Agnieszka Wnękowicz-Smenżyk: Na początku chciałabym zapytać o Pani inspiracje muzyczne: którzy polscy twórcy wywarli znaczący wpływ na Pani drogę artystyczną?
Gaba Kulka: Na pewno twórcy bajek muzycznych, których słuchałam jako dziecko: między innymi Tadeusz Woźniak tworząc piosenki do „Lata Muminków”. Katarzyna Nosowska ze swoimi pierwszymi (ale i późniejszymi) albumami solowymi. Zespół Baaba, który w ważnym dla mnie momencie wciągnął mnie w orbitę swoich działań i zmienił sposób w jaki patrzę na wiele muzycznych i około-muzycznych zagadnień.
Czy w historii polskiej muzyki jest wydarzenie, które według Pani zostało niesłusznie pominięte lub niezauważone przez krytykę?
Nie przychodzi mi do głowy konkretne wydawnictwo czy wydarzenie. Z pewnością jest ich wiele; prawdopodobnie nie dowiedzą się o nich ci z nas, którzy w odkryciach muzycznych polegają jedynie na rekomendacjach krytyków – czyli, jeszcze w tej chwili, sporo osób. Żyjemy w muzycznej klęsce urodzaju – dobrych tytułów jest coraz więcej, nie starcza miejsca w przeznaczonych im rubrykach. Na szczęście z tego nadmiaru tworzą się inne struktury rekomendowania muzyki: przekazywanie z ust do ust, polecanie przez przyjaciół, znajomych, małe ośrodki muzyczne i kulturalne, kluby, gdzie grają artyści, o których nie słychać na pierwszych stronach gazet.
Czemu Pani zdaniem służy dziś muzyka? Jaka jest jej największa wartość dla współczesnego człowieka?
Nie sądzę, by wiele zmieniło się w sposobie odbierania muzyki od wielu dekad. To emocje i myśli w przetworzonej formie, używane przez każdego człowieka indywidualnie, inaczej; nadanie rytmu naszym procesom myślowym i ciału, wyświetlenie mentalnego teledysku w środku czaszki; eskapizm. Jaka jest tego wartość? Muzyka jest przeżywaniem. Jaką wartość ma kultura dla współczesnego człowieka? Albo uczucie, albo smak, albo kolor? Teoretycznie wszystko mogłoby być bez smaku i w kolorze drożdży.
Jakie zjawiska w Pani przekonaniu mają obecnie największy wpływ na kształt polskiej sceny muzycznej?
Im dłużej pracuję, tym mniej jestem pewna istnienia jednej spójnej „polskiej sceny muzycznej”. Jesteśmy grupą artystów, którzy znajdują się w różnych punktach na skali, między totalną swobodą twórczą a czysto zarobkowym graniem, między innowacyjnością a tradycyjnym podejściem do swojego fachu. Ścieżki niektórych grup nigdy nawet się nie przetną, ale inni będą wpadać na siebie w najdziwniejszych miejscach i przy najdziwniejszych okazjach. Nie funkcjonujemy wszyscy na tych samych zasadach, dlatego inne problemy będzie miał popularny zespół z ogromnym stażem i wielką publicznością, który w dobie kryzysu przestaje dostawać zamówienia na koncerty takiej skali, do jakiej przywykł, inne problemy mały skład free jazzowy, który nie zagra więcej niż kilkanaście koncertów rocznie w Polsce (bo „tu już grali”).
Co wyróżnia naszą muzykę na tle innych krajów? Z jakich osiągnięć, Pani zdaniem, możemy być dumni?
Powinniśmy być dumni z tego, że cały czas powstają u nas nowe zespoły i projekty, co rusz pojawiają się kolejne pomysły i twarze – ludzie, którzy śpiewają, grają, piszą, komponują; że ludzie nadal chcą się spotykać i po prostu grać, dla samego grania, a nie czekają na gwiazdkę z nieba i katapultę do mitycznego świata sławy i pieniędzy. To wcale nie jest takie oczywiste. Wyobrażam sobie moment w historii, gdy nie jest już żadną atrakcją dla dwudziestolatka spędzać czas w przysłowiowym garażu z zespołem kolegów czy nocy przy pianinie – bo tyle czasu i wysiłku trzeba w to włożyć, bo nie opłaca się, bo motywacja jest nie taka jak trzeba. Koszmar.
Co nas wyróżnia? Trudno mi powiedzieć. Nie jestem wystarczająco zaznajomiona z innymi scenami muzycznymi.
Chciałabym również zapytać Panią o kwestie związane z rozwojem nowych technologii. Czy Pani zdaniem nowe technologie pozytywnie wpływają na odbiór muzyki, czy też stanowią zagrożenie?
Nowe technologie są wspaniałe dla artysty takiego jak ja. Nie wyobrażam sobie swojej działalności i rozwoju, przynajmniej w tej najwcześniejszej fazie pisania i grania, bez Internetu, bez tworzenia swojego miejsca w sieci, będącego wizytówką i łączem z ludźmi, których moja muzyka miała szansę zainteresować. Komercyjnie nowe technologie przeniosły niezbędne narzędzia w ręce artystów – nie tylko umożliwiły im samodzielność, ale też położyły na ich barki nową odpowiedzialność: za swoje decyzje, za sposób, w jaki rozpowszechniają muzykę.
Nowe media to też bezpośredni kontakt z odbiorcą, który uczy szacunku dla swojej publiczności, chociaż potrafi też w pewnej mierze zniechęcić – wszyscy jesteśmy tylko ludźmi. Ale jeśli przyciągasz ludzi, których sposobem bycia gardzisz, może czas przemyśleć to, co nadajesz i jakimi kanałami. Jednak podoba mi się to, w jaki sposób „uczłowieczona” jest przez ten kontakt zarówno publiczność, jak i sam artysta.