnych błędów, chronologię i inne sporne kwestie redaktor konsultowano z wdową po autorze Rovigo, Katarzyną Herbertową. Do zbioru zostały włączone także dedykacje wpisane na stronach tytułowych kolejnych tomików pisarzy.
Na podkreślenie zasługuje także praca edytorska, która wykonana została nad tym tomem korespondencji. Czytelnik może zapoznać się z warstwą tekstową listów i pocztówek oraz z wysokiej jakości kolorowymi fotografiami tychże, prezentującymi zabawne rysunki i abstrakcyjne kolaże. Całość uzupełniają niezbędne przypisy oraz aneks, w którym znalazły się m.in. wzmiankowane w korespondencji wiersze, ułatwiając tym samym zrozumienie kontekstu całej wypowiedzi.
Wątek wieloletniej przyjaźni pomiędzy Zbigniewem Herbertem a Wisławą Szymborską nie był dotąd zbytnio eksponowany nawet w najlepszej pod względem merytorycznym biografii Noblistki, Pamiątkowych rupieciach, pióra Joanny Szczęsnej i Anny Bikont[15]. Z tego względu uznanie należy się książce, która uzupełnia powyższą lukę i umożliwia naoczny wgląd w wieloletnią relację dwójki wybitnych literatów. Zbiór Jacyś złośliwi bogowie… nie jest bowiem wyłącznie dowodem przyjaźni, ale także kroniką prowadzoną w trakcie poruszania się pisarską drogą: mapą zwątpień, niemocy, rzadkich chwil euforii. Droga ta swój początek bierze z życia – materii, z której utkana jest sama literatura.
- Wisława Szymborska, Wszelki wypadek, 1972.↵
- Zbigniew Herbert, Listy do Muzy. Prawdziwa historia nieskończonej miłości, Małgorzata Marchlewska Wydawnictwo, Gdynia 2000.↵
- »Kochane Zwierzątka…«. Listy Zbigniewa Herberta do przyjaciół – Magdaleny i Zbigniewa Czajkowskich, red. i komentarze: Magdalena Czajkowska, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2000.↵
- Zbigniew Herbert, Jerzy Zawieyski, Korespondencja 1949–1967, wstęp: Jacek Łukasiewicz, wybór i przypisy: Paweł Kądziela, Biblioteka „Więzi”, Warszawa 2002.↵
- Zbigniew Herbert, Henryk Elzenberg, Korespondencja, red. i posłowie: Barbara Toruńczyk, przypisy: Barbara Toruńczyk, Paweł Kądziela, Fundacja Zeszytów Literackich, 2002.↵
- Zbigniew Herbert, Jerzy Turowicz, Korespondencja, Wydawnictwo a5, Kraków 2005.↵
- Zbigniew Herbert, Stanisław Barańczak, Korespondencja, Fundacja Zeszytów Literackich, 2005.↵
- Zbigniew Herbert, Czesław Miłosz, Korespondencja, Zeszyty Literackie, 2006.↵
- Zbigniew Herbert, Heinrich Kunstmann, »Bardzo potrzebna mi jest przyjaźń Pana«. Listy 1958–1970, oprac. Marek Zybura, Universitas, Kraków 2018 (zapowiedź, premiera przewidziana jest na 30.09.2018).↵
- Wisława Szymborska, Kornel Filipowicz, Najlepiej w życiu ma twój kot. Listy, red. Tomasz Fiałkowski, Sebastian Kudas, SIW Znak, Kraków 2016.↵
- W. Szymborska, Z. Herbert, Jacyś złośliwi bogowie zakpili z nas okrutnie. Korespondencja 1955–1996, Wydawnictwo a5, Kraków 2018, s. 147.↵
- Tamże, s. 76.↵
- Tak o początkach Frąckowiaka opowiadała Wisława Szymborska: „Otóż po długich, długich staraniach podłączono mi do mieszkania telefon i w tę uroczystą, wstrząsającą chwilę przyszedł akurat Herbert. »To sprawdzimy, jak działa« – wyciągnął notes, w którym było dużo jakichś krakowskich adresów: kolegów, redaktorów, przyjaciół i zaczął wydzwaniać, przedstawiając się w ten sposób: »Moje nazwisko nic panu nie powie, nazywam się Frąckowiak, przyjechałem z Jasła i mam przy sobie walizkę z wierszami, to jest dwa tysiące sonetów i chciałby bardzo prosić, żeby pan zechciał je przeczytać i ocenić«. Wtedy oczywiście zapadała tragiczna cisza, po pewnym czasie odzywał się tam głos: »Dobrze, ale ja w tej chwili wyjeżdżam«. Albo jeżeli żony odbierały telefon, to broniły jak lwice swoich mężów: »Proszę pana, on jest chory« albo: »Proszę pana, on kończy w tej chwili książkę, nie można mu przeszkadzać«. Jednym słowem, biedny Frąckowiak nie miał specjalnie szczęścia i z tymi dwoma tysiącami sonetów zostawał…” [w:] W. Szymborska, Z. Herbert, Jacyś złośliwi bogowie…, s. 10-11.↵
- Tamże, s. 43.↵
- A. Bikont, J. Szczęsna, Pamiątkowe rupiecie. Biografia Wisławy Szymborskiej, Znak, Kraków 2012.↵